04 maja 2015
Wojciech Jóźwiak
Serial: Czytanie...
Artura Króla i George Lakoffa: polityka jak rodzina
Dodatek: Nazwiska polskich polityków jako metafory
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Szwejk. 100 i 50-lecie ◀ ► Polska metafora rodzinna ►
Już myślałem, że nic mnie nie zdziwi ani zaskoczy, oraz, że wszystko wiem, kiedy przeczytałem kilka odcinków bloga Artura Króla („ChangeMaker”) i ucieszył mnie pomysł widzenia polityki poprzez metaforę rodziny.
Ale najpierw przeczytaj pierwszy odcinek Króla: Metafory w polityce.
I oto Rodzina Surowego Ojca generuje politykę prawicy, tej prawdziwej, amerykańskiej, nie jakieś jej europejskie zwiędłe cienie. U nas usiłuje pod to podłączyć Korwin. Czytamy u Króla, w następnym jego odcinku, Państwo to rodzina autorytarna – metafory w polityce, cz. 2:
Model surowego ojca startuje od kilku istotnych założeń.
1) Świat jest niebezpiecznym miejscem, pełnym zagrożeń. Zawsze taki będzie, bo w świecie istnieje zło.
2) W świecie istnieje również silna rywalizacja, zawsze będą wygrani i przegrani.
3) Skoro istnieje zło, to istnieją wartości absolutne – absolutne dobro i absolutne zło. Często, ale nie zawsze dodaje się tu aspekt wiary – „Bóg jako źródło i wyrocznia absolutnego dobra”.
4) Dzieci rodzą się pierwotnie złe, gdyż pragną robić to, co przyjemne, a nie to co dobre. Trzeba je dopiero nauczyć jak być dobrymi.
W takim świecie potrzeba surowego ojca, który zdoła:
- ochronić swoją rodzinę,
- utrzymać swoją rodzinę,
- nauczyć dzieci, co jest dobre, a co złe.
W takim świecie istnieje też jasna struktura władzy. Bóg stoi nad człowiekiem. Człowiek nad naturą. Dorośli nad dziećmi. Mężczyźni nad kobietami. Kultura zachodu nad innymi kulturami. Jeśli ta struktura zostanie załamana, jest to przejawem braku dyscypliny i prowadzi do braku moralności i katastrofy.
Warto ten odcinek doczytać do końca, ponieważ autor w niewielu słowach kreśli obraz, który zdumiewająco jasno pokazuje, o co chodzi na prawicy! Wręcz ujawnia jej istotę. A wszystko stoi na podstawie, która nazywa się: „...w świecie istnieje zło”. Zła jest natura ludzka. Tak oto Zło okazuje się być podstawą i założeniem prawicowego światopoglądu i autorytarnej praktyki. Zresztą nie tylko prawicowej, bo i komunizm opierał się na idei wszechobecnego, potężnego i chytrze ukrywającego się zła.
Wolny rynek w tym poglądzie jasno pokazuje swoją wartość:
Wolny rynek jest wartościowy jako miara dyscypliny, a więc metoda osądzania czy ludzie są dobrzy. Jeśli wszyscy będą dbali o swój własny zysk, zysk ogółu zostanie zmaksymalizowany, egoizm jest więc dobry i moralny, bo służy wszystkim i stanowi wyraz dyscypliny. Rywalizacja jest dobra, bo maksymalizuje korzyści. Regulacja rynku przez państwo jest zła, bo przeszkadza dobrym ludziom w zarabianiu pieniędzy i zmniejsza ogólny dobrobyt. Taki układ zmusza niezdyscyplinowanych, aby nauczyli się dyscypliny lub cierpieli za swoje winy.
Ów model surowego ojca dyscyplinującego podwładną mu rodzinę w celu przezwyciężenia elementarnego zła natychmiast wyjaśnia także kwestię zminimalizowania roli rządu, kwestię organizacji szkolnictwa, służby zdrowia („Zdyscyplinowanych będzie na nią stać. Zdyscyplinowani nie powinni płacić podatków na zdrowie niezdyscyplinowanych.”), małżeństw jednej płci, aborcji, polityki zagranicznej i ekologii. Stosunek do ekologii jest tak samo zdumiewająco prosty:
Ekologia – człowiek dominuje nad naturą, to słuszne i moralne, stawianie natury nad człowiekiem jest niemoralne, ekolodzy są więc złymi ludźmi z definicji.
Ale również lewa strona politycznej sceny, w Ameryce: Demokraci, stosuje się do metafory rodziny, tyle ze rodziny innej, nie autorytarnej, ale „wspierającej”. Czytamy o tym w trzecim odcinku blogu Artura Króla: Państwo to rodzina wspierająca – metafory w polityce, cz. 3. Oto ten alternatywny model rodziny i jego założenia:
Państwo to rodzina wspierająca
Podstawowe założenia na temat świata, stojące u podstaw tej metafory, to:
1) Dzieci rodzą się dobre i mogą stawać się lepsze, jeśli dorastają w środowisku, które je do tego wspiera.
2) Świat ma swoje wady, ale ogólnie jest dobry, co więcej może stawać się lepszym miejscem i warto nad tym pracować.
3) Rodzice są odpowiedzialni za wspieranie swoich dzieci, tak by stawały się lepsze i ulepszały świat.
Podstawową różnicą między modelem surowego ojca, a modelem wspierającej rodziny jest więc rozumienie świata i ludzi. U surowego ojca złe dzieci rodzą się na złym świecie i tylko dyscyplina może je uchronić przed ostatecznym stoczeniem się. U rodziny wspierającej dobre dzieci rodzą się w dobrym świecie i potrzebują wsparcia, by stawać się lepsze i uczynić świat lepszym.
W takim świecie potrzeba wspierającej rodziny, która wspólnie:
- będzie empatyzowała z potrzebami dziecka i reagowała na nie
- będzie odpowiedzialna i dbała o dzieci.
Z czego punkt po punkcie wynika „społeczno-opiekuńczy” model państwa, w którym, na przykład:
Podatki są formą inwestycji we wspólną przyszłość i w rzeczy, z których wszyscy korzystamy, najbogatsi najbardziej (bo np. ich klienci też muszą jakoś dojechać do ich sklepów), nie zaś, jak w modelu surowego ojca, urzędową karą dla osób zdyscyplinowanych.
...zaś...
Wolny rynek powinien być na tyle wolny, na ile nie szkodzi społeczności ani nie zagraża bezpieczeństwu.
Więcej radzę przeczytać w tekście cytowanym.
A jak jest u nas, w Polsce, jaka rodzina jest u nas modelem naszej polityki? Artur Król pisze: „w Polsce nasze myślenie o państwie jest o tyle specyficzne, że musieliśmy długo borykać się z ojczymem”. Co rozwija w absolutnie fascynującym odcinku pt. Metafory w polskiej polityce:
/.../ mieliśmy nad sobą obcą władzę i nauczyliśmy się myśleć o niej, jako o kimś/czymś zewnętrznym. Wciąż traktujemy państwo jako rodzinę, ale jest to rodzina niepełna. Rodzina, w której zamiast ojca (wspierającego lub surowego) jest ojczym – ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Państwo to ojczym
Dla dużej części Polaków, państwo to coś obcego, zewnętrzna władza, która zawłaszczyła sobie kraj (matkę), ale której nie należy ufać. Najlepiej, by trzymało się od obywateli (dzieci) z daleka, ew. wspierało jak potrzebują pomocy, zapewniało ochronę (chciało się być ojcem? to niech ma!), ale zdecydowanie niczego nie narzucało.
Bo nie ma prawa. Bo nie jest prawdziwym ojcem, który miałby do tego prawo. /.../
- Państwo to coś obcego, podział na „ich” i „nas” jest bardzo wyraźny.
- Państwo można oszukiwać i pozostać uczciwym człowiekiem, bo przecież uczciwy to taki, który nie oszukuje „nas”. „Ich” można. /.../
- Współpraca z państwem jest podejrzana /.../
- Państwo ma wobec nas zobowiązania, my nie mamy wobec niego żadnych /.../
Autor zauważa następnie:
Jak widać, jest to z natury układ mocno konfliktowy i niesymetryczny. Będzie rodził konflikty, bo po prostu nie ma innej opcji. Rozwiązaniem /.../ byłoby przekonanie obywateli, że ten „ojczym” nie jest kimś obcym, że razem mogą tworzyć rodzinę. To trudne zadanie nawet w fizycznych rodzinach, a co dopiero w metaforycznych? Wymaga przede wszystkim dużo dialogu, a tego, mam wrażenie, mocno brakuje. Zamiast tego są dwa dominujące nurty.
Te „dwa dominujące nurty” to, primo, „model heroicznego ojca”, w którym jego głosiciele stwierdzają rządy ojczyma-uzurpatora – lecz przeciwstawiają im wyidealizowanego „prawdziwego ojca", zmarłego lub wygnanego. Pisze Król:
Zwolennicy takiego ujęcia stawiają siebie albo w roli najstarszego syna, który będzie kultywował chwałę ojca i gdy zyska dość siły, wygna „uzurpatora”, przywracając rodzinie moralną czystość, a w efekcie dobrobyt.
Model ten jest adaptacją klasycznego modelu surowego ojca, ale z zastrzeżeniem, że tego ojca obecnie nie ma – bo rządzi ojczym. Prowadzi to do istotnych modyfikacji w kilku obszarach. Przede wszystkim sukces życiowy, który za władzy surowego ojca faktycznie byłby pochodną moralności i dyscypliny, teraz nie może taki być. Surowy ojciec ma bowiem monopol na moralność, tak więc jeśli ktoś obecnie osiągnął sukces, to musiał to zrobić w niemoralny sposób, zdradzając „nas” i wchodząc sojusz z uzurpatorem. Rola uzurpatora jest tu elastyczna – czasem jest nim Rosja, czasem Unia Europejska, czasem „wielka światowa finansjera”, „żydokomuna”, „masoneria”. Zresztą, kto powiedział, że ma być tylko jeden ojczym? Wielu może krzywdzić matkę Polskę!
Drugi nurt czy model, to „model dobrego ojczyma”. Łatwo zauważyć, że PiS i personalnie Bracia Kaczyńscy krzewili model Nieobecnego Ojca Herosa, wstawiając siebie w rolę Najstarszych Synów Przywrócicieli (w której to roli wybitnie pomagało im, że było ich DWÓCH!) – podczas gdy PO w osobach zarówno Tuska, Komorowskiego i Kopacz szło w model Dobrego Ojczyma: owszem, trochę obcego, bo „europejskiego”, owszem, uzurpatora, ale łagodnego, przymykającego oko w nieustannym „wicie rozumicie”, czerpiącego swoje umocowanie z ciągłego zaniżania standardów – co pryncypialnie wytykała im (np.) prof. Jadwiga Staniszkis.
Przy okazji zauważmy, że pierwszy model z Obalonym Ojcem, rządami Ojczyma Uzurpatora i staraniami Syna Przywróciciela uderzająco przypomina intrygę... tak! Dobrze zgadujemy, disneyowskiej kreskówki „Król lew”. W takim razie, kim byłby, w polskiej rzeczywistości, dzik-guziec Pumba?
Dalej Król zauważa nieobecność w tym dyskursie metafor – lewicy:
Patrząc na powyższe opisy mamy prawicę (PiS, Ruch Narodowy), mamy centrum (PO), mamy bezpośrednie przeniesienie modelu surowego ojca z USA (Korwiniści), ale gdzie jest lewica?
I stwierdza:
Krótka odpowiedź jest taka, że jej nie ma. Że tą rundę po prostu do cna przegrała. Dała się uwiązać w metaforach prawicy i w jej metaforyce surowego ojca, w dyskusji o moralności z tej perspektywy. I do czasu, gdy nie wykształci własnej metaforyki, własnego wyrazistego przekazu, nie ma najmniejszych szans na dotarcie do mas.
Artur Król zauważa jeszcze starania Janusza Palikota, który „uderzył w metaforę zbuntowanego nastolatka” – jednak ze skutkiem krótkim. Ale czy nas, autorów i czytelników Taraki, obchodzi lewica?
Żeby nie było, że tylko streszczam i cytuję, na Królu wampirując, dodam coś świeżo od siebie:
Nazwiska polskich polityków jako metafory
Komorowski. Nazwisko notorycznie szlacheckie, nawet z pretensjami do arystokracji, jakoby „hrabia” (co nieprawdą). Odsyła do elity, hierarchii, „lepszego świata” łaskawie patronującego ludowi. Tworzy dystans między wyborczym ludem a oświeconą elitą: oto rządy są dla starszych-mądrzejszych, ty ludu, masz je potwierdzić swoimi głosami i cicho siedzieć. Bo jeśli nie to... komornika naślemy.
Duda. Chłop spod Krakowa, ale, domyślamy się, z tych, co „potęgą jest i basta” – jak Witos i Wojtyła. Oto szlachcic Kaczyński wycofał się jak żydowski Bóg ustępujący miejsca stwarzanemu światu, i do załatwienia pilnych spraw posłał tęgiego chłopa Dudę. Duda, przez końcówkę -a, liczy się też do nazwisk bokserskich, kodujących golemiczną siłę, co zauważył już Mrożek (sam z chłopów podkrakowskich!) w powieści „Ucieczka na południe”, gdzie trener boksu radzi Małpoludowi, żeby dla kariery w tym sporcie przybrał „dobre nazwisko”, na przykład „Ćwoga albo Bryzdula”. Ten nazwiskowy archetyp, zauważmy, trwa, czego dowodem kariera Gołoty. Z drugiej strony, Duda to przecież grajek na dudach grający, więc ozdobnik, więc puszczone oko, że on tylko wypuszczony na harce, a prawdziwy gracz (Duda-Gracz!) dopiero się okaże. „Dudy w miech” – schował – znaczy: grać przestał, czyli gębę zamknął. Duda, dosłownie, znaczy „rura”, a więc coś do przesyłania treści, ledwie kanał przekazu, tuba, a nie źródło, które przecież w kimś innym.
Kukiz. Nazwisko tak osobliwe, hapaktyczne, że wygląda na ekscentryczny pseudonim. Czy ktoś zna jego pochodzenie, etymologię? – bo ja nie. Doskonałe dla kogoś, kto zbiera głosy odrzuconych, niezadowolonych, zbuntowanych, ale i nie wiedzących czego chcą mniejszościowców.
Korwin (Mikke). Miano herbowe przybrane do nazwiska całkiem właściwe nazwisko wyparło, zresztą za wolą i staraniem Pana Janusza. Od kruka, łac. corvus, więc zwierzęcia przebiegłego, korzystającego z okazji, dominującego na swoim polu, i takiego, które przychodzi (zlatuje) ostatnie, na żer na trupach poległych, więc przegranych, bohaterów. I w postępowaniu-strategii JKM (ten królewski inicjał też znaczący) widać tę nieustępliwość w czekaniu, aż wielcy a fałszywi konkurenci zagryzą się lub skompromitują, a wtedy kruk-Korwin przyjdzie po swoje. Nazwisko znakomicie nadaje się na bojowe zawołanie, a gdy zmienić jedną samogłoskę, z'aliteruje popularne marsowe przekleństwo.
Braun. Ten na arcy-polskiego pozujący autorytarny „wódz” ma nazwisko jawnie obce, germańskie, dosłownie niemieckie, ale w wymowie identyczne z ang. Brown. Znaczy „brunatny”, co odsyła nie tylko do burych niedźwiedzi, ale chciał-nie-chciał głównie do brunatnych kolonialnych (oryginalnie używanych w Afryce i raczej beżowych) mundurów SA. Kolejna dziwna zgodność z tym, co ów kandydat ma do powiedzenia.
Ogórek. Nazwisko komediowe, zresztą jest wzięty satyryk imiennik. Gdy nosi je kobieta... trzeba mieć wielką siłę ducha, żeby z nim zaistnieć na serio.
Palikot. Podobnie komediowe, co dobrze się zgadza z rolą-metaforą, którą przybrał polityk; patrz wyżej u Artura Króla: „uderzając w metaforę zbuntowanego nastolatka”.
Jeśli widzisz więcej takich nazwisk-metafor, metaforycznych kodów, zapraszam do dyskusji.
◀ Szwejk. 100 i 50-lecie ◀ ► Polska metafora rodzinna ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Polskie_nazwiska#Nazwiska_pochodzenia_tatarskiego
Btw.: W tytule wspomniałem George Lakoffa, który jest twórcą "metaforyzmu", ale zapomniałem o nim napisać w tekście. Może później?
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Przy okazji. Dobry wykład Państwa i Armii jako metaforycznej rodziny daje ta carska marszowa piosenka:
https://www.youtube.com/watch?v=1qkemVfEWXY
Jak by pogrzebał w necie, to i słowa pewnie się znajdzie.
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
A co powiedzą nazwiska Piłsudski, Jaruzelski, Wałęsa? Jaka metafora czy archetyp by się nam przydał teraz?
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
Swego czasu byłem w UPR... Krakowskie środowisko UPR tworzyli ludzie z "Kolibra" i Klubu Szkoły Austriackiej, tudzież innych środowisk intelektualnych - więc jeszcze nie było tak źle. Nawet w teatrze mieliśmy kogoś swojego, czasem darmowe bilety były (ale gratka dla studenta!). Typowa kanapa kawiarniana. Tylko że to jest (i było) tak - Wódz powie 10 rzeczy bardzo mądrych, operując przykładami i danymi z prawdziwą maestrią, a później "pierdyknie" czymś w stylu "zdrada mężczyzny to coś innego niż zdrada kobiety". A partyjny aktyw jęczy - Wodzu, nieee ! Kurde, już tak dobrze było i wszystko się zes... i znowu słupki lecą w dół.
Dlatego przestałem się w ten cały UPR angażować. Potem nawet w Warszawie (i nie tylko) mieli Korwina dość, powstał rozłam itd. Ale mnie już w tym nie było
Kukiz - to jest ciekawe nazwisko. Można sprawdzić u Rymuta w "Nazwiskach Polaków", choć on nie zawsze dobrze podawał. Swoją drogą, samo "Rymut" jest bliższe pewnym mianom turko-tatarskim niż niemieckiemu "Rajmond" - od którego wg Profesora miało się wychodzić. Zaś ludzie z tym nazwiskiem... hmm, też nawet ciekawie wyglądają. Poniekąd jak niektórzy Rosjanie - trochę Słowianina, trochę Tatara.
A co do Kukiza... kto wie czy to nie tatarskie, tylko jak to ugryźć...
![[foto]](/author_photo/RomanKam.jpg)
KUKA = KUŁAK = zaciśnięta pięść (mogło wskazywać na gwałtowność i żywiołowy temperament człowieka).
Gwarowe KUKOBA pochodzące z dialektów kurskich i oznaczające - tu mnie Yandex poczęstował "HOARDS" (?) ale ma to być w odniesieniu do chudej (żylastej (?) osoby.
I wreszcie:KUKS = dłoń bez palców lub z palcami okaleczonymi, czyli osoba w taki sposób okaleczona mogła otrzymać taki przydomek.
Metaforyczność nazwiska do programu kandydata (rozpier....my wreszcie to wszystko) jest raczej, w wypadku pierwszej wykładni, dosłownością :) Dodam, że z idea okręgów jednomandatowych, którą Kukiz propaguje, wydaje mi się uczciwa i logiczna. Obecny system wyborczy, zapewniający bezzasadne przywileje wąskiej grupie partyjnych aktywistów, obrósł w taką patologię, że nawet człowiekowi z ulicy zaiste żal patrzeć.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.