18 stycznia 2019
Wojciech Jóźwiak
Serial: Czytanie...
Stefana Chwina o radykalnym podziale. Alfeusze i omeganie
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Acemoğlu i Robinsona. Instytucje, głupcze! ◀ ► Kartezjańskie komputery ►
Jednym z najmocniejszych lub najcięższych komentarzy niedawnych wydarzeń była wypowiedź Stefana Chwina w wywiadzie dla „wiadomo.co” danym 15 stycznia 2019 czyli dwa dni od zamachu i nazajutrz po śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Wiele już mówił tytuł: „Jesteśmy skazani na zderzenie”. Gdański pisarz i profesor literatury stwierdził tam (streszczam), że polskie społeczeństwo rozdziera konflikt polityczny, który jest autentyczny, a nie urojony i polega na starciu dwóch opcji, z których jedna jest autorytarna, a druga demokratyczna. Gdyż oto:
„Wszelkie nawoływania do tego, aby doszło do porozumienia między tymi grupami, wydają się absurdalne, bo nie biorą pod uwagę ostrości i powagi tego konfliktu. Nie można pogodzić propozycji zorganizowania życia w Polsce na zasadach autorytarnych z propozycją zorganizowania życia w Polsce na zasadach demokratyczno-liberalnych. Nie ma takiej możliwości. Jesteśmy skazani na zderzenie, które może przybrać różne, czasami bardzo ostre formy, czego właśnie jesteśmy świadkami.”
Czy faktycznie chodzi o konflikt i różnicę między autorytarystami a demokratami? Czy chodzi – głównie lub tylko – o zasady zorganizowania polityki, a właściwie sposobu obierania władz? Chyba jednak to jest powierzchnia, przez którą przeświecają różnice bardziej głębinowe. Widać je w tym, dlaczego jedna strona nie znosi drugiej, a może nawet życzyłaby sobie jej zniknięcia, bo wtedy świat byłby prostszy. Tylko jak nazwać te strony, żeby nie zniekształcić wglądu i nie nadużyć istniejących słów i etykiet? Wymyślmy nowe. Jedna niech się nazywa Alfa, druga Omega. Alfeusze i omeganie. Alfeusze nienawidzą tych drugich, czyli właśnie omegan, ponieważ uważają, iż tamci chcą ich pozbawić ich wartości. Dokonują i dopuszczają się zamachu na ich, alfeuszów uświęcone podstawowe wartości. Negują te wartości i usiłują je rozpuścić, zdekomponować i pozbawiać sensu. Omeganie nienawidzą tych drugich – alfeuszów – ponieważ widzą, że tamci poprzez to, co czynią i do czego zachęcają, zmierzają do tego, żeby wszystkich, w tym i omegan, pozbawić przyrody, więc i środowiska do życia. Więc „idą ku temu”, żeby w końcu ich zabić, razem z ziemską naturą.
Ciekawa jest ta symetria lub antysymetria. Alfeusze umieszczają wrogość i konflikt w sferze umysłu, pojęć i kultury. Omeganie wrogość i konflikt, tak jak go widzą, umieszczają w sferze materii i biologicznego życia, w biosferze. Alfeusze uważają, że omeganie chcą ich „zabić” mentalnie lub kulturowo – żeby nie bujać w abstrakcjach rzucę przykładem: uważają np. że gdyby poszli za życzeniami omegan, to przestaliby w końcu być Polakami, albo przestaliby (lub raczej ich potomkowie, nie oni sami) być ojcami lub matkami dla swoich dzieci. W drugą zaś stronę, omeganie boją się alfeuszy, ponieważ uważają, że tamci swoją „polityką” doprowadzą do kolapsu samo życie na Ziemi.
A jak to, o czym tu mówimy, leży na ogólniejszym tle? W artykułach napisanych latem 2017, p.t. „Leara dalej: sny a współczesność. PiS jako sen”, „Dokończenie o Wronach (Indianach), Sikorze i śnie w PiS” oraz „Więcej nie można. Dodatek do wątku o plemieniu Wron i in.” zauważyłem, że dobiliśmy do ściany: „my” jako ludzkość, nie tylko jako jedno z wielu lokalnych społeczeństw. To „dobicie” skutkuje co najmniej trzema konsekwencjami: że już nie możemy się bogacić (bo zeżremy świat, jego zasoby i życie na nim), że już nie możemy się rozmnażać (bo podobnie brakuje dla nas ludzi miejsca i substancji w obiegu), oraz trzeci mniejszy efekt: nie możemy zachować narodowej wyłączności na pewnym terenie. Te trzy „nie można” naruszają podstawowe wartości, które nami dotąd rządziły i którymi się kierowaliśmy: na przykład maksymalizacja bogactwa i szybkości wzrostu PBK jest takim bożkiem, który już wyraźnie zawodzi.
Ludzie i ich agregaty (lub może egregory?) postawieni/postawione w tej sytuacji, mają wybór: albo zachować (dotychczasowe) wartości, pozostać im wiernym – ale kosztem zamknięcia oczu na nieuchronne zderzenie ze ścianą globalnych biosferycznych ograniczeń. Czyli ratować „duszę” kosztem ściągania zagłady na „ciało”. – Albo, to ta druga opcja dylematu: spróbować wymienić wartości (co pociąga masę niebezpieczeństw, z których warto sobie zdawać sprawę), aby zmotywować siebie do ratunkowego zawrócenia z drogi przed zderzeniem. Więc: naruszyć „duszę” w imię ratowania „ciała”.
Jeszcze niedawno, wtedy kiedy pisałem wspomniane wyżej teksty, sam się zastanawiałem i czytałem jak zastanawiają się inni, czy uda się uniknąć upolitycznienia antropocenu. Tzn. czy przy okazji narastania ekologicznych zagrożeń i ich świadomości, ludzie, a raczej ludzkość, będą umieli w miarę zgodnie, w ramach jakiegoś prawie-światowego konsensusu, wypracować i uruchomić jakieś środki zaradcze? Czy będzie inaczej, mianowicie czy kwestia antropocenu, czyli globalnego przegrzania, globalnego zaśmiecenia i globalnego wyniszczenia życia stanie się kwestią polityczną, która podzieli ludzi na walczące fronty? Teraz jest już oczywiste, że eko-zagrożenia wyrosły w kwestię polityczną, która w Polsce raczej przypadkiem nałożyła się na oś „rządząca partia kontra jej oponenci”.
PS. Nazwy Alfa i Omega, alfeusze i omeganie, nie są całkiem od bani, ponieważ w szeregach strony Alfa służą liczne samce alfa; za to po stronie Omega gromadzą się ci, którzy jasno widzą zagrażający koniec, skąd omega, litera na której kończy się grecki alfabet.
◀ Acemoğlu i Robinsona. Instytucje, głupcze! ◀ ► Kartezjańskie komputery ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/aktualnezdjecie.jpg)
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
Świat ma problem - to zauważają Omeganie, a tego nie chcą (odmawiają) zauważyć Alfeusze. Bo jak rozwiązać globalny problem? Na poziomie Alfa - każdy w swoim kraju, czy na poziomie Omega - globalnie? Omeganie mówią, że globalnie. A tego boją się Alfeusze - więc problem wymazują. Polityka już tak ma, ze musi być zero-jedynkowo, co nie sprzyja rozwiązywaniu problemów i grozi zderzeniem.
Myślę, że Alfeusze wszystkich krajów chcą demokracji, chcą aby narody rządziły same sobą na własnej ziemi. Nie odbieram im demokratycznego odruchu. Wręcz to oni mówią, że jakieś obce siły chcą z zewnątrz narzucać odgórne zasady - a to już nie jest demokratyczne. Według nich to Omeganie pod pretekstem różnych globalnych zagrożeń (niecnie wymyślonych) albo dziwnych zasad („lewackich”), chcą odebrać narodom, szczególnie lokalnym Alfieuszom, prawo do samostanowienia i stworzyć jakiś światowy rząd Omegan. Przypominam tekst B.Radziejewskiego Turboliberalizm vs. hiperdemokracja w Nowej Konfederacji. PiS to hiperdemokracja.
Z kolei Omeganie widzą, że świat jest połączony, a problemów deficytu dóbr natury, zagrożeń klimatu nie da się zamknąć i rozwiązać w granicach państw. Jesteśmy czymś więcej niż tylko członkami jednej lokalnej wspólnoty, nie zaprzeczamy jej, ale też myślimy o innych - jesteśmy również członkami całej wspólnoty ziemskiej - jesteśmy Omeganami ;-)
Czy da się pogodzić żyj tu i teraz, a po nas choćby potop Alfeuszy z myśl o innych na świecie i w przyszłości Omegan?
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Bo gdyby zapytać ludzi, jakie mają motywacje, poglądy, co myślą -- to zapewne najbardziej miałby rację Stefan Chwin, że chodzi o różnicę miedzy zwolennikami demokracji a "rządów silnej ręki".
Tym bardziej nie jest tak, że ja pisząc "Alfa" miałem na myśli PiS (bo m.in. np. ugrupowania Mikkego i Brauna są bardziej "alfowe"), ani że pisząc "Omega" miałem na myśli PO ani Zielonych.
Bo nie chodziło mi o bieżące spory wśród partii rządzących lub chcących rządzić, tylko o pewną głębszą strukturę.
Przeczytaj mój tekst odłączając bieżąco-polityczne polskie skojarzenia.
Jest możliwe, że ten rodzaj podziału, który opisałem, będzie pojawiał się w różnych krajach i będzie coraz bardziej widoczny w miarę okazywania się, że nie można utrzymać dotychczasowego stylu życia, a więc dotychczasowych wartości.
Oczywiście, obecnie ten podział nie jest najważniejszy i będzie nakładać się na istniejące podziały. W każdym razie warto to obserwować.
Pewien dodatkowy problem jest z definiowaniem demokratów.Bo dla niektórych z nich co to za demokracja, gdy rządzi plebs, ze śmiesznego powodu, że stanowi większość. Elita ma rządzić.Jakoś demokratycznie.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.