22 stycznia 2013
Jacek Dobrowolski
Serial: Krnąbrna historia
Jaka wizja Warszawy? - architektura w zieleni, czy McWarsaw o zdewastowanych parkach?
◀ Syrena, czyli... ocalmy genius loci Warszawy ◀ ► Medytacja to nie to, co myślisz ►
Trwająca od ponad 10 lat w Warszawie rzeź starodrzewu kulminująca wyrębem w Ogrodzie Krasińskich, najstarszym, obok Ogrodu Saskiego, parku publicznym, nie byłaby możliwa w jakimkolwiek kraju Unii na zachód od Odry, ani też w Czechach czy w krajach bałtyckich. Nie można miastem zarządzać jak mającą przynosić maksymalny zysk korporacją, nawet jak się jest w nim monopolistą-kamienicznikiem jak Ratusz warszawski, kosztem jego zdrowia. Nie wolno podcinać gałęzi, na której wszyscy siedzimy. Miasto jest bowiem żywym, złożonym organizmem, habitatem ludzi, zwierząt i roślin tworzących organiczną całość. Jeżeli się nie dba o jego ład i zrównoważony rozwój, to następuje to, co w miastach Trzeciego Świata, czyli kakofonia architektoniczna i degradacja przestrzeni publicznej.
Warszawa jest miastem bez centrum, o zatartych osiach urbanistycznych, wciąż odwróconym od Wisły, rozwijającym się dysharmonijnie, o zaniedbanych prawobrzeżnych dzielnicach, zatrutym spalinami i pyłami, w którym tnie się na sucho krawężniki ulic w chmurach szkodliwego krzemowego pyłu jak w Afryce, miastem o domach z niechlujnymi fasadami z racji wciąż nieuregulowanego statusu własności budynków, gdzie przestrzeń publiczna zawłaszczana jest przez kiczowate megareklamy. Niebywała chaotyczna inwazyjność deweloperów i natręctwo propagandy debilnego konsumeryzmu zamieniają nasze ongiś królewskie, europejskie miasto w jakąś amerykańską zbilbordowaną McWarsaw, europejską stolicę amerykańskiego kiczu rozsmarowanego na rodzimym bałaganie. Globalizacja to nie urawniłowka. Z Ameryki trzeba brać wzory sprawnej infrastruktury, a nie model tandetnej kultury masowej, żyjemy ponoć w sercu Europy. Niestety na skutek kompleksu prowincjusza, zamiast kontynuować najlepsze wzory europejskie i własne, przerabiamy wszystko na modłę amerykańskiej prowincji, kosztem naszej tożsamości kulturowej i kultury wysokiej, tak jakby nie było polskiej szkoły plakatu, polskiej szkoły filmowej, wybitnych polskich i cudzoziemskich architektów, nie mówiąc o ponad siedemsetletniej historii miasta, które miewało okresy rozkwitu.
Warszawa nierządem stoi, brak jej wizji urbanistycznej i kulturowej, a przecież kryje w sobie archetyp miasta królewskiego i można przywrócić jej dawną świetność, dbać o piękne budynki publiczne, wspaniałe parki i miejsca z klasą w zgodzie z tym, co najlepsze w naszej epoce. Siłą Syreniego Grodu jest jego mocne posadowienie na skarpie nad wielką rzeką, użyczającą nam bezustannie swej energii. Skarpa jest kręgosłupem miasta i tę dominującą oś Traktu Królewskiego należy chronić za wszelką cenę. Ongiś, kiedy na niej stało więcej pałaców i rozkwitały wspaniałe przypałacowe, tarasowe ogrody, miasto i rzeka stanowiły fascynującą całość. Warszawa, wraz z wiszącymi ogrodami, za Wazów, Sasów i króla Stanisława Augusta Poniatowskiego była zwrócona ku Wiśle, a na jej brzegach toczyło się życie rzemieślników, flisaków, piaskarzy i rybaków. Ponowne odwrócenie miasta ku Wiśle, stworzenie bulwarów i odtworzenie ogrodów na skarpie, to wizja urbanistyczna, którą Prezydent Starzyński zaczął realizować tuż przed II wojną, a po wojnie chciał kontynuować Bohdan Pniewski.
Chrońmy koronę miasta
Zamek wraz ze Starówką, stanowiąc Koronę Skarpy, kształtują królewski charakter stolicy. Dlatego należy chronić sylwetę Starego i Nowego Miasta jak źrenicy oka i nie pozwolić, by tę zabytkową panoramę oszpeciły wieżowce, którymi deweloperzy chcą ją oplombować. Pisał o tym Krzysztof Chwalibóg "Uwagę zwraca...zagrożenie bezpowrotnym skażeniem widzianej od strony Wisły sylwety Starego Miasta - obiektu Światowego Dziedzictwa UNESCO, bezładnym grzebieniem wieżowców." ("Polska polityka architektoniczna" w książce "Kultura, a zrównoważony rozwój", wydanej przez Polski Komitet ds. UNESCO). Kłania się tu nowy wieżowiec wyłaniający się z za Belwederu.
Ci którzy uważają Starówkę za atrapę nie rozumieją jej historycznego i symbolicznego znaczenia. Jest to syntetyczny rubin w koronie Syreny, a nie jakieś zaplute szkiełko i winno się ją konserwować z najwyższym pietyzmem. Nikt nie lekceważy odbudowanego najpóźniej Zamku Królewskiego, bo jest symbolem naszej odrodzonej państwowości i znajduje się pod patronatem Prezydenta RP, natomiast Starówka jest traktowana przez Stołeczny Urząd Konserwatorski byle jak. Inny klejnot w koronie miasta, o który należy dbać szczególnie to Łazienki, bo to ostoja romantycznej duszy miasta, gdzie architektura najharmonijniej łączy się z przyrodą. Niestety, ogród wilanowski i renowacja pałacu w Wilanowie pozostawiają bardzo wiele do życzenia, widać tam upadek sztuki ogrodniczej i konserwatorskiej.
O pięknie miasta stanowią nie tylko architektura i przyroda, ale również gra jego symboli i odwołań historycznych. Niestety, stosunek do symboli Warszawy jest beznadziejny i ich znajomość słabnie. Syrena, bazyliszek i złota kaczka, stały się jakimiś zaniedbanymi gadżetami, a herb Nowego Miasta - tańcząca Panna z Jednorożcem pozostaje nieznany.
Ducha skarpy warszawskiej rozumiał mistrz Bohdan Pniewski, który w latach 50-tych XX w. zaprojektował znakomite rozwiązanie architektoniczno-ogrodowe dla całego Podskarpia Starego i Nowego Miasta w formie niskich bastionów u podstawy skarpy nadających jej stylowy, obronny charakter. Niestety, zlekceważono je i wybudowano przed 2 laty bez konkursu prostacką McFontannę, nieczynną przez 7 miesięcy w roku, a w pozostałe nokautującą hałasem muzyki techno i fajerwerków ludzi i zwierzęta co week-end. Jest to curiosum architektoniczne, jedyna multifontanna w Europie postawiona przy 6-pasmowej autostradzie z wkomponowaną stacją trafo i totalnym bałaganem wizualnym wokół. Lokalizację wybrała pani Renata Kaznowska – Dyrektor Zarządu Terenów Publicznych, ekonomistka z wykształcenia. Zbudowano ją kosztem wycinki kilkudziesięciu starych drzew z których jedno tylko (topola białodrzew), pokazywane przez nią triumfalnie, było dotknięte próchnicą. 18 lutego 2010 r. pani Ewa Nekanda Trepka - Konserwator Stołeczna podpisała decyzje o wycince, a następnego dnia, nie czekając na 2-tygodniowe uprawomocnienie się decyzji, pani Dyrektor Kaznowska ją przeprowadziła. Wycince przyglądały się stada kawek i gawronów siedzące bezgłośnie na śniegu, patrzące jak ludzie niszczą ich domy, a tak naprawdę część naszego wspólnego domu. I tak unicestwiono romantyczne założenie ogrodowe mistrza polskiej sztuki ogrodniczej Longina Majdeckiego i kicz-fontanna powstała w otulinie Starówki umieszczonej na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO w Warszawskim Obszarze Krajobrazu Chronionego na terenie Pomnika Historii. A przecież wystarczyło oczyścić sadzawkę, prześwietlić gałęzie topoli i zaprojektować klomby. Przez wycinkę starodrzewu zdegradowano miejskie planty tworząc z nich liche błonia i wybrukowany majdan. Tym samym unicestwiono genius loci miejsca, gdzie według legend miała swą grotę syrena, ale nie po to, by na pokazach światła i dźwięku przedstawiać Starówkę, lecz, by raczyć Chopinem w rytmie techno pijący piwo tłum w tzw. „salonie nadwodnym stolicy”! Ratusz do dziś ukrywa koszty pokazów.
Należy spełnić marzenie Prezydenta Starzyńskiego i Bohdana Pniewskiego o bulwarach, ale bez schowania Wisłostrady, trującej ludzi, rośliny i zabytki, w tunelu, będą to pseudobulwary. Madryt potrafił zbudować 42 km. tuneli, wzdłuż i w pod Manzanares, a my zaledwie 900 m. Co gorsza, Ratusz, planując marinę dla bogatych jachtsmenów, ruguje znad Wisły Fundację "Ja Wisła" Przemysława Paska, która sama stworzyła cenne kulturowo i ekologicznie miejsce. Choć na praskim brzegu powstała ścieżka rowerowa, (trzeba jeszcze na niej zaznaczyć punkt widokowy skąd Canaletto malował swój "Widok Zamku od strony Pragi"), Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej wyciął tysiące drzew ze względu na…zagrożenie podczas powodzi. W takim razie należałoby ogołocić wszystkie brzegi rzek w Polsce. To był luksus mieć taki dziki brzeg w sercu miasta, prawdziwą oazę. Japońscy biznesmeni pytali ile milionów dolarów wydaliśmy na te drzewa. Niestety, urzędnicy nie umieli tego docenić i zdewastowali ekosystem potencjalnego Praskiego Parku Nadwiślańskiego, zamiast go kultywować. Obecnie, niszczy się inne założenie ogrodowe Longina Majdeckiego, a mianowicie rozarium przed Pomnikiem Chopina w Łazienkach. Kogo to obchodzi, że róże pielęgnuje się przez dekady.
Brońmy zielonej Warszawy
Siłą Warszawy są liczne parki, aż 47, czym bijemy np. Paryż na głowę. Są to żywe pomniki odradzania się Stolicy, mimo wszystkich klęsk. W wielu stoją piękne pałace i rzeźby. Jeden szlak dla turystów przez zielony odcinek skarpy zaprojektowali studenci Wydziału Architektury PW, a drugi, uwzględniający liczne muzea i galerie, Anna Bielecka i Piotr Walkowiak. W to należy inwestować. Ale jak przekonać urzędników Ratusza, że zieleń to wartość? Pani Prezydent miasta zasłynęła wypowiedzią na temat Parku Świętokrzyskiego „…rejon skrzyżowania Emilii Plater i Świętokrzyskiej jest zbyt cenny, by rosły na nim tylko drzewa” (GW 3.06.2008). Na szczęście z prawnego punktu widzenia nie można było parku skasować i drzewa ocalały. Urzędnicy nie rozumieją, że każde drzewo wchłaniając spaliny i dwutlenek węgla, i dając tlen sprzyja naszemu zdrowiu. Prof. Krzysztof Błażejczyk z Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN, który od 1999 r. bada, jak zmienia się klimat Warszawy, tak skomentował wypowiedź Pani Prezydent: „Pomysły usunięcia z centrum miast jakichkolwiek fragmentów starej zieleni wysokiej są zawsze fatalne i krótkowzroczne" (GW 3.06.2008). Pani prof. Hanna Barbara Szczepanowska, która była konsultantem ds. zieleni w mieście Nowy Jork, podaje, że średnia wartość kompensacyjna drzewa ulicznego w Berlinie wynosi 7.5. tys. euro. Tyle by trzeba wydać, by przy pomocy technologii dokonać tej samej pracy. Niestety, jakość naszej zieleni miejskiej jest niska - likwiduje się bujne krzewy w imię antyekologicznej doktryny pozostawiania kolumn drzew na gładkim trawniku i pozbawiania ich naturalnej ściółki przez wygrabianie liści. Dlatego inny ekspert, światowej sławy ornitolog, prof. Maciej Luniak stawia nam Berlin za wzór:
Berlin - miasto parków przyjaznych naturze (wiadomosci.gazeta.pl)
Prezydent Starzyński sadził w al. Jerozolimskich topole włoskie (odmianę topoli czarnej) i obecnie w Nowym Jorku i Bostonie sadzi się przede wszystkim topole, bo najlepiej ze wszystkich drzew chłoną spaliny, pyły i dwutlenek węgla oraz tłumią hałas. Warszawa jest jednym z najbardziej zatrutych przez samochody miast w Polsce, ale urzędnicy Ratusza wciąż twierdzą, że topole i wierzby to bezużyteczne chwasty! Wycina się je wszędzie, ostatnio wierzby płaczące nad Morskim Okiem i handel drewnem kwitnie. W warszawie 38 topól, uznano za pomniki przyrody, a baobaby nadwiślańskie ścięto u stóp skarpy nowomiejskiej, by nie zasłaniały weekendowych pokazów McFontanny! Ich szpalery wyrżnięto od strony Wisłostrady, a przecież sokory – topole czarne, to gatunek ozdobny, sadzony w parkach. Na podskarpiu nowomiejskim były to relikty rodzimych łęgów. Pod gotyckim kościołem Nawiedzenia NMP, gdzie wg. legend mieszkała syrena, nie ma już ani jednego z tych majestatycznych drzew. Bezduszni urzędnicy ścinając je u stóp trzech kościołów i klasztoru benedyktynek-sakramentek zabili ducha tego miejsca. Ks. Kardynał Kazimierz Nycz mógł powstrzymać McFontannę. Kiedy składałem w kurii list w tej sprawie od Zarządu Stowarzyszenia Mieszkańców Starego i Nowego Miasta w marcu 2010 r. , ksiądz, którego poprosiłem o podpisanie kopii, odparł mi: „No, podpiszę te bzdurki.” Ja na to: „Jakim prawem ksiądz to mówi? Ksiądz listu nie czytał, a to list w obronie sióstr sakramentek, w obronie kleru!” Zadygotał i trzęsącą się ręką podpisał kopię, ale kardynał Nycz nie raczył na list odpowiedzieć, ponieważ dostał w 2009 r. z budżetu miasta na konserwację kościołów aż 95% funduszu, czyli ponad 9 ml. zł. I teraz mieszkańcy Starówki, wierni w kościołach i kontemplujące benedyktynki-sakramentki muszą latem co weekend wysłuchiwać huku techno i ryku pijanej młodzieży.
Urzędnicy Ratusza to mistrzowie hipokryzji. Z-ca Prezydenta Warszawy Jacek Wojciechowicz napisał był w liście do Przeoryszy ss. sakramentek s. Marii Joanny Pietras z 20.06.2011 r.: „Ponadto pragnę podkreślić, iż inwestycja ma też na celu zmianę charakteru imprez, które odbywały się na Podzamczu na bardziej elitarne i poważne, podczas których nie będą ‘drżały szyby w klasztornych oknach’. Muzyka uatrakcyjniona szumem wody ma na celu wprowadzenie klimatu spokoju i relaksu. Pragnę też poinformować, że Podzamcze będzie służyć przez cały rok przede wszystkim mieszkańcom…Koncert fontann planowany jest jedynie w soboty w godzinach późnych wieczornych po 30 minut lub dwa razy po 30 minut kiedy w kościołach nie ma już mszy.” Tę obietnicę złamała Dyr. Kaznowska ogłaszając, że sobotni tłok rozładują dodatkowe pokazy w piątki. Rok później przed EURO dorżnięto ostatnie drzewa ogołacając całkowicie stok pod kościołem Nawiedzenia NMP, mimo obietnicy zaprzestania wycinki a pokazów w czasie EURO było aż 17!
Kulminacją wycinki drzew w Warszawie jest ich rzeź w Ogrodzie Krasińskich. Dlaczego do niej doszło? W imię dogmatów przestarzałej doktryny konserwatorskiej i z powodu 600 milionowej dziury w budżecie miasta. Ratusz chce zarobić wpuszczając deweloperów w otuliny parków i zabytków. Dlatego zburzono budynek carskich koszarów przy Łazienkach. Przy Ogrodzie Krasińskich, na skutek protestów mieszkańców, przed 35 laty zarzucono plan budowy apartamentowca od ul. Barokowej przy ul. Długiej, przed 20 laty zrezygnowano z podobnych planach budowy na tyłach Instytutu Sztuki PAN, a przed 10 laty, zaniechano stawiania apartamentowca na rogu ul. Andersa i ul. Świętojerskiej. Czy zamierza się do nich wrócić? Tym bardziej, że na miejscu Pasażu Simmonsa firma Juvenes ma wybudować wielopiętrowy budynek i planuje się budowę hotelu na podwórku bloku między ul. Andersa a ul. Wałową.
Czy to z tych przyczyn zmniejsza się areał Ogrodu Krasińskich i grodzi się go wracając się do granic ogrodu angielskiego projektu Franciszka Szaniora z 1895 r.? Czy dlatego wyrąbano 200-letnie bzy, ostoję rzadkich ptaków wróblowatych i sikorek, jeszcze starsze cisy i 337 drzew, czyli ponad 1/3, mimo że w zaleceniach do zwycięskiego projektu czytamy: „W projekcie realizacyjnym zieleni należy z dużą dokładnością weryfikować liczbę drzew rosnących w dużym zagęszczeniu, również w celu uczytelnienia układu kwater projektowanych ogrodów regularnych oraz powiązań z budowlami historycznymi”? Czy firma wycinająca sama wybrała te drzewa, w tym największe i najstarsze kwalifikujące się na pomniki przyrody, licząc, że więcej zarobi na drewnie, które dostaje w rozliczeniu? Wycięcie jednego drzewa przy użyciu wysięgnika w Warszawie dużo kosztuje, a potem jeszcze zarabia się na sadzeniu nowych drzew. W Ogrodzie Krasińskich wycięto zdrowe, wiekowe drzewa, które były skarbami naszego miasta, cudem ocalałymi z pożogi wojennej, robiąc dziury w płucach Warszawy i zostawiając samosiejki. Zmieniono charakter parku - jego zwarta ściana zieleni będzie ażurowa. Tym samym zdeklasowano Ogród z krajobrazowego romantyczno-angielskiego parku na otwarty na przestrzał skwer. W dodatku wprowadzono tam ciężki sprzęt, trzy tiry i wysięgniki, które uszkadzają korzenie drzew. Planuje się jeszcze przesadzenie dwóch ok. 20-letnich tulipanowców amerykańskich rosnących pod fasadą pałacu, choć zdaniem arborysty - pana Jerzego Nieswadby z Poznania, jak się przesadzi te wrażliwe drzewa to uszkodzi się ponad 90% ich systemu korzeniowego i nie przeżyją nawet 3 lat w nowym miejscu. Zdaniem tego eksperta, ponieważ zaniedbywano pielęgnację parku od dziesięcioleci, gdy pojawiły się pieniądze spróbowano poprzez ekspresową, bizantyjską wycinkę nadrobić zaległości.
W Ogrodzie Krasińskich zdewastowano cały ekosystem. Prof. Maciej Luniak w swoich „Uwagach przyrodnika do aktualnie prowadzonej rewitalizacji Ogrodu Krasińskich” z 18.01.2013 pisze tak: Wycięcie znacznej części drzew (w szczególności starych) oraz krzewów, a również sam sposób wykonania tych prac dewastujący runo i podłoże glebowe, ma/będzie miał degradujące skutki dla przyrody Ogrodu. W ten sposób straci swoje siedliska większość bytujących tu ptaków, ssaków i fauny bezkręgowców. Przewidywania takie znajdują potwierdzenie w wynikach inwentaryzacji awifauny jakie dokonano po podobnych rewitalizacjach w parkach – Ujazdowskim, Żeromskiego i na Kępie Potockiej. Odpowiednio obniży się też udział Ogrodu w (deficytowym) bilansie natlenienia i pochłaniania dwutlenku węgla w Śródmieściu W-wy. Spowodowano tu więc znaczną stratę w potencjale przyrodniczym Miasta…Strat przyrodniczych spowodowanych w Ogrodzie oczywiście nie da się już bezpośrednio naprawić. Należy jednak dążyć do ich minimalizacji/rekompensaty – obecna wiedza i praktyka stwarza takie możliwości. Projekt powinien być zrewidowany pod tym kątem i poddany ponownej (tym razem potraktowanej rzetelnie) konsultacji społecznej. Celem postępowania powinno tu być zapotrzebowanie społeczne, a nie formalne rygory wyznaczane zupełnie odmiennymi od współczesnych, uwarunkowaniami roli parków miejskich.”
Mało kto wie, że b. Konserwator Stołeczna pani Ewa Nekanda-Trepka dostała przed laty prawo samodzielnego decydowania o wycinkach drzew przy obiektach zabytkowych jako jedyna konserwator miejska w Polsce. Teraz prawo to należy Stołecznemu Urzędowi Konserwatorskiemu odebrać. Tego rodzaju decyzje w krajach Unii Europejskiej podejmują komisje składające się z konserwatorów, historyków, dendrologów i architektów zieleni, biorące pod uwagę opinie mieszkańców. Ich obecna doktryna głosi, że nie zmienia się charakteru parku i nie dokonuje radykalnych cięć, jeśli mieszkańcy są zżyci z drzewami, jeżeli wzrastali wraz z nimi. Ale pani Ewa Nekanda Trepka nie lubi „inwazyjnej roślinności” i ma obsesję „odsłaniania osi widokowych i perspektyw na mury”, dlatego też na Starówce wyrąbano, co tylko dało się wyrąbać. Nawet samotną, przepięknie kwitnącą i owocującą rajską jabłoń, niedaleko pomnika Kilińskiego. Czyżby dendrobia? Hasło pani Konserwator Stołecznej do wycinki w Ogrodzie Krasińskich brzmiało „odsłanianie perspektyw na pałac”, ale jest tylko jedna taka, całkiem wyraźna, perspektywa od bramy. Chyba, że chodziło o odsłonięcie perspektyw na soc-budowle od ulicy Długiej i ulicy Świętojerskiej, które teraz „weszły” do Ogrodu.
Ponieważ Ratusz wykazał się skrajną arogancją, nie biorąc pod uwagę woli mieszkańców wyrażanej podczas konsultacji i dokonał barbarzyńskich, nieodwracalnych zniszczeń, ci urzędnicy, którzy podjęli decyzje uszczuplające nasze dobro narodowe i społeczne, godząc w naszą kulturę i zdrowie, powinni zapłacić za szkody. W sprawie pozwu zbiorowego przeciw nieodpowiedzialnym decydentom, czyli pani Ewie Nekandzie-Trepce i pani Renacie Kaznowskiej, porozumiewają się organizacje społeczne. Pan Olgierd Łukaszewicz, Prezes ZASP’u już zawiadomił Prokuraturę Rejonową Warszawa- Śródmieście Północ ”o podejrzeniu ciężkiego naruszenia przepisów prawa” przez ZTP .
"Gazeta Stołeczna" 28.03.2011 r. cytowała wypowiedź Dyr. Kaznowskiej na temat, jak to nazwała, „rewitalizacji Ogrodu Krasińskich": „Dyrektor ZTP obiecuje ograniczenie do minimum wycinki drzew: - Będą to głównie egzemplarze chore i obumarłe, stwarzające zagrożenie dla ludzi. Jeśli jakieś drzewo nie pasuje do koncepcji, a jest przyrodniczo wartościowe, pozostanie. W puste miejsca będziemy sadzić drzewa, które zaplanował tu Szanior.” Za takie „odsłanianie perspektyw na mury” i za takie „rewitalizacje” obu Paniom dziękujemy. Tymczasem pani Dyr. Renata Kaznowska, spodziewając się umorzenia sprawy przez prokuraturę, pyta czy pan Olgierd Łukaszewicz przeprosi ZTP.
Jacek Dobrowolski
◀ Syrena, czyli... ocalmy genius loci Warszawy ◀ ► Medytacja to nie to, co myślisz ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
![[foto]](/author_photo/Portrait31.jpg)
Nie. Poza tym nie ma zadnych "nas".
>> Współczuję Warszawiakom
Prawdziwa akcja rozgrywa sie w dziedzinie komunikacji miejskiej. Prywatnej i publicznej. To co sie dzieje jest wrecz epickie.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Urzędniczka nosi nazwisko po mężu.
![[foto]](/author_photo/terravis_loki.jpg)
Warszawa jest miastem bez centrum, o zatartych osiach urbanistycznych, wciąż odwróconym od Wisły
Słyszałem taki żart, że Warszawa nie leży nad Wisłą, a co najwyżej nad Wisłą przykuca.
![[foto]](/author_photo/Splendor_Solis.jpg)
Warszawa jest miastem bez centrum, o zatartych osiach urbanistycznych, wciąż odwróconym od Wisły
Słyszałem taki żart, że Warszawa nie leży nad Wisłą, a co najwyżej nad Wisłą przykuca.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Wrocław to jedyne duże miasto w Polsce zaprzyjaźnione ze swoją rzeką.
W ogóle to wygląda na to, że DUCH Polski przeniósł się do Wrocławia. Nie Warszawa, nie Kraków, nie Gdańsk. Wrocław.
![[foto]](/author_photo/dobrowolski.jpg)
![[foto]](/author_photo/dobrowolski.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Warszawa nie lubi Wrocławia, czego dowodem brak połączeń z W-wy do Wro., autostrady nie ma i nie będzie, nawet w planach jej nie ma, szybkiej kolei też nawet w planach nie ma, więc też przez najbliższe 30 lat nie będzie.
Jest w Warszawie uporczywa niechęć do integracji Śląska.
Czekam aż Dolni Ślązacy (razem z Górnymi) wk...wią się i ogłoszą secesję jak Katalonia.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.