23 września 2019
Wojciech Jóźwiak
Serial: Antropocen powszedni
Klimat przebity do mainstreamu i co Tarako dalej?
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Biowybory 2019 ◀ ► Jem Bendell czyli nie aż taka cisza ►
Wspominki. Tematyka klimatyczna weszła do Taraki dwa lata temu, bezpośrednio dlatego, że przeczytałem wtedy Clive’a Hamiltona „Defiant Earth”, Krnąbrna Ziemia , wcześniej zaś na blogu Ex-Ignoranta po polsku artykuł tegoż Hamiltona „Wielkie milczenie”, który ciągle polecam. To „milczenie”, o którym pisał australijski filozof, albo „cisza”, bo to w jego języku to samo słowo, to paradoksalna reakcja, lub raczej brak reakcji opinii publicznej na to, co dostrzegli i stwierdzili naukowcy: że nadchodzi klimatyczna i ogólniej środowiskowa katastrofa. Ludzie robiąc swoją cywilizację przekroczyli granice wytrzymałości systemu-Ziemi. Wrzucę fragment z tamtego tekstu, długi, ale zawierający najwięcej treści i wart przypominania:
Jak możemy rozumieć żałosną klęskę współczesnego myślenia, aby poradzić sobie z tym, co nas obecnie spotyka? Kilka lat po zrzuceniu drugiej bomby atomowej Kazuo Ishiguro napisał powieść o mieszkańcach Nagasaki, w której nie wspomina się o bombie, choć jej cień pada na każdego. Cień antropocenu również pada na nas wszystkich.
Mimo to księgarnie zaopatrywane są regularnie w tomy z różnymi wersjami przyszłości świata, kreślonymi przez naszych wiodących intelektualistów z lewa i prawa, w których o kryzysie ekologicznym praktycznie się nie wspomina. Autorzy piszą o ekspansji Chin, zderzeniu cywilizacji i maszynach, które przejęły kontrolę nad światem – wizje te są skomponowane i przedstawione tak, jakby klimatolodzy w ogóle nie istnieli. Są to prognozy przyszłości, z których usunięto dominujące fakty – futurolodzy uwięzieni w anachronicznej przeszłości. Tym jest wielkie milczenie.
Słyszałem o uroczystym obiedzie, w którym uczestniczył jeden z najwybitniejszych psychoanalityków w Europie. Autorytet dyskutował żarliwie na każdy temat, lecz kiedy podniesiono kwestię zmiany klimatu, zaniemówił. Nie miał nic do powiedzenia. Dla większości inteligencji przewidywania badaczy planetarnych jawią się tak absurdalnymi, że można je bezpiecznie zignorować.
Prawdopodobnie intelektualna kapitulacja stała się tak kompletną, ponieważ siły, które zgodnie z pokładaną w nie nadzieją miały uczynić świat bardziej cywilizowanym – wolności osobiste, demokracja, dobra materialne, potęga technologiczna – w rzeczywistości torują drogę samozniszczeniu. Siły, którym powierzyliśmy nasze ocalenie, pożrą nas.
Clive Hamilton. Zdjęcie z Przekroju, tam wywiad z nim.
Co jest dzisiaj, co zmieniło się po dwóch latach? Temat inwazji antropocenu, czyli kumulacji skutków ubocznych cywilizacji nowoczesności i dobrobytu, przebił się do mainstreamu, o czym świadczą niedawne „klimatyczne strajki młodych” z 20 września br., ale przebił się jakoś pokracznie i dziwacznie. Przede wszystkim nie przyjęło się słowo „antropocen” – mam wrażenie, że w powszechnym dyskursie nadal ono nic nie znaczy, uszy mija. Protesty idą pod hasłem „klimat”, co zubaża sygnalizowaną treść niebezpieczeństwa, bo pod hasłem nie da się np. ratować nosorożce, no bo jaki jest wpływ kilkuset niedobitków tych nieszczęsnych zwierząt na „klimat”?
Stała się też rzecz niefortunna: ta „walka o klimat” owszem, przebiła się do świadomości ogółu, ale została wpasowana w staroświeckie przekomarzanie się „lewicy” z „prawicą” czyli w absurd. Bo wyobraźmy sobie podobną sytuację, gdy byłoby tak, że 30 lat temu astronomowie wyliczyli, że z dużym prawdopodobieństwem za pół wieku pewna spora planetoida przetnie swoja orbitę z Ziemią. W kolejnych mijających latach uściślili swoje obliczenia, aż byli w stanie powiedzieć, ile miliardów ludzi zginie i które regiony przestana nadawać się do życia skutkiem tamtego impaktu. Powstała sytuacja, kiedy konieczne stało się porzucenie dotychczasowych sporów i polityk i połączenie wysiłków wszystkich – USA, Chin, Unii, Rosji, Brazylii, ONZ, NATO, Banku Światowego, Watykanu i ajatollahów – wszystkich dosłownie, żeby narzuciwszy sobie radykalne oszczędności, wszystkie wygospodarowane środki rzucić na jedyne sensowne zadanie, mogące uratować przynajmniej część ludzi, mianowicie na zbudowanie odpowiedniej kosmicznej instalacji, która odrobinę przesunie tor tamtej planetoidy. Zamiast tego jednak zagrożenie to sprawiło, że wołający na alarm zostali nazwani „lewakami”, a pozostali uznali to za wystarczający powód, że by robić to co zwykle, business as usual („BAU”) uprawiać; przy czym tamci pierwsi, czyli alarmiści-lewacy, mniej martwili się o los planety, a bardziej cieszyli się, że nadchodzący impakt zmiecie wreszcie znienawidzony przez nich kapitalizm. Faktyczna sytuacja z realną inwazją antropocenu w miejsce literackiego impaktu jest bardziej złożona, ale istota jest z grubsza taka. Sprawa przebiła się do mainstreamu, ale jako karykatura.
„Co dalej Tarako?” – Na to pytanie nie mam odpowiedzi. Wydaje mi się, że znawcy szamanizmu i fachowcy od rozwoju duchowego popadli w „milczenie” – lub w „ciszę”, silence – tak samo jak ów nieszczęsny psychoanalityk z tamtego tekstu Clive'a Hamiltona. Tak samo im (nam?!) głos i myślunek odebrało, i w ciszy tej trwają. Jeśli znajdę opinie przeciwne, dam znać.
◀ Biowybory 2019 ◀ ► Jem Bendell czyli nie aż taka cisza ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/teresti.jpg)
Dyrektor artystyczny zapowiedział, że będzie to stały cykl programowy. Było dużo filmów o lesie, gdyż leśnicy zgodzili się być naszymi sponsorami :-) polecam "Czas lasów", film który mnie bardzo zaciekawił a nawet wzruszył.
A mistrz Zanussi przyjechał z okazji pokazu swojego filmu Eter. Jest to film z pogranicza filozofii i zjawisk paranormalnych. Zostawił nas z pytaniem czy podejście naukowe dopuszcza myśl o tajemnicy, o tym jednym procencie zjawisk, których nie da się naukowo wytłumaczyć.
Polecam ostatnią książkę Krzysztofa Zanussiego "Uczyń ze swojego życia ARCYDZIEŁO"
![[foto]](/author_photo/pirog.jpg)
O antropocenie i kryzysie klimatycznym od dekad pisali naukowcy. Ale oni mają słabą siłę przebicia w społeczeństwie spektaklu. Tu liczą się obrazy, show. Dlatego Greta itd. itp.
A co do ostatniego akapitu, to jako laik w tej sferze ciekawy jestem reakcji. Bo jeden Wojciech Jóźwiak wiosny nie czyni.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Przerywam tę notkę, bo coś z siebie strąciłem i był to kleszcz. Znak? Ale co znaczy? (Do Junga to chociaż solidne skarabeusze przybywały. Do mnie kleszcze.)
![[foto]](/author_photo/teresti.jpg)
a tak na poważnie, to dla mnie w Tarace za mało jest analiz astrologicznych, nawet sprzecznych ze sobą, ale niechby były. Świat się zmienia ewidentnie więc może powinniśmy nad tym się zastanowić.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
główny ruch astrologiczny odbywa się w Akademii Astrologii, Taraka jest druga w kolejce.
Co do kleszcza, co znaczył: raczej bez niespodzianek: drobna istota żywiąca się krwią i przenosząca choroby. Dobrze nadaje się na symbol wszelkich tych drobnych codziennych przeszkód i starań, którym oddajemy naszą energię. Przez co nie starcza jej na "coś więcej".
![[foto]](/author_photo/Do JUTRA 001.jpg)
![[foto]](/author_photo/RomanKam.jpg)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.