21 stycznia 2016
Wojciech Jóźwiak
Serial: Kolej warszawsko-wiedeńska
Futury następne
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Futurologiczne fantazje polityczne i inne, 2016 ◀ ► Dynastia (futury, c.d.) ►
Kontynuuję o rzeczach, które wejdą w następnym cyklu Saturna.
11. Automatyczne tłumaczenie. W technologii łączności i gospodarowania informacją zaliczyliśmy – w minionym saturnowym 30-leciu – aż trzy totalne rewolucje. Pierwszą były mikrokomputery: dziś mało kto pamięta-wie, że około 1985 roku słowo „komputer” stopniowo przestało oznaczać maszynę wypełniającą cały pokój i obsługiwaną przez wtajemniczonego specjalistę w białym fartuchu, a zaczęło oznaczać przedmiot mieszczący się najpierw na biurku (desktop), potem w teczce (laptop) i w końcu w kieszeni (tablet). Dalszą miniaturyzację zastopowały nie wymogi elektroniki, ale rozmiar naszych dłoni do pisania. Drugą była Sieć – Internet. Trzecią telefonia komórkowa. Przy okazji zupełnie zmieniło się to, co rozumiemy przez telefon, aparat fotograficzny, kamerę, nośnik muzyki – to ostatnie zmieniło się chyba najbardziej. Dalszych technologicznych rewolucji w tych dziedzinach w następnym obiegu Saturna, czyli do 2036 roku, nie podejmuję się odgadywać, ale co najmniej jedną kolejną rewolucję już widać. Będzie to rewolucja translatorska, czyli zastosowanie automatycznych tłumaczy z języka na język, najpierw między chińskim (lub japońskim, hiszpańskim) a angielskim, potem to pójdzie coraz szerzej. Wersję docelową widzę taką, że w swoim mobilu masz prócz telefonu, foto itd., urządzenie, które „słyszy”, co mówisz, i powtarza treść w języku angielskim, chińskim, tajskim, węgierskim itd. Producenci będą konkurować, czyj translator robi przy tym mniej głupich błędów. Konieczne będzie równoległe rozwinięcie dziedziny nauki-technologii, która chyba jeszcze dotąd nie ma nazwy; powinna nazywać się inżynierią językową (ale się nie nazywa) i będzie szczegółowym zastosowanie automatycznej inteligencji (AI), o której wiele się ostatnio mówi, często bez sensu. Rewolucja translatorska zakwestionuje dotychczasowe praktyki co do nauki języków obcych. Znaczna część ogromnego dziś przemysłu nauki języków stanie się niepotrzebna, młodzież przestanie chcieć się uczyć języków, bo po co, skoro foniczny autotranslator jest lepszy i nie wymaga wysiłku.
12. Automatyczna inteligencja, AI – tak to nazwę, chociaż skrót AI rozwija się jako „artificial”, czyli sztuczna. Wielu ludzi wyobraża sobie, że AI doprowadzi do zbudowania robotów będących sztucznymi ludźmi. Ten stary mit wydaje się zupełnie bezsensowny. Owszem, takie roboty są robione i co jakiś czas o nich słychać zwłaszcza z Japonii, ale mają zastosowanie wyłącznie zabawkowe. (Albo reklamowe.) W technologii i w gospodarce zbudowanie sztucznych ludzi, z nogami, rękami, głowami itd., a silnikami zamiast mięśni do niczego dokładnie nie jest potrzebne. Zamiast tego, technologicznie przechwytywane i rozwijane są poszczególne szczegółowe funkcje inteligencji. Jedną z takich funkcji jest język. AI zostanie zastosowana (i już jest stosowana) nie tyle w realnym świecie, co w dziedzinie (w przestrzeni) języka. Czyli nie tyle w realu, co w wirtualu. A w realu o tyle, o ile opanuje język. Przez język rozumiem nie tyle i nie tylko nasz język ludzki, ale przede wszystkim język ciągów bajtów wędrujących po Sieci. Zastosowaniem AI są już sieciowe wyszukiwarki z Google na czele. Dalszym etapem wyszukiwarek będzie odpowiadanie na pytania: w odpowiedzi na wpisane lub powiedziane głosem pytanie, odpowiadarka po prostu odpowie na pytanie. Rzetelnie i konkretnie, w pierwszym podejściu streszczając, ale gdy zażądasz „więcej”, dostaniesz referat szczegółowszy i bardziej wyczerpujący, z wariantami wnikania w podopcje. Jeśli zechcesz, dostaniesz całą serię multimedialnych lekcji na zażądany temat, które będą wygenerowane doraźnie dla ciebie i z myślą o twoim życzeniu. Jak autotłumacze naukę języków, tak odpowiadarki podadzą w wątpliwość naukę szkolną w ogóle. Instytucja szkoły i edukacji będzie musiała być totalnie zmieniona. Który naród tego nie zrobi, dołączy do cywilizacyjnych straceńców.
13. Automatyczna wszechwiedza, AO (artificial omniscience) – to nic takiego strasznego, prosta kontynuacja poprzednich punktów. Chodzi o zastosowanie sieciowej AI do ekstrahowania i syntetyzowania informacji zalegających w Sieci o poszczególnych ludziach, informacji legalnych i ogólnie dostępnych, ale rozproszonych. W AO zawiera się automatyczna inwigilacja i sieciowy biały wywiad. Jeśli interesuje cię, co aktualnie robi np. pani Margaret R. z Norfolk, ulica Pottergate nr... – śledzarka ci powie. Gdzie teraz bawi, co je, co kupiła, jaką ma zdolność kredytową. Gdzie wyjeżdżała w roku 2030-tym. Tajemnic nie da się utrzymać, czeka nas epoka totalnej sieciowej przezroczystości.
14. Spersonalizowane wojny. Wojny masowe i totalne, skulminowane w II wojnie św., już odchodzą do lamusa, a tendencja ta się nasili. Przede wszystkim dlatego, że są zwyczajnie nieopłacalne. Aktualne są wojny hybrydowe, gdzie stosuje się dywersję, terroryzm, ataki mające sens bardziej psychologiczny niż materialnego niszczenia, wojny psychologiczne i dywersję w sieci. Dalszym etapem będzie personalizacja, czyli odstrzeliwanie lub w wersji soft-ligh podtruwanie lub osłabianie wybranych osób i np. nie od razu głównodowodzącego lub prezydenta tylko ostrzegawczo jakichś niższych urzędników. Zresztą do wielu celów wystarczy groźba lub sama świadomość, że przeciwnik może takiego sposobu użyć. Wojny bardziej tradycyjne będą wypierane na peryferie, co zresztą już jest realizowane. Dlatego peryferyjna Syria jest nękana tradycyjną wojną, za to w centralnej Francji grozi ledwie hybrydowy terroryzm. Zapewne terroryzm też zejdzie na peryferie (tylko gdzie one wtedy będą? Kto zostanie na nie zepchnięty?), a w centrach straszyć będą wojny spersonalizowane. Wojny spersonalizowane będą maskowane, żeby skutek takiego ataku był nie do odróżnienia od zawału, wypadku, samobójstwa, co dotąd było robione na małą skalę, będzie na większą. Wojna będzie coraz mniej się różnić od nie-wojny. Celowego posługiwania się agresją rodzaj ludzki się nie oduczy.
15. Wyścigi, wojny i kolonizacje demograficzne. W roku 1960 Turcja liczyła 28 milionów ludzi, Polska wtedy 30 milionów. Obecnie Turcja ma 82 miliony, Polska 38 milionów. W roku 2030 Polska jest prognozowana na 36 milionów, w Turcji, gdy przyłożyć linijkę do wykresu, wychodzi na ten sam rok 95 milionów. Dwa cykle Saturna temu było nas trochę więcej niż Turków, za 1 cykl ich będzie trzy razy więcej niż nas. Turcja nie jest przypadkiem jaskrawym, ponieważ przyrasta liniowo, co znaczy, że tempo przyrostu maleje; są jednak kraje – Kenia, Nigeria – gdzie tempo przyrostu jest stałe lub nawet rośnie, a ludzi przybywa wykładniczo lub nad-wykładniczo. Wszyscy wiedzą, że lawinowe rozmnażanie się ludzkiej populacji musi natrafić na jakieś katastrofalne progi i pod pewnym względem gdyby nas było mniej, byłoby lepiej: więcej miejsca, mniej tłoku i związanych z zatłoczeniem paranoi, więcej przyrody do kontemplacji i więcej zasobów na głowę – jednak „na teraz” argumenty ekonomiczne i polityczne za powiększaniem stanowczo przeważają. Skutkiem tego państwa, gospodarki, grupy religijne itp. ścigają się o to, kogo więcej. Społeczeństwa mające ustabilizowaną liczbę ludzi są postrzegane jako „słabe”, „chore”, „upadające” lub nawet skazane na zagładę. Jeśli twój naród nie rozrośnie się, to zrobi to twój sąsiad albo obca mniejszość, jacyś muzułmanie, Kosowczycy lub Romowie. Czy i kiedy przybywanie ludzi natrafi na poważną przeszkodę, nie wiadomo, wiadomo tylko, że taka przeszkoda będzie – już Lem około niemal bezludnego w porównaniu z dzisiaj roku 1970 przewidywał, że na pewno granicą będzie niemożność wypromieniowania przez Ziemię w Kosmos ciepła produkowanego przez masę ludzkich ciał gęsto kłębiących się w wielu warstwach na powierzchni Ziemi. Ale póki to nie nastąpi, wyścig demograficzny będzie trwał i widać że Polacy i bracia Słowianie są wśród przegrywających. Tomasz Gabiś zwrócił uwagę na to, że odwrócił się wektor kolonizacji. W pierwszej fazie kolonizacja polegała na tym, że Biali osiedlali się poza Europą jako administratorzy lub osadnicy, w obecnej drugiej i przeciwnej fazie to ludzie spoza Europy osiedlają się w niej, a gra nie idzie o to, żeby zająć cudze terytoria, co dawno odeszło w niepamięć, ale o to, żeby ściągnąć z zagranicy ludzi do siebie. Zauważmy, że w tej nowej grze kolonialnej wartością stali się ludzie – których się łowi i sprowadza, zresztą z ich chęcią, nawet niekiedy nadmierną. W ten sposób Polska jest kolonizowana przez Anglię, Irlandię, Niemcy, Francję – oddajemy im to, co mamy najcenniejsze czyli ludzi. Politycznym problemem i zadaniem (tak, zadaniem!) staje się w coraz większym stopniu sterowanie tym strumieniem migracji i które państwo zrobi to najlepiej, będzie wygrane. Polska powinna włączyć się do tego wyścigu, ale nie dając sobie wmusić przez panią Merkel zbywających muzułmanów, lecz przez podkradanie sąsiednich Słowian; sprawa nie jest prosta, tu ją tylko sygnalizuję. Nasyłanie ludzi-imigrantów w celach agresywnych też mieści się w tym temacie; wynalazek, jaki zastosowano w 2015 powodując przemieszczenie miliona ludzi głównie młodych mężczyzn z Bliskiego Wschodu do Europy, był zaskakujący i pokazał, że „anteny fantazji i przewidywania” w dziedzinie demopolityki trzeba mieć maksymalnie rozszerzone i wiele tu nas może jeszcze zaskoczyć.
◀ Futurologiczne fantazje polityczne i inne, 2016 ◀ ► Dynastia (futury, c.d.) ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
http://studioopinii.pl/walter-chelstowski-przyjda/
I uwaga: nie wolno do tego podchodzić -- jak autor, Walter Chełstowski -- fatalistycznie. Polityk fatalista przegrywa od startu. Politykowi nie wolno być fatalistą. Sterowanie PAŃSTWEM, POJAZDEM NARODU, który jest WIECZNY, zawsze, w każdej epoce odbywa się pośród morza takich lub innych fatalności. Teraz Czarni (tacy lub inni) na nas idą, kiedyś szli Bolszewicy albo demokracja, albo przemysł, albo kolej żelazna. Świat się turbulencyjnie i konwulsyjnie zmienia, a pojazd narodu ma trwać i przetrwywać i odnosić sukcesy.
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
![[foto]](/author_photo/RomanKam.jpg)
![[foto]](/author_photo/kapalka.jpg)
Wojtku, z tymi nieopłacalnymi wojnami to już przerabialiśmy. Krótko przed I wojną światową furorę robiła książka, której autor dowodził, że dużych wojen już nie będzie bo się nikomu nie opłacają. I co?
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Ostatnia jeśli dobrze pamiętam wojna z gatunku "wielkich" to była wojna USA (i sojuszników) z Irakiem Saddama Husajna w 2003 r. Wojna była dobrze zaplanowana, wcale nie improwizowana, cel bliski (całkowite zniszczenie armii i państwa Iraku) osiągnięto, celu docelowego czyli zaimplementowania tam pro-zachodniej demokracji (wzorem tego co po 1945 w Niemczech i Japonii) fatalnie nie osiągnięto. Ale była to wojna z nieporównanie słabszym przeciwnikiem, właściwie bicie kogoś, kto się nie przeciwstawi i nie zaatakuje odwetowo.
![[foto]](/author_photo/kapalka.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Czytając pomyślałem, czy te same kulturowe wady, które krępują ruchy Arabom, nie działają także w armii Rosji? To by wyjaśniało, dlaczego Rosja tak się zbroi -- ponieważ tamtejsi stratedzy wiedzą, że ich wojsko wygra dopiero wtedy, gdy będzie mieć 20-krotną przewagę w ludziach i sprzęcie.
"Why Arabs Lose Wars"
http://www.meforum.org/441/why-arabs-lose-wars
W opisany sposób funkcjonują również wszystkie arabskie firmy, urzędy, szkoły i uczelnie.
Do tego dochodzi system klanowy, podwładny nie chce wykonywać rozkazów wydanych przez przedstawiciela innego (czyli automatycznie wrogiego) klanu rodzinnego.
Właściwie to skutecznie rozkazywać można tylko szeregowcom, a ci są rekrutowani spośród imigrantów z najbiedniejszych krajów Afryki i Azji.
Nic więc dziwnego, że taka armia sprawdza się tylko w masowych rzeziach jeńców i cywilów.
Sądząc z relacji, stosunki w chińskich instytucjach i firmach wyglądają tak samo. Czy to się u nich przenosi do wojska?
Nie wiadomo. Od dawien dawna nikt nie widział armii chińskiej w walce z inną armią.
![[foto]](/author_photo/kapalka.jpg)
Armia chińska dostawała baty od Japończyków, których powinna przykryć czapkami. Potem rozwaliła Amerykanów w Korei, ale tam, zdaje się, mieli wielokrotną przewagę liczebną. Inwazji na Tybet i zaczepki z Wietnamczykami można nie liczyć.
Też mi się wydaje, że Arabowie nie mają szans wywołać realnego konfliktu światowego, chyba że, tak jak to się dzieje teraz, ich przeciwnik będzie jeszcze głupszy.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
http://www.demografiaislandii.keed.pl/
Islandia ma wręcz doskonałą strukturę demograficzną: zdecydowana większość ludności jest w wieku produkcyjnym, niewielu starych, "małolatów" zaś całkiem sporo.
Co ciekawe, że to wszystko mimo długiego życia i niewielkiego przyrostu naturalnego.
Czyli jednak można?
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.