25 września 2014
Katarzyna Urbanowicz
Serial: Prababcia ezoteryczna
Bankowe gadżety dla mamuś
◀ Razem czy osobno ◀ ► „Che” ►
Jest taka akcja w moim banku „bankujesz-kupujesz”, gdzie zbiera się punkty za obroty na koncie i za to można nabyć rozmaite gadżety (zazwyczaj dwa razy droższe niż normalnie). Punktów mam multum (zbierały się kilkanaście lat) i wiedziona dziwnym pragnieniem obejrzenia luksusowych gadżetów, podniecających różne biedne emerytki i skłaniające je do oszczędzania (albo raczej zaciągania kredytów), weszłam na stronę reklamującą darmową dostawę w ten weekend. Czego tam nie było! Ale mając w pamięci Zjazd Taraki i problem wspólnotowość/samotność wypatrzyłam, jak ten drapieżny ptak, gadżety dla niemowląt.
Czego tam nie było! Nianie elektryczne, termometry w smoczkach, i tym podobne. Na równe nogi postawiły mnie jednak dwa urządzenia. Oto pierwsze z nich. Rysunek oddaje wszystko, obnażając jednocześnie ideę kierującą wynalazcą tej machiny opiekuńczej, zastępującej zapracowaną lub niechętną matkę, bądź nisko opłacaną niekompetentną nianię.
Ciągle w pamięci mam żale mojej jasnowidzącej koleżanki, marnującej swoje talenty, aktualnie pracującej jako niania, której taka mamuśka zabrania brania kilkumiesięcznego dziecka na ręce, bawienia się z nim zabawkami, śpiewania mu do snu i takich tam. Wykonywania rozkazów mamuśki pilnuje elektroniczny szpieg, a po powrocie z pracy mamuśka dogaduje swojej pracownicy, że skoro jej latorośl śpi w domu po spacerze (a nigdy nie chciała) to ona, niania, ułatwia sobie życie, bo zamiast pracować, czyta książkę, a co gorsza medytuje. I trzeba ponownie rozważyć kwestię jej zarobków. Nie rozumie, że ciepło, jakim promieniuje jej pracownica, jej naturalne zdolności biornergoterapeutyczne, jej solidność i zaangażowanie stanowi wartość nie do przecenienia.
Ale nie przynudzam już o niedolach mojej koleżanki, tylko prezentuję gadżety.
Kojec prestige:
http://bankujesz-zyskujesz.pl/artykuly-dla-dzieci/kojec-graco-contour-prestige-w-kolorze-benny-bell
Nie mogę się oprzeć przekonaniu, iż obsługa malucha w owym prestiżowym kojcu zbliża się do technicznej obsługi jakiegoś skomplikowanego robota. Zaśpiewanie takiemu dzieciakowi piosenki burzy wszelkie połączenia medialne z wibrującym materacykiem i zakłóca obsługową elektronikę, niczym połączenie telefonu w startującym lub lądującym samolocie, przypadkowo mogące uruchomić wyłącznik czasowy, uspokajający malucha. Nie uspokojony maluch przeżyje głęboką traumę i w wieku dorosłym przejawiać będzie nadmierną otwartość na wskazania takiego guru jak Osho na przykład, który, podobnie jak rodzice maluszka, żywi głębokie przekonanie, że gromadzenie drogich gadżetów jest nieodłącznie związane z głębokością duchowego przeżycia. Baczcie więc mamuśki huśtające dzieci na rączkach, czego odmawiacie swoim dzieciątkom! Nie zapewniając im owego kojca, przekreślacie ich świetlaną duchową przyszłość!
Następny gadżet sięga głębiej, do samego jądra opiekuńczości nad dzieckiem. Prymitywne kołyski, niedouczone nianie, bujające dzieci na rączkach lub w wózkach zastąpione zostały maszyną znakomicie likwidującą mamusiny stres i wysiłek, a nawet jej obecność. Oto mam zaszczyt przedstawić huśtawkę z możliwością podpięcia odtwarzacza MP3 z głosem rodziców lub nagranymi bajkami. Nie będzie żadna tania niania używała swojego niewyszkolonego głosu do usypiania niemowlęcia! Nie będzie żadna mama marnowała swojego gardła oddanego służbie korporacji. Nie będzie jakaś obca kobita huśtała za pieniądze mojego szkraba! Zastąpi go MP3.
Huśtawka graco-sweetpeace
http://bankujesz-zyskujesz.pl/artykuly-dla-dzieci/hustawka-graco-sweetpeace-w-kolorze-swpe
Panel sterujący wygląda na skomplikowany i kryje w sobie duże możliwości: na przykład 6 prędkości kołysania i 2 prędkości wibracji, wielopłaszczyznowe, uspokajające ruchy zainspirowane ruchami rodziców, na prąd i na baterie. Dziecko też, jak zechce, może sobie coś tam ponaciskać – prawdopodobnie jednak bez mocy sprawczej. Jakaś przytulanka będzie kołysała mu się nad głową, jak dręczące przypomnienie, że w pobliżu nie ma prawdziwej mamusi. Daszek nad głową ograniczy jego spojrzenie w górę i na boki; wszak najważniejsze dla rozwoju dziecka jest to, co przed nim niż to, co za nim. Niech widzi tylko to, co widzieć mu dozwolono dla dobra jego rozwoju. Oglądać się za siebie i na boki będzie wówczas, gdy w jego zasięgu pojawi się jakiś guru z darem przyciągania uwagi większym niż bujająca się przytulanka i nagranie MP3 z mamusinym szczebiotem.
I ostatni gadżet: niania cyfrowa. Nie będę go reklamowała, bowiem wbrew swojej nazwie nie służy pilnowaniu dziecka, ale słabo opłacanych niań. Wiem, wiem, zdarzają się nieodpowiedzialne osoby. Sama miałam tego przedsmak, gdy na spacerze z własnymi niemowlakami spotkałam dwie nianie, które uznały mnie za swoją koleżankę i pouczały jak zapobiegać temu, żeby dzieci nie krzyczały w kółko dzień i noc. Lekarz zapisał luminal (tak, tak, wtedy taki panował model), ale moim dzieciakom on zupełnie w ich wrzaskach nie przeszkadzał. Nakarmione, przewinięte i wrzeszczały. Jedno zasypiało, drugie przejmowało pałeczkę. Moje koleżanki-nianie z gdańskiego parku uświadomiły mnie, że najlepszy jest gazowy piekarnik – wymaga tylko wyczucia, ile czasu można w nim przetrzymać głowę dziecka. Podstępem wyłudziłam od informatorki adres i zabawiłam się w donosicielkę, co spowodowało, że do tego parku już więcej nie mogłam pójść.
Ale od tamtych czasów chyba coś się zmieniło, poza tym, że źle opłacane i szykanowane nianie, jak zawsze, mają swoje sposoby zemsty. Żadna elektryczna niania ani elektryczny pieszczoszek temu nie zapobiegnie.
Czasy PRL były tym okresem, który zapoczątkował „naukowość” opieki nad dzieckiem. Inna rzecz, że były one skażone wizjami „radzieckich naukowców” jako obecnie „amerykańskich uczonych”. I jedni i drudzy snuli swoje przypuszczenia pewni, że lepiej wiedzą niż zwykła suka, kocica, krowa czy owca albo ludzka samica, jak opiekować się swoim małym. Zwierzęta dają małym possać cycka — człowiek, jako istota rozumna, cycek powinien zastąpić czymś bardziej higienicznym, odcieleśnionym i wyrozumowanym. Cielesność zarezerwowana jest dla seksu i wara odsłaniania cycka w celach innych niż podniecenie płciowe, na przykład karmieniu jakiegoś wrzeszczącego stworzenia. A już na serio: dystansujemy się od szokujących spostrzeżeń matek karmiących, że przystawienie dziecka do piersi może sprawiać przyjemność! Jak to? Do jakiej grupy tę przyjemność zaliczyć? Może mamuśki karmiące są ukrytymi pedofilkami? Niech lepiej ściągną pokarm elektryczną ściągaczką i karmią dziecko smoczkiem: higieniczniej i prawomyślniej. I niech za dużo nie gadają o swoich przyjemnościach; to gorszące! (podobnie jak spółkujące osły w ZOO - ostatni news FB). Ich (matek) przyjemność z posiadania dziecka ma być czysto duchowa i idealistyczna, a nie cielesna. Pan Bóg sprowadza nowe życie, mąż i partner zyskuje kontynuację rodu. Rodzina, Ród, Ojczyzna! Dalej stop, kłódka.
Pamiętam, jak bardzo urażona poczuła się pewna koleżanka, sąsiadka na porodówce, gdy położna powiedziała, że karmienie, które sprawia przyjemność kobiecie, szybciej obkurcza jej macicę po porodzie i powoduje mniejsze dolegliwości. My wszystkie na tej sali uważałyśmy, że macicę najlepiej obkurcza potajemnie zapalony w łazience papieros. Nasze piersi były obolałe od niezdarnego szorowania szczotką przeciw bakteriom i przemywania spirytusem oraz wodą utlenioną, a w ulotkach dla położnic wskazówki o niczym takim, jak przyjemność, nie mówiły, czasami wymieniając je tylko w spisie babskich przesądów. Przyjemność! Phi! Nasze matki uczyły nas, że małżeństwo i macierzyństwo to ciężki obowiązek i odpowiedzialność. I my też uczyłyśmy się tego od lekarzy.
Mijają lata, dziecko wyrasta na dorosłego człowieka i nie rozumie, dlaczego odczuwa tak głęboką samotność, że całą duszą wyrywa się, czasami aż do zatracenia, do wspólnot przypadkowo odkrytych, a nie świadomie wybranych; dlaczego wierzy rozmaitym oszukańczym guru; dlaczego ma problemy raczej ze sobą, niż z innymi ludźmi; dlaczego sam nie wie, czego chce i dlaczego wierzy, iż słuszniejsze jest ograniczanie własnej wyobraźni, niż jej ekspresji. Czasami skutkuje to wspaniałą erupcją sztuki, niestety, częściej ginie w mrokach depresji.
A przecież naturalne może być tak piękne, pomimo pozornej brzydoty! Ta zachłanność niemowlęcia na życie, łapczywość i egoizm, te zaciśnięte łapki w oczekiwaniu na wchłonięcie z matczynego cycka całego dostępnego świata. Jakie to znaczenie ma, że matka ma brzydkie rozstępy na brzuchu, że niebieskie żyły prześwitują przez jej ciało, że pokarm ulewa się z jej piersi plamiąc bluzki i pachnie nienajlepie, jak w niezbyt czystej peerelowskiej mleczarni. Może na krótki okres, ale matka jest prawdziwa.
◀ Razem czy osobno ◀ ► „Che” ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/teresti.jpg)
Czasami się zastanawiam, czy nie gubimy gdzieś człowieczeństwa myśląc tylko o własnym rozwoju, nawet tym najszlachetniejszym - duchowym?
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.