zdjęcie Autora

24 sierpnia 2012

Wojciech Jóźwiak

Serial: Kolej warszawsko-wiedeńska
Rolnicy czy konni pasterze? Z Anatolii czy ze Stepu? 8 czy 5 tys. lat temu?
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

◀ Międzymorze ornitologiczne ◀ ► Kolonializm jak cebula ►

Długi spór o to, gdzie i kiedy „narodził się” język praindoeuropejski (PIE) czyli wspólny język-przodek ponad 400 języków rodziny indoeuropejskiej, znów się pojawił w nowościach. Dzisiaj napisano o tym w „Gazecie Wyborczej” („Stąd pochodzi nasza polska mowa”) i w KopalniWiedzy.pl („Anatolia czy step? Spór wciąż trwa”). W strefie ang. też, np. tu: IOLscitech, jest właściwe ten sam tekst: „Turkey the birthplace of languages?” Wszystkie te wiadomości są echem statystycznych pomiarów pokrewieństw języków IE, przeprowadzonych przez Quentina Atkinsona z University of Auckland w Nowej Zelandii. Wprawdzie nie rozumiem, jak z drzewa pokrewieństw można wyliczyć, GDZIE istniał język-przodek, ale powiedzmy, że zastosowana metoda faktycznie na to pozwalała, tylko że piszący notki dla publiczności tego albo nie zrozumieli, albo uznali za zbyt techniczne dla czytelników swoich gazet.

Spór nie pozostaje w obrębie czystej nauki, bo sprawa ma implikacje światopoglądowe. Oba modele przedstawiają całkiem inną historię Indo-Europejczyków (odsyłam do tekstu „Indoeuropejczycy: pasikoniki czy mrówki?” w Tarace, 2002).

Według modelu „Anatolia”, języki IE rozpowszechniły się po Europie i Bliskim Wschodzie jako języki rolniczych osadników-kolonistów, idących z Anatolii i stopniowo zajmujących pod uprawę tereny wcześniej zamieszkane przez przed-neolitycznych myśliwych-zbieraczy. Ziemia uprawiana, nawet prymitywnie, wyżywi ok. 100 więcej ludzi niż ta sama użytkowana myśliwsko-zbieracko, więc rolnicy wraz ze swoimi językami wygrywali liczebną przewagą. Wg modelu „Anatolia” właśnie gdzieś w Anatolii (czyli w azjatyckiej części Turcji) jakieś tamtejsze plemię mówiące językiem PIE około 8 tys lat temu „zaraziło się” rolniczą technologią od sąsiadów z pogranicza Turcji i Syrii (gdzie neolityczne rolnictwo się zaczęło) i w ciągu następnych tysiącleci skolonizowało nieuprawiane wcześniej tereny obecnej Grecji, Bałkanów, Italii, środkowej i zachodniej Europy i w końcu Wyspy Brytyjskie i południe Skandynawii. (Na razie pominą ekspansję w przeciwnym kierunku, do Iranu i Indii.) Zajmując tak wielki obszar, język PIE rozpadł się na języki potomne i ich pokrewne grupy.

W myśl konkurencyjnego modelu „Step”, kariera języka PIE i jego IE potomków była wynikiem innego wynalazku niż siew i zbiór zbóż: mianowicie udomowienia konia i zaprzężenia go do rydwanu. Dzięki czemu PIEuropejczycy zyskali wojenną przewagę nad rolniczymi sąsiadami, a sami zorganizowali się w agresywne patriarchalne hierarchie władzy. Ich wejście do Europy polegało na serii kolejnych podbojów, skutkiem których ginęły cywilizacje Starej Europy, rozumianej jako przyjazna naturze, pokojowa i matriarchalna, a w ich miejscu nastawały rządy IE panów nad tubylczymi poddanymi, którzy w końcu przyjmowali język zwycięzców. Języki PIE jako przodek tej fali miał w modelu „Step” zaistnieć dużo później niż w modelu „Anatolia”, bo ok. 5 tys lat temu, więc i jego ewolucja musiała przebiegać szybciej.

Model „Step” obmyślono wcześniej niż konkurencyjny i długo pozostawał jedynym obowiązującym. Marija Gimbutas uczyniła go „kamieniem węgielnym” swojej koncepcji pre-historii Europy jako inwazji agresywnych patriarchalnych IE stepowców na rdzenne czczące Wielką Matkę ludy Starej Europy. Niedawno w tekście zamieszczonym też w Tarace Luis Luna przedstawił hiszpańsko-portugalsko-anglosaski podbój Ameryki jako nieprzerwany ciąg dalszy tamtego najazdu IE stepowych brutali na „rdzenną” Europę. Jako jego kolejną falę – kiedy najeźdźcom udało się przeskoczyć Atlantyk.

Kiedy Colin Renfrew w latach 1980-tych wystąpił z tezą, że proces zajmowania terytoriów przez IE-czyków mógł przebiegać całkiem inaczej, wolniej, w zasadzie pokojowo i organicznie, a przy tym w starszej epoce, kiedy żadnych agresywnych stepowców jeszcze nie było, spotkał się przeważnie z niedowierzaniem i protestami. Trudno porzuca się przyjęte wdruki...

(Nie będę porównywać tych dwóch modeli: za duże byłoby to przedsięwzięcie. Ale...) Zwrócę uwagę na kilka szczegółów.


Czy tych dwóch modeli nie można pogodzić?

Bo jeśli zachodził model „Anatolia”, to 6 tys lat temu Step sąsiadował z rozkwitającymi kulturami rolniczymi, z których najsławniejsza Trypole-Cucuteni, od obecnej Rumunii aż po okolice Kijowa włącznie. Zgodnie z tym modelem „Trypolianie” mówili językiem z rodziny IE, tak różniącym się od swojego przodka PIE, jak francuski od łaciny – dzieliło je podobne 2000 lat czasu. Ale nic nie stało na przeszkodzie, żeby jakiś sąsiedni lud z jego równie IE językiem zasiedlił Step. I żeby ten właśnie lud udomowił konie, albo nauczył się tej sztuki od nie-IE-skich sąsiadów mieszkających dalej na wschód. (Bo nie jest powiedziane, że ci, którzy byli pierwszymi hodowcami koni, wyruszyli konno na podboje.) Jeśli tak było, to Starą Europę, mówiącą po IE, najeżdżali i podbijali Stepowcy mówiący też po IE-sku, choć pewnie innym, choć pokrewnym językiem. Albo i tym samym, bo równie prawdopodobne jest, że przejście na konne pasterstwo nie powodowało zmiany języka: były to dwa style życia i gospodarowania w ramach jednego etnosu.

Możliwe, że tylko niektóre ludy – lub podrodziny językowe – z IE-czyków przeszły przez fazę stepowych podbojów. Ryszard Ignacy Danka zwraca uwagę (w książce „Pelazgowie, autochtoni Hellady”), że religie indoeuropejskie dzielą się na dwie grupy lub typy. Pierwszy typ ma rozbudowaną, wręcz rozbuchaną, mnożoną w nadmiarze mitologię, niezliczonych bogów, herosów i kosmogoniczne wątki, naczelną rolę odgrywa w niej bóg nieba i burzy, a społeczeństwo (które tej religii się oddaje) ostro dzieli się na wojowników-arystokratów i nie-politycznych rolników. Ten typ religii przedstawiają przede wszystkim Grecy i Indusi. Typ drugi ma znacznie skromniejszą i „cichszą” mitologię, miejsce fantazji zajmuje praktyczność, a kult skupia się wokół czynności wspomagających gospodarczą zapobiegliwość. Rolnicy są tu jednocześnie wojownikami, dużą powagą cieszą się boginie, a całość ma bardziej niż w typie poprzednim „wsiowy” charakter. Tu należą religie Rzymian i pozostałych Italików, Słowian i Bałtów. (Także omawianych przez Dankę przed-greckich Pelazgów.) Aż się prosi, żeby IE narody wyznające religie „heroiczne” pochodziły od IE-czyków-stepowców, a pokrewne językiem narody z religiami rolniczymi pochodziły od IE-czyków „tubylców”.

Istnieje teza, że tak jak istniał wspólny pra-język PIE, tak podobnie istniała wspólna indoeuropejska pra- religia i mitologia, z której rozwinęły się te znane historycznie. Dla mnie ta teza jest jednym wielkim absurdem i czekam, aż ktoś wykaże, jak dalece mylił się Dumézil i jego zwolennicy. (Dlaczego? - Bo oczywiste jest, że religie z tych dwóch typów NIE mogły mieć wspólnego przodka.)

W myśl powyższego, spośród IE-czyków tylko Grecy i Indo-Irańczycy (i zapewne enigmatyczni Tocharowie) mieliby za sobą etap stepowo-konno-rydwanny i propagowali się drogą zbrojnych najazdów. Pozostałe podrodziny indoeuropejskie (głównie już europejskie) trzymałyby się roli i gleby, a zajmowały nowe tereny przez „chłopską” kolonizację.


Dwa zwroty kolonizacji: z centrum czy do centrum?

Ruchy ludzi, etnosów i ich języków dokonują się w jednym lub drugim kierunku, od- albo do centrum.

Kierunek od centrum ku peryferiom należy uznać za „normalny” lub „pozytywny”. Przebiega on tak, że w regionach, które są centrami kultury, cywilizacji i gospodarki, rodzi się nadmiar ludzi, rośnie gęstość zaludnienia i powstają nadwyżki ludności, która chętnie osiedla się na zewnątrz tego centrum. Wspomagają ją wodzowie i państwa, organizując zbrojnie poszerzanie przestrzeni życiowej kosztem kresowców z peryferii. Z drugiej strony, wspomaga tę tendencję to, że ludność peryferii chętnie „nawraca się” na centrum, przyjmuje z niego technologie, obyczaje, religię oraz, co dla tych rozważań najważniejsze, język. Obie tendencje dają wspólny skutek: język centrum poszerza się na peryferie. Zachodzi ekspansja języka centrum na zewnątrz.

Drugi kierunek nazwać można „anomalnym” lub „negatywnym”. Związany jest on nie z prosperitą, ale przeciwnie, z załamaniami cywilizacji centrum. Kiedy centrum przechodzi kryzys (a dawnym cywilizacjom zdarzało się to dość regularnie), jego ludność maleje, zdolność do obrony również, części terytorium wyludniają się, a w to miejsce osiedlają się mieszkańcy peryferii, mniej rozwinięci, więc mający mniejsze potrzeby i bardziej przystosowani do życia w prymitywniejszych warunkach. Odmianą tego zjawiska jest ściąganie do centrum ludności z peryferii, a to z powodu depopulacji, np. z powodu wymierania ludności miast. (Stałe zjawisko aż do XIX wieku, że miasta miały ujemny przyrost i musiały zasysać ludzi z zewnątrz.) Albo z powodu popytu na pracowników, których centrum miało za mało. W takich przypadkach też zdarzało się, że język przybyszów z peryferii zdominowywał centrum. (Podobno w taki sposób Semici ze swoim akadyjskim językiem zdominowali Sumerów.)

Przykładem ekspansji języka (i powstałej później z jego rozpadu podrodziny języków) w kierunku normalnym jest łacina, która z centrum – z Rzymu i Lacjum – rozszerzyła się na dzisiejsze całe Włochy, Francję i Hiszpanię z Portugalią. (Przejściowo też na Maghreb, Anglię i Bałkany; język rumuński ma trochę osobną historię.) Inne przykłady to ekspansja rosyjskiego z centrum wokół Moskwy na (pustsze i mniej rozwinięte) Powołże, Ural, Syberię. Zajęcie Ameryki Północnej przez populację mówiącą po angielsku. Środkowej, wschodniej i południowej Afryki przez idących z bardziej cywilizacyjnie zaawansowanego zachodu Afryki Bantu.

Przykładem ekspansji w kierunku anomalnym było zasiedlenie Wysp Brytyjskich przez Anglów i Sasów po załamaniu się Państwa Rzymskiego, i podobne w niemal tym samym czasie zasiedlenie Bałkanów przez Słowian. Anomalne – czyli niejako pod prąd cywilizacji – były późniejsze wędrówki i podboje Madziarów z Syberii do Kotliny Karpackiej, Turków ze Środkowej Azji do Anatolii i na Bałkany, i Kałmuków z Mongolii aż na dzisiejszą Ukrainę. Chętnie dopisałbym tu też Mandżurów do Chin, ale to była ekspansja udana politycznie, ale kulturowo i językowo żałośnie nieskuteczna: Mandżurowie przeobrazili się w Chińczyków. (Podobnie jak Longobardowie we Włochów, a Frankowie w romańskojęzycznych Francuzów.)

Zwolennicy odpowiednio jednego i drugiego modelu, ci od „Anatolii” i ci od „Stepu” widzą tylko jedną z tych dwóch strzałek kolonizacji, w historii dziejących się dość wymiennie. „Anatoliofile” (filanatole?!) widzą tylko jako jedyny możliwy ruch języków od centrum ku peryferiom. „Stepofile” jako jedyny możliwy widzą tylko ruch od peryferii do centrum. Jednak w historii ruch „normalny” przeważał! Czyli minus dla stepofilów.


Prócz tego w parę rzeczy nie wierzę.

W użyteczność rydwanów na większości terenu Europy: jakby miały jeździć przez rzeki, bagna, lasy?

W powtarzanie się historii. Bo te rzekome inwazje IE-czyków ze Stepu wyobrażono sobie dokładnie na wzór późniejszych o 3 tysiące lat najazdów Hunów, Awarów, Bułgarów, Madziarów, Połowców itd. Ale ci, przeważnie mówiący po turecku, mieli strzemiona, wcześniej nieznane. Tysiącletni epizod terroru Stepowców wynikał z przewagi od tego wynalazku.

W to, że konne, a wkrótce i wielbłądne ludy Stepu, przez stepofilów uważane w czambuł za Indoeuropejczyków, były jednego języka (PIE-go w starszej epoce, „scytyjskiego” irańskiego w nowszej). Są argumenty, że prawdopodobnie tak nie było, ale to zostawię na inną okazję.

◀ Międzymorze ornitologiczne ◀ ► Kolonializm jak cebula ►


Komentarze

1. * * *NN#3201 • 2012-08-25

Szukanie korzeni ludów po używanych przez te ludy językach jest stosunkowo trudnym, żmudnym i mało precyzyjnym zajęciem. Często w takich przypadkach nie wiadomo jest, co było pierwsze -jajko, czy kura. Dzisiaj w sukurs idzie genetyka, której dokładnosć przypomina obliczenia matematyczne dopóki ludy jeszcze zachowały jako taką jednorodność. Dzięki genetyce dowiedziono ,że kolebką ludów indoeuropejskich na pewno nie są Indie. Język indoeuropejski przywlekli tam Ariowie, którzy okazali się być Słowianami :) . Proces ekspansji indoeuropejczyków następował też nieco inaczej niż dotychczas uważano.
2. język vs genyNN#2562 • 2012-09-03

Zgadzam się z marcusuranicus. Używanie określonego języka nie koniecznie musi mówić cokolwiek pewnego o etnicznej tożsamości jego użytkowników. Taka metoda dochodzenia do korzeni budzi wiele zastrzeżeń.
Tym bardziej byłbym wdzięczny marcusuranicus gdyby wkleił jakieś linki do badań opartych o kryteria genetyczne o których wspomina.

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)