04 marca 2020
Mirosław Czylek
Serial: Ekopolityka
Kronika wycinki i demolki, część 2.
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ W poszukiwaniu zielonej polityki ◀ ►
Przyjęło się, że w ostatnich pięciu latach (2015-2020) widzimy eskalację politycznych wojen polsko - polskich. To wyraźny kontrast do lat poprzednich, kiedy bezkrytyczny hołd oddawany epoce transformacji (1989-2015, z krótkimi przerywnikami) był w stanie zasłaniać wiele deficytów i zagrożeń. Obecna mini - epoka wypuściła głodne demony ze smyczy i uwolniła lękotwórcze rozmowy o ciemnej stronie polskiej tożsamości narodowej. Polski dumny orzeł na skutek dziejowych czarów - marów przeistoczył się w mało seksowną kuropatwę. No i się zaczęło! Większość infantylnych komentatorów zachłyśniętych wizerunkiem Polski w roli grzecznego ucznia siedzącego w pierwszej ławce i chwalonego przez otoczenie nagle odkryła, że to jednak chuligan jest, łobuz i roszczeniowa kanalia. Wyszły cienie narodowe, tak skrzętnie w czasie transformacyjnego cudu ukrywane: interesowność, zawiść, egoizm, brak kultury i niechęć do wspólnotowego działania. Sztucznie wykreowany mit umiłowania solidarności i wolności chwieje się i z hukiem upada. Co gorsza - wraz z nim ulatnia się wiara w moc społeczeństwa obywatelskiego. Gdyby odjąć sztuczne kryteria przynależności do plemion politycznych hejtujących się wzajemnie, zostaje coś, co moglibyśmy śmiało nazwać dezintegracją i rozpadem więzi.
W przeszłości powstawało i funkcjonowało w Polsce wiele ciekawych inicjatyw społecznych. Tak się wydawało. Obecnie mało kto jest dziś w stanie z czystym sumieniem, pozbawionym politycznych aluzji, udowodnić, że były to projekty oddolne, a nie odgórnie sterowane lub co najmniej "zaopiekowane". Motyw "zaopiekowania się" wydaje się być spiskową teorią dziejów, ale akurat w polskiej rzeczywistości nie jest opowieścią pozbawioną sensu. Sądząc po jednym z najniższych w Europie wskaźników możliwości grupowej współpracy, niskim poziomie empatii lub zaprzepaszczaniem wielu innowacyjności jeśli chodzi o projekty, Polska nie wygląda na kraj, w którym wiele oddolnych inicjatyw obywatelskich można wykreować. To nie ta mentalność, nie to wychowanie, nie ta kultura. Nieszczególnie wiele posiadamy marek własnych, a poetami z nagrodą Nobla nie damy rady wypełnić technologiczno - społecznych deficytów i zapóźnień. Koncerny i wielcy tego świata są nam przez to wdzięczni, bo jesteśmy doskonałą wytwórnią inżynierów i pracowników fizycznych na eksport. W razie czego mamy jeszcze trochę rezerwy ludzkiej, żeby wysłać ją do zachodniej ziemi obiecanej. Gdybym był logistykiem zachodnioeuropejskich koncernów, lobbowałbym na rzecz polskiego kościoła, by zachęcał społeczeństwo do większej prokreacji. Zgniły Zachód na pewno będzie wdzięczny, pracowników ze wschodu nigdy za wiele! Na miejscu korporacji inwestowałbym również w polityków, którzy wciąż wzmacniają w nas mit kowala własnego losu, a o wszelkich inicjatywach wspólnych (np strajku klimatycznym) wypowiadają się z obrzydzeniem.
W obszarze tzw edukacji społecznej jeśli chodzi o Polskę nie położono nacisku na współpracę zbiorową. Zaszczepiono nam mit dochodzenia do sukcesu "samemu", co tylko wzmacniało w nas ciągłe inwestowanie w egocentrycznego, narcystycznego bohatera, kosztem wspólnotowości i odpowiedzialności za innych. To, co miało być wspólne, zostało skażone odruchem wymiotnym pamiętającym wypaczenia starego systemu. Dlatego też pojęcie "własności wspólnej" kojarzyło się z pojęciem czegoś anonimowego, "państwowego". To co było wspólne można było bezkarnie kraść, tym bardziej że należało do "wroga" (państwa). Niektórzy (NIEKTÓRZY!) się tą kradzieżą chwalili i dzięki niej mogły wyrastać ładne przedsiębiorstwa, jak grzyby po deszczu. Człowiek sukcesu zawsze był u nas wielbiony i czczony, zaś sama geneza tego, jak do tego doszedł, chowała się często za immunitetem nieskalanej zaradności. To nieprawda, że nienawidzimy tylko i głównie ludzi zaradnych, czyli tych, "którym się powiodło". To teza tylko politycznie pasująca, w celu rozprawienia się w pewnym stereotypem polskiego elektoratu. Większą pogardę czujemy względem osób "niezaradnych", "ciapowatych", "dupowatych", a nawet niepełnosprawnych. Uczucie zazdrości do ludzi spełnionych bywa silne, ale znieczulica na los słabszych jednostek ogarnia zdecydowaną większość (do tej zobojętniałej większości śmiało możemy wrzucić wielkich "znienawidzonych" bogaczy). Mechanizm obrony przed cudzymi cierpieniami i prześladowaniami mamy dobrze przećwiczony jako cywilizacja europejska (później amerykańska, japońska, itd.). Wieki kolonizacji, inkwizycji i lata apartheidu zdążyły zaszczepić w nas nasiona różnych odmian szowinizmów i rasizmów. Polski smak pogardy jest jeszcze doprawiony dawką folwarcznego spektaklu, z centralną rolą plebana, wciąż akcentowanego w aktualnym, polskim świecie uprawiania polityki. Ta obojętność czy pogarda dla słabszych koreluje ze stosunkiem do słabszych i innych: LGBTQ, kobiet, wielodzietnych, nadwrażliwców, przeciętnych materialnie, nie mających prawa jazdy, niektórych ras, podwładnych w pracy, zwierząt, świata przyrody, itd.
*
Echa dualizmu pomiędzy własnością "prywatną", a własnością "państwową" mają się świetnie do dzisiaj, czego uwidocznieniem będą moje następne wklejki graficzno - tekstowe. Przyroda, przestrzeń wspólna i "cele społeczne" (np jakość powietrza, hałas, estetyka, architektura i cały świat przyrody, ze zwierzętami włącznie) stosunkowo często stają się ziemią niczyją. Pogardzaną "własnością państwową". Czymś co bezczelnie nie zostało jeszcze zagospodarowane i wykorzystane, aż do kropli krwi ostatniej. Ten, kto ma wizje by przestrzeń wspólną przeznaczyć dla jakiejś wspólnoty mieszkańców lub dla "celów wyższych", spotyka się często z agresywną lub sfrustrowaną reakcją podmiotów, które moglibyśmy nazwać inwestorami, przedsiębiorcami, innowatorami, wizjonerami czy dawcami nowych miejsc pracy. Dualizm nasuwa się mimochodem - po jednej stronie znajdują się porządni i zapracowani kapitaliści, którzy starają się zrobić coś kreatywnego z "terenem wspólnym", czytaj: komunistycznym "terenem niczyim", który "przeszkadza" w robieniu interesów i zatrzymuje inwestycje (bo np skacze po nim chroniona żabka). Po drugiej stronie znajduje się leniwa i reakcyjna komuna, która działa w ramach wzmacniania niedobrej, lewackiej międzynarodówki (najczęściej pod postacią złej Unii Europejskiej). Oczywiście ta wstrętna organizacja, ta Unia zła, "robi u nas komunizm" żeby w Niemczech czy innych zdradzieckich państwach można było palić węgiel, ciąć lasy, łowić ławice ryb i czerpać zyski, w przeciwieństwie do interesów Polski. Przeszczepiona na polski grunt europejska komuna chroni na złość nam, Polakom, jakieś drzewka, sarenki czy ptaszki. Głosami niezaradnych mieszkańców burzy się, gdy deweloper stawia obok siebie budynki tak blisko, że nie da się nawet za bardzo gdzie przejechać i zaparkować. A mogliby się ci ekologiczni frustraci gdzieś przeprowadzić, jak im się nie podoba, czyż nie? Niezaradni jacyś są.
*
Polska, jako jeden z głównych bohaterów przemian transformacyjnych rzecz jasna traktuje swoją walkę ze społeczną "komuną" bardzo serio, choćby to nawet była sensowna wspólnota służąca ważnym celom. Dlatego też najgłupsze i najbardziej okrutne odmiany wolności "polska myśl polityczno - historyczna" jest w stanie wprowadzać w czyn. Byleby tylko nie dać się omamić wizjom wspólnotowości, byleby tylko nie dopuścić do współpracy, do wzajemnego rozumienia lub - o zgrozo - do rozwinięcia jakiejś empatii. Bardzo możliwe, że ta "wolnościowa" formuła polityczna stojąca w opozycji do wszelkich inicjatyw lokalnych, jest w stanie tłumaczyć szereg absurdów, zła i nadużyć w świetle nie tyle prawa, co czystej przyzwoitości ludzkiej.
"Wolnościowy" kult tworzy ponadpolityczne sojusze silniej niż nam się wydaje. Drzewa tną zarówno miłośnicy demokracji jak i autorytaryzmu. Dzikie zagospodarowanie terenu dzieje się za cichym przyzwoleniem polityków wielu frakcji, którzy starają się wygrywać wybory przy pomocy krzykliwych haseł, mówiących o przynależności do wzorców kultury europejskich. Zdarzają się puste deklaracje, dotyczące ochrony obszarów terenów zielonych, po których pojawiają się czyny pod postacią warkotu pił. Masa luk i kruczków prawnych jest tak wykorzystywana, że aż trudno uwierzyć, że spora część tych osób deklaruje publicznie swój szacunek do prawa.
Prowizorka przy traktowaniu terenów zielonych podczas planowanych inwestycji przestrzennych jest często godna filmów Barei i Koterskiego. Wisienką na torcie absurdów jest wycięcie sporej połaci lasu wewnątrz obszaru Natura 2000, by postawić w tym miejscu biurowiec Lasów Państwowych z parkingami. Praktyką nierzadko stosowaną u deweloperów jest wycinka dokonywana przed uzyskaniem zgody prawnej. Samoukaranie się opłaca, bo jak inaczej nazwać odszkodowanie w wysokości 75 tysięcy zł. za wycięcie kilkunastu drzew? Jak wskazuje jeden z artykułów, deweloperzy wolą wycinać nielegalnie drzewa, gdyż płacenie kar zwyczajnie im się opłaca. Dura lex, sad lex? Niekoniecznie, zwłaszcza że wiele samorządów prowadzi często nierzetelne ekspertyzy, wprowadzając w błąd opinię publiczną. Cel? Zawsze ten sam. Sprzedać teren i lobbować na rzecz określonego podmiotu gospodarczego, którego pieniądze w budżecie miejskim nie śmierdzą.
*
Zbiżając się do finiszu - Paulina Młynarska, według niektórych fanatyczna feministka, według mnie kobieta wyprzedzająca swoje archaiczne polskie czasy, -> napisała na swoim FB o #metoo:
"System, który chroni sprawców, się sypie. Dotyczy to wszystkich środowisk. Wszystkich. Zadziwia mnie, że tak wielu ludzi relatywizuje i umniejsza potęgę tej zmiany. Będziecie się potwornie wstydzić. Będziecie się jeszcze gęsto tłumaczyć z wpisów w mediach społecznościowych, artykułów, wywiadów. Będziecie pewnie przekonywać, że „to nie tak” i „przecież nie pochwalaliście”, ale internet będzie pamiętać. Układ, który dziś gwarantuje wam stanowiska i pozycję towarzyską, w przyszłym pokoleniu będzie uważany za hańbę. Wiele osób zadało mi ostatnio pytanie, dlaczego jestem taka bezkompromisowa w swojej postawie po stronie ofiar. Wiele pytało, czy nie obawiam się o swoją pozycję towarzyską. Głupie pytania, ale odpowiem: bo sama byłam ofiarą i wiem, jak to jest, nie muszę teoretyzować. Bo ofiary, zwłaszcza te najsłabsze, potrzebują do przetrwania i walki o siebie naszej nieprzejednanie wspierającej postawy, a nie przemądrzałych teorii i wywodów z cyklu „ja bym”. Bo mam gdzieś pozycję towarzyską w towarzystwie ludzi, którym brak przyzwoitości".
Wydaje mi się, że powyższy manifest doskonale pasuje do barbarzyńców dokonujących aktów agresji wobec jakiegokolwiek świata słabszych podmiotów. Bez względu na to, czy będą to ofiary przemocy seksualnej czy ofiary agresywnej polityki rabunkowej, motyw wstydu powtarzać się będzie tu i tam. Ludzie będą wypierać swoje konformistyczne postawy z przeszłości. Zapomną o swojej obojętności wobec antyekologicznego i bezkrytycznego podejścia do ekopolityki metodą "wolnej amerykanki", która umniejszała tragedię znikania obszarów zielonych. Świat współczesnych butnych zdobywców nie chcących dostrzegać degradacji wielu obszarów, głoszących, że wpływ człowieka na przyrodę jest znikomy i szydzący z inicjatyw obywatelskich (np. młodzieżowego strajku klimatycznego) również znajdzie swoje wstydliwe miejsce w podręcznikach historii. Nie da się oszukać teraźniejszości w przyszłości. Nie da się uniknąć ocen, w których to współcześni w większości bezkrytycznie podchodzili do tematu smogu, polityki przestrzennej czy ekologii. Było tak, gdyż częściej wybierali i promowali typ gnuśnych lub krzykliwych polityków żyjących prawem plemiennych wojen, lecz nie traktujących tematów ekologii poważnie. Głośne krzyki dotyczące zarówno #metoo jak i fenomenu globalnego ocieplenia związanego z drastycznymi zmianami klimatu w dalszym ciągu zderzają się z oporem, ponieważ godzą w naturę dumnego Polaka, potomka Wielkiej Lechii, szlachetnego sarmatę. Gotowego w celu uzasadnienia swej wolności ciąć gałąź, na której siedzi i podpalać dom, w którym mieszka.
Rzecz jasna, to się kiedyś zmieni, pozostaję optymistą. Odbędzie się to jednak kosztem wielkiej liczby poniesionych ofiar. W ramach historycznej dokumentacji warto będzie sobie przypomnieć ten wstyd i to poczucie zażenowania, które towarzyszyło przy przeglądaniu tego typu treści. Przy okazji warto też patrzeć, jak kiedyś w Polsce istniało ponadpartyjne przyzwolenie na tego typu lekkomyślne czyny, by nie powiedzieć mocniej - zbrodnie. Dlatego wg mnie milczenie wokół ważnych spraw świadczy bardziej o tym, że większość osób zaangażowanych w działania polityczne ma problem z samodzielnym myśleniem i wciąż bardziej boi się - jak to mówi Paulina Młynarska - utraty pozycji towarzyskiej. W tym momencie "zielony aktywizm" wciąż jest bliższy pasjonatom, dziwakom i nadwrażliwcom, a "normalny", "zdroworozsądkowy" człowiek nie będzie sobie głowy takimi głupotami zawracał. Skutki takiego asekuracjonizmu widać poniżej, jak też w mojej -> poprzedniej udokumentowanej kolekcji ludzkich absurdów.
*
42. W lesie na terenie miasta wyrąbano wielką pustą przestrzeń, która zostanie zurbanizowana. Powstanie tu biurowiec Lasów Państwowych (FB, II 2020).
43. Remigiusz Okraska o ekologicznej naiwności liberalnej klasy średniej (FB, XII 2018).
46. Wycinka puszczy była złamaniem prawa. Szyszko się z tym zgodził i zaczyna szukać winnych (IV 2018).
50. Protest przeciwko wycince obok Parku Śląskiego. Inwestor: działkę kupiliśmy od Skarbu Państwa i zamierzamy ją zabudować (VII 2019).
51. LEGIONOWO. MORDOR przy Olszankowej – ciąg dalszy (II 2020).
53. Deweloper wyciął 19 drzew. I sam zgłosił nielegalną wycinkę (XII 2018).
54. Łódź: wyciął drzewa, bo miał w tym biznes. Deweloper ma zapłacić prawie 15 milionów złotych (V 2017).
60. Ekolodzy: ratujmy chomiki na budowie drogi S7! Inwestor: Żaden chomik się nie pojawił i nie zginął (IX 2019).
62. Amerykanie chcą się pozbyć zwierząt wokół bazy w Redzikowie. "Chce mi się tylko ryczeć" (III 2020).
*
64. Koniec grodzonych osiedli? "Chodzi o zysk" (I 2020).
65. Budynek Posejdona wzorem ekologicznych rozwiązań (VI 2019).
"Posejdon już teraz spełnia wyśrubowane normy zużycia energii, które wejdą w życie dopiero w 2021 roku. Uznawany jest za największy w Polsce nisko emisyjny budynek komercyjny. W ubiegłym roku, w czasie konferencji klimatycznej ONZ w Katowicach (COP 24) szczeciński kompleks prezentowano delegacjom z całego świata jako wzór budynku o niskim zużyciu energii, korzystającego z najnowocześniejszych technologii proekologicznych".
66. Przesadzą kilkanaście drzew z ulicy Powstańców (III 2020).
"O wycince na ul. Powstańców Śląskich mówi się od dawna. Pod topór ma trafić m.in. unikatowy platan, dorodne kasztanowce, klony i lipa. Mimo protestów i petycji z planów nie zrezygnowano. Ale Zarząd Powiatu Tarnogórskiego zdecydował, że część zieleni warto uratować. Do przesadzenia wytypowano 12 drzew i 3 krzewy. 5 klonów zwyczajnych ma trafić na ul. Janasa, 4 klony polne – na aleję Jana Pawła II, 3 robinie akacjowe na ul. Sienkiewicza, a 3 rododendrony mają zostać przesadzone w głąb parku Strzeleckiego".
*
◀ W poszukiwaniu zielonej polityki ◀ ►
Komentarze
1. Powiedzieć "smutne" to powiedzieć za mało • Arkadiusz • 2020-03-05
Niedługo drzewa będziemy mieć tylko na fototapetach na ścianach w salonach. Ewentualnie w jakichś odległych od miast Parkach Drzew, wycieczki szkolne będą organizować, choć i to niepewne, bo gdzie drzewa, tam mogą grasować i napadać na dzieci kleszcze.
2. A ja sądzę,... • Mirosław Czylek • 2020-03-05
A ja sądzę, że 90% obecnej władzy obudzi się, gdy stwierdzą, że:
a) rzeczywiście jest susza, smog i tragedia klimatyczna
b) będą jakieś pouczenia z UE i trzeba będzie, przynajmniej dobrze "udawać", że się jest za ochroną przyrody
c) będzie się to opłacać ("greenwashing", mody, itd.)
Możliwe, że te mroczne dzieje są jak "ostatni moment". Kluczem jest tutaj astrologia. Kumulacja "mordoru" jest opisana w artykule -> Wojciecha np i w niektórych moich. Później zacznie się rozliczanie tych czynów.
a) rzeczywiście jest susza, smog i tragedia klimatyczna
b) będą jakieś pouczenia z UE i trzeba będzie, przynajmniej dobrze "udawać", że się jest za ochroną przyrody
c) będzie się to opłacać ("greenwashing", mody, itd.)
Możliwe, że te mroczne dzieje są jak "ostatni moment". Kluczem jest tutaj astrologia. Kumulacja "mordoru" jest opisana w artykule -> Wojciecha np i w niektórych moich. Później zacznie się rozliczanie tych czynów.
3. Ale w innych krajach jest podobnie • Arkadiusz • 2020-03-05
Są wielkie plany proekologiczne na 30 lat naprzód, ale nie ma planów na teraz i za rok czy dwa. Dopóki kasa idzie do tych, co niszczą środowisko, niewiele się zmieni. Tylko Wielki Strach (niestety, bo nie brzmi to dobrze, bo czekanie na coś strasznego jest dwuznaczne etycznie) może zmienić zasady gry.
4. Być może podobieństwa... • Mirosław Czylek • 2020-03-06
Być może podobieństwa się zdarzają, ale w ujęciu całościowym raczej bym znaku równości nie stawiał. Z ekologicznego pkt widzenia nie wiem jak jest z wycinaniem drzew, ale za to zdążyłem już zapoznać się z np różnicami w kondycji transportu zbiorowego. I do dziś np robią na nas wrażenie zachowania, które tam nie są rzadkością: https://www.donald.pl/artykuly/8iEzz8Yz/prezydent-islandii-przyjechal-do-polski-tak-po-prostu-pociagiem-i-zadziwil-ze-tak-mozna
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.
-
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author or Owner, Wojciech Jóźwiak.
Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora/właściciela, którym jest Wojciech Jóźwiak.