21 lutego 2017
◀ Przykuci do czasu
◀ ►
Karnawał trzydzieści sześć lat temu ►
Wiele lat temu, gdy byłam jeszcze studentką polonistyki, wakacje
spędzałam jako przedszkolanka na koloniach, co pozwalało mi jednocześnie na
pobyt w pięknych miejscach naszego kraju, najedzenie się gotowanych potraw oraz przygotowywanie do zawodu
nauczyciela (który porzuciłam po 5 latach pracy).
Lubiłam zawsze
rozmawiać z ludźmi, bez wyboru i wcześniejszych założeń, a zwłaszcza z
wiejskimi kobietami, możliwe, że dlatego, iż w ich towarzystwie nie czułam
własnej niższości doznawanej na co dzień. Te rozmowy po latach zaowocowały moją
powieścią „Sierotka”, gdzie chciałam dać głos wszystkim poniżanym dziewczynom w
czasach, gdy kobiety były traktowane jak nic warte statystki męskich losów. Mój
bardzo dobry znajomy, doktor filologii, ówczesny intelektualny autorytet,
późniejszy naczelny redaktor literackiego czasopisma, zdający się (w moim
przekonaniu) rozumieć wszelkie drgnienia ludzkiej duszy, kształtujący mój ogląd
literackiego przetworzenia świata, w jakimś poważnym artykule kilka lat później
określił kobiece pisanie jako „literaturę majtkową”. Dla niego i jemu podobnych,
opowieści z babskiego punktu widzenia były żenujące, krążyły wokół porodów,
miłości i nienawiści do świeżo urodzonych dzieci, rozmemłanej psychiki,
rozpiętej między uczuciami a żałosną codziennością, z jej prymitywną
cielesnością, niezrozumiałymi wymaganiami wobec świata, problemem akceptacji
ludzkiej zwierzęcości, nawet zgłaszanym w postaci nie dosłownej, a przetworzonej
w poezji. To nie były tematy godne jej doniosłości. Z jego punktu widzenia
miałam podstawową wadę – nie byłam w stanie się zaszufladkować do określonej
kategorii twórczej (co pokutuje do dziś mimo mojej starości). Ja zaś ubolewałam
nad tym, że nie potrafię wyrwać się poza swój stan i w gruncie rzeczy niczego
nie jestem pewna. Wiele lat wierzyłam jego oglądowi świata, co oczywiście jest
świadectwem mojej życiowej naiwności, do czasu, gdy nie trafiłam na piękne
teksty Jeana Geneta. Wszystko przemawiało przeciwko niemu, a zwłaszcza jego życiorys,
jednak było to piękno i wzniosłość w pogardzanej odmianie miłości,
nieakceptowane przez literackie lobby. Moim zdaniem czytałam wówczas najpiękniejsze
teksty o miłości (choć całkiem nieprawomyślne). Cała reszta wpojonych mi literackich
zastrzeżeń stanęła dużo później pod znakiem zapytania, ale to był dopiero
początek.
Wracając
jednak do czasów kolonii w podlaskiej scenerii (wieś Tokary): zgłosiła się do
mnie pewna starsza kobieta w czasie, gdy pełniłam funkcję kierowniczki, z
prośbą o sprzedaż zlewek dla jej świń. Takich próśb było kilka, ona jedna miała
argumenty, które mnie przekonały. W zamian za to powróżyła mi moje losy aż do
śmierci – co wówczas wydawało mi się śmieszne i głupie. Co mi ta kobieta
wróżyła?
Po pierwsze męża bruneta i rówieśnika –
podczas gdy ja zazwyczaj kochałam się w blondynach, nawet typie tzw. świńskich
blondynów, uważanych za zrównoważonych intelektualistów i stanowiących
całkowite przeciwieństwo do dziewczyn mojego rodzaju, o których rodzina mawiała,
że nie wiadomo, czego się po nich spodziewać. Mój ideał męskości musiał być
starszy ode mnie i być bardziej doświadczony – taki archetyp ojca, którego
naprawdę nie miałam, ponieważ mój tata, nawet gdy był z nami, nigdy nie był
dojrzałym facetem. Ewentualnie mógłby też być kimś o wiele młodszym ode mnie,
na początku drogi zrozumienia między kobietą a mężczyzną, z którym
odnajdywalibyśmy własne, niestandardowe ścieżki. W każdym razie nie
oczekiwałam, że będzie moim rówieśnikiem, skądże znowu! Ci byli już ukształtowani
w sposób nierokujący dla mnie nadziei.
Po drugie
wróżyła mi dwóch synów, gdy ja pragnęłam posiadania córek. Nie będąc
przekonania o tym, iż jakikolwiek mężczyzna może mnie zrozumieć, uznałam, że
takiego zrozumienia mogę jedynie oczekiwać od ewentualnej córki. Miałam dla
niej nawet gotowe imię – Ludmiła. Miała miłować ludzkość i każdą jej cząstkę,
miała być dziewczyną silną i niezależną z właściwą dozą bezlitosności, której
mnie brakowało. Mówiąc o dwóch synach, na początku wahała się. Jeden, dwóch –
wreszcie zdecydowała się na dwóch. Okazało się, że miałam bliźnięta.
Po trzecie – kobieta owa
oświadczyła mi, iż na starość wprawdzie nie zdobędę jakiegoś znaczącego
majątku, ale nie będę miała problemów materialnych, co wydawało mi się zupełną
bzdurą. Ja, która potrafiłam ukraść dziecku w parku bułkę z wędliną, nie
miałabym problemów materialnych? Niemożliwe`! Lata całe brakowało mi pieniędzy
do pierwszego, a tu taki luksus nie do wyobrażenia!
Przepowiedziała mi też inne
wydarzenia w moim życiu, nie określając ich tak dokładnie, ale na przykład
moment zagrożenia życia w drugiej jego połowie, co sprawdziło się w związku z
wypadkiem komunikacyjnym.
Przepowiednie owej kobiety
utkwiły mi w pamięci na wiele lat, ponieważ takie były nieprawdopodobne. A
jednak spełniły się co do joty.
Dzisiaj, na starość wiem, że
wiele kobiet ma talent przepowiadania przyszłości, choć im jest on większy, tym
mniej mu wierzą. Czasami mówią sobie: będzie tak, i tak, i ku swojemu
zdziwieniu trafiają w sedno. Nie są im potrzebne karty, astrologia i inne
wspomagacze, same nie mają pojęcia, skąd ich talent się bierze i nazywają go
niegroźnie intuicją. Niestety, talent ten rzadko trafia się wśród zawodowych
przepowiadaczy, trudno więc na kogoś takiego natrafić.
Charakterystyczne jest także, że
z im starszą osobą mamy do czynienia, tym mniej jest zainteresowana
odgadywaniem i obnażaniem przyszłości. Większość z nich nie wierzy w
zaskoczenia, sądzą więc, że nie warto się upewniać co do tego, co raczej
powinno nastąpić. Odgadywanie rodzaju choroby, na którą się umrze, nie jest
zabawne, ani do czegokolwiek potrzebne. Do zajęcia się przyszłością mogą
jedynie skłonić sprawy życiowe jak na przykład ową kobietę chęć uzyskania
stołówkowych zlewek dla swoich świń.
Ta kobieta, która nie wychodzi mi
z pamięci, nie potrzebowała niczego do swoich wróżb, ani kart, ani patrzenia w
rękę. Siedziała na kuchennym stołku, trzymając między nogami wiadro porzeczek,
które przyniosła w prezencie i mówiła.
Wiele lat później zastanawiam się,
jaki mechanizm odpowiada za przewidywanie przyszłości. Czy bierze się on z
własnego wnętrza, własnej intuicji czy stanowi podpowiedź nieznanych sił,
dających sygnały pozwalające wybrańcowi na wyczucie jakości czasu i atmosfery
otaczającej danego człowieka. Może bierze się też ze sprzężenia dwóch osób,
powodującego, iż rozumieją swoje losy bez słów, ponieważ istnieją między nimi
wewnętrzne podobieństwa i nieświadomy kontakt. Dlaczego jednak rzadziej umieją
przewidzieć własne losy? Czy brakuje do tego drugiej osoby?
Jan Witold Suliga na którymś ze
swoich kursów Tarota demonstrował proces wróżenia na podstawie jednego z
układów. Snuł swoją fikcyjną opowieść serwowaną hipotetycznemu klientowi ze
swadą i bez wahania, jako ćwiczenie wyobraźni i umiejętności budowania fabuły.
Wśród nas były osoby dość naiwne, skłonne do rozważań, jak w ogóle można wróżyć
komuś, kto nie istnieje. Sądziły, że aby komuś wróżyć, trzeba świadomie i
dokładnie wiedzieć, co się za chwilę powie. Potem ćwiczyliśmy w parach (które
dobierały się same). Nie było łatwo: pytania do zadania ustalono dla wszystkich
jednakowe i były one jak najbardziej konkretne. Nie można było lać wody,
należało w odpowiedzi podać rok, miesiąc (w określonym zaokrągleniu) jakiegoś wydarzenia
z życia, np. ślubu, urodzenia dziecka, jego płci itp. Pytań było dość dużo, tak
żeby trudno było prawidłowo odpowiedzieć na większość, licząc na los szczęścia.
Par było z dziesięć i wyraźnie dawało się dostrzec, że niektóre z nich
odpowiadały bardzo dobrze, inne zaś za każdym razem trafiały kulą w płot.
Powtórzenie ćwiczenia z odwróceniem ról w tych samych parach nie zmieniło
trafności. Niestety, nie przeprowadzono ćwiczeń z innym układem par.
Do czego zmierzam? Mamy mnóstwo
wróżek i wróżów, ale nie mamy żadnego systemu weryfikującego ich zdolności.
Gdyby taki system istniał, jakieś zawody na przykład w trafności przewidywań,
może udałoby się wyodrębnić i odkryć pewne prawidłowości. Z oczywistych
względów nikt jednak taką rywalizacją nie jest zainteresowany.
I jeszcze jedno spostrzeżenie. Z
moich obserwacji wynika, że we wróżeniu w zwykłych sprawach zwykłych ludzi
znacznie lepsze są kobiety. Nie mają takich wpadek jak wróżący wydarzenia
polityczne mężczyźni, których prognozy, z pozoru łatwo przewidywalne, nie
sprawdzają się. Owszem, łatwo przewidzieć tendencje, ale trudno rzeczy
niespodziewane. Co jest przyczyną tej przewagi kobiet? Zepchnięte zwykle do
pogardliwie określanych „majtkowych spraw” tkwią w nich od wieków, a prawdziwe
wróżby właśnie ich dotyczą. Dobry mąż, zły mąż, brunet, blondyn, dzieci, córki,
synowie, druga kobieta, blondynka, brunetka, fałszywa przyjaciółka, pieniądze,
zdrowie, życie, śmierć. Tylko na pytanie: „czy
on kiedyś do mnie wróci?” litościwe wróżki odpowiadają dwuznacznie, choć
wiadomo, że ten, kto odszedł, nigdy nie wraca, a jeśli nawet wraca, to nie jest
ten sam.
Pod bardzo wieloma względami wróżenie jest literaturą.
◀ Przykuci do czasu
◀ ►
Karnawał trzydzieści sześć lat temu ►
Komentarze
"Pod bardzo wieloma względami wróżenie jest literaturą."
--- Potwierdzam.
Na tym przykładzie widać praktyczną nieprzydatność wróżb w które się nie wierzy, czyli ich trafność ocenia się tylko wstecz, gdy jest "po ptakach". Czy jednak wiara w zajście wróżonych zdarzeń coś by pomogła? Nie wiem. Może by zwalniała ze zbędnych trosk (ale i z działań), jeśli np, i tak na starość pieniędzy miałoby nie zabraknąć
tu mogła zadzialać sugestia, czyli samospełniająca się przepowiednia.
Ale Autorka pisze, że całkowicie odrzucała przepowiednię. Samospełniająca się przepowiednia dotyczy raczej ludzi silnie wierzących we wróżby.
Inny problem, to czy te genialne wróżbitki amatorki nie są po prostu niezwykle mocnymi psychicznie, skutecznymi wciskaczkami dowolnego kitu, lecz znów to dotyczyłoby osób podatnych, wierzących.
opierając się przepowiedni - przyjąć.
Propnuję eksperyment: spróbuj nie mysleć o różowym sloniu. Myśl o czymkolwiek ale nie wolno ci mysleć o rożowym sloniu, powtórzę jeszcze raz: pamiętaj nie myśl o rózowym sloniu!
Pojawia się zjawisko "pamięci wyuczonej". Znane u dzieci, które "pamiętają", czyli uważają za swoje wspomnienia, to co im opowiadali starsi o ich np. pierwszych miesiącach życia.
Urodzili się chłopcy-bliźnięta: "Ależ wróżka mówiła mi, że urodzę dwóch synów!"
Żeby nie było, że neguję i napadam. Kiedyś pisałem pamiętniki-dzienniki. Potem po iluś latach sięgałem do nich, np. żeby znaleźć datę-godzinę jakiegoś wydarzenia, któremu robiłem horoskop. I jakże często zdumiewało mnie, jak inne jest to, co nosiłem w głowie jako wspomnienie, od tego, co na bieżąco notowałem.
A prócz tego, są wróżki, które Wiedzą.
Zapamiętujemy dobrze to, co jest niezwykłe w jakiejś sytuacji. Tutaj był fakt, że wróżąca miała kłopoty z określeniem ilości synów i jakiś czas wahała się: jeden? dwóch? Akurat to mnie wówczas ciekawiło, a po latach jej wahanie zinterpretowałam po swojemu. Nigdy więcej w życiu nie wróżono mi, może dlatego też tak dokładnie to pamiętam. Dodam też, że raczej wiem, co pamiętam dokładnie, a co nie za bardzo. Zresztą podobno pamięć jest wybiórcza.
Słyszałam, że na Podlasiu była swego czasu znana "widząca" i do dziś się o niej opowiada. Ciekawa jestem, czy była to właśnie ta kobieta.
jednak zaprogramowanie przez wrózbę i post interpretacja mogą być ważnym czynnikiem jeśli chodzi o spelnienie się przepowiedni.
Być może tzw. wrózba jest nam dana w celu zaprogramowania i spelnienia?
Są wróżby i są sny, których znaczenie odgadujemy wówczas, gdy nie możemy już nic zrobić, a jedynie zinterpretować...
Ale te pozytywne dla nas wrózby trzeba sobie jak najbardziej do głowy wbijać żeby się spełniły. Pytanie co zrobić z negatywnymi?Może kiedyś zostanę zachęcona do opisania wróżb jasnowidzów i wszystkiego co się z tym wiąże w moim życiu. Obserwuję to zjawisko i sprawa jest bardzo ciekawa. Mogę napisać książkę"Opowiedział mi wróżbita"Podejście do tematu prezentowane przez Karola Żelaznego bardzo mi odpowiada.
Ja potwierdzam to co Pani Katarzyna napisała. Są osoby, którym udaje się nawiązać taki kontakt z polem energetycznym pytającej osoby, że nie potrzebują kart, ani innych rekwizytów, by trafnie przewidzieć przyszłość, teraźniejszość i przeszłość. Mają silne właściwości mediumiczne i zdolność jasnowidzenia lub jasnosłyszenia.Mogą mieć też oba rodzaje uzdolnień.Pamiętam pewną historię z dzieciństwa. W miejscowości gdzie wtedy mieszkałam pewna starsza kobieta opowiadała kiedyś, że ona we wróżby nie wierzy, bo jak była młodą dziewczyną cyganka wywróżyła jej, że zginie tragiczną śmiercią, a ona dożyła starości. Dwa tygodnie później, od tej rozmowy, wchodząc na strych- spadła z drabiny i się zabiła.Moje osobiste doświadczenia z wróżącymi są sprzed lat. Jedna z wróżących również wróżyła mi z aury, nie używając żadnych rekwizytów.Powiedziała mi jedną zaskakującą rzecz, która się po paru latach sprawdziła,(ja nie miałam na to żadnego wpływu) powiedziała mi też co mi dolega w tamtej chwili i większość spraw się sprawdziła, za wyjątkiem jednej, która miała się zdarzyć według niej już dobre kilka lat temu. Muszę powiedzieć, że ta osoba nie była zbyt sympatyczna i nie czułam się komfortowo podczas tego seansu.
Duże wrażenie zrobiła na mnie Pani Alicja Chrzanowska, z której wróżb korzystałam ok. 15-20 lat temu. Sprawdziło się wszystko. Powiedziała mi dokładnie jakie mam uzdolnienia, a jakich nie mam oraz trafnie przewidziała pewne sprawy, które się w pełni potwierdziły.
https://www.youtube.com/watch?v=asybkyyFs54
https://jarek-kefir.org/2013/07/05/tajemnicze-przepowiednie-indian-hopi-wezcie-je-sobie-do-serca/
W moim przypadku większość przepowiedni można spokojnie wyrzucić do kosza. Pewna wróżka (nie skorzystałam z jej przepowiedni karcianej po tym co usłyszałam) na szybko z układu numerologicznego stwierdziła, że mój najlepszy okres w życiu to był ten kedy miałam ciężką depresję. To znaczy powiedziała od 22 chyba - 32 roku życia jakoś tak. Kiedy stwierdziłąm, że się coś nie zgadza, powiedziała ze to może się przesunąć 2-3 lat. Pomyślałam , że tu chodzi o dekadę :( i zamilkłam.Podobnie znany astrolog stwierdził, że ten okres w moim życiu to czas bujnych romansów :( ? Ojciec to wcale nie miał umrzeć wtedy kiedy umarł a ja już dawno miałam mieć święty spokój i wszystko pozałatwiane. Więc panie i panowie wróżbici, o co chodzi do cholery??? AAAAA i liczni przyjaciele mieli mi pomóc jak stwierdził znany astrolog. Ha , ha ha. Podobno czeka mnie w tym roku jakieś wielkie uczucie, ale przestałam w te bajki wierzyć :(
Moja refleksja jest taka, że jak ktoś idzie schematem w życiu to mu łatwo coś powiedzieć, ale jeśli ktoś idzie pod prąd to się niestety nie da. Zmiana trajektorii i już.
Wierzę Pani Alicjo, że tak było jak Pani opisała. Są bardzo różni "fachowcy" w tej branży.
No nie wiem, bo ten astrolog to jeden z najlepszych w Polsce :( Kobieta na ustawieniu klockowym ( wyglądała jak medium) zaczęła krzyczeć, że to ja mam wywiadów udzielać! Wyglada na to ze rzeczywistość można zmieniać i ja to potrafię. Tylko niestety wywołuje to ostry opór społeczny bo wszyscy są przyzwyczajeni do starych schematów.
Zdaje się szamani tak mają. A ja pochodzę z typowo szamańskiej rodziny, która od pokoleń rozmawia z duchami. Mnie się wydawało, że nie rozmawiam, ale w snach najwyraniej uczono mnie. Czy to co przeżywam to taka przewlekła inicjacja, której już dłużej nie wytrzymam bo znów boli mnie pół twarzy i głowa.
Ten okres od 22 roku życia faktycznie mógł tak wyglądać zabawowo gdybym była typową panienką , która chce się wyrwać spod wpływu rodziców i nie wie co ze sobą zrobić. Zauważyłam że ludzie działają i myślą schematami i bronią tego jak przysłowiowej Częstochowy. Wygląda to jak prawdziwa sitwa i zmowa milczenia bo wszyscy robią to samo. No ale jak się przeżyje depresje bez pomocy , to już się nigdy nie jest takim samym jak inni. To są wydarzenia zmieniające świadomość. Niestety inni pozostają w tym samym miejscu.
Nasze społeczeństwo jest niestety kompletnie nie dojrzałe emocjonalnie i schemat to jest to co lubi najbardziej. Na dodatek jesteśmy społeczeństwem pozbawionym serca choć tyle mówi się o miłości w chrzećcijaństwie. Równiez szamani podobno działają przez serce. No niestety chyba kiepskie to działanie zbiorowe szamanów bo już nie jeden mnie widział i ze mną rozmawiał ii jakoś nie pomógł.
W moim przypadku powinno się zebrać jakieś konsylium i stwierdzić co mi jest. Konsylium nie koniecznie złożone z lekarzy medycyny. W przeciwnym razie zatrują mnie antybiotykami . Pół ciała, cała twarz i ucho oraz potworny pisk i szum w głowie to nie są objawy zapalenia zatok. pójdę zbadać krew i do neurologa. może on mi znowu jakieś proszki przepisze.
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że zbyt wiele oczekujesz od
otoczenia. Nieoczekiwane spełnienie przepowiedni, do której nie przywiązujesz
wagi, a zapamiętujesz ją jedynie z powodu dziwaczności, jest czymś innym niż poszukiwanie
odpowiedzi u wróżek i szamanów. Zresztą w powyższej opowieści (którą podobno komentujesz) nie chodziło mi raczej o pomoc komukolwiek w jego życiowych problemach, a o niespodziewane zdolności, jakie można odnaleźć u zwykłych ludzi. Ciekawa jestem Twojego zdania w tym względzie.
Twoje bóle mogą być spowodowane jakimś zwyrodnieniem kręgosłupa w odcinku szyjnym, lub nieprawidłowym położeniem któregoś dysku i to może uciskać na jakiś nerw. Inna możliwa przyczyna - to może być ból nerwu trójdzielnego o podłożu psychicznym, spowodowanym jakimś nieświadomym wewnętrznym konfliktem emocjonalnym . Jeśli neurolog i traumatolog niczego nie stwierdzą, to warto chyba pójść w tym drugim kierunku. Wtedy potrzebna byłaby Ci psychoterapia głębinowa , by dotrzeć do źródeł tego konfliktu. Jest to o tyle prawdopodobne, że przechodziłaś cieżką depresję a depresja nie bierze się z powietrza, tylko jest zazwyczaj następstwem przeżyć zbyt trudnych dla nas i tłumienia różnych uczuć i emocji.
Faktycznie słabo komentuje. To raczej zbór refleksji, które przyszły mi do głowy. Jeżeli te niespodziewane zdoloności pomogły w życiu to ok. Ja spotykam się z zaprzeczeniem i wyparciem tego, że coś wiem. Mój brat krzyczy wprost- wydaje ci się. Moi znajomi zaprzeczają albo nie zauważają lub wręcz usiłują mie zgnoić za to że zainterweniowałm swoją energią i ewidentnie wtedy nastąpił zwrot. Więc to zalezy na jaki grunt ludzki się trafi. Dla mnie grunt polski wydaje się wybitnie nie korzystny. Jeden z nauczycieli powiedział mi - ludzie w uzdrawianie nie wierzą . Posługuj się np kartami. Więc ludzie wolą wróżenie bo nie chcą być zdrowi? Doświadczony człowiek mi to powiedział a sam uczy o leczeniu. A od otoczenia oczekiwała bym wsparcia. Szczególnie takiego srodowiskowego. Skoro tu są np ludzie którzy wiedą i widza więcej nwet jeśli nie zawsze się to srawdza. Stare katolickie środowsko odeszło. Jeśli wsparcia nie uzyskam chyba będę musiała emigrować i zająć się wyplataniem jakis mat. Wiele osób takie zdolności ma tylko ich nie rozwija, albo nie sa doceniani. Ja też za mało rozwijam.
Dziękuję Rotari za wsparie i refleksje, problemy z nerwem trójdzielnym stwierdzono. Z kręgosłupem własciwie też. konflikt wewnętrzny jest oczywisty. Długoletnie przebywanie w toksycznym środowisku rodzinnym. Pomóc może tylko rozwiązanie konfliktu.
Nie wolno ingerować energetycznie bez wiedzy i zgody danej osoby na taką interwencję.
Nie dziwię się, ze spotkałaś się z taką reakcją na nieporszone Twoje ingerencje.
A kto ci powiedział, że nie proszone. Jak najbardziej proszone. Tylko jak jest rezultat to mówią, że przypadek. Przecież ja jestem terapeutą. Więc postanowiłam nikomu nie pomagać i wrócę może do robienia witraży albo do czegoś takiego. Mozajki mi się podobają. Może tym się zajmę.
Przepraszam, tak zrozumiałam Twoją wcześniejszą wypowiedź.
prekognicja czyli widzenie do przodu - które wymaga większego skupienia:) i
widzenie przeszłosci lub teraźniejszości ktore jest znacznie latwiejsze dla uwaznego profesjonalisty
Ogólnie jestem OK z przepowiadaniem terźniejszości tzn stanu obecnego danej osoby, natomiast nie rekomenduję przepowiadania przyszłości ponieważ edług mojej opinii ta nie jest wyciosana w kamieniu i może się zmienić jesli my się zmieniamy, natomiast wróżba bedąc rowniez sugestią ma pewien wplyw na ta przyszlosc
Zgadzam się z tym co Pan napisał odnośnie przepowiadania przyszłości. Karty zwykle pokazuj,ą szansę,a czy ta szansa się zrealizuje to w dużej mierze zależy od naszego zachowania i nastawienia. Tarot jest natomiast doskonalym narzędziem diagnostycznym. Nie do końca się zgodzę z tym ,ze przepowiadanie teraźniejszości czy przeszłości jest łatwiejsze dla uważnego profesjonalisty. Byłby Pan zaskoczony do jakiego stopnia można odczytać zarówno biezące zdarzenia dot. klienta, jak i jego charakterystykę, wcale go nie widząc i nie słysząc.
Sprawdzałam; czy można wróżyć przez internet i czy to działa? Działa, jak najbardziej. Gęsiej skórki dostawały osoby proszące o wróżbę.Ma Pan też rację co do tego, że wróżba może programować naszą podświadomość. Pól biedy gdy to programowanie jest poztywne, gorzej gdy jest negatywne.
Z całą pewnością zarówno tarot jak i astrologia są świeknymi narzędziami diagnostycznymi i tak należało by je wg mnie traktować. Dlatego można by je stosować w medycynie i terapii. Mogło by współpracować kilku specjalistów pomagających klientowi. Zgadzam się, że przyszłość jest nie dokońca ukształtowana. Tak twierdzili zresztą Kahuni i to dało mi bodziec do samotnych poszukiwań wiele lat temu. A jeśli nawet tematem zajmować się nie chciałam to on mnie znajdował np poprzez wplątanie mnie w historie astrologiczne. Może tu chodzi o to żebyśmy zaczęli tą wiedze propagować i leczyć ludzi z niechcianej schematycznej przyszłości. Wiem, że to się dzieje, ale wg mnie w zbyt małym zakresie. Wg mnie na bieżąco to sny pokazują nam w którym miejscu jesteśmy.
Ja pisząc o tarocie i diagnostyce nie miałam na myśli diagnostyki medycznej.
Mnie się wróżby notorycznie nie sprawdzają. Wróżyli mi różni specjaliści, bardzo dobrzy w swoim fachu, i zasada była taka: To, co mi mówili o teraźniejszości, potwierdzało się, nieraz otwierali mi oczy na sprawy, których nie widziałem. Z tego, co mówili o przyszłości, nie sprawdziło się praktycznie nic. Już przestałem chodzić i prosić o wróżby.
Nie wiem jak to jest, wiem tylko, że niektórzy utrzymują, że jest więcej wariantów przyszłości niż jeden i od nas zależy, który zrealizujemy. Inni znowu, że są zdarzenia losowe dla nas przeznaczone i te można przewidzieć, bo one są już określone. Natomiast na inne sami mamy wpływ i te trudno przewidzieć.Prawda jest taka, że wróżbita w trakcie wróżenia kontaktuje się z energetyką i podświadomością pytającego. Ta energia się zmienia.Ja ze swojego skromnego doświadczenia mogę powiedzieć ,że udało mi się przewidzieć pewne zdarzenia pytającym. Kiedyś jednej Pani wróżyłam i ona na przełomie roku stwierdziła,że wszystko się jej z mojej wróżby sprawdziło, za wyjątkiem jednego; ostrzegałam ją, by starała się grzecznie komunikować z mężem, bo w przeciwnym razie grozi jej zdrada z jego strony. Wiem , że była wtedy bardzo obruszona na mnie ; jak ja śmiem jej uwagi robić- mimo, że zrobiłam to bardzo oględnie. W styczniu dostałam wiadomość, że jej mąż rzeczywście nawiązał romans, tylko ona z poślizgiem się dopiero w następnym roku o tym dowiedziała.
Alicjo, piszesz:"No ale jak się przeżyje depresje bez pomocy , to już się nigdy nie jest takim samym jak inni. To są wydarzenia zmieniające świadomość".Więc może po prostu nie chcesz przyjąć do wiadomości faktu, który sama stwierdziłaś, że okres depresji był najlepszym okresem w życiu (pod względem rozwoju świadomości, co dla osoby z zapleczem szamańskim jest chyba kluczowe?). W obliczu wróżb i przepowiedni często nie odbieramy tego, co one mówią, gdyż bierzemy je na pierwsze skojarzenie, a one przecież są poza naszymi aktualnie dostępnymi skojarzeniami. Dlatego najczęściej odczytujemy je dopiero wówczas, gdy zmieni się nasz stan, dojrzeje sytuacja aby zobaczyć jak się ma rzeczywistość do przepowiedni.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.