25 lutego 2017
Wojciech Jóźwiak
Serial: Czytanie...
Zabij, to nie umrzesz
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Piróga w przedmowie do Grudnika: wiedza ukryta ze wstydu ◀ ► Goffa: Pan Psychizm ►
Polecam felietony – a raczej kasandry – Andrzeja Gąsiorowskiego w „natemat.pl”. Szczególnie najnowszy, pod przewrotnym tytułem „Wszystko będzie dobrze”. Nie chcę streszczać, zalecam przeczytać w całości. Ja czytając pomyślałem, w jak wielkim stopniu zachowaniem się nas ludzi rządzi ta zasada, o której w tytule: zabij, to nie umrzesz. Wyrasta ona z dwóch elementarnych i jeszcze zwierzęcych obserwacji: zabij jakąś istotę, to pożywisz się jej ciałem i nie umrzesz z głodu. Zabij napastnika – zwierzę lub człowieka – to nie umrzesz z jego paszczy-rogów-ręki. Proste. Ale dalej ta zasada przekształciła się w pewne uczucie metafizyczne, właściwe naszemu gatunkowi. Oto zabijanie zaczęło się wydawać lekarstwem na śmierć. Nawet nie chodzi tu o skutek zabicia kogoś, dający pożywienie lub usunięcie zagrożenia, ale o samo zabijanie. Tu pomyślmy o ofiarach dla bóstw, czyli o ceremonialnym zabijaniu ludzi lub zwierząt.
Ta zasada, zabij, to nie umrzesz, rozgałęzia się: wzbogaca się (jeśli przewrotnie użyć tego słowa) o kolejne dwa czynniki. Wyobrażono sobie, że kiedy pewien człowiek umiera, to „ginie z rąk” szczególnej istoty: śmierci. Być może sam język narzucił ten pomysł, śmierć animując i personifikując. Ta istota – śmierć – jest potężna, ponieważ w końcu każdy musi jej ulec. Logika Syndromu Sztokholmskiego (stara jak ludzkość lub nawet jak jej małpi przodkowie, nie jak wydarzenie sprzed pół wieku, od którego urobiono tamten termin) każe przechodzić na stronę tego, kto jest potężny i zwycięża, i solidaryzować się z nim, nawet jeśli jest/był twoim wrogiem i zagrozicielem. W tym miejscu powstaje kolejna zasada: nie umrzesz, gdy przejdziesz na stronę śmierci i staniesz się jej pomocnikiem. Taki jest sens corridy: w tym ponurym spektaklu człowiek wciela się w śmierć, za czym idzie magiczna nadzieja, że póki tak czyni, nie umrze. Nie tyle sam performer-matador (co zdaje się po hiszpańsku znaczy „zabójca”), co jego widownia, na którą magicznie przenosi się jego czyn, będący w istocie zdradą: gdyż oto wybrany człowiek, ów matador, wyłamuje się z sojuszu żywych przeciw śmierci (którą jednak odpędzamy: jedząc, lecząc się, rodząc dzieci i chowając je) i na stronę śmierci przechodzi, stając się jej morderczym pomocnikiem. Ale ten, kto przeszedł na stronę śmierci, na to liczy, że znajdzie się przez to pod jej ochroną, pod ochroną tego najpotężniejszego zabójcy – tak w ludziach myśli ta magia. I myśli dalej, że owa ochrona ze strony Śmierci musi rozciągnąć się na nas wszystkich, na cały lud kibicujący matadorowi, szczujący go na tamto nieszczęsne zwierzę.
Nie trzeba jeździć do Hiszpanii. Zasada: przejdź na stronę śmierci, to nie umrzesz, kieruje myśliwymi. To zajęcie, idiotyczne i zbędne z każdego punktu widzenia, staje się zrozumiałe dopiero w świetle tej zasady. Myśliwi, gdy ich pytać, dlaczego to robią, nie odpowiedzą, nie wiedzą zresztą. Za to będą zaciekle bronić swojego „sportu” przed krytykami, chociaż każdy widzi, że ich argumenty są głupie i niczego nie wyjaśniają. Myśliwi nie robią też tego, co robią, z powodu jakichś atawizmów, jakiejś „żądzy krwi”, która jakoby tkwiła w ludziach. Nie, zabijanie jest przykre, także dla myśliwych, którzy muszą tłumić swoje uczucia upijaniem się, a przykre widoki i żałosne czynności maskować ozdobnym kłamliwym słownictwem. Zabijają, bo ta magia im mówi, że albo będą to robić (trzymać stronę śmierci), albo sami umrą. Z zabijania płynie szczególna energia, pałer: oto stanąłem po stronie najpotężniejszego, śmierci, więc nic mi z jej rąk nie grozi. Ale tę deklarację trzeba wciąż potwierdzać, zabijając kolejnego zająca lub gęś. Śmierć tryumfuje – a zabójca tryumfuje jej tryumfem.
Zabij, to nie umrzesz. Zabij, to przejdziesz na stronę najpotężniejszego: śmierci. Tu dochodzi trzeci punkt: gdy zabijasz, masz władzę. Każda władza i władza jako taka, jest władzą zabijania. Każda władza u swoich logicznych początków polega na możliwości zabicia. Zabijanie zwierząt przez myśliwych jest symbolicznym ekwiwalentem zabijania ludzi, a właściwie jest utrzymywaniem potencjalności mordercy czyli człowieka władzy. Na tym tle właściwie zbędne jest przypominanie i wyjaśnianie tego, że władcze elity zazdrośnie strzegły swojego przywileju polowań, a dzisiaj wśród ludzi władzy – posłów, senatorów i wyższych urzędników – myśliwych (często tytułowanych „zapalonymi”, czyli parającymi się zabijaniem z entuzjazmem!) jest podobno siedem razy więcej niż by to wynikało ze średniej dla całej populacji. Rządzą nami ludzie, utrzymujący swoją potencjalność zabójców. Zmiany ustrojów nic w tym nie zmieniły.
Istoty wybrane do zabicia (zabicia, żeby samemu nie umrzeć) muszą mieć pewne kwalifikacje. Zabijane jest to, co pod jakimś względem zabójcę przewyższa – co ma coś, czego zabójca nie ma i czego mu zazdrości. Ptaki są zabijane dlatego, że latają, czego ludzcy zabójcy nie mają. Wielkie drapieżniki, także żubry lub dziki są zabijane dlatego, że są silne i silniejsze od swoich ludzkich zabójców. Jeleniowate i antylopy dlatego, że szybciej biegają od ludzkich zabójców. Wszystkie zwierzęta są zabijane dlatego, że są piękne i wolne, i tym budzą zazdrość ludzkich zabójców. Zabijane są drzewa, ponieważ są długowieczne i gdyby nie zostały za młodu zabite – a większość drzew zostaje zabita w nie więcej niż 1/10 swojego naturalnego czasu życia – przeżyłyby swoich ludzkich zabójców o wiele pokoleń. Są też piękne – i przez to tym gorzej dla nich. Zabijane są rzeki – prostowane, dławione zaporami, krępowane wałami, wpuszczane w sztuczne kanały, odzierane z żyjącymi w nich i nad nimi ekosystemów – ponieważ mają siłę groźną nie tylko dla pojedynczych ludzi, ale dla całych gromad, no i są wolne i piękne. Zabijane są góry, przerabiane na zjeżdżalnie „z górki na pazurki” dla idiotycznych zabaw – ludzki zabójca nie zniesie, gdy są wolne. Zabijane są lasy – im starsze i pierwotniejsze, więc bardziej wolne, tym większa satysfakcja zabójcy i jego wiara, że zabicie czegoś tak wielkiego z pewnością sprawi, że nie umrze.
Andrzej Gąsiorowski napisał coś bardzo podobnego: „Problem agresywnego i autoagresywnego niszczenia przyrody sprowadza [się] do kwestii techniczno-prawnych, podczas gdy jest to już ostateczna walka o życie, bo każde drzewo jest dziś cenniejsze od złota. Paradoksalnie – z tego względu musi zginąć. Drzewa tylko z pozoru wycina się dla pieniędzy.” Trwa symboliczna, magiczna walka o życie, o przetrwanie, i w tej walce używane są coraz silniejsze sposoby: zabij więcej i bardziej cennych istot – wtedy być może również w obliczu obecnych narosłych zagrożeń, robiąc właśnie to, nie umrzesz.
Taka jest nienazywana panująca religia większej części ludzkości.
◀ Piróga w przedmowie do Grudnika: wiedza ukryta ze wstydu ◀ ► Goffa: Pan Psychizm ►
Komentarze
Chciałbym dodać krótki komentarz, który w moim odczuciu koresponduję z Twoją tezą, że pozycja drapieżnika, zabójcy, jest w jakimś sensie pierwotną, najstarszą "religią" czy jak ja bym wolał to nazwać, "habitusem" człowieka.W antropologii sporo badaczy analizując kosmologię Indian amazońskich doszło do wniosku, że w tym kosmologiach być człowiekiem oznacza dosłownie być drapieżnikiem. To co definiuje człowieczeństwo to znajdować się w pozycji drapieżnika, zabójcy, a nie w pozycji ofiary. Zdaniem badaczy jest to pewna matryca, pewien schemat postrzegania świata. Moim zdaniem nie jest on charakterystyczny jedynie dla niektórych kosmologii amazońskich. Być może (jak zauważył Bruno Latour) wcale nie jesteśmy tak nowocześni jak nam się to wydaje. Uściski i serdeczne pozdrowienia!
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/jaroslaw_bzoma_01.jpg)
Czyż nie tak samo staramy się postępować z sobą samymi , ze swoimi „minionymi” myślami i poglądami, selekcjonując je i mordują w imię nowych idei i swoich przyszłych planów. Budujemy ja przecież na trupach arbitralnie zamordowanych dawnych myśli i poglądów . Miejmy nad nimi litość i przynajmniej czule je wspominajmy.
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
Np. taki news: naukowcy Harvardu chcą w ciągu 2 lat ożywić mamuty (albo coś podobnego do nich):
http://wyborcza.pl/7,75400,21420142,za-dwa-lata-mamuty-znow-zaczna-chodzic-po-ziemi.html#BoxGWImg
https://nicprostszego.wordpress.com/2015/04/26/dlaczego-mamuty-nigdy-nie-wroca/
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
Są też opinie, że wcielamy się na różnych światach, ale tego to już nie sprawdzę (chyba że we śnie progresywnym). Jeśli to prawda, to nasze dusze nie mają problemu.
Nie zmienia to wszystko mojego szoku i bólu z powodu tego, co wyrabiają z naturą ludzie o mentalności ministra Szyszki.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
![[foto]](/author_photo/RomanKam.jpg)
Nie jestem pewien, czy najbardziej niebezpiecznym modelem dla człowieka, nie jest tzw. humanitaryzm - czy działania będące w całkowitej opozycji do tego, jak wyewoluował świat, jak jest skonstruowane życie od najmniejszych swych podstaw do relacji wewnątrz i między-gatunkowych - nie przynoszą stopniowo skutków zagrażających istnieniu gatunku człowieka. Wszystkie działania człowieka, sprzeciwiają się zasadom doboru naturalnego, są walką z naturą, by nic poza nim samym, nie regulowało jego pozycji. Wojtek wierzy w prawo człowieka do działania wbrew naturze, a ja sądzę, że pojawi się nieznany czynnik regulacyjny, ponieważ gwałt na jej prawach w końcu się zemści. Nawet nie ocenimy, co się stało, bo nie będzie miała znaczenia odpowiedź na pytanie - dlaczego? Tak, jak dla nieboszczyka nie ma znaczenia czy rozjechał go tramwaj, czy trolejbus.
Chcecie zostawić człowiekowi wybór? Człowiek nie ma wyboru. Zawsze stanie naprzeciw naturze i zawsze będzie musiał się z nią mierzyć. Partia trwa. Popełniamy błąd za błędem, ale każdy ruch przyniesie konsekwencje w przyszłości. Kiedy człowiek zrezygnuje z zabijania, w końcu dojdzie do sytuacji, w której będzie musiał do niego powrócić. Nie zbudujemy Arkadii własnymi rękoma, jesteśmy na to za nieporadni.
Tak, bronię myśliwych, bo robią, co trzeba i znany jest skutek ich działań - wbrew tym, którzy bronią życia dzikich zwierząt, ale nie wiedzą, co dalej. Szansa człowieka leży moim zdaniem w umiejętnym naśladowaniu natury, a nie w wymyślaniu świata od nowa.
Do 6. Jarku, bardzo mi się spodobała Twoja uwaga. Ten element jest codzienny - uśmiercamy nawet nienarodzone - myśli, relacje, sny, sytuacje, przyjaźnie, miłości. Wiemy, że musimy to zrobić, że tak jest lepiej.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Co myśliwi takiego robią, "co trzeba" -- bardzo proszę o przykłady i wyjaśnienia. Z góry współczuję obrony stanowiska nie do obronienia.
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
"Zabijać" na sens tam, gdzie zabijane cierpi a przynajmniej domyślamy się tego. (Chociaż wcale nie jestem pewien tego, że pruta koparką rzeka nie cierpi. Jej nimfa cierpi na pewno.)
Chodzi w ogóle o niszczenie: zniszcz, to nie umrzesz.
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
A do do nimfy rzecznej, to wziąłbym pod uwagę, że może być zadowolona z regulacji rzeki, że, na przykład, po zmianie jest jej wygodniej. (Bo zakładam, że cierpienie nie jest jedynym stanem emocjonalnym, który może przeżywać, i że pozytywne też są jej dane.)
Nie znam się na gospodarce leśnej, tylko widzę jak las zabierany jest zwierzynie przez deweloperów i miłośników budowy dróg.
![[foto]](/author_photo/RomanKam.jpg)
Wojtku,jasne, że moje stanowisko jest nie do obronienia, tym bardziej, że artykuł mówi o innych rzeczach niż "polować, czy nie polować". Zadałem pytanie, czy obrońcy dzikich zwierząt w Polsce, wiedzą może, co będzie dalej, kiedy już zabroni się polowań. Rozwój wypadków "po" da się z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć. Podam w skrócie: przekroczenie pojemności środowiska dla zwierzyny płowej, nasilenie chorób, zwiększenie liczebności gatunków padlinożernych, zwiększenie liczby (groźnych dla człowieka) drapieżników, wścieklizna lisów, borsuków, jenotów. Załamanie produkcji drewna - dobra niezbędnego człowiekowi, a zarazem odnawialnego, drastyczny wzrost (już problematycznych) strat w rolnictwie ze strony zwierząt. Ergo - ani lepsze życie zwierząt, a pogorszenie warunków życia ludzi. Nigdy nie polowałem, ale przez rok uczyłem się gospodarki łowieckiej w szkole średniej i przez rok na studiach leśnych. Zdałem trudny egzamin łowiecki. Jeden promil zdobytej wiedzy dotyczył techniki i etyki strzału, by minimalizować cierpienie zwierzęcia - 99,99 % to wiedza z zakresu biologii, rozrodu, genetyki populacyjnej, behawioru i ochrony gatunków. Nikt nie robi więcej dla dobra dzikich zwierząt w Polsce, (konkretnej, ciężkiej i kosztownej pracy), niż myśliwi. Poznałem setki myśliwych pracując z nimi bezpośrednio przez kilkanaście lat. Wśród nich niezmiernie wielu, bardzo wartościowych i etycznych, społeczników, przyrodników z zamiłowania, czułych, zdrowych ojców dla swych dzieci, po prostu porządnych ludzi.Porównaj, jak ginie zwierzę pożerane żywcem przez inne zwierzę, a potem oceń, jak ginie z ręki myśliwego. Polowanie to nie zaspokajanie bezmyślnej żądzy władzy i mordu. Jest to działalność "non profit" regulowana przez prawo i dobry obyczaj. Służy środowisku i człowiekowi.
@ Roman Kam
bardzo porządni ludzie pracowali też w obozach koncentracyjnych. Wykształceni, dobrzy rodzice, z zamiłowania, miłośnicy muzyki klasycznej.
na wściekliznę są rozkładalne szczepionki. I wystarczy jeden "czyściciel" gdy trzeba będzie a nie nagonka ani dzieci. Myśliwi prowadzą regularną akcję hodowlaną dokarmiając zwierzynę płową - stąd problem. Młodniaki i tak się grodzi jak trzeba. A na terenach wiejskich- coraz więcej domków, inwestycji, coraz mniej miejsca dla zwierząt. A ludzi jest po prostu za dużo. Nie dziwią więc mnie sarny w sadach i oziminie.
PS. Lobby myśliwskie ponoć płaci za wypisywanie pro-wycinkowych i pro-mysliwskich komentarzy
A jak się skończy wprowadzenie nowego prawa łowieckiego: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,21430682,myslal-ze-strzela-do-dzika-mysliwy-zastrzelil-przechodnia.html#Czolka3Img
![[foto]](/author_photo/jaczewski.jpg)
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
Co do ustawy Szyszki natomiast, nie potrafię się pozbyć wrażenia, że jest ona zwyczajnie lobbystyczna. Ktoś na tym zarobił duże pieniądze. PiS-u zazwyczaj nie interesują swobody obywatelskie, tam gdzie może, dąży do kontroli, widać to również w dążeniu do przejęcia wojewódzkich funduszy ekologicznych. Myślę, że "najciekawsze" dopiero przed nami.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
/.../ wielu myśliwych też powie, że zabijać nie lubi. Gdy rozmawiam z nimi, tych rozmów płynie następujący wniosek: narkotyk, przyciągający do polowań, to nie jest mord, tylko władza.
Władza?
- Idziesz do lasu wyposażony w narzędzie, które jest w stanie odebrać życie każdemu w tym lesie. Celujesz, bierzesz w krzyż jelenia i... na przykład decydujesz, że go nie zabijesz. Darujesz mu życie. I wszyscy się zachwycają: jaki dobry człowiek.
A mógł zabić.
- Ale to jest podejście do przyrody, które trzeba nazwać podejściem pana i władcy.
W "Pokocie" wyraża je wprost, sprytnie posługując się cytatem z Biblii, ksiądz.
- I wszyscy inni.![[foto]](/author_photo/RomanKam.jpg)
... nie doprał tak ładnie, jak proszek Damroki :/ Każdy trochę trolluje Damroko. Każdego z nas, kiedyś tam uwiódł ktoś, jakimś poglądem. Mówimy wtedy - tak! To jest moje i trollujemy. W dodatku gratis moja droga, a w końcu za pieniądze, to zawsze trochę poważniej i lepsze wyniki. Wyrugowana politycznie opcja rozpaczliwie łapie się wszystkiego, szczując każde środowisko, które jest przydatne. Właśnie zadowolony, bo bez podań i czekania na decyzję z gminy, wyciąłem jarzębinę, okazała się odmianą strzelistą, a posadziłem ją pod linią energetyczną. Jestem więc jednym z tych "psychopatycznych drwali", którzy natychmiast złapali za piłę. Gorzej, będę ciął dalej, bo popełniłem wiele wstydliwych (jak na profesjonalistę) pomyłek. Jednak na tym moim skrawku ziemi własnej posadziłem kilkaset drzew, krzewów, bylin, pamiętając o tych, które karmią ptaki i wiewiórki (z którymi, co roku przegrywam walkę o orzechy). To wredny kawałek ziemi, glina, ciężka gdy mokra, gdy wyschnie - skała. Pochowane są w niej moje zwierzęta, moi, tak serdecznie wspominani, towarzysze. Naprawdę mi ulżyło, kiedy nie muszę już pytać urzędnika, będącego w kwestii tego kawałka ziemi, kompletnym ignorantem, co wolno mi wyciąć, skoro posadzić, pielęgnować i ponosić koszty, mogłem bez pytania. W każdym razie, łatwo jest negować, a trudniej cokolwiek rozsądnego zaproponować i przewidzieć skutki wprowadzenia swoich postulatów w życie. W tym kontekście, ekolodzy, ekohumaniści, ze swą wzniosłą retoryką, wydają mi się naiwni i zwyczajnie używani do politycznych rozgrywek. Co do nazizmu. Znakomity chirurg dziecięcy, myśliwy, z tych zapalonych. Potencjalny dr Mengele? A gdyby wśród tych wielu uratowanych, było i Twoje dziecko? W jaki go wepchnąć schemat, w jakim go wyprać proszku?
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
I druga sprawa, o charakterze obywatelsko-prawnym, choć wątpię by to było zamiarem PiS-u. Dlaczego urzędnik miałby decydować, co sadzę a czego nie na mojej posesji (zakładam, że nie nabyłem jej z jakimś pomnikiem przyrody). Jeśli państwo chce, niech sadzi każdą ilość drzew, niech nabywa działki w mieści, by nie wycinano na nich zespołów drzewnych. Niech RACJONALNIE DZIAŁA, a nie zrzuca swoje obowiązki na obywateli. Tylko powtórzę, tu nie chodziło o obywateli; tu ktoś zarobił ogromne pieniądze. (Albo mamy skończonych ignorantów w rządzie; trzeciego wyjścia nie widzę.)
Co do "nazistów". Kiedyś normą, przynajmniej na wsi, było zabijanie zwierząt. Czy ludzie tacy nie mogli być odważni i wrażliwi na los drugiego człowieka? A nawet czasem ratować go z narażeniem własnego życia jak czyniły wiejskie rodziny ukrywające Żydów? Zresztą nie tylko człowieka, bo sposób hodowania zwierząt też może się odznaczań większą lub mniejszą wrażliwością.
Skądinąd zapominamy, że CODZIENNIE, zabija się MILIONY zwierząt. To jest fabryka śmierci i nie do końca wiadomo, skąd ten krzyk nad MYŚLIWYMI. (Nie wnikam i w to, że ciągle możemy też litować się nad losem ludzkim, nie tylko zwierzęcym czy roślinnym (jeśli roślina ma los).
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Sprawa jest prosta. Wędkarz swoją wędką ciebie nie zabije. Ani rybak z trawlera, ani nawet rzeźnik. A myśliwy idzie na swoje "rzemiosło" z narzędziami i z psychicznymi dyspozycjami identycznymi jak te, które mogą posłużyć do zabijania ludzi. Co zresztą im się zdarza robić od czasu do czasu. Wędkarze nie zabijają siebie nawzajem ani przechodniów. Rybacy też nie, nawet o rzeźnikach nie słyszałem, żeby byli zagrożeniem dla przechodniów. A myśliwi tak, są. Morderstwo -- na ludziach, tak! -- jest wpisane w imaż i anturaż myśliwego.
(Tamte zabijające zajęcia: wędkarz, rybak, hodowca i rzeźnik, też są warte moralnego potępienia. Ja osobiście ich nie wspieram, bo nie jem mięsa ani ryb. Ale myśliwi to kasta bardziej mordercza od tamtych zabijaczy.)
![[foto]](/author_photo/RomanKam.jpg)
... ile było ofiar tej drakońskiej ustawy, której zapisy prowadziły do rujnowania życia osób popełniających (na własnym gruncie) wykroczenie nielegalnej wycinki. Kary te, czasem były cięższe niż kara za zabójstwo człowieka, ponieważ nie starczało im życia na spłatę horrendalnej grzywny.
Fabryki śmierci to rzeczywisty, naoczny i jaskrawy przykład skutków propagowania spożycia mięsa. Tu rzeczywiście widzę własne wyparcie, bo będąc świadomym tego, jak funkcjonuje tzw. przemysł mięsny, znając z pierwszej ręki jego brutalne tajemnice, uciekam od konfrontacji z tą wiedzą w bezmyślność, racjonalizacje i usprawiedliwienia.
Myśliwy wbrew sugestiom przeciwników polowań, nie ma tak drastycznej przewagi nad zwierzyną, jaką mu się przypisuje. W dodatku strzelając, musi wypełnić kryteria selekcji - płci, wieku, kondycji, zachowania zwierzęcia i wielu innych jeszcze. Za błędy w tej kwestii stosowane są kary dyscyplinarne z odebraniem prawa do polowań, włącznie. Znam takie przypadki. Trzeba też mieć naprawdę dobrą kondycję, żeby stanąć w szranki z dziką zwierzyną, która zna zapach myśliwego i reaguje ucieczką, kiedy ten zbliża się na odległość strzału. Bywa też, że to myśliwy ginie pod orężem dzika. Dzikie zwierzęta się uczą. Stare odyńce, żyjące z reguły samotnie, nigdy nie wychodzą pierwsze na żerowisko, czekają aż młodsze, mniej doświadczone osobniki spenetrują teren. Dzięki niebywałej ostrożności dożywają sędziwego wieku. Myśliwy nie jest drapieżnikiem, myśliwy zastępuje drapieżnika. Dlaczego nie mamy wilków, co się dzieje, kiedy je mamy (w moje okolice przywędrowała wataha) i co kryje się pod stwierdzeniem, wilki się rozzuchwaliły - już nie opowiem, bo skończył się limit (długości, cierpliwości itp.)
Też mam słabą ziemię (piach, VIRz), też sadzę, też dbam, tez płacę. I uczę się roli, permakultury, lasu -choć jestem mieszczuch z pochodzenia. I też wycięłam mały jesion samosiejkę, który rósł pod linią wysokiego napięcia. I też, nawet tu na Tarace jest mój wpis, szanuję wiedzę jaką leśnicy mają o zwierzynie i o lasach.
Ale zabijanie w ramach "tradycji" czy "władzy", gdy nie jest to konieczne- nie, bo to jest coś innego.
Wywiad z Wajrakiem bardzo dobry i zgadzam się z nim w pełni.
Argument że PO...- sorry, ale to jest głupota. Była patologia a teraz następuje pogłębienie patologii. Przeciwieństwem błędu nie jest prawda. Ustawa PO mimo wszystko chroniła krajobraz przed ludzką złością, tak naprawdę skierowaną na kogoś innego.
"Drzewo na mojej działce" "zwierzę w moim lesie" to jest nasz, ludzki fantazmat. Czegoś takiego nie ma- bo ani ziemia ani rośliny ani zwierzęta nie należą do nas a służą wielu. Jesteśmy wszyscy częścią większej całości. I tak, w tej większej Całości jest śmierć- ale nie zadawana, po ludzku, z powodu "tradycji".
My nie uznajemy w naszej narracji strefy nie-ludzkiej i nawet to widać w języku. Piszesz: "Kary te, czasem były cięższe niż kara za zabójstwo człowieka"- a czyż nie jest większą zbrodnią przeciwko ludzkości zniszczenie bezbronnego dwusetletniego dębu, który żyje, oddycha? Trzesiesz się nad człowiekiem a umyka ci narracja np. wojny, konkurencji, gdzie ludzie umierają masowo. Myśliwi mają swój barwny język by nie dopuścić myśli że są mordercami. Oszukujemy się słowami. Miejcie odwagę mówić wprost.
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
Damroko, nawet koty mają "swój" teren i o niego walczą. Zwierzęta często zabijają bezmyślnie i niepotrzebnie. Własność nie jest żadnym fantazmatem (o czym wiesz, jako właścicielka swojej ziemi). Od zwierząt różnimy się tym, że to sformalizowaliśmy (stworzyliśmy taki byt jak prawo). Człowiek jest istotą wyalienowaną z przyrody. Nawet współczucie go od niej odróżnia.
Obecna wycinka nie byłaby problemem, gdyby nie to, że wycina się skupiska drzew miejskich (PiS w ogóle prowadzi politykę pro-smogową; vide górnictwo); ale dlaczego właściciele tych gruntów mają się dokładać do naszego dotleniania? A ustawa PO nie chroniła żadnego krajobrazu, była ryczałtowym, niemądrym zakazem, z powodu którego trzeba było jechać do urzędu gminnego, by wyciąć jedną brzozę i nie uzyskać pozwolenia. Była zła, tak jak zła jest ustawa PiS-u. Po jednej przesadzie pojawiła się kolejna. Tak wygląda tzw. komunikacja społeczna. Tylko na ustawie PiS-u pewni ludzie dużo zarobią.
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Obyczaj polowań, zabijania zwierząt leśnych, polnych i nadwodnych, chodzenia ze strzelbami i ich używania na terenach publicznych czyli wspólnych, naruszanie własności prywatnej, zawłaszczanie przez mordowanie wspólnej wartości, jaką są żyjące na swobodzie zwierzęta (ssaki i ptaki), które innym sprawiają radość swoim widokiem i obecnością, posiadanie na to wszystko prawnych przywilejów i stanowienie wpływowej lobbystycznej grupy nadreprezentowanej w władzach (podobno z siedmiokrotną przewagą) -- czyli że myśliwi nami rządzą -- to wszystko jest jednym wielkim skandalem! Oraz oprawioną w ustawy raną na społecznej tkance.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Jest ludzkim fantazmatem, umową. Tak jak "kapitał", "kredyt". Nie dotyczy świata nie-ludzkiego. Zwierzęta i rośliny przekraczają swobodnie granice. Nasze katastry nie dotyczą motyli. Oczywiście w naszym świecie tego potrzebujemy, ale powinniśmy mieć świadomość że to tylko mapa a nie rzeczywistość. Ja moją ziemią się opiekuję a ona mną. Ja nie posiadam, jestem częścią.
"dlaczego właściciele tych gruntów mają się dokładać do naszego dotleniania"
Dlatego, że wszyscy zależymy od siebie. Nie ma w zasadzie "mojego". Jest zawsze "nasze". Ludzkie i nie-ludzkie. Jest wspólnota. Więc trzeba znaleźć wspólne rozwiązanie.
"A ustawa PO nie chroniła żadnego krajobrazu, była ryczałtowym, niemądrym zakazem" Tak. Ale jednak nie było takiego szaleństwa wypuszczonych demonów zniszczenia. Zresztą PiS jest produktem tzw "25lat wolności". Bez PiS nie ma PO i nawzajem.
"aby mogło zostać zabite, musi wyrazić swoją zgodę" Tak, oczywiście. Tylko że piszesz o kulturach myśliwsko-zbierackich, dla których polowanie i ochrona zwierząt były koniecznością życiową (stąd ja też nie przekreślam myślistwa w czambuł, bo to kawał naszej historii). Gdzie facet latał z łukiem za antylopą i szanse były równe. Teraz nie ma takiej konieczności i jest czysta przemoc. I dwa: piszesz: "Człowiek jest istotą wyalienowaną z przyrody". To nie jest do końca prawda. To nasza cywilizacja jest cywilizacją oddzielenia- z czego cierpimy my i PrzyRoda.
Co do mocy narracji zgadzam się. Ale miejmy jaja i przyznajmy, że jest też i Realne.
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
Ale - uważam, że Roman ma rację, gdy nie godzi się na łatwą generalizację; uważam, że "psychologia polowania" jest bardziej skomplikowana. (Próbowałem wyżej argumentować.)
I po drugie - rozważam, czy niekiedy polowanie nie jest konieczne (wtedy jest problem: kto powinien to robić).
Zgadzam się z tobą, że to "rana na społecznej tkance" - mam na myśli czynienie cnoty z zabijania i zabijanie niepotrzebne, w nadmiarze, bez świadomości tego, co się robi, wypierane w byle jaką tradycję itd.
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
Zgadzam się jednak, że władanie (lękowe) oddziela. A współczucie wyróżnia, ale łączy. Ale Realne widzą ci, których ono do tego zmusiło. Ludy pierwotne nie żyły z nim w symbiozie z wyboru, ale dlatego, że nie miały tylu sposobów odwrócenia się od niego. Realne zawsze najpierw jest traumatyczne. Prawie.
A teraz innymi słowami: drzew i zwierząt nie dotyczą nasze katastry. A jeśli człowiek coś posiada, ma wolność i żyje to- sorry jakby to nie było przykre dla naszej iluzji ego i iluzji oddzielenia od Jedności- pozostaje częścią wspólnoty. Życie oznacza współ- życie. Taki jest fakt. Wolność łączy się z odpowiedzialnością za Innych - inaczej staje się samowolą.
Jeszcze inaczej, choć obrazowo: nikt nie jest samotną wyspą.
"Realne zawsze najpierw jest traumatyczne." Tak, dlatego jest pokrywane symbolem, metaforą, bajką. Ale Realne jest i trzeba to wiedzieć że jest pod narracją. Zemsta Realnego będzie straszna jeśli nasze narracje będą niewłaściwe.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Docelowo stowarzyszenia myśliwskie zostają rozwiązane,
zlikwidowane, czyli przestaje istnieć myślistwo amatorskie,
„sportowe”.
Zanim to nastąpi, zakazuje się strzelania do
ptaków: wszystkich. To jest znany od lat postulat ekologów,
uporczywie ignorowany przez władze.
Poszczególne gminy
wprowadzają na swoim terenie zasadę „zero polowań”, „gmina
wolna od polowań”. Tym się szczycą i tym się promują,
przyciągają turystów i inwestorów.
Wprowadza się prawo, że
do polowania konieczna jest zgoda właściciela terenu. Także
właściciela lasu. Leśnicy nie lubią zwierzyny, zwłaszcza
jeleniowatych, które niszczą im młode drzewa i narażają na
dodatkowe koszty, więc sami zadbaliby, żeby na ich terenie nie było
nadmiaru zwierzyny, więc i myśliwych z polowaniami.
Zabrania się
lub poważnie ogranicza dokarmienie zwierząt, czyli główną
przyczynę ich nadmiaru.
Na wypadek konieczności usuwania
zwierząt zakażonych np. wścieklizną czy jak teraz „afrykańskim
pomorem” lub inaczej niebezpiecznych/uciążliwych, przy urzędach wojewódzkich
powołuje się etatowych „strzelców-selekcjonerów” – to
byliby profesjonaliści, nie pijący w pracy, nie imprezujący w
lesie, odpowiedzialni przed zwierzchnikami i ściśle regulowani
prawnie.
I wreszcie: Likwiduje się inną patologiczna instytucję,
monopolistę państwo w państwie czyli „Lasy Państwowe”. Lasy
przekazuje się gminom. Jako własność mieszkańców, oczywiście z
ustawową regulacją, co w lesie można robić, jak go „urządzać”
itd. Lokalni mieszkańcy byli lepszymi gospodarzami w swoich lasach
niż warszawska centrala i jej kolonialni wykonawcy, tak jak jest
teraz.
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
A co do tego, co Ty piszesz, Damroko, ja w znaczną część tego coraz bardziej WIERZĘ, czasem nawet coś takiego odczuwam. Nie wiem jednak, czy życie kota jest współżyciem dla myszy. Wątpię. A odpowiedzialność jest cechą ludzką (do pewnego stopnia). W drugą stronę to nie działa.
Ze znaczeniem terenu chciałem jedynie wyrazić prostą myśl, że koty rozróżniają moje/nie-moje (własność), teren swój i teren obcy (do pewnego stopnia naturalnie, bo po jakimś czasie kotka zapomina, że urodziła małą i są wobec siebie wrogie.) Pojęcie własności jest NATURALNE. Samiec lwa zabija młode spłodzone przez inne samce. Itd.
Być może tak jest, że własność jest naturalna, faktycznie - jesteśmy terytorialni. Ale to nie oznacza wyłączności. Twój kot nie wpuści na swój teren innego. No, ale wpuści mysz czy siewkę drzewa. Więc ja nie wpuszczę myśliwych na moją ziemię ale wpuszczę obcego kota a drzewa nie wytnę- bo produkuje tlen i cieszy nie tylko mnie.
![[foto]](/author_photo/RomanKam.jpg)
... zostały trzy osoby w dyskusji oraz adwokat diabła, czyli ja sam z małą pomocą Radka. Nasza dyskusja jak zwykle niemal, sprowadza się do pojęcia wolności i odpowiedzialności. Im więcej tej pierwszej, tym lepiej, ale tylko wtedy, kiedy odpowiedzialność będzie r e a l n a. Nie wiem dlaczego, może to taka skaza, ale potrzebuję wolności i dobrze reaguję na takie prawo, które mi tę wolność powiększa. Damroko, działamy na bardzo wielu "umownych" obszarach. Obszar "własności" ziemi, to umowa, aby społecznie funkcjonować. Ogrodziłaś swoją ziemię - prawda? Wytyczyłaś granice. Nie wpuścisz na nią myśliwych, ani piromana, który podpali trawy itd. Chcąc żyć wewnątrz społeczeństwa możemy jedynie pracować nad ewolucją modelu, który istnieje, z szacunkiem dla tego modelu, bo to owoc szczerego wysiłku pokoleń naszych przodków. Wojtek podrapał się w kudłatą głowę (zazdroszczę :) i coś zaproponował. To jest ciekawe, ale oparte o medialne kalki. Pokolenia leśników nie dążą do wyciśnięcia maksymalnej wydajności z hektara - to przede wszystkim ogromna próba pogodzenia interesu człowieka z dziełem przyrody. Program gleboznawczy ma pomóc w odwróceniu sztucznych monokultur, na kultury dopasowane do lokalnych warunków. Każdy wydział leśny posiada katedry ekologii, których prace są bezpośrednio wdrażane do dobrej praktyki leśnej. Każdy leśnik lepiej niż przeciętny laik rozumie zależności w przyrodzie, bo poznaje je w teorii i w praktyce. Też myślałem, że zawodowi myśliwi to byłoby lepsze rozwiązanie od obecnego, który rzeczywiście przeniósł do współczesności relikt komuny z jej "etosem" sitwy i władzy ponad prawem. Jednak to się zmienia, bo sami myśliwi chcą takiej zmiany, szczególnie młodsi. Nie jesteśmy tak chorym społeczeństwem, jak się nam wydaje.<
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)

Tę twarzyczkę skądś jakbym znał? Czyż nie?
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/RomanKam.jpg)
... podzielam Twój pesymizm Wojtku, ale tylko z powodu położenia geopolitycznego Polski. Nie będę twierdził, że rządy PIS to ideał, ja w nich wierzyłem poprzednim razem i srodze się zawiodłem. W dodatku pewne, obliczone na poklask gawiedzi kalki typu "łapaj złodzieja" powtarzają w kółko, w dodatku z tym samym aktorem, namaszczonym na Wielkiego Prokuratora. Fenomen poparcia dla tego człowieka jest dla mnie niczym zagadka piramid. Dla mnie wybór pomiędzy PO a PIS był jak wybór między dżumą a cholerą. Jednak daję PIS-owi mandat do rządzenia i bardzo pragnąłbym spokoju, bo czuję wielkie zagrożenie ze strony Rosji. Nie tanki, a właśnie takie rzeczy, jak t o t a l n a opozycja. Destabilizacja wewnętrzna i wkraczanie pod pretekstem, że Polacy nie umieją się rządzić.
Stawiając na Kukiza - czułem, że tam skrywa się potencjał, mądrych i prawych, młodych ludzi, którzy pragną i mogą coś zmienić - w kierunku demokracji bezpośredniej, w kierunku modelu, który kiedyś tak jasno, a dla mnie porywająco Wojtku, opisałeś. Miałem i mam ochotę ten Twój projekt Kukizowcom podsunąć, dać im paliwo, szerszą i dalszą perspektywę zmian, zanim ruch ten zostanie rozpracowany, osłabiony i zmarginalizowany. Może rzeczywiście to zrobić?
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
- O, zaślepieni! Nie z dział wam bić do burzy, nie fale chłostać, ale statek naprawiać! Zstąpcie na dno. Tam pracujcie. "Purpura" jeszcze nie zginęła.
Na owe słowa drgnęli ci na wpół umarli i rzucili się wszyscy na spód, i rozpoczęli pracę od spodu.
Wygląda na to, że znowu powinniśmy jąć się "pracy u podstaw". Tylko, naprawdę, ile razy do K.N. można tak "zstępować na dno"?
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
![[foto]](/author_photo/RomanKam.jpg)
Więc jeśli praca u podstaw- to nad sobą i swoimi smokami, po pierwsze. Po drugie- robić i mówić swoje. Po trzecie - totalna opozycja i budowa wewnętrznej wolności. Bo rzeczywistość jest taka, że spora część narodu zasłuchana jest w słowa jakiegoś hitlerka, nawiedzonego dziadka bez żadnych osiągnięć życiowych de facto, i jest uwikłana w umowę pt "autorytet", "zbawca". Wystarczy być może- symbolicznie i praktycznie - zabrać mu mikrofon.
To jest normalna polityka w kraju podbitym, a podobno mamy jakąś niepodległość.
Czy jest drugi taki kraj w Unii, w którym elity tak otwarcie poczuwają się do roli nadzorców niewolników, i są z tego dumne?
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
PS
Ów święty trójpodział zakłada że każdy ma własne poletko, czyli władza sądowa egzekwuje prawo, a władza ustawodawcza je stanowi. W Polskiej konstytucji jest to dodatkowo zagmatwane, bo wg niej władzę najwyższą sprawuje Sejm w imieniu ludu pracującego miast i wsi.
Ale dotykamy tu problemu manipulacji. "Elity" polityczne, partyjne uwodzą lud robiąc z ich wad, chciejstwa i prymitywizmu zalety. Apelują do "wolności", "niezależności", "wierności wierze", "zasad" czy też "nowoczesności" etc, etc. A kto nie chciałby być piękny w oczach (figury) Boga?
Stąd potrzeba pracy na sobą - odcięcie się od układu pan/niewolnik, od tych co stawiają się wyżej, grzmią... lub prawią komplementy. Od manipulacji. Jak u Osieckiej "Nie mów do mnie jak do żony"...
Elity intelektualne, do których można zaliczyć Sierakowskiego czy Ledera- mówią co widzą wprost. I to lud boli. A z elit politycznych nikt ich nie słyszy. Szkoda.
Z tego bólu prawdy (i słusznej pogardy do ludu) powstał PiS, jako Cień, "zbawca", dowartościowujący bezwartościowe. Nie oswaja ludzkiej złej energii ale daje się jej nieść, daje jej ciało.
Fakt jest taki, że Polska jest i będzie podzielona. Że są różne interesy, wartości. Bogactwem jest różnorodność. Biologiczna też. Jedność to (PiSowska) mrzonka.
Naprawdę? A z punktu widzenia tubylca na jakiejś pustyni Kalahari na przyklad? Co mu doradzisz - założenie uprawy na tej pustyni? Przeniesienie się do miejskiego slamsu i przejście na weganską dietę?
Nie kazdy punkt widzenia tutaj ma zastosowanie. Na pustyni Kalahari ma zastosowanie jedynie punkt widzenia "przeżyć".
A co do naszych tzw myśliwych to ich akurat hobby jest dość obrzydliwe, skoro nie potrzebują go do przeżycia.
poz :)
tal
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.