zdjęcie Autora

16 maja 2010

Janusz P. Waluszko

Serial: Świt narodów europejskich
Benedykt Ziętara, Świt narodów europejskich, Warszawa 1985 (4)
Część 4

◀ Benedykt Ziętara, Świt narodów europejskich, Warszawa 1985 (3) ◀ ► Benedykt Ziętara, Świt narodów europejskich, Warszawa 1985 (5) ►

Część 4.


Włochy

Mimo wszystkich zniszczeń, przemian politycznych i niechęci do władz, w połowie VI w. Italia czuła się nadal częścią cesarstwa (wschodnio)rzymskiego. Mówiono tu nadał dialektami antycznej łaciny, dopiero w X w. dało się uchwycić różnice między językiem oficjalnym a ludowym. Na południu, jak dawniej mówiono po grecku, choć nie było szans na wytworzenie się greckiej świadomości narodowej, skoro Grecy i w Helladzie mieli się za Rzymian (Romaioi). Żydzi i Syryjczycy byli nieliczni, żyli głównie w miastach. Odbudowa kraju po wojnach z barbarzyńcami w 586 się załamała, gdy do Italii wkroczyli Longobardowie, co można uznać we Włoszech za początek średniowiecza. Goci byli sąsiadami imperium od dawna, zdołali się ucywilizować, Longobardowie byli zupełnymi barbarzyńcami. Od końca V w. pojawili się na granicach cesarstwa, gdzie spotkali się z chrześcijaństwem (głównie ariańskim, także katolickim, choć w chwili wkroczenia do Italii przeważnie byli nadal poganami). Pochodzili ze Skandynawii, skąd część Winylów wyruszyła - bez królów - na południe (większość pozostała w Skanii). W II w. żyli nad Łabą, około 400 pojawiła się u nich monarchia, a plemię przesunęło się nad Dunaj. Nową nazwę zyskali od swych długich bród (=lange barten, longi bardi). W ataku na Italię przyłączyły się do nich grupy Gepidów, Swewów, Sasów i Sarmatów. Poza tradycją i prawem plemiennym trudno mówić nawet o własnej elicie (w innych plemionach chociaż starszyzna była własna). Nie tolerowali jednak obcych organizacji plemiennych (chcący zachować własne prawo plemienne Sasi musieli wrócić za Alpy, pozwolono za to osiąść w Italii w VII w. Bułgarom, którzy przyjęli prawo longobardzkie). Tylko resztkom Ostrogotów pozwolono zachować własne prawo w uznaniu za ich męstwo (żyli tu zresztą przed Longobardami). Najeźdźcy niszczyli miasta i mordowali ludność, nie oszczędzając kleru i kościołów. Ludność próbowała bronić się w umocnionych miastach (nieudolność dowódców i brak środków sprawiły, że nie mogła liczyć na pomoc cesarskiej armii). Padały kolejne ośrodki, w oblężeniu znalazł się nawet Rzym i Neapol. Ofensywy barbarzyńców nie powstrzymał nawet upadek monarchii (w porachunkach rodzinnych zginęli kolejno 2 królowie, w 572 i 574, nowego już nie wybrano). Na czele łupieżczych wypraw stanęli przywódcy poszczególnych grup, przybierając tytuł książąt. Było ich około 35. Przejmowali oni centra rzymskich okręgów (civitas), w miastach zakładali swe rezydencje i tworzyli na ich bazie własne władztwa, także na południu, gdzie były większe niż na północy.

W ręku cesarstwa pozostały okolice Genui, Wenecji/Rawenny/Ankony, Rzymu i Neapolu oraz Kalabria, łączność Rawenny z Rzymem zapewniała droga, której strzegła, z czasem przechodząca z rąk do rąk, Perugia. Bezkrólewie było okresem największych rabunków, gwałtów, mordów i zniszczeń, które szkodziły nawet najeźdźcom (władca z powodów politycznych czy skarbowych tego unikał, ograniczając się do wybicia rzymskiej elity). W 582 władzę w Konstantynopolu przejął cesarz-żołnierz Maurycy, który podjął próbę odzyskania Italii (czasem we współpracy z Frankami). Na północy Longobardowie zjednoczyli się i wybrali króla, któremu oddali połowę ziem jako domenę (oba księstwa z południa nie wzięły w tym udziału). Nie udało się jednak ani cesarstwu (atakowane przez Arabów Bizancjum nie miało sił na wojnę w Italii), ani Longobardom (ciągłe zamachy stanu i opór książąt z południa, czasem i z północy przeciw monarchii), Italia pozostała politycznie rozbita. W VII-VIII w. Longobardom udało się zdobyć Genuę, rozbić armię cesarską i opanować Rawennę, ale pomoc Franków dla papieża uchroniła przed nimi Rzym. Ludność ziem cesarstwa nienawidziła Longobardów, nawet po ich romanizacji. Sama miała się za Rzymian, choć coraz mniej odczuwała więzi z Bizancjum, które zhellenizowało się zupełnie a posiadłości w Italii miało za kulę u nogi. Obcy urzędnicy ze Wschodu kojarzyli się z represjami, podatkami, ingerencją w/s kościoła i brakiem skutecznej obrony przed Longobardami. W VII w. doszło w Italii do kilku uzurpacji, mających być może na celu odbudowę cesarstwa (zachodnio)rzymskiego. Potem rolę tę przejęli papieże, którzy w Rzymie sprawowali kontrolę nad cesarską administracją, a nawet armią. Byli niechętni ingerencji cesarzy (nieraz heretyków) w/s wiary i wywyższaniu patriarchatu konstantynopolitańskiego ponad papiestwo. W 726 na czele buntu stanął więc nie któryś z wodzów-uzurpatorów a papież Leon III. Ale papiestwo nie mogło zerwać z cesarstwem - groziło uzależnieniem od Longobardów - bez znalezienia jakiegoś protektora na północ od Alp. W tej roli wystąpiła w VIII w. Francja Karolingów. Nie powstała też świadomość etniczna obejmująca całą Italię, bo obronę kraju z rąk cesarskiej armii przejęły lokalne milicje, wynagradzane nadaniami ziemi, którymi dowodzili coraz częściej dożywotni i dziedziczni trybunowie, konsule czy książęta (duces). Cesarski egzegarcha rządził już tylko w Rawennie, Wenecja i Neapol miały swoich dożów, tylko w Rzymie dux milicji podlegał papieżowi. Ośrodki takie jak w/w czy Amalfi i Bari wyrastały na pośredników (w handlu) między Bizancjum i Longobardami, lawirując między nimi dla skutecznej obrony swej niezależności (także wobec silniejszych sąsiadów, jak Amalfi, które w IX w. wyzwoliło się spod władzy doży Neapolu).

W państwie Longobardów na północy i ich księstwach na południu - Benewencie i Spoleto - sytuacja była całkiem inna. Najeźdźcy nie szli na żaden kompromis z miejscową elitą, najczęściej ją wyrzynając. Zburzyli tym miejscowe układy, czego nie odważyli się zrobić Odoaker i Ostrogoci. Król, książęta i elita zabrali ziemie senatorów i cesarstwa, reszta przypadła szeregowym wojownikom, często jeszcze osiedlanym całymi rodami. Rzymianie nie mieli żadnych praw, co pozwoliłoby elicie longobardzkiej zachować swą odrębność/tożsamość (na ogół nikt nie rezygnuje z kultury warstw rządzących na rzecz kultury poddanych i to w sytuacji stanowej izolacji), tak jednak się nie stało i to nie tylko dlatego, że Longobardowie byli mniejszością: 120-200 tys. (w tym 10-20 tys. na południu) na 5-6 milionów Rzymian. Elita żyła w miastach, jak za cesarstwa, nie doszło tu do argaryzacji społeczeństwa, jak u Franków. Także rolnictwo zachowało wysoki poziom, co niemożliwe byłoby bez rzymskich zarządców (nie elity, a klasy średniej, choć i ona miała status poddańczy). Dla kolonów w praktyce nic się nie zmieniło (formalnie z wolnych stali się poddanymi), a skutkiem upadku systemu podatkowego mogło być nawet lepiej. Różnice między najeźdźcami i miejscowymi (na ziemiach zajętych w VII-VIII w. zachowano dla nich prawo rzymskie) zacierały się też przez przyjmowanie Rzymian do prawa Longobardów (najeźdźcy jako nieliczni i wykruszający się w walce byli dość otwarci na obcych, o czym świadczy przyjęcie w VII w. całej grupy Bułgarów). Na romanizację Longobardów, obok związków z rzymską klasą średnią i przenikania Rzymian w ich szeregi, największy wpływ miały małżeństwa z rzymskimi kobietami (z braku większej liczby własnych). Spór o wiarę (arian z katolikami) zatarł się w VII w., było to skutek tego, że arianizm nie był u Longobardów tak powszechny i znaczący jak u Gotów etc., a biskupi we wschodniej Lombardii zerwali z procesarską polityką papieży. W początkach VII w. patriarcha Akwilei, Jan wygnany przez katolików, wraz z bawarską księżniczką Teodolindą, żona dwu kolejnych władców longobardzkich, zaczął odbudowę hierarchii katolickiej. Dwór w Pawii (stolicy Longobardów) utrzymywał zresztą stosunki z papiestwem i misją irlandzką w osobie św. Kolumbana, założyciela klasztoru w Bibbio, ważnego centrum kultury. Longobardom imponowało bogactwo kościoła katolickiego (ariański był ascetyczny) i kult relikwii (odpowiadał ich magicznemu myśleniu). Od połowy stulecia ariańscy biskupi zaczęli przechodzić na katolicyzm, a w 698 lub 699 synod w Pawii położył kres schizmie biskupów katolickich Lombardii i Istrii (śladem jej istnienia pozostało bliskie sąsiedztwo patriarchatów w Grado i Akwilei). W II połowie VII w. odbudowano też hierarchię katolicką na południu, w tym odnowiony klasztor na Monte Cassino. Łagodne zwycięstwo katolicyzmu po długim okresie tolerancji było wynikiem... obojętności najeźdźców dla sporów religijnych i powierzchownego, magicznego stosunku do wiary.

Stale rósł też podziw dla rzymskiej kultury, architektury czy tytułów, które - inaczej niż w przypadku Teodoryka - nie pochodziły z Bizancjum, władcy Longobardów przyznali je sobie sami. Romanizację osłabiało ponad stulecie wojen z cesarstwem i sojusz z pokrewnymi językowo Bawarami, ale już w 643 prawa Longobardów spisano za Rotarisa po łacinie, choć robili to sami, o czym świadczy duża ilość germańskich terminów prawnych. Oznacza to, że Longobardowie już wtedy posługiwali się łaciną na co dzień, choć jeszcze nie zatracili własnego języka (mimo że włoski jest bliższy łacinie niż francuski, pojawiło się w nim około 280 słów longobardzkich i to nie tylko wojskowych i administracyjnych, ale i codziennych, jak ławka = banca czy policzek = guancia). Podboje w VII w. nie niosły już takich zniszczeń, elita rzymska tych terenów częściowo przenikała do elity Longobardów, którzy ze swej strony przyjmowali chrześcijańskie a nawet rzymskie imiona. Kościół zachowywał prawo rzymskie, które oddziaływało na prawo longobardzkie. Odbudowano rzymski Mediolan, w tym cyrk, który stał się znów politycznym forum. Romanizacja językowa i cywilizacyjna nie powodowała jednak utraty własnej tradycji i tożsamości, ba - przyjmowali ją nawet (wraz z prawem Longobardów) Rzymianie. Królowie coraz częściej nazywali się nie władcami ludu Longobardów, a w Italii. Niechętni temu byli papieże, którzy mogli grać wierność wobec odległych cesarzy bizantyńskich, byli nie władzy królewskiej na miejscu, w Italii, nawet jeśli byli to już katolicy. Niechętna była im też ludność rzymska, zwłaszcza w części należącej do cesarstwa. Paradoksalnie, walka o wyparcie Greków z południa przyczyniła do utrzymania się jedności Włoch (alternatywą było powstanie obok siebie dwu narodów, rzymskiego i lombardzkiego). Sytuacja polityczna nie sprzyjała jednak zjednoczeniu > identyfikacji na skalę całej Italii. Frankowie w 774 rozbili Longobardów i opanowali ich królestwo na północy (na południu, które nadal było podzielone między Longobardów i Greków, wkrótce też pojawili się Arabowie z Afryki). Frankowie usuwali lombardzkich urzędników za spiski na rzecz przywrócenia starej dynastii (wspierane przez Benewent i Bizancjum), ale część z nich przetrwała, wchodząc w koligacje z rodami przybywającymi z Francji, Bawarii, Burgundii czy Alemanii. Frankowie przynieśli tu stosunki lenne, wraz z nimi wraca też stara nazwa kraju: Italia, ale teraz obejmowało to tylko Lombardię.

Nowym centrum Longobardów stał się Benewent, który uniknął uzależnienia od Karolingów, jednak nie mógł podjąć się walki o odzyskanie Italii, gdyż sam uległ rozpadowi (to tu zaczął się proces, który stał się potem charakterystyczny dla północy Włoch; tu przerwał go najazd Normanów w XI w.). Gastaldowie - wzorem greckich duces - zaczęli zmieniać swe okręgi w udzielne księstwa, a jedni i drudzy nie wahali się w walce z rywalami iść na współpracę z Arabami, którzy w IX w. coraz częściej atakowali południe (w 834 Bari stało się centrum emiratu, w 843 Messyna - zdobyta z pomocą Neapolu - bazą wypadową na Italię aż po Rzym). O zjednoczenie walczyli już tylko królowie Italii (=Lombardii) z Pawii, przeważnie frankijskiego pochodzenia, choć bez skutku. Ataki Arabów (w 846 oblegali sam Rzym) pozwoliły im odnowić ideę krucjaty i w oparciu o to próbować zjednoczenia. Syn Lotara, Ludwik II (od 844 król, od 850 cesarz) w praktyce panował tylko w Italii (na północy), co mogło doprowadzić do powstania tu odrębnej linii Karolingów i konsolidacji kraju - i to z rzymsko/cesarskim tytułem. Uniemożliwiły to coraz silniejsze - już za Longobardów - tendencje odśrodkowe i opór papieża przeciw wszelkiej władzy świeckiej. Na politykę zaalpejską cesarz nie miał sił ni ochoty, jednak w Italii (na północy) był to okres pokoju, przerwa w chaosie wojen przedtem i potem. Ambicje uniwersalistyczne (w tym walka z Arabami w obronie chrześcijaństwa) popychały władcę do - w sumie szkodliwej dla jego pozycji - współpracy z papieżem i cesarzem bizantyńskim, który nie uznawał go za równego sobie partnera. W 871 zdobył Bari, ale... pół roku potem padł ofiarą spisku walczących o południe Greków i Longobardów, a nawet frankijskich lenników ze Spoleto, wspartych przez miejscową ludność niechętną Galom, jak nazywano tu Franków. Zwolniony z więzienia - pod presją powszechnego potępienia buntu - w 872 został w Rzymie ponownie koronowany przez papieża na cesarza, a pod Kapuą pokonał Arabów, ale nie zmieniło to braku uznania na południu, gdzie książęta woleli protekcję Arabów lub Bizancjum. Zrezygnowany cesarz skupił się na obronie swej domeny na północy, ale - po jego bezpotomnej śmierci - naciski ze strony papiestwa i z południa sprawiły, że i to się nie udało, nastąpił rozpad i długotrwałe walki wewnętrzne. Wielość kandydatów do zjednoczenia kraju uniemożliwiła to zupełnie.

Na północy możni longobardzcy i frankijscy odczuwali silną więź z dawnym królestwem Italii, co potwierdziły kolejne zjazdy elekcyjne w Pawii, przy czym wybierano tylko spośród Karolingów. Papieże zaczęli umacniać się w roli szafarzy korony cesarskiej i tworzyć świeckie państwo kościelne. Cesarz miał służyć papiestwu pomocą (np. w walce z Arabami), zapomniano przy tym, że tylko silna władza cesarska chroniła papiestwo przed lokalnymi czynnikami politycznymi, rywalizującymi w Rzymie o władzę (tylko, kto miał o tym pamiętać? Owe czynniki, które stały za papieżem, nie były tym zainteresowane). Jan VIII wolał od lokalnego Karlomana oddać koronę francuskiemu Karolowi Łysemu, który narzucił swą władzę Lombardii. W zamian za to wszelkie uprawnienia cesarskie w Rzymie uzyskał papież, więc tytuł cesarski nic tu nie znaczył. Efekt był taki, że cesarze nie interesowali się układami w Rzymie czy zagrożeniem dla niego z południa - suwerenność niewiele znaczyła, skoro nie miało się jak jej wyegzekwować. Po serii wolt i wzywaniu na pomoc kolejnych pretendentów do cesarskiej korony, w 882 papież został zabity młotkiem przez lud rzymski. Papiestwo stało się igraszką i budziło zgorszenia, choć dzięki temu rośnie też świadomość odrębności Rzymu od Lombardii, a nawet od uniwersalnych ambicji papieży, które groziły najazdami pretendentów zza Alp. Lombardia wygnała Karola Łysego w 877, wspierając - wbrew kolejnym woltom papieża - Karlomana, choć przebywał poza krajem, póki nie oddał władzy bratu, Karolowi Grubemu w 880. Ciągłe zmiany władców sprawiły, że kolejni możni (abp Mediolanu, margrabiowie Toskanii i Friulu, nie mówiąc już o Benewencie) uniezależniali się od nieobecnej władzy. Gdy w całym cesarstwie zaczęto wybierać lokalnych władców, zrobiła to i Italia. W 888 królem został margrabia Friulu, Berengar, ale już rok potem obalił go Frank, Gwidon ze Spoleto, który w 891 koronował się w Rzymie na cesarza, przekazując potem oba trony synowi. Opór papieży ułatwił opór południa, odcinając od niego królów z północy i powodując rozpad kraju na trzy części, przy tym Italią coraz częściej nazywano tylko Lombardię. Podobnie jak w Rzymie, narastała tu niechęć wobec interwencji pretendentów do korony cesarskiej zza Alp, którzy po 875 coraz częściej się tu pojawiali pustosząc kraj przez pół wieku, choć nie brakło sił (z papiestwem na czele), które te interwencje prowokowały. Po śmierci Gwidona tron odzyskał Berengar, ale najazd Węgrów (899-900) spowodował oddanie go Ludwikowi III z Prowansji. Ten został jednak przez Berengara pobity i oślepiony. W 915 Berengar został nawet cesarzem, ale nie miało to większego znaczenia wobec usamodzielnienia się wielkich biskupów i hrabiów, a władca w walce z rywalem mógł liczyć bardziej na Węgrów (921) niż poddanych.

Przez pół wieku, co parę lat - z różnych części Francji i Niemiec - przychodzili kolejni kandydaci do tronu, dla Włochów będący takimi samymi barbarzyńcami, jak Węgrzy czy Arabowie. Tych z Niemiec nazwano właśnie tu po raz pierwszy Teutonami, choć nie cierpiano również tych z Francji (Galii), Burgundii czy Akwitanii. Pewną stabilizację udało się osiągnąć Hugonowi z Vienne, który po 926 opanował większą część Italii, poza Rzymem, gdzie - mimo ślubu z jego nieoficjalną władczynią Marozją - musiał uciekać (z wesela w 932 po sznurze z zamku Anioła). Dla historyka Liutpranda z Kremony Italia to Lombardia (to, co w danej chwili miał król, np. w danej chwili Rawenna, ale już nie Toskania), ale nie Rzym (obcy mu bardziej niż najeźdźcy zza Alp) czy południe. Dopiero jako poseł Ottona I do Bizancjum pisze o Italii jako całych Włoszech, aby z historii wywieźć prawo swego mocodawcy także do południa kraju. Jednocześnie w innych dziełach używał określenia Italik zamiast Longobardów, co ukazuje zmianę lokalnej-plemiennej tożsamości. Patriotyzm lombardzkiego mieszczaństwa XII-XIII w. korzeniami sięga wieku X i pamięci o królestwie Longobardów > Italii, choć Liutprand godził to jakoś ze służbą u niemieckiego cesarza (z czasem ludzie pogodzili się widać z tym, że władcy przychodzą zza Alp) i wrogością do tradycji rzymskiej (cesarstwo miał za instytucję wymyśloną do ochrony papiestwa). Zupełnie inna forma tożsamości wykształciła się w Rzymie, gdzie - jak w innych ośrodkach, które nie podlegały Longobardom - rozwijał się patriotyzm lokalny, ale tradycja rzymska (cesarstwa i papiestwa) nadawał a temu całkiem inny wymiar. Papieże dążyli do uwolnienia się od cesarzy bizantyńskich i utworzenia świeckiego państwa kościelnego, nie wahając się przed odwołaniem do sukcesji po cesarstwie zachodnio/rzymskim. Drugim czynnikiem emancypacji Rzymu była arystokracja rzymska, dążąca do pozycji analogicznej z innymi dukatami, pragnąca pozbyć się bizantyńskich urzędników i grająca rolę dawnego senatu rzymskiego. Od IX w. posługiwała się antycznymi tytułami, używała formuły SPQR = senat i lud Rzymu, a nawet strojów z epoki (toga). Solidarność w walce z cesarstwem greckim, w VIII w. zmieniła się w rywalizację rodów o wpływ na wybór papieża, co kościołowi nie odpowiadało. Od 800 papieże stali przed wyborem: uległość wobec cesarstwa czy bycie igraszką rozgrywek między rodami arystokracji rzymskiej? Upadek cesarstwa Ludwika II w Italii (875) oznaczał drugą opcję a interwencje pretendentów zza Alp tylko pogłębiały chaos i i zniszczenie. Arystokracja była niechętna cesarzom frankijskim, z dwojga złego wolała już greckich. Nie chciała też w roli papieża biskupów spoza Rzymu. Nie wahano się nawet przed zabójstwem papieży, gdy działali na jej szkodę.

W 903 do władzy doszedł ród niby-senatora Teofilakta: on, jego żona, w końcu córka Marozja, która obsadzała swymi kochankami i synami najwyższe urzędy, nie wyłączając papiestwa (nazywano to pornokracją). W 931 doszło do połączenia jej władzy państwowej i kościelnej w osobie jej syna, papieża Jana XI. Gdy postanowiła poślubić króla Hugona i wspólnie sięgnąć po cesarską koronę, arystokracja niechętna łączeniu Rzymu z Italią - wsparta przez lud, wrogi niby-Longobardom (w tym czasie już Frankom) - zbuntowała się. Alberyk, inny jej syn (z księciem Spoleto), ogłosił się pryncepsem Rzymu, uwięził Marozję i Jana XI (Hugo zbiegł), nie dopuszczając jednocześnie do Rzymu żadnego z pretendentów do cesarskiej korony. Mimo dobrej współpracy z Bizancjum, nie uznał też zwierzchności Konstantynopola (na przeszkodzie stanęły chyba kwestie etniczne, zhellenizowane niby-rzymskie cesarstwo gardziło łacinnikami). Alberyk sprawował w niepodległym Rzymie pełnię władzy, aż po bicie własnej monety, nie negował jednak osoby papieża jako głowy kościoła. Dbał o odnowę moralną kleru, wspierając ruch kluniacki. Zdawał sobie sprawę z trudności dwuwładzy, dlatego umierając zadbał o wybór swego syna Oktawiana (imię nawiązywało do tradycji rzymskiej) na papieża. Ten jednak, jako Jan XII, swą dwulicową polityką doprowadził do uzależnienia papiestwa od obcych. Wbrew realnemu poniżeniu i ruinie Rzymu odwołano się do chwały światowego imperium, Rzymu złotego wieku, co forsowała zarówno arystokracja, jak i uczeni z kurii papieskiej (duża liczba ludzi wykształconych dawała Rzymowi przewagę nad innymi ośrodkami). W połowie X w. jedno ze stronnictw - w osobie Jana XII - w walkach wewnętrznych sięgnęło jednak do starego i niebezpiecznego środka, jakim było odwołanie się do zewnętrznej interwencji mocarstw zaalpejskich, łudzonych mirażem cesarstwa. Trafiło to na potrzebę Ottona I, który mógłby budować imperium niemieckie bez wchodzenia w to, ale grając frankijskiego spadkobiercę Karola Wielkiego musiał jego śladem pójść do Rzymu. Ponoć zamierzał uczynić to już jego ojciec, Henryk I. Otto koronował się na cesarza w Rzymie w 962 i zaczął tam wprowadzać swoje porządki, co wywołało niechęć zarówno czynników lokalnych, jak i Bizancjum, które nie uznawało prób odnowy cesarstwa na Zachodzie (zwłaszcza, jeśli wiązało się to z ingerencją w Italii, do której rościło sobie pretensje).

Zarówno Rzym, jak i Italia (=Lombardia) podzieliły się na dwie frakcje, zwolenników i (wspieranych przez Bizancjum) przeciwników cesarza z Niemiec. Pozytywną stroną tego procesu było zacieranie różnic między Italią a Rzymem, longobardzką i bizantyńską częścią Włoch. Otto I powoływał się tylko na Karola Wielkiego, tradycja rzymska dla niego nie istniała, ba - była wręcz w pogardzie, choć ruiny Rzymu - w porównaniu z realiami Europy zaalpejskiej - imponowały przybyszom z północy, budząc refleksje nad rzymskimi korzeniami ich cesarstwa, co sprawiło, że tradycja rzymska zaczęła działać już nie tylko na mieszkańców Włoch, ale i Niemiec, a pogłębiła to rywalizacja z Bizancjum. Z czasem wyrosła z tego wizja cesarstwa Ottona III, ale - mimo jej wsparcia przez część miejscowej elity - nie została ona zrealizowana, bo doszło do buntu w Rzymie (1001). Podobnie jak kanclerz Ottona, Leon z Vercelli, anty/cesarska opozycja widziała w Rzymie odnowione centrum Italii, tyle że przeciw Niemcom. Ogół nie miał jednak za swoich nawet Longobardów. Także Lombardia nie czuła związku z Rzymem, więc nie poparła powstania, choć rok potem sama wybrała przeciw cesarzowi swego anty-króla. Unifikacyjne plany Ottona i jego nie-włoskich papieży wywołały skutek przeciwny, świadomość osobności dwu królestw, italskiego i teutońskiego (w miejsce Sasów, jak nazywano przybyszy zza Alp, z uwagi na plemię-hegemona, jeszcze w II połowie X w.). Do władzy w Rzymie zrazu doszedł wrogi cesarstwu ród Krescencjuszy (1002-1012), potem hrabiowie Tusculum, potomkowie Alberyka, którzy woleli pójść na kompromis: ich papieże nie odmawiali korony cesarskiej królom Niemiec, urzędnicy nie przyjmowali drażniących cesarzy tytułów, a w zamian za to ci nie wtrącali się w sprawy wewnętrzne Rzymu (w obu wypadkach skutek był podobny, Rzym odzyskał niezależność). Cesarze byli zmuszeni do skupienia się na sytuacji w Lombardii, gdzie anty-król upadł szybko, ale zaczął narastać opór miast. Jako pierwsza zbuntowała się stolica, Pawia (w 1004 przeciw koronacji Henryka II, w 1024 na wieść o jego śmierci rabując i paląc cesarski pałac). Cesarstwo opierało się tu na biskupach, nie ufając skorym do buntu możnym, którzy w XI w. trzy razy wybrali anty-królów spoza Niemiec. Możni lombardzcy byli przywiązani do elekcji, gdy cesarz Konrad II negował prawo do niej i uważał, że wystarczy wybór w Niemczech. Część biskupów przejęła z ramienia cesarza uprawnienia urzędników świeckich, np. hrabiów Mediolanu. Wielu z nich to Niemcy, wierni cesarzowi, lecz zrażający swą obcością miejscowych, podobnie jak możni sięgający po dobra i lenna skonfiskowane lombardzkim buntownikom.

W Lombardii, inaczej niż za Alpami, możni i rycerze mieszkali nie w zamkach i dworach, lecz w miastach, choć często ich domy były ufortyfikowane. Żyli obok kupców i rzemieślników czy kleru miejskiego. Kapitanowie, ich wasale i kupcy prawem i lewem od panów lennych, biskupów i hrabiów, uzyskiwali wpływ na rządy w miastach, tworząc konkurencyjne ośrodki władzy, konsulaty. Popierał ich, ale także próbował kontrolować lud, niechętny arystokracji (czy tradycji longobardzkiego i frankijskiego królestwa Italii). Cesarze niemieccy, nie rozumiejąc sytuacji (nieznanych u siebie komun miejskich), często popełniali błędy. Zauważył to już Otto z Freisingu, pisząc o umiłowaniu wolności wyborze konsulów ze wszystkich trzech stanów na okres roku, by nie przywiązali się do władzy. Miasta podzieliły kraj (swe wiejskie zaplecze) między siebie i możni rzadko nie podlegali ich wspólnocie (coś w rodzaju otwartych greckich polis[1], różnych od zamkniętych miast na północ od Alp). Ruch komunalny aktywizował politycznie szerokie masy, które nauczył walczyć z egoizmem hrabiów i biskupów rywalizujących o nadania i dochody. W XI-XII w. wzrosło też znaczenie handlu i rzemiosła jako podstaw ekonomii Włoch. Lud nienawidził Niemców i, mimo ostrych represji cesarskich, był skłonny do buntu. To w tym środowisku szerzyło się przekonanie o barbarzyństwie (ciemnocie i brutalności) Niemców, teutońskim szale. Przemarsze ich wojsk kojarzyły się z epoką Wędrówki Ludów, której pamięć trwała nie tylko w kronikach, ale i ludowej tradycji. W XI w. mieszczaństwo udzieliło wsparcia dla anty/cesarskiej polityki papieży w sporze o władzę nad światem chrześcijańskim (reforma uderzała w biskupów-namiestników cesarskich). To Grzegorz VII przeciwstawił, jako całości, Italię i Teutonię. W XII w. bohaterem Włochów stał się Aleksander III, nieugięty w oporze wobec cesarza. Jednocześnie mieszczanie nie utożsamiali się z Italią (w sensie Włoch a nawet Lombardii), ich patriotyzm miał charakter lokalny. Miasta nie popierały też prób osadzenia na tronie Italii kogoś spoza Niemiec (1002, 1024, 1038) i nawet opierając się cesarzowi oficjalnie deklarowały uznanie dla niego. Broniły tylko własnych swobód przed każdą władzą. Nie tylko cesarz czy miejscowa władza była tu wrogiem, ale i sąsiednie miasta (stąd spory Mediolanu z Kremoną czy Genui z Pizą bywały gwałtowniejsze niż z cesarzem i książętami). W Lombardii i Toskanii miasta chętnie nawiązywały do tradycji Rzymu, choć głównie po to, by zaznaczyć, że on upadł a one się rozwijały. Już w VIII w. kleryk mediolański opiewał swoje miasto jako królową miast, podobnie ok. 800 autor z Werony. Chwalono się nie tylko bogactwem czy pięknem, ale i ilością relikwii czy sławą w świecie. W 1087 Piza po wyprawie na afrykańskich Arabów opiewała to jako powtórkę z ataku Rzymu na Kartaginę. Mediolan miał się za drugi Rzym, Florencja za jego córę etc., ale wspólne odwołania w żaden sposób nie przekładały się na poczucie wspólnoty między samymi miastami.

Rywalizację w handlu i rzemiośle przenoszono na forum polityczne i jeśli Mediolan popierał kontestował cesarza, to Kremowa go popierała. Jedyną ojczyzną było własne miasto, reszta to wrogowie. Ba, każde miasto czciło własnych świętych (Ambroży w Mediolanie, Marek w Wenecji, Jerzy w Genui, Jan Chrzciciel we Florencji), nie było kultów ogólno/włoskich. W XI w. cesarze interweniowali dotkliwie, ale na tyle rzadko, że nie doprowadziło to do wytworzenia się solidarności miast, dopiero za Henryka IV w 1092 powstała pierwsza liga - dotąd skłóconych ze sobą - miast lombardzkich, Mediolanu, Kremony, Lodi i Piacenzy, współpracująca z papieżem i Toskanią. Sukcesem było przejście syna cesarza na stronę papieża, za co w 1093 koronowano go na króla Italii. Plan Grzegorza VII by oderwać Włochy od Niemiec zrealizowano a większość kraju - poza Padwą i Weroną - poparła to. Papież mógł wrócić do Rzymu, cesarz musiał wrócić do Niemiec i nie odzyskał Włoch nawet po śmierci syna w 1101. Choć solidarność miast i współpraca z papiestwem wystarczyły, aby wyprzeć cesarza, nie utrzymały się one długo, bo bez zewnętrznego zagrożenia powróciły dawne spory. Papieżom nie szło o niepodległość Italii a władzę nad cesarzem, więc interweniowali w sprawy niemieckie, idąc na kompromis, jak Henryk V i Paschalis II, który osłabiał władzę cesarzy we Włoszech (np. elekcja biskupów), ale nie negował ich praw do korony, co wykorzystał potem Fryderyk Barbarossa. Jego poprzednicy korony cesarskie uzyskiwali z trudem lub wcale, miasta były faktycznie niezależne od władzy feudalnej. Fryderyk chciał odnowić cesarstwo, ale nie (z centrum) w Rzymie, jak Otto III. Miasto i Italia miały być łupem Niemców. Na próbę wzmocnienia władzy feudalnej, w dodatku obcej, miasta zareagowały oporem, a kwestie społeczno-polityczne pomieszały się z etnicznymi: niemiecki cesarz był tyranem, a Niemcy z ich szaleństwem (teutoński furor) barbarzyńcami. Ponieważ spór z miastami i z papieżem zbiegły się w czasie, mimo odrębnych celów, Aleksander III stał się dla miast bohaterem i symbolem słuszności sprawy włoskiej (za papieżem opowiedziała się zresztą niemal cała Europa). W 1158 cesarz zakazał miastom organizowania lig, więc próbowały dogadać się z nim i ulegały mu same, każde z osobna (w 1160 Kremona, w 1162 Mediolan), co wywołało strach i zaprzestanie oporu, z drugiej jednak strony zrozumiały, że koniecznej jest współdziałanie. Nawet formalnie bizantyńska, choć faktycznie niezależna Wenecja poczuła się zagrożona i w 1166 zawarła sojusz z Weroną, Padwą i Vicnezą a rok później z Bergamo, Brescii, Kremoną i Mantuą. Gdy armię cesarską pod Rzymem zdziesiątkowała zaraza w 1167, miasta utworzyły Ligę Lombardzką: 16, ponad 30 miast, w tym odbudowany Mediolan i nowopowstała Aleksandria, nazwana tak na cześć papieża. Nawet po wycofaniu się Wenecji cesarz nie złamał solidarności miast, oblężenie Aleksandrii (1174/75) nic nie dało, a w 1176 miejska piechota rozbiła armię cesarską pod Legnano. W 1177 papież zawarł w Wenecji separatystyczny pokój z cesarzem, ale miasta i tak uzyskały w Konstancji w 1183 kompromis, który faktycznie dawał im niezależność (cesarz i Liga uznali się formalnie, miasta pozostały autonomiczne i zjednoczone: w 1185 przedłużono Ligę na 30 lat).

Antyniemiecką ideologię Ligi w XIX w. wykorzystali włoscy patrioci walczący przeciw Habsburgom etc., ale taka nacjonalistyczna projekcja nie ma uzasadnienia. Spór miejskiej autonomii z centralizmem władzy przez jej obcość zmienił się w spór etniczny, ale - poza wspólnym wrogiem - nie było wspólnoty (w sensie pozytywnym[2]): miasta nie uznawały królestwa Italii (dla nich byłby to taki sam wróg, jak obca władza), Liga okazała się efemeryczna (nie przekreśliła egoizmu miast w ich wzajemnej rywalizacji, czasem prowadzącej do wojen), więc nie było żadnych Włoch, ani nawet Lombardii (nie powstało tu coś w stylu Zjednoczonych Prowincji Niderlandów czy nawet Hanzy). Wraz ze zmniejszeniem zagrożenia ze strony cesarstwa Liga przestała funkcjonować. Tak ona, jak i papiestwo istniały dla siebie, nie dla zjednoczonej Italii. Z drugiej strony nie można jednak pominąć ich ideologii, która przyczyniła się do wzrostu poczucia odrębności etnicznej wspólnoty, choć obejmowało to głównie Lombardię i Rzym, gdzie często się mówiło o Italii, używając tego określenia w stosunku do kraju i ludzi, co odegrało rolę w przyszłości[3]. Poczucie etnicznej wspólnoty Lombardów znalazło pewien oddźwięk w Toskanii, głównie w Pizie, ale już nie w Rzymie marzącym o minionym złotym wieku, gdzie chętnie uznano by cesarza, gdyby uczynił z miasta stolicą świata (w tej roli mógł od biedy wystąpić także papież). Doceniano tu usunięcie barbarzyńskich wpływów VIII-X w., dzięki przywróceniu przez Konrada II prawa rzymskiego wg Kodeksu Justyniana. Rozwój gospodarczy prowadził na północy do demokratyzacji, czego w Rzymie brakło. Rządziła tu arystokracja żyjąca w swych warownych zamkach wyrosłych na ruinach antycznych budowli, a konsule to tytuł elity a nie funkcjonariuszy samorządu jak w Lombardii. Kler był tu liczny i pasożytniczy, mieszczanie (w tym rzesze biedoty, dostarczające nie zawsze godnej pielgrzymów rozrywki) służyli jego obsłudze (nie rozwojowi nowoczesnej gospodarki; pewne znaczenie ekonomiczne miała gmina żydowska; dużym obciążeniem były za to masy żebraków). Lud był tu skłonny do rozruchów i przelewu krwi, co było typowe zarówno w sporach między frakcjami możnych, jak i przy każdej niemal zmianie papieża czy koronacji cesarza. Reformy papieskie po 1046 cieszyły się uznaniem ludu w Lombardii, ale nie w samym Rzymie (pragnąc uwolnić kościół od wpływu świeckich, w 1059 pozbawiono go prawa do wyboru papieża). Tylko niechęć do Niemców pozwalała Grzegorzowi VII utrzymać poparcie mas. Gdy w 1084 cesarz wziął miasto głodem, wygnali go Normanowie: spustoszenie kraju da się porównać z wyczynami barbarzyńców Totili.

Czy to te zniszczenia zrodziły miłość do zabytków? W X-XI w. burzono je jako materiał budowlany, ale w 1119 i 1162 wydano pierwsze zakazy niszczenia czy wywożenia pomników przeszłości, co nie zahamowało samego procederu, ale pokazuje zmianę nastawienia. Powstały wówczas pierwsze opisy zabytków, będące przewodnikami po mieście, co ciekawe, nie dotyczyło to przeważnie miejsc kultu chrześcijańskiego. Nie można tego wiązać z jakimś renesansem kultury, bo rozwijało się to wbrew ciągłej nieobecności dworu papieskiego i upadkowi szkolnictwa. Rzymianie żyli pomiędzy swą przeszłością i marzeniami o tym by znów stać się centrum świata a sprawami lokalnymi (rywalizacja o tron papieski i władzę w mieście), obojętni na Włochy. Nawet próby stworzenia komuny ludowej odwoływały się do republiki rzymskiej a nie doświadczeń Lombardii. Rzymianie byli zniechęceni rywalizacją dwu możnych rodów i ich papieży (1130-38), wzywających na pomoc obce wojaka, Niemców i Normanów. Chaos i kontrast z Rzymem złotego wieku zaowocowały w 1143 powstaniem komuny, która odwoływała się do republiki nie cesarstwa: przywrócono senat i powołano własnych urzędników, choć bez tytułu konsuli, skompromitowanego przez możnych, bito własne monety z symbolem SPQR, a papieża w 1144 pozbawiono władzy i dochodów. Ideologiem komuny stał się Arnold z Brescii, wróg bogactwa kleru i - w oczach tamtego - heretyk, uczeń i kontynuator Abelarda w Paryżu. Do Rzymu przybył jako pielgrzym i zaczął głosić kościół ubogi, o renowację republiki czy cesarstwa jednak nie dbał. Rzymscy republikanie mieli ciasne poglądy, za uznanie centralnej roli miasta gotowi byli uznać władzę papieża czy cesarza, nie dostrzegając analogii z komunami północy, ani Italii jako takiej (to skutek uboczny tego, że w antyku nigdy nie powstał naród rzymski czy latyński, miasto i świat były ważniejsze niż kraj). Papież Lucjusz II zginął w 1145 od kamienia w czasie ataku patrycjuszy na Kapitol, siedzibę senatu, a jego następcy przebywali głównie poza miastem. Cesarz nie odpowiedział na propozycję współpracy, a jego następca, Fryderyk Barbarossa odpowiedział, że pomoże papieżom ujarzmić zbuntowaną komunę. Arnold z Brescii został wydalony z republiki w 1155, a następnie zabity, co pokazało, że cesarstwo i papiestwo w sporze o władzę nie widzą miejsca na trzeci czynnik, lud rzymski. Komuna żyła ułudą przeszłości nie aktualnym rozwojem, ale dzięki potężnym antycznym murom i lawirowaniu między papiestwem i cesarstwem była jedną z najważniejszych komun Włoch i decydowała o tym, którego z papieży wpuścić do Rzymu (warunkiem było uznanie władzy senatu), i nie wpuściła do miasta Fryderyka, nawet w chwili jego największego tryumfu, w 1167. Papieże mieszkali poza Rzymem, póki Klemens III wraz z możnymi w 1188 nie uznał senatu, za co odzyskał część dochodów. Możni weszli w skład senatu, gdzie szybko wzięli górę i odzyskali władzę w mieście, kończąc marzenia o przywróceniu republiki.

W XI-XII w. zjednoczenia Włoch, choć z zewnątrz, chcieli tylko cesarze niemieccy i w końcu tego okresu omal im się to nie udało. Mimo, że nie robili tego z włoskiego punktu widzenia, znaleźli poparcie części Włochów, którzy nie byli zdrajcami (nie było obiektu do zdradzenia), tylko inaczej rozumieli ten sam spadek po dawnym Rzymie, wybierając cesarstwo, a nie papiestwo czy republikę jak inni. Zwolennicy cesarstw wywodzili się przeważnie z hierarchii kościelnej (biskupów) wschodniej Lombardii i Rawenny, które były mniej skore do buntu przeciw cesarstwu niż reszta północy. Niektórzy z nich zostali nawet anty/papieżami. Potem, za czasów Barbarossy, ich miejsce zajęli prawnicy z Bolonii, dumni z docenienia ich usług i przypisujący cesarzom niemieckim uprawnienia dawnych władców imperium w prawie rzymskim. Nawet po klęsce militarnej cesarze nie zrezygnowali z Italii, zawierając w 1183 kompromis z Ligą Lombardzką w zamian za uznanie ich tytularnych, choć potencjalnie realnych praw zwierzchnich do królestwa Italii. W 1184 Henryk VI, syn Barbarossy zawarł sojusz z Normanami - dawną podporą papieży - i dzięki temu w 1186 koronował się na króla w Mediolanie, a dzięki naciskom komuny na papieża w 1191 na cesarza w Rzymie. W 1189 ruszył na południe, by w imieniu żony przejąć królestwo Normanów, co rozszerzało plany zjednoczeniowe na całe Włochy. Syn Henryka, Fryderyk II nie był już obcym najeźdźcą a władcą urodzonym i wychowanym we Włoszech, swoim. Jego dwór też był przeważnie włoski, nie niemiecki (oprócz paru wyjątków, ale nie brakło tu nawet Arabów), choć południe poważnie różniło się od reszty Włoch, choćby ze względu na większą rolę państwa. Sycylia i południowe Włochy były częścią Italii tylko przez pamięć (w kościelnej nomenklaturze) antycznej geografii, z północą mogła to wiązać także tradycja (odłamu południowego) Longobardów, którzy lawirowali między formalnym uznaniem cesarzy niemieckich bądź bizantyńskich, faktycznie niezależni. Kler łaciński w walce z greckim uznawał południowe pretensje papiestwa, propagowane szczególnie przez klasztor na Monte Cassino. Stąd pochodziło też wielu funkcjonariuszy dworu papieskiego. Mieszana ludność (romańska, grecka, ex-germańska czy francuska, na Sycylii także arabska i żydowska) nie czuła żadnego związku z północą czy środkiem Włoch, idące stamtąd wojska miano za Franków. Grecko-rzymscy poddani cesarzy bizantyńskich niechętni byli nawet miejscowym romanizowanym Longobardom, którzy z kolei opierali się greckim cesarzom. Kraj rozpadł się na liczne małe władztwa, które w XI w. padły łupem Normanów. Pojawili się tu jako sprzymierzeńcy Longobardów przeciw Bizancjum czy Greków przeciw Arabom, ale wkrótce zaczęli walczyć o kraj dla siebie (w Normandii było już ciasno, a nie zapomnieli tradycji wikingu - w tym samym czasie podbili także Anglię i ruszyli na krucjaty). Papieże próbowali zrazu oporu, ale w 1059 zawarli kompromis, nadając im południe w lenno w zamian za militarne wsparcie w walce z cesarstwem, co zwieńczyła korona królewska z rąk Anakleta II w 1130[4].

Normanowie zjednoczyli Sycylię - od paru wieków żyjącą własnym życiem - z kontynentalną częścią Włoch. Roger I, widząc cywilizacyjną wyższość Sycylii, tolerował islam a nawet blokował próby chrystianizacji wyspy. Jej wpływy kulturowe szły na resztę kraju, a nawet całą Europę (tłumaczenia pism arabskich i greckich). Arabski system administracji i skarbowości wraz z normańskim systemem lennym, gdzie władcy poddano wszystkie szczeble drabiny feudalnej, pozwoliły stworzyć silne państwo, scalające tą mozaikę etniczną. Normanowie upowszechnili we Włoszech francuską kulturę rycerską (a początkowo próbowali nawet narzucić ludności język francuski). Współpracując z papiestwem narzucili łacińską hierarchię, a po pogorszeniu się stosunków Rzymu z Bizancjum zaczęli zwalczać kościół grecki. Zachowali nadal silne skandynawskie poczucie odrębności, podsycane przez związki z Normandią i Anglią, skąd napływali ich rodacy, co pozwoliło im zachować własny język. Z drugiej strony cywilizacyjnie ulegli wpływom arabskim i bizantyńskim (dwór Rogera II i jego następców), a Arabowie mieli wysokie funkcje w armii i administracji. Utrzymywali też stosunki z Rzymem, Wenecją i Lombardią, a wielu Lombardów tu osiadło. Skrajna tolerancja ochrzczonego sułtana z Palermo, jak nazywano Rogera II, była możliwa dzięki temu, że papieże byli w pełni zależni od jego wsparcia w walce z cesarstwem. Gdy cesarz przybył tu po spadek żony, a potem krwawo stłumił bunt w 1197, wiele stanowisk oddał Niemcom (niemieckie załogi obsadziły zdobyte zamki) i... zmarł. Cesarzowa Konstancja (normańska), by ratować koronę 3-letniego syna Fryderyka, przeszła na stronę wrogów Niemców i doprowadziła do ich usunięcia z kraju. Podobną politykę w środkowej Italii prowadzili papieże, wzywając do walki z barbarzyńcami. Podwójna elekcja w Niemczech i podsycana przez papieża wojna domowa uniemożliwiła interwencję we Włoszech. Konstancja umierając powierzyła opiekę nad synem papieżowi Innocentemu III.

Fryderyk (nazwany w chwili urodzenia Konstantynem, a na chrzcie imionami dziadków, Fryderyka i Rogera) dziedziczył ambicje imperialne oraz politykę cesarzy niemieckich i Normanów z Sycylii. Już w dzieciństwie krążyły wokół niego proroctwa Joachima z Fiore, potem - w trakcie walk z papieżem - do niego odnoszono mit cesarza końca świata lub... Antychrysta. Chciał budować cesarstwo uniwersalne i wiedział, że do tego potrzebne są Niemcy, ale poza tym był raczej Włochem. W 1197 został królem Sycylii, w 1211 Niemiec - przeciw Ottonowi IV - a potem wielokrotnie (1212, 1215 w Niemczech i 1220 w Rzymie) był koronowany na cesarza. W 1229 na drodze rokowań z sułtanem Egiptu odzyskał Jerozolimę. Od prób zhołdowania innych władców wolał autorytet moralnego przywódcy chrześcijaństwa, nie wtrącał się też w sprawy kościoła (nawet w trakcie największych sporów z papieżem nie poparł anty/papieża). Dążył za to do opanowania całych Włoch (redukcja imperialnych ambicji do samej Italii czyni zeń prekursora pionierów włoskiej świadomości narodowej XIV w.). Plan obejmujący same Włochy, a nie całe chrześcijaństwo był bardziej realny, co ciekawe, jedność Włochów - mimo wszelkich rozbieżności - dostrzegła wcześniej Europa niż oni sami. Sam Fryderyk nie myślał o tworzeniu Włoch, a tylko o budowie narodu (państwa) rzymskiego w realnym kształcie, trafił jednak na przeszkodę nie do pokonania, świecką władzę papieży. Lombardów z kolei drażnił kosztowny przepych orientalnego dworu z Sycylii czy płatni i odwoływalni, ale ślepo posłuszni urzędnicy z południa, narzuceni przez cesarza w środkowych i północnych Włoszech. O ile na północy ceniono wolność polityczną komun, o tyle - w walce z herezjami katarów i waldensów - tolerancja (a wręcz obojętność) religijna cesarza raziła i chcąc wyjść naprzeciw tym oczekiwaniom zaczął szykanować muzułmanów. Zwołanie zjazdu wasali i miast do Kremony w 1226 - niby z uwagi na zbliżającą się krucjatę - wywołało skojarzenie z polami ronkalijskimi i dyktatem cesarskim z 1158, doprowadziło do odnowienia Ligi Lombardzkiej przez Mediolan, a Werona zablokowała wojska niemieckie sprowadzone przez syna cesarza. W 1227 papieżem został wróg cesarza, Grzegorz IX a wojska papieskie wkroczyły do państwa sycylijskiego, co wywołało jednak oburzenie (cesarz był na krucjacie, gdzie odniósł sukces bez walki, tymczasem papież w kraju pod jego nieobecność nadał dobra krzyżowca) i papież musiał zawrzeć pokój, pozostawiając Ligę samą. Werona odeszła z Ligi, ale wsparła ją Wenecja, mimo to tym razem wojska lombardzkie zostały pobite i tylko nieliczni trwali w oporze. Cesarz zaczął łudzić odnową Rzymu tamtejszą arystokrację (zhołdował kilka rodów), wskrzeszać tytuły i zwyczaje (oddał ludowi Rzymu sztandar zdobyty na Lidze) czy podkreślał, że jest wybrańcem ludu rzymskiego. Popularność cesarza nie trwała długo, niepowodzenia w walce, ponowna klątwa papieska, niezadowolenie z cesarskich urzędników przyczyniało się do oporu podsycanego przez papieży, Mediolan i Genuę. Represje i okrucieństwa cesarskie (w reakcji na intrygi Grzegorza IX i Innocentego IV czy bunt miast) musiały prowadzić do upadku coraz bardziej osaczonego cesarza-Antychrysta, choć i autorytet papiestwa został podkopany.

Cesarz do końca jednak miał we Włoszech także zwolenników, tworzących z wolna stronnictwo gibelińskie, głoszące zjednoczenie Włoch pod berłem cesarza, choć jego następcy - jako obcy - nie zdołali pozyskać ludności. To pierwszy władca od czasów Ludwika II, który widział Włochy jako odrębną całość (dla Ottona III były centrum, ale w ramach większej całości, dla innych niemieckim łupem), co Fryderyk wzbogacił o południe i Sycylię. Jego panowanie to prawdziwe odkrycie i rekonstrukcja pomników antycznego Rzymu, naśladowanie jego literatury, monet, architektury czy rzeźby (z grona kopistów Fryderyka wyszedł najpewniej Niccolo Pisano, jedne z prekursorów włoskiego renesansu). Dwór Fryderyka II (w tym on sam i jego synowie) przyczynił się do rozwoju włoskiego języka literackiego. O ile pisma urzędowe i prozę redagował w rzymskiej łacinie, o tyle poezję - mimo wpływów francuskich i prowansalskich trubadurów - tworzył nie po francusku, a w dialekcie sycylijskim, świadomie uzupełnianym elementami innych i wygładzanym, co docenił sam Dante. Różnica między cesarzem a poetą polegała na tym, że cesarz usiłował wskrzesić zmarły dawno lud rzymski, gdy Dante odkrył lud włoski, dopiero tworzący się a może tylko projektowany. Niechęć do Hohenstaufów nie znikła wraz ze śmiercią Fryderyka II w 1250, ponieważ obawiano się osaczenia przez połączenie w jednym ręku cesarstwa niemieckiego i królestwa Sycylii, mimo że pozycja cesarzy w Niemczech była coraz słabsza a o tron zaczęli ubiegać się obcy. Przeciwko następcy Fryderyka, Manfredowi - by ratować swą władzę świecką i niezależność - papieże sięgnęli po raz kolejny po sojusznika zza Alp, tym razem Francję. Jako suzeren królestwa Sycylii papież w 1263 nadał je Karolowi Andegaweńskiemu, który w 3 lata potem rozbił Manfreda, a w 1268 lata potem pobił i ściął na szafocie ostatniego z Hohenstaufów, Konradyna. Teraz to Francuzi niszczyli Italię, rozdzielali między siebie lenna i obsadzali tron papieski, a w początkach XIV w. dwór papieski przenieśli do Awinionu. Wpływy kultury francuskiej w XII-XIII w. nie zahamowały niechęci, czasem wręcz nienawiści do Francuzów, czego największym przykładem była masakra w Palermo, znana jako nieszpory sycylijskie w 1282, pod hasłem śmierć Francuzom! Władzę na Sycylii przejął wówczas Piotr Aragoński. Gwałtowność wystąpień nie ograniczała się jednak do walki z Francuzami, tak samo zwalczały się nawzajem komuny miejskie (np. na tle rywalizacji o handel lewantyński) czy frakcje wewnątrz tych komun, na co nakładała się rywalizacja między gwelfami (zwolennikami papieża i Francuzów) a gibelinami (zwolennikami cesarza niemieckiego). Skutkiem eskalacji przemocy było dochodzenie do władzy oligarchii czy ambitnych demagogów. W XIII w. rozszerzył się zakres kultury włoskiej, do życia Italii włączyła się Wenecja (nadal pilnie strzegąc swej niezależności), rozbudowując swe imperium wzdłuż adriatyckich wybrzeży słowiańskich i greckich, podobnie jak Genua i Piza na odbitych Arabom wyspach, Sardynii i Korsyce.

Do powstania narodu zabrakło jednak wspólnej dynastii, kultu św. patrona czy symboli (z Rzymu każdy mógł czerpać to, co chciał). Brakło też wspólnego dialektu, który wytworzyłby język literacki. Zwolennicy odrodzenia rzymskich tradycji byli zwolennikami łaciny, dialekty włoskie były jej zepsutą formą a nie odrębnym językiem. Życie miejskie wymusiło jednak pisanie w nich (nie każdy znał łacinę a wielu potrzebowało pisma), ale wówczas przyszła moda na kulturę francuską (szczególnie prowansalskich trubadurów, tworzących w dialekcie bliskim lombardzkiemu). Po francusku pisali poeci i prozaicy, np. Marco Polo. Włoskiego zaczęli używać propagatorzy wizji Joachima z Fiore czy św. Franciszek, by w ten sposób łatwiej było dotrzeć do mas. Istotną rolę odegrał dwór Fryderyka II i jego sycylijscy poeci, jednak dopiero Toskania stała się kolebką włoskiej poezji i języka literackiego, który zyskał uznanie. Pojawili się tu twórcy nowego stylu, w tym Dante Alighieri. Był on mistrzem filozofii scholastycznej i prekursorem odrodzenia w jednej osobie, wrogiem świeckiej władzy papiestwa i zwolennikiem cesarstwa uniwersalnego na skalę światową, choć z zachowaniem autonomii państw i miast w ramach tego ONZ. Nie dziwi więc, że stworzył wizję Italii jako wspólnoty, bo jego imperium to nie abstrakcja a ciąg dalszy cesarstwa rzymskiego z centralną rolę Włoch (nie istniała dla niego Italia w sensie królestwa lombardzkiego). Była to nowsza wersja wizji Fryderyka II. Jako znawca scholastyki i zwolennik odrodzenia, myśląc o sławie Dante mógł wybrać łacinę. Uważał ją zresztą za doskonałą w swej stałości, gdy język wulgarny, czyli dialekty włoskie były żywe i przez to stale się psuły. Jednak nawet rozważania o tym pisał po włosku, dowodząc jego przydatności zarówno w poezji, jak i w nauce. Ze skostniałego rzymskiego mitu tworzył żywy naród, który jednoczyć miało pragnienie pokoju wewnętrznego i zewnętrznego, wspólne pochodzenie (z Rzymu, przy czym nie ograniczało się to do samej stolicy, bowiem jego spadkobiercami były wszystkie miasta włoskie) i język (w miejsce łaciny, ale i francuskiego czy prowansalskiego). Miłość do swoich i odcięcie się od obcych, Niemców czy Francuzów, jako baza wspólnoty już nie tylko geograficznej, ale także etnicznej, choć długo jeszcze nie politycznej, którą w oczach Dantego miał stworzyć cesarz. Także Petrarka, mimo niechęci do barbarzyńców z północy, liczył jednocześnie na cesarza zza Alp. Naiwność to pojawia się nawet u Coli di Rienzo, choć pierwszy wysunął ideę zjednoczenia Włoch własnymi siłami. Wiek XIV stał się okresem rozwoju kultury, która nie tylko łączyła ogół Włochów, ale okresie Odrodzenia stałą się popularna niemal w całej Europie.


Janusz P. Waluszko


Przypisy

[1] W przypadku miast zamkniętych (na północy Europy) szlachta żyła poza nimi, w Italii (miasta otwarte) w miastach, biorąc udział w sporze z władzą feudalną (możnymi i królem) po ich stronie, co być może sprawiało, że były bardziej skore do walki i skłonne do sięgania po władzę polityczną nad krajem (wieś, na północy będącą przeważnie poza ich zasięgiem, chyba tylko w charakterze pana feudalnego a nie zwierzchnictwa politycznego). Na północy miasta zadowalały się przeważnie samorządem w ramach państwa (wyjątek stanowi tu parę wolnych miast[?], a zwłaszcza utworzenie przez mieszczaństwo Zjednoczonych Prowincji Niderlandów, a potem burżuazyjne rewolucje w Anglii i Francji, ale to już inna epoka - w Italii było tak od zawsze).

[2] Nie pamiętam już gdzie, ale czytałem kiedyś, że mafia to skrót od hasła nieszporów sycylijskich (=buntu przeciw Andegawenom): śmierć wszystkich Franków hasłem Włochów! Tu również mielibyśmy do czynienia z negatywnym definiowaniem się wspólnoty przez niechęć do obcych, choć potem znalazło to i pozytywną treść organizacyjną :)! Wg Wikipedii polskiej: mafia sycylijska powstała podczas hiszpańskiej okupacji Sycylii, jako ruch oporu skierowany przeciw władzom okupanta. Mieszkańcy wyspy tracąc zaufanie do niesprawiedliwych praw, które wprowadzili hiszpańscy najeźdźcy, zaczęli organizować własny kodeks prawny i grupy zbrojne dla obrony. Niektórzy historycy uważają, że termin mafia pochodzi od sycylijskich rebeliantów, którzy zrzucili w 1282 jarzmo francuskiej okupacji. Nazwa MAFIA pochodzi od pierwszych liter hasła, które towarzyszyło Sycylijczykom podczas niewoli francuskiej Morte Alla Francia Italia Anela tzn., śmierć [wszystkim] Francuzom hasłem Włochów. Jednak włoska wersja mówi o akronimie słów Mazzini Autorizza Furti Incendi Avvelenamenti, co chyba nic nie znaczy wg dostępnego mi słownika (przydałby się raczej sycylijski :)); ze słów pokrewnych wychodziłoby, że Mazzini pozwala kraść, podpalać i truć(?) :), wersja angielska mówi m. in., że: there are several theories about the origin of the term Mafia (sometimes spelled Maffia in early texts). The Sicilian adjective mafiusu may derive from the slang Arabic mahyas, meaning aggressive boasting, bragging, or marfud, meaning rejected, choć jest też - jako urban legend - to o nieszporach sycylijskich etc., ale... to tylko nic nie znacząca tu uwaga na marginesie.

[3] Było to coś w stylu greckich polis, co rywalizując ze sobą miały jednak poczucie wspólnoty, koine, czując się Hellenami, co było bazą dla ewentualnego narodu/państwa. Nie doszło do jego powstania na bazie wojen perskich (nb., Persowie graliby tu podobną rolę jak Niemcy we Włoszech) skutkiem rywalizacji Aten i Sparty, potem Macedonia podbiła Grecję i uczyniła hellenizm uniwersalnym, czego nie zmieniło cesarstwo (wschodnio)rzymskie czy okupacja turecka. W XIX w. Grecy musieli tworzyć naród/państwo od nowa, ograniczając to przy tym do Grecji właściwej, choć powoływali się na swój złoty wiek (od VI do IV p.n.e.) w antyku.

[4] W książce błędna data: 1030!

◀ Benedykt Ziętara, Świt narodów europejskich, Warszawa 1985 (3) ◀ ► Benedykt Ziętara, Świt narodów europejskich, Warszawa 1985 (5) ►

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)