zdjęcie Autora

29 września 2010

Wojciech Jóźwiak

Serial: Ateny, Jerozolima, Ganges
Trujący owoc Freuda
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

◀ Lemur czyli jeszcze jedna i ciekawa koncepcja stosunków pogańsko-chrześcijańskich ◀ ► Diabły jerozolimskie ►

Marcin Hładki polecił mi - dobrze schowany w Internecie ;) - artykuł Jacka Breczki pt. Trujące owoce trzeciej filozofii podejrzeń. O szkodliwym wpływie psychoanalizy na kulturę współczesną. Filozofiami podejrzeń Autor nazywa te myślowe modele, które głoszą, iż człowiek ze swoją świadomością, myśleniem, poglądami, dążeniami i podejmowaniem decyzji nie jest tym, za co się uważa, i że nie myśli, dąży, decyduje itd., ale jest myślany, jest dążony, jest decydowany itd. przez siły, które stoją za nim, nim powodują i przezeń się wyrażają. Z punktu widzenia tych filozofii - filozofii podejrzeń - cokolwiek człowiek czyni, myśli, dąży itd., jest z góry podejrzane, ponieważ z gruntu prawdopodobniejsze jest rozpoznanie, że rzeczy się mają całkiem inaczej (niż jemu, człowiekowi, się wydaje). Busolą filozofii podejrzeń jest programowa podejrzliwość wobec wiedzy i intencji człowieka. O "trzeciej" takiej filozofii mowa w tytule, ponieważ było ich, przynajmniej tych głównych, właśnie trzy, dwie się skompromitowały, wyszalały (również zbrodniczo) i odchodzą w niesławę historii, trzecia za to na naszych oczach kwitnie w najlepsze i truje swym owocem.

Te trzy, to marksizm, nietzscheanizm i freudyzm.

Marksizm uczynił człowieka podejrzanym, bo według Marksa myślał nim (człowiekiem) i w ogóle go "istocił" ("ale kto ją stodolił, by czym jest, wiedziała?") ekonomiczny interes jego klasy. Nietzsche uczynił człowieka podejrzanym, bo wg niego myślała nim i powodowała wola mocy poprzez instynkty. Freud tak samo, tylko tymi ukrytymi motorami były wg niego dwa popędy: Eros czyli Libido, instynkt płci, i Tanatos, instynkt śmierci. Jak pisze Autor:

Można wyróżnić trzy główne odmiany tej filozofii [podejrzeń]; w kolejności chronologicznej to marksizm, nietzscheanizm i freudyzm. Co łączy te nurty/.../? Otóż łącznikiem jest tutaj przekonanie, że człowiek nie działa, ale jest działany; coś z ukrycia kieruje jego myślami, coś z ukrycia kształtuje jego poglądy i wpływa na jego czyny, coś nim mówi. /.../ Marks wskazuje na oddziaływanie momentu historycznego/.../, a szczególnie na sposób produkcji oraz na miejsce jakie człowiek zajmuje w stosunkach ekonomiczno-własnościowych. Nietzsche na wolę mocy, która pod postacią instynktów kieruje naszym świadomym myśleniem /.../. Wreszcie Freud wskazuje na podświadomą sferę popędową oraz na różne - nieraz traumatyczne i wyparte ze świadomości - przeżycia z dzieciństwa. A zatem: historia i ekonomika mówi nami, wola mocy mówi nami, Eros spleciony z Tanatosem mówi nami.

I drugi soczysty cytat:

W poglądach filozofów podejrzeń powraca stoicka pycha; świat dzieli się na nielicznych mędrców (przebudzonych, żyjących na jawie, mających kontakt z rzeczywistością) i na całą resztą szaleńców, działających niczym medium, śniących różne sny i bełkoczących przez sen. Nic dziwnego, że owi nieliczni przebudzeni (trzeźwi) uzurpują sobie prawo do bezdyskusyjnego kierowania i przekształcania reszty ludzkości. Filozof podejrzeń łączy w sobie mentalność prokuratora, rewolucjonisty i totalisty.

Każda z tych trzech filozofii jest obliczona na zmienienie świata, każda ma swoje rewolucyjne praktycznie ramię. To marksistowskie znane jest aż nadto dobrze. Że między Nietzschem-ideologiem a Hitlerem-praktykiem związek jest silny, Autor też nie ma wątpliwości:

Bez Marksa nie byłoby Lenina i Stalina, bez Nietzschego nie byłoby Hitlera.

Freudyzm także jest nastawiony światozmieńczo, jednak w odróżnieniu od dwóch poprzedników, swojej działalności nie centralizuje, lecz rozprasza, nie próbuje organizować się politycznie czy wojennie, działa za to masową, wielką liczbą fanatycznych wyznawców, praktyków i propagatorów czyli psychoanalityków i osób które nie mając wprawdzie formalnych certyfikatów przejęły Freudowski styl myślenia. A Freuda pogląd na człowieka i jego kulturę nie jest - pisze Autor - ani łagodny, ani groteskowo niegroźny, gdyż oto:

[Leszek Kołakowski zauważa w poglądach Freuda] "coś w rodzaju metafizyki manichejskiej, która każe skłóconym bóstwom rozdzielać między siebie wszystkie składniki bytu i myślenia - metafizyki tym okrutniejszej, że oba bóstwa freudowskie są demonami, a żaden nie jest nosicielem siły konstruktywnej". Antropologia Freuda jest zatem pobudowana na fundamentalnej wrogości i aspołeczności ludzi; kiedy spotykamy człowieka, chcemy go - w istocie - albo wykorzystać seksualnie, albo pobić, zabić. Oscylujemy zatem - w napędzającej osobowość sferze instynktownej - między gwałtem i morderstwem. Te nasze chęci natykają się jednak na barierę kultury; bariera ta jest w nas [... jako] super-ego [... i] na zewnątrz w postaci prawa i policji.

Pierwsza fala freudyzmu zaowocowała "rewolucją seksualną" i bezstresowym wychowaniem dzieci. Druga fala dzieje się teraz i przy tamtej wygląda jak kontrrewolucja, ale, jak dowodzi Autor, tak samo wiernie wynika z antropologii Freuda. Jest to ruch czyniony rzekomo w obronie dzieci, zagrożonych seksualnym molestowaniem ze strony, primo, pedofilów, secundo, własnych rodziców, zwłaszcza ojców. Antypedofilska histeria jest nieproporcjonalna do faktycznej liczby tych dewiantów. Tak samo histeria na tle "odzyskiwania wspomnień" przez psychoanalityków, a chodzi tu o rzekomo wyparte więc zapomniane wspomnienia dzieci rzekomo gwałconych przez ojców - histeria która Polskę na szczęście (pewnie przez jej zacofanie) ominęła. Ta freudowska praktyka - twierdzi Autor - zatruwa społeczeństwa. Wdrukowuje ludziom lęk przez naturalnym ciepłym stosunkiem do dzieci. Dzieci zamyka w "zimnych klatkach". Strach pomyśleć, co wyrośnie z tak chowanego pokolenia:

Można sobie wyobrazić pokolenie zarazem rozkapryszone i cierpiące na chorobę sierocą. Wszak dzieci będą zarazem bóstwami (ich świat będzie wygodny, "miękki") oraz pariasami, otoczeni będą duchowym chłodem. Można przewidywać, że ludzie tak ukształtowani będą zamykać się w sobie, będą niezdolni do wczuwania się w innych oraz niezdolni do działań bezinteresownych; można przewidywać jakąś powszechną monadyzację przerywaną atakami gwałtownej histerii w przypadku natknięcia się na bariery, przeszkody. Można też przewidywać, by tak rzec, "lucyferyzację"; będą sprawni intelektualnie i wychłodzeni duchowo.

Tak oto rewolucyjne ramię freudyzmu rozbija społeczną więź, ludzką solidarność, zdolność myślenia w kategorii powszechnego dobra.

Zagrożeń Autor przedstawia więcej - odsyłam do tekstu. Najciekawsze jest na końcu artykułu. Oto dowiadujemy się, że:

Filozofie podejrzeń zrodziły również wspólny twór filozoficzny /.../ postmodernizm /.../ [P]ostmodernizm jest potomkiem filozofii podejrzeń.

/.../ [A]ntropologia filozofii podejrzeń oraz postmodernizmu jest radykalną negacją zarówno antropologii judeo-chrześcijańskiej, jak też antropologii antyczno-oświeceniowej. Człowiek, powtórzmy, nie działa, ale jest działany; wielkość i podmiotowość człowieka - oparta zarówno na Bogu, jak i na Rozumie - okazuje się być złudzeniem. Człowiek jest marionetką i marnością, ale może przestać nią być, może stać się kimś, ale to będzie już "nowy człowiek", po operacji. I właśnie ten praktyczny aspekt filozofii podejrzeń oraz postmodernizmu powoduje, że jest to nie tylko teoretyczny spór z dziedzictwem zarazem judeochrześcijańskim jak i antyczno-oświeceniowym, ale również rzeczywista próba zniszczenia fundamentu cywilizacji zachodniej i stworzenia nowej cywilizacji i nowego człowieka; jest - posługując się znaną metaforą - równoczesnym atakiem na Jerozolimę i Ateny /.../

Dalej Jacek Breczko wskazuje na równoległość postmodernizmu i New Age - między nimi jest związek taki, jak między teoretyczną antropologią i praktyczna religią. Oto New Age okazuje się być religią postmodernizmu!

/.../ jak chrześcijaństwo było platonizmem dla ludu, tak New Age jest postmodernizmem dla mas.

I następna teza:

Gwałtowny atak postmodernizmu (oraz New Age'u) równocześnie na Jerozolimę i Ateny, czyni tych odwiecznych oponentów sojusznikami.

Podobnych smakowitych miejsc w tym tekście jest więcej - cały polecam jako obowiązkowa lekturę Czytelnikom Taraki.

Marcin Hładki w mailu do mnie postawił ważny problem: "Zastanawiające, jakie są związki freudyzmu tu opisanego z Gangesem o którym pisałeś." Nad tym faktycznie warto się zastanowić. Na razie widzę tylko, że i "Ganges" i "Freud" są pospołu "tym trzecim" przy Atenach-racjonalizmie i Jerozolimie-religii apokaliptycznej. Ale z tego nie wynika, żeby były tym samym. Raczej bym to widział tak, że kiedy (mówiąc po poetycznemu) zaistniała na Zachodzie potrzeba, by jego schnącą duszę ożywiła żyzna rzeka Gangesu, w przygotowane miejsce pierwszy wlał się zatruty ściek freudyzmu.

Niech to będzie dobrym wstępem do dyskusji.

◀ Lemur czyli jeszcze jedna i ciekawa koncepcja stosunków pogańsko-chrześcijańskich ◀ ► Diabły jerozolimskie ►


Komentarze

1. o psychozieNN#535 • 2010-09-29

w "Trujących owocach" czytamy: "[..]Cóż się okazuje? Jeśli to rozumowanie jest trafne, to wizja wszechobecnej pedofilii zaspokaja głód wartości. Bo kazirodcy i pedofile na prawdę są źli. Skoro tak, to istnieje prawda i zło; nie żyjemy zatem na całkiem ruchomych piaskach, mamy jakiś punkt odniesienia (potworność pedofilii jest rodzajem ciemnego światła latarni na barwnym, pstrokatym, zmiennym współczesnym świecie-oceanie pozbawionym portów).[..]" Otóż to. Pedofil jest dzisiaj jednym z rodzajów diabła idealnego (tak jak hitlerowiec - idealny diabeł historyczny, którego można bezkarnie mordować). Samo wspomnienie tematu pedofilii zaraża jak trądem.
[foto]
2. Muszę zaprotestować!Krzysiek Joczyn • 2010-10-01

Wojtku, muszę zaprotestować! Nie zgłębiałem jak na razie artykuły pana Breczki, ale jego opinia, iż
bez Nietzschego nie byłoby Hitlera
sprawia, że w zasadzie nie mam na to nawet specjalnej ochoty. Zdanie to jest tak samo prawdziwe jak to, że "Hitlera nie było by bez Żydów". Jest to oczywiście prawda ale nie o to chodzi czy to prawda czy nie, ale jaką informację tą zdanie ze sobą niesie. Związek pomiędzy Nietzscheanizmem a Hitleryzmem jest praktycznie żaden, w tym sensie, że inspiracja tego drugiego opiera się na kompletnie wykrzywionym i wypaczonym obrazie pierwszego. Hitleryzm nie jest brutalnie wprowadzoną teorią Nietzscheanizmu ale odwołaniem się do zupełnie innej teorii. Jeśli więc mamy w tekście nieporozumienia na takim poziomie to nie widzę powodu aby poważnie traktować wynurzenia na temat Freudyzmu.
[foto]
3. OdpowiedźWojciech Jóźwiak • 2010-10-01

Krzysztof, zapewne teza, jakoby "bez Nietzschego nie było Hitlera" (jest to trawestacja czyjegoś, juz nie wiem czyjego powiedzenia, że "ohne Darwin kein Zarathustra", czyli że nietzscheanizm wynikał z darwinizmu) jest przesadzona. Nie mam zamiaru brać dosłwnie strony Jacka Breczki. Najlepiej byłoby go odszukać i namówić do wypowiedzenia się w Tarace, niestety, nie znam jego adresu. Naprawde to nie wiem, w jakim stopniu poglądy Nietzschego rzutowały na poglądy i praktyki Hitlera, tego drugiego za mało znam, przez "Mein Kampf" czyli "O co walczę" nie przebrnąłem. Natomiast jawne jest, że jeśli zbierzemy w jeden pęczek (a) Nietzschego, (b) volkizm czyli niemiecką ideologię narodową przełomu XIX i XX wieku, i (c) narodowy socjalizm pod Adolfem Hitlerem, to z tego robi się dość spójna formacja, ozywiona "wspólnym duchem". Oczywiście, Nietzsche wyrażał się złośliwie o Niemcach, zapewne gdyby dożył, byłby obrzydzony tym, że do jego nauk przyznają się jacyś socjaliści (socjalizmem się brzydził), choćby "narodowi". No i na pewno Nietzsche NIE projektował w swoich pisamch czegokolwiek, co by przypominało Trzecią Rzeszę - inaczej niż Marx, który projektował przyszłą rewolucję proletariacką, taką, która dokonczył Uljanów. Ale jednak z jakichś powodów naziści przyznawali sie do niego i uważali go za swojego prekursora i literackiego sprzymierzeńca. Można wskazać punkty w nauczaniu Zaratustry, które musiały się podobać SS-manom: zwalczanie współczucia chociażby. Albo pochwała "cnót wojennych". Więc tak całkiem niewinny ten Nietzsche nie jest.
[foto]
4. * * *Krzysiek Joczyn • 2010-10-03

Cóż Wojtku, jeżeli tak stawiasz sprawę to jasne. Tylko że wynika z tego, iż Nietzsche był tylko jednym z wielu czynników inspirujących Hitlera. Wcale nie największym czy decydującym. Już bardziej bym sugerował spojrzeć na takiego Hegla dla którego najdoskonalszym wcieleniem Ducha był naród niemiecki. Tyle w tej sprawie bo wątpliwości odnośnie rzetelności pana Breczki nie zostały przez to rozwiane ;-)
[foto]
5. O NietzschemWojciech Jóźwiak • 2010-10-03

...odpowiadam Krzysztofowi Joczynowi w głównym watku blogu.

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)