06 maja 2015
Wojciech Jóźwiak
Serial: Czytanie...
Polska metafora rodzinna
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Artura Króla i George Lakoffa: polityka jak rodzina ◀ ► Wolni od cierpień czyli sposoby robienia wody z mózgu ►
A jak jest w republikach, w demokracjach? Jaka tam jest używana metafora państwa? Skoro ojca (jak w rewolucyjnej Francji) obalono i sprawiedliwie (w republikańskim pojęciu) zamordowano jako niegodnego władzy tyrana, to czy dalej mają sens metafory rodziny? A jednak (ta krwawo okrutna pieśń) Marsylianka zaczyna się słowami „Allons enfants de la Patrie”, „naprzód dzieci Ojczyzny” – gdzie Ojczyzna, tak samo jak po polsku, jest rodzaju żeńskiego, więc stoi za matkę. Trzecią z republikańskich wartości – Liberté-Égalité-Fraternité – jest fraternité, czyli braterstwo. Dzieje się tu jak w tamtym micie napisanym przez Freuda: synowie mordują opresywnego ojca-władzę i organizują się w falangę braci: ramię w ramię w jednym szeregu (równość), będziemy dbać, by żaden z nas nie zdominował pozostałych. Bracia-synowie bronią owdowiałej matki. (Czy to ma się jakoś do zawołania wolnomularzy: „Do mnie, dzieci wdowy”?)
Posłuchajmy.
Dziwnie brzmi ta pieśń morderczej furii
w wykonaniu grzecznej
dziewczynki, Mireille Mathieu.
Także tu: youtu.be/R3IvXo0W1YI
Staropolska republika powstała jednak nie przez zamordowanie króla-ojca, tylko przez wybranie go. Wygaśnięcie dynastii na Zygmuncie Auguście było kryzysem w rodzinie, który zażegnano mocą zbiorowej mądrości-roztropności, na nowo – ale teraz właśnie mocą rozumu, nie porządkiem natury, przez wybór, nie przez urodzenie, jak w monarchiach i w „zwykłych” patriarchalnych rodzinach. Szlachta, pozostawiona bez ojca-króla, ukonstytuowała się w „brać” (szlachecką, brać – collectivum od brat ) – metafora rodziny działała więc nadal.
Światło na te procesy rzuca „Pan Tadeusz”. Historie rodzinne toczą się tam równolegle z historią narodu. Obie rodziny bohaterów poematu, Soplicowie i Horeszkowie, uległy dalekiej destrukcji: ani Tadeusz nie ma ma ojca (ani matki), wychowuje go stryj (Sędzia Soplica), ani, podobnie, ojca-matki nie ma sierota potomkini Horeszków, Zosia. Poemat jednak pokazuje siłę regeneracji, siłę trwania i odnawiania się porządku formalnego, niejako sztucznego lub kulturowego, w sytuacji, kiedy historia zniszczyła naturalny porządek rodzin. Chociaż przyrodzeni ojcowie i matki poginęli, ich role trwają i są jak sztandar po zabitym chorążym podniesiony na nowo. Nad porządkiem ról rodzinnych czuwa wielka rodzina, w którą ukonstytuowują się nie tylko przyrodzeni krewni, ale w ogóle wszyscy obywatele-szlachta. Cała nieustanna biesiada tocząca się w „Panu Tadeuszu” temu służy: zebraniu się i zwarciu szeregu – a raczej tkanki – przez obywateli-mieszkańców tamtejszej okolicy, tak aby na nowo stali się jedną Wielka Rodziną.
I właśnie ta Wielka Rodzina lub Rozszerzona Rodzina wydała mi się istotą polskiej politycznej rodzinnej metafory.
Posłuchajmy – poloneza Wojciecha Kilara. Są łzy?
◀ Artura Króla i George Lakoffa: polityka jak rodzina ◀ ► Wolni od cierpień czyli sposoby robienia wody z mózgu ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/Zylbertal.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Nie widzę, że kultura słowiańska była jakoś bardziej "agrarna" w przeciwieństwie do "koczowniczego" zachodu. Przecież my wzięliśmy więcej elementów stepowych niż Zachód, który był osiadły, miejski i upaństwowiony dawniej niż my.
Polityka i władza w krajach zachodu rozgrywala się w miastach, zamkach i pałacach -- podczas gdy u nas na POLU na Woli. (To w ogóle jest święte miejsce i szamani-poganie-patrioci powinni je czcić jakimiś obrzędami.) Sejmiki i konfederacje odbywały się w terenie jako zjazdy narodu-wojska, jak kurułtaje Czyngisydów.
Ja niczego nie zalecam ani nie wartościuję, tylko zwyczajnie pokazuję, jakie mamy polityczne tradycje zakodowane w naszych metaforach. W tym sensie metafora szerokiej i wiecznie odnawiającej się rodziny, jako zestawu ról, który jest silniejszy i trwalszy niż fizyczne rodzenie pokoleń -- wydaje mi się polskim kluczem do rozumienia państwa.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Metaforyczna POLSKA rodzina jest ani taka ani taka: jest to rodzina włączająca.
W Panu Tadeuszu włączony zostaje do niej Żyd Jankiel. Włączani są nawet świezi wrogowie: wybaczone zostają winy Rykowowi, który przed chwilą do szlachty rozkazywał strzelać. Nie ma obcych, nie ma groźnego obcego zła! Niedźwiedź, który wynurza się z lasu, jest traktowany nie jako groźna bestia, tylko jako dar od leśnych mateczników, dar dający szlachcie okazję do wykazania się swoją myśliwską cnotą. Sam matecznik, jako leżący poza cywilizacją czy ekumeną, mógłby być ogłoszony domeną zła -- a tak nie jest; to co "nie-ludzkie", więc i jakoś złe, jest koniecznym składnikiem rodzinnej ziemi.
Znacząca jest w tym kontekście unia w Horodle, na mocy której polskie herbowe rody szlacheckie rozszerzyły się na Litwę i Ruś przez adopcję, więc przez poszerzenie rodzin -- wprawdzie herbowych, ale... Tutaj też jest charakterystyczne zastępowanie biologicznych rodzin przez kulturową fikcję rodzin herbowych.
W tym modelu świata zakłada się, że nie ma wielkiego, absolutnego zła -- a małe "zełko" da się zintegrować. Zakłada się też, że cnota nie jest rzadkim wyjątkiem wymagającym przymusu, by ją wpoić -- a przeciwnie, jest powszechna i każdemu jakoś dostępna.
Nie jesteśmy, my Polacy, ani konserwatywną prawicą, ani wspierającą lewicą, ani rewolucjonistami-ojcobójcami, ani monarchistami. Jesteśmy włączający, jesteśmy inkluzywistami. Marzymy o należeniu do rozległej wszech-rodziny, w której to co przyrodzone splata się z tym, co umówione.
![[foto]](/author_photo/dobrowolski.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Chodzi mi o odkrycie faktycznego ducha-ideału Polski, a nie przypadkowych historycznych błędów i wypaczeń.
Kościół musi odejść -- musimy zastąpić go sanghą.
![[foto]](/author_photo/dobrowolski.jpg)
![[foto]](/author_photo/Zylbertal.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
My żyjemy faktycznie w innym świecie pojęć niż Zachodnia Europa i niż Rosja, tylko nasi myśliciele nie umieją (dostatecznie dobrze) na te pojęcia trafić i je uwypuklić.
>>> to może nie tyle Obiektywna Prawda Historyczna :-) , ile... świetny szkic do mitu założycielskiego jakiejś dziś nie istniejącej, ale już możliwej do wyobrażenia "nowej polskości"Nie obiektywna prawda, nie mit założycielski, tylko trzecie: POLITYKA HISTORYCZNA :) -- Tak to można nazwać.
I jeszcze do Jacka Dobrowolskiego:
Jacku, popatrz: sam się oderwałeś od KK dawno temu, od "maleńkości" działasz jako buddysta, a "ludziom" nie proponujesz zerwania z KK, tylko namawiasz ich, żeby ten (niereformowalny) KK reformowali. Jakąś w tym widzę sprzeczność.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.