12 stycznia 2012
Wojciech Jóźwiak
Serial: Kolej warszawsko-wiedeńska
Europa Piskozuba i inna
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Państwowe ciała i duchy ◀ ► Las Pomorsko-Karpacki ►
Ponad miesiąc – od 7 grudnia 2011 – minął, kiedy napisałem poprzedni odcinek „Kolei warszawsko-wiedeńskiej”. Miałem kilka pomysłów na kolejne odcinki i już-już siadałem do klawiatury żeby napisać, np. o następnych historycznych osobliwościach Międzymorza, o możliwym nieistnieniu Rosji (wciąż pojawiają się i to wcale nie-szaleńcze głosy, że to imperium może się rozpadać), o Turcji poważnie pretendującej do roli nowego śród-euro-azjatyckiego mocarstwa, o zapomnianej Cywilizacji Oaz: czyli obszaru Bliskiego Wschodu i Jedwabnego szlaku , ale przeważało zniechęcenie: po co? I tak to wszyscy wiedzą. Wystarczy popatrzeć na mapę. Inni, z akademickimi papierami, lepiej się na tym znają. I tak nawet jak ktoś przeczyta, to spłynie to po nim. I w końcu ten argument, który zwykle przeważa w moich twórczych poczynaniach: lepiej brać się za coś, za co mi zapłacą. I tak amatorskość przegrała z pay'em. Pejem. Nie lubię angielskich nowotworów, ale akurat to słowo by się przydało, i to tak pisane: pej.
Co mnie w tej chwili rusza, że podejmuję wątek? Natrafiony w sieci artykuł, właściwie z powodu objętości, prawie książka profesora Andrzeja Piskozuba, nestora jak to się mówi polskich nauk o cywilizacjach i ich geopolitykach: Granice Europy. Temat, właściwie, wałkowany w mnóstwie tekstów: dokąd ta Europa sięga, jak z nią było w starożytności,w średniowieczu i potem, czy ma granice na Uralu czy bliżej, czy zaliczyć do niej Rosję lub Turcję, czy może się zjednoczyć itd. Co ma artykuł prof. Piskozuba, czego nie mają inne teksty? Wielką jasność. Którą można zawrzeć w dwóch punktach:
(1) Europa jako pewne środowisko cywilizacyjne i historyczne mieści się w tak przez autora nazwanym Trójkącie Europejskim, który następująco definiuje:
Narożnikami owej figury geometrycznej są trzy obszary wyspiarskie powiązane politycznie z Europą, chociaż żaden z nich geograficznie nie jest do Europy zaliczany: azjatycki Cypr, zaludniony od trzech tysiącleci przez ludność grecką i stanowiący państwo członkowskie UE; afrykańskie Wyspy Kanaryjskie, zaludnione przez Hiszpanów i politycznie stanowiący prowincję Hiszpanii; arktyczny Svalbard, należący do Norwegii i zaludniony przez Norwegów. Linie proste,poprowadzone między poszczególnymi parami tego wyspiarskiego trójkąta europejskiego ograniczają obszar, w który wpisana jest Europa jako pojęcie cywilizacyjne: poprowadzona od Cypru do Wysp Kanaryjskich wyznacza południowe, śródziemnomorskie obrzeże Europy; poprowadzona od Wysp Kanaryjskich do Svalbardu wyznacza zachodnie, atlantyckie obrzeże Europy; poprowadzona od Svalbardu do Cypru wyznacza wschodnie, kontynentalne obrzeże Europy.
(2) Zjednoczenie Europy jest w naszych czasach konieczne, a instytucja państwa narodowego jest historyczną zawadą:
/.../ epoka państw narodowych w cywilizacji zachodniej po drugiej wojnie światowej już się skończyła, [a] /.../ państwo narodowe, kiedyś instytucja twórcza w tej cywilizacji, obecnie wyczerpało swe możliwości, jak przed nim państwo dynastyczne a jeszcze wcześniej państwo wyznaniowe. Kto tego nie rozumie, nie powinien w ogóle w sprawach integracji Europy zabierać głosu.
Myślę, że to są zdania poważne i warto ich się nauczyć i mieć za odnośnik.
Poza nimi pozostaje jednak pewien problem, który odnotowałem w „Dlaczego Europejskiego Imperium raczej nie będzie?” (2009).
Sprawą tą jest nie-szczególność czyli uniwersalność Europy. Na czym to polega? Idee i instytucje, najważniejsze dla europejskiej cywilizacji, nie są z założenia – z istoty – ograniczone do człowieka marki „Europejczyk”. Przykładem idei, która wypromowała Europę i którą Europa dała reszcie świata, jest nauka lub naukowe poznanie. Ale nauka i naukowe poznanie czy naukowy światopogląd nie jest czymś, co miałoby być adresowane tylko do pewnej szczególnej grupy ludzi, do ludzi określonej klasy (nauka jest nie tylko dla – np. - „proletariatu”), kasty (naukę mogą zrozumieć i uprawiać nie tylko – np. - arystokraci), wyznania (nie jest tak, że nauki mogą się nauczyć tylko – np. - chrześcijanie), narodowości (nie tylko – np. - Szkoci), języka (nie tylko – np. - angielskojęzyczni), rasy (nie tylko – np. - biali nordycy, albo – np. - nie tylko mongoloidzi, przykład równie dobry jak poprzedni). To ostatnie zostało zresztą z trzaskiem odrzucone i biada temu, kto zamyślałby Europę budować na jakichś rasowych podstawach. Budowanie jej z kolei na podstawach religijnych (co pobrzmiewa również u Piskozuba, op. cit.) jest zwyczajnie śmieszne, skoro chrześcijaństwo zmierzchło jeszcze bardziej niż pogrzebane przez Autora państwo narodowe i jeśli jakieś znaczenia ma, to tylko jako własny historyczny cień, nie żywa religia (bo jej nie ma) tylko zabytkowa resztówka.
Przykładem instytucji, którą wypromowała Europa (i jej zamorskie przerzuty, w tym USA) jest republika, i znowu: republikański ustrój nie jest adresowany ani do żadnej szczególnej klasy, ani kasty, ani wyznania, języka itd. - jest uniwersalny. Inną pokrewną instytucją - lub ideą – jest idea wolności. I znowu nie ma powodu, by objąć nią tylko „człowieka marki Europejczyk”. Albo sport? - Też wynalazek Europy, który poszedł w cały świat. I także nieograniczony do żadnych lokalnych ścianek, patrz na Kenijczyków.
Definiowanie geograficznej Europy – co do niej należy (jak Cypr) lub nie należy (jak Rosja), jak mi się wydaje, zmierza do zdefiniowania właśnie tej „marki człowieka – Europejczyk”, jako tego, który da się bezpiecznie wpasować w wymarzone lub projektowane ogólno-europejskie państwo. Niby że Cypryjczyk da się wpasować, Rosjanin, Turek nie da się. Jakie jest kryterium? Bardzo cienkie: historia, a raczej domniemywane przez autorów jej wdruki w świadomości poszczególnych ludzi. Przy czym dla asekuracji lepiej te geo-historyczne europejskie ramy nałożyć możliwie ciasne.
Jeszcze jedna wada tego podejścia jest taka, że to kryterium europejskości jest obrócone wstecz, w przeszłość - z przeszłości ma wynikać. Astrologowi od razu kojarzy się to ze znakiem Raka, kurczowo trzymającym się przeszłości (i biorącej się z niej własnej szczególności), i strachającym się przyszłości. W przeciwieństwie do znaku Wodnika, nakierowanego w przyszłość i budującego swoje projekty na tym, co ogólne.
To „racze”, zorientowane na szczególność podejście poskutkować może tylko tym, że jakaś tak sklejona Europa stanie się jedną z wielu w świecie skłóconych szczególności, obok szczególności chińskiej, islamskiej, indyjskiej, latynoamerykańskiej lub, powiedzmy, nigeryjskiej (dziś 170 mln ludzi, wkrótce miliard, więc czemu by ich tu nie wyliczyć?). W dodatku, gdy dojdzie do rywalizacji czyja szczególność większa bo bardziej szczególna, to Europa przegra, bo Indie (religia), islam (jw.), Chiny (hermetyczny język, takież pismo, osobna historia, wyżyłowany kompleks wyższości...) są w tej konkurencji lepsze.
Zgłaszam (że w próżnię - jasne, że w próżnię) inny pomysł: żeby Europa zintegrowała się na zasadzie ogólnej. Jak to sobie wyobrażam: zbierają się rządy iluś państw-założycieli i sporządzają listę europejskich zasad. Wśród nich byłaby lista wolności obywatelskich, trójpodział władz, reguły co do wybierania władz, reguły co do działania sądów, następnie pełna wzajemność w postaci braku wewnętrznych granic dla podróży i handlu, wzajemne uznawanie dyplomów i kwalifikacji, wzajemne otwarcie na prowadzenie biznesu przez obywateli państw-członków. Także limit obowiązkowych danin nakładanych przez rządy: podatków, przymusowych ubezpieczeń, poziomu inflacji i zadłużenia, co też jest przecież ukrytym podatkiem. Zasady osobistego bezpieczeństwa, np. że w kraju członkowskim nie może być „niebezpiecznych dzielnic” tolerowanych przez policję. Do tego musiałoby być obowiązkowe dla państw-członków uczestnictwo w systemie wojskowym chroniącym tę wspólnotę.
W tych zasadach nie byłoby ani kryterium geografii (mogłaby przystąpić Japonia albo Chile), ani zamożności (mogłaby przystąpić np. biedna Mołdawia, gdyby tylko spełniała tamte warunki).
Na koniec pytanie, które Ktoś może mieć: dlaczego ja w ogóle tym martwię się w witrynie „Taraka”, która jest od szamanizmu, Słowian i innych ezoteryzmów? - Bo w ezoterze staram się kierować identyczną zasadą: podstawy powinny być ogólne i nie powinno się popadać w żadne jakieś sekciarskie szczególności. Ale to osobny wątek, więc na tym przerwę.
◀ Państwowe ciała i duchy ◀ ► Las Pomorsko-Karpacki ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Gdyby było tak, jak twierdzisz ("w nauce istnieje wiele konkurencyjnych, wręcz zwalczających się teorii i jedna, dominująca, prawdziwie "naukowa" nie istnieje"), to np.:
a) istniałyby dwie, trzy lub więcej, niepodobne i "konkurencyjne" tablice pierwiastków i w tej kratce, gdzie u Mendelejewa stoi tlen, w tej drugiej konkurencyjnej stałoby np. żelazo;
b) istniałyby dwie lub więcej konkurencyjne teorie ewolucji, i podczas gdy darwiniści uważają, że ptaki pochodzą od dinozaurów, to ci drudzy mieliby równie dobre dowody na to, że pochodzą od ryb latających (wg 3-ciej teorii, że od aniołów lub gryfów)
c) istniałyby dwie lub więcej niepodobne i zwalczające się teorie nt. spadania ciał; albo ruchu pod wpływem siły
itd, itp.
Żeby nie zapełniać na próżno dysku na serwerze: sytuacja o której napisała(ś, Yvonne.B) zawsze jest przejściowa i naukowcy (i nauka jako taka) to do siebie mają, że potrafią dojść do porozumienia i do jednego wytłumaczenia zjawisk. Jeśli jest kilka konkurencyjnych objaśnień, to zawsze jedno okazuje się tym właściwym. Albo z kilku robi się synteza.
Dlaczego dochodza do porozumienia? Bo mają wspólne coś, co jest ponad poszczególnymi teoriami: mają wspólną METODĘ.
(Uwaga: dopiski, które nic nowego nie wniosą do tej wymiany zdań, będę usuwać 'ohne weiteres'.)
![[foto]](/author_photo/jaczewski.jpg)
http://pl.wikipedia.org/wiki/Nauki_%C5%9Bcis%C5%82e
W humanistycznych czy społecznych jest już dużo większa wolna amerykanka i bardzo często towarzyszą sobie przeciwstawne poglądy czy hipotezy:
"O zachowaniu decydują geny"
"O zachowaniu decyduje wychowanie"
"O zachowaniu decyduje kultura"
"O zachowaniu decyduje profil psychologiczny"
I punkt widzenia na dane zachowanie zmienia się w zależności od punktu siedzenia, ośrodka w którym się pracuje czy źródła finansowania tegoż ośrodka czy nastroju i uważności recenzentów publikacji:) Np:
http://www.tomaszwitkowski.pl/page0.php
A podejrzewam, że zjawisko jest dużo szersze i obejmuje nie tylko popkulturowy margines akademicki.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Ale: w humanistyce też są miejsca precyzyjne i jaskrawo jasne, typowe dla science: językoznawstwo (w nim np. fonologia). Archeologia. Historia idei.
Jeszcze coś: to, że są uniwersyteckie dziedziny, gdzie się kłócą i każdy profesor uznaje tylko własne podręczniki, to żaden powód, żeby naukę odrzucać.
I na koniec: naprawdę sugeruję zakończyć tę wymianę zdań, zanim się zrobią z tego pogwarki na poziomie magla. Duch Taraki nie lubi narzekań!
Światopogląd jest bardzo szerokim pojęciem, źródłem wartości i wynikającego z nich postępowania, a nauka jedynie narzędziem. Stosując racjonalność jako zasadę postępowania, moglibyśmy dojść do absurdalnych wniosków np. racjonalnym dla społeczeństwa jest wychowywanie zdrowych dzieci więc wszystkie chore zrzucamy ze skały (jak zalecał Platon).
Światopogląd jest sprawą indywidualną, nie wypada niczego narzucać więc nie proponuję niczego w zamian - każdy indywidualnie musi się określić. Jednak wobec zawłaszczania terminu "naukowy" dla swoich prywatnych poglądów muszę zaprotestować, w imię nauki :-)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.