zdjęcie Autora

17 sierpnia 2018

Bosenogi

Serial: Sny i wizje
Minotaur

Kategoria: Sny i wizje
Tematy/tagi: dzieckoobcokrajowiecpodziemierodzinawojnazabijaniezagrożenie

◀ Uratowanie dzieci ◀ ► Wesele ►

To było jakby polowanie na ludzi. Wyszedł potężny mężczyzna, jakby minotaur i pokazał mi rycinę, jak przecinano mieczem głowę tak pośrodku od góry – człowiek, człowiekowi.

Dziś w nocy bo burzliwym dniu, być może w obliczu bezsilności choroby ojca, przyśnił mi się sen… Rzecz działa się w kilku miejscach, jakby był to przegląd sytuacji, jak wygląda stan rzeczy w różnych miejscach. Ludzie formowali się, grupowali, zbroili, kamuflowali, a nawet tworzyli grupy przebierańców… Byłam w kilku grupach, wszędzie musiałam się „dostosować”. Ogólny chaos, stan wysokiego zagrożenia. Ludzie, którzy byli w domach barykadowali się, ryglowali drzwi, okna i do tego chowali, kamuflowali za szaflami, wersalkami, przyklejali się do dachów, aby nie być widoczni od środka, gdyby ktoś wszedł i szukał. To jakby polowanie. Polowanie na ludzi. Ukryłam dzieci, a potem sama byłam w kilku miejscach… Mąż był z grupą mundurową i podczas ładowania broni wspominał dzieciństwo, że coś mu to przypomina… Gdy byłam przy jakimś wozie, jakimś obozowisku, wyszedł z niego potężny mężczyzna, jakby minotaur i pokazał mi rycinę, jak przecinano mieczem głowę tak pośrodku od góry – człowiek, człowiekowi… I tu zrozumiałam, że to jakby gra, kto pierwszy? O co chodzi? Tak naprawdę Ci, którzy się bali nie wiedzieli za bardzo, o co chodzi, prócz tego, że trzeba się chować i umykać. W pewnym momencie byłam nad morzem, było wzburzone, była noc – nie zabierało ludzi jak w kilku wcześniejszych snach… W pewnej z grup ludzie zaczęli (chyba ze strachu) wpadać w szał i wzajemnie się atakować – wtedy się chowałam na jakimś telewizorem lub maszyną do szycia? W pewnym momencie byłam w domu rodzinnym i wisieliśmy na dachu, na innym dachu od góry… Dzieci wzięłam do ziemianki i zasypałam – były i są bezpieczne. W jednym z domów – jakby w domu rodzinnym mamy – ktoś krzyczy: idą! Idzie ich całe mnóstwo… Schowaliśmy się do domu – podglądałam przez okno, a drogą przeszła jakby grupa religijna (tak poczułam), która śpiewała, niosła światła, zwarta, uformowana – nie atakowała, po prostu szli dalej… Po tym sen jakby zaczął wygasać… Czy to było rozwiązanie, czy kolejna forma bycia razem przeciw nieznanemu? Obudziłam się w nocy, trochę przestraszona, rozdygotana, nie wiem w którym momencie snu… Jak zamknęłam oczy, migotało światło – jakby odbicie wybuchów, pożogi, wręcz słyszałam dźwięki, nie był to strach ale stan rozkołatania i zdziwienia fizycznego odbicia na powiekach świateł snu…

◀ Uratowanie dzieci ◀ ► Wesele ►

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)