zdjęcie Autora

27 lutego 2012

Wojciech Jóźwiak

Serial: Drogi Enneagramu
Nie mój enneagram

Kategoria: Enneagram
Tematy/tagi: enneagramgnozaislamrozwój osobisty

◀ Nieskończona Dziewiątka ◀ ► Głowa, serce, brzuch ►

Jeśli ktoś zacznie widzieć enneagram jako drabinę do duchowego wywyższenia, przestaje rozumieć enneagram i przestaje on mu być do czegokolwiek potrzebny – jak robaki w słojach towarzyszy Niebuhra do niczego nie były potrzebne Arabom.

Dzisiejszy (27 lutego 2012) artykuł Krzysztofa Wirpszy pt. „Enneagram: ukryte symbole i implikacje” [Autor później usunął ten tekst - przyp. 15.01.2017] zamieściłem z szacunkiem – dla tekstu, dla Autora i dla jego poszukiwawczej pasji – ale i z bardzo mieszanymi uczuciami. Mogę powiedzieć tylko: to nie jest mój enneagram ani mój kierunek poszukiwań. ---- Nie mogę powiedzieć, że tamten tekst jest błędny, ponieważ w obrębie „enneagramologii” nie ma czegoś, co by było wzorcem, na podstawie którego można by orzec, że coś jest prawidłowe lub błędne. Skoro nie ma wzorca, mogę powołać się tylko na własne mniemanie i wyobrażenie, a one mi mówią to co napisałem wyżej: że ja enneagram rozumiem inaczej.

Po pierwsze, enneagram jest dobrze ugruntowany czyli osadzony w empirycznej rzeczywistości, ponieważ opiera się na trzech podstawowych negatywnych emocjach, którymi są gniew, lęk i wstyd (inaczej: niedowartościowanie) i które przeżywamy aż do bólu dosłownie i dosadnie.

Po drugie, liczba enneagramowych typów lub punktów – dziewięć – nie jest ani dowolna ani pierwotna (założona), tylko wynika z tego, że tamtych podstawowych negatywnych emocji jest trzy. Każda nich może być opanowana przez psychikę na trzy sposoby, z czego bierze się liczba dziewięć możliwych typów. Jakiekolwiek „uzupełnianie” enneagramu o dodatkowe punkty nr zero, dziesięć lub inne powoduje, że taki system przestaje być enneagramem. (Podobnie jak piątka elementów gdy dołączymy jeszcze jeden element przestaje być piątką a zaczyna być szóstką.) „Uzupełnianie” enneagramu o dodatkowe punkty nie „uzupełnia” go – tylko po prostu psuje, niszczy.

Po trzecie, arytmetyka używana do liczenia i oznaczania enneagramowych typów jest arytmetyką modulo dziewięć, z czego wynika, że typ tradycyjnie nazywany „Dziewiątką” właściwie powinien mieć numer zero – co niekiedy podkreślam, pisząc przy Dziewiątce 9=0.

Po czwarte, enneagram jako struktura jest cyklem. Cyklem dość wymyślnym ale cyklem. Zatem nie ma w nim żadnego „podnoszenia się po stopniach”. Enneagram nie może służyć za obraz jakiegokolwiek „postępu” - inaczej niż to jest w omawianym tekście, gdzie Jedynka jest całkiem materialna, ale, po wyliczeniu kolejnych punktów właśnie jak idących w górę szczebli, Dziewiątka jawi się jako „ciało nie utożsamiające się z żadnym systemem”, po czym znajdujemy poza-enneagramowy typ „zerowy” nazwany „Gnostykiem”, w którym jest „stan zniknięcia systemu”. Powtarzam: enneagram, jak go rozumiem, jest cyklem, a w cyklu można tylko kręcić się w kółko i takie „kółkowe” przemiany enneagram właśnie przedstawia i do ich opisu jest znakomity.

Po piąte, enneagram jest „demokratyczny”, jego typy są równe i zrównane w cierpieniu, różnice zaś między nimi nie polegają na jakimś wyższym lub niższym poziomie rozwoju (duchowego lub innego), tylko na tym, że dotyka je różny rodzaj cierpienia. Wywodzący się z dręczących je trzech podstawowych negatywnych emocji. Przeciwnie do tego, przedstawienie enneagramu takie jak u Krzysztofa, kiedy zostanie przez czytelników skontaminowane (pomieszane...) z enneagramem psychologicznym, takim jak np. u Helen Palmer, może u nich wywołać bezsensowne mniemanie, że jedne enneagramowe typy są „niższe”, bo bardziej materialistyczne i przyziemne; więc Jedynka będzie mieć całkiem przechlapane, a inne z nich, taka Siódemka-Biały-Mag, Ósemka-Niszczyciel-i-Twórca, a zwłaszcza Indygeniczna (to domyślam się, od dziecka indygo) Dziewiątka – wbiją się w dumę. Nie muszę dodawać, że niczym nieuzasadnioną.


Przypowieść na koniec

Carsten Niebuhr W roku 1760-tym którymś (początek wyprawy był w roku 1761) duńska wyprawa do Arabii, z której jedyny żywy powrócił Karsten Niebuhr (i zyskał sławę jako odkrywca pisma klinowego) popadła w pewnej miejscowości na Morzem Czerwonym w kłopoty z miejscowymi celnikami, którzy nie mogli pojąć, dlaczego i po co ci Europejczycy taszczą ze sobą skrzynie, w których są słoje z morskimi jeżowcami, meduzami, ośmiornicami i innym jak im się wydawało plugastwem. (Przyrodnicy zbierali okazy dla uniwersytetu.) Wzięli i im te słoje wytłukli, a zawartość ze wstrętem zakopali. Uogólniając ten wypadek zauważmy, że Arabowie nie byli nierozumnymi prymitywami. Przeciwnie, ich religia i ufundowana na niej kultura nakazywała im dusze i umysły wznosić w górę, ku Wyższemu i poza ten śmierdzący materialny padół. Dlatego lekceważyli materialne robactwo-plugastwo, co się roiło u nich w morzu - i dlatego nie u nich w końcu rozwinęła się NAUKA. Proces, którego drobną odsłoną był tamten incydent z celnikami w portowym miasteczku, jest jeszcze ogólniejszy i szerszy: Arabowie wyznawcy Islamu ulegli zaślepieniu „światłem Absolutu”, „światłem Nieskończonego”. Gdy w pewnym myślowym systemie dodasz Nieskończoność (zwykle w postaci takiego właśnie boga) do skończoności spraw ziemskich, codziennych i praktycznych, to ulegasz zaślepieniu, olśnieniu i tamte sprawy ziemsko-praktyczne przestajesz widzieć. Kultura, która za bardzo przejmie się Wyższym, zaczyna być kulawa praktycznie. (Co jak się wydaje u Islamistów trwa do dziś. / Typowy błąd gnostyków.) Jeśli ktoś zacznie widzieć enneagram jako drabinę do duchowego wywyższenia, przestaje rozumieć enneagram, właściwie przestaje on mu być do czegokolwiek potrzebny – jak robaki w słojach towarzyszy Niebuhra do niczego nie były potrzebne Arabom.

◀ Nieskończona Dziewiątka ◀ ► Głowa, serce, brzuch ►


Komentarze

1. 9 vs. 12 ;)NN#2647 • 2012-03-26

Jestem stałym czytelnikiem Taraki (będzie gdzieś chyba z rok czasu), ale tylko i wyłącznie czytelnikiem, w żadnych kursach udziału nie brałem, więc z góry przepraszam, jeśli w tej wypowiedzi wykażę się jakimś impertymenckim mędrkowaniem, ale temat ten tak mnie wewnętrznie poruszył, że postanowiłem jednak zamanifestować moje zdanie - otóż zgadzam się, że z "twardego" punktu widzenia Pan Jóźwiak ma rację - że enneagram nazwać enneagramem można tylko dopóki dzieli się na dziewięć różnych, ale równych sobie elementów zamkniętego kręgu, gdzie każdy z innej strony, ale równym odstępie oddalony jest od szczęścia poprzez jakąś swą niedoskonałość. I model ten moim zdaniem przedstawia właśnie dziewięć typów osobowości, będącej gwarancją życia i człowieczeństwa - wszakże nie da się w pełni żyć nie mając w sobie jakiegoś fetoru będącego drugim końcem kija, jakim jest nasze ego (pierwszy koniec jednak niesie ze sobą jakąś siłę dającą nam chęć, jakąś świadomą bądź nie motywację do życia (jeśli chodzi o mnie, to cały czas nie mogę się zdecydować, czy jestem do końca siódemką, czy jednak dziewiątką ;) ).
Ale te "nowe typy" zaproponowane przez pana Wirpsza nie uważam też za jakieś niepotrzebne. Powiem więcej nawet - prezentacja ich i uświadomienie sobie hipotezy ich istnienia może być bardzo ważnym, budującym momentem u człowieka czytającego te wszystkie Wasze artykuły podświadomie (bądź świadomie) zresztą robiąc to w celu nie tylko samopoznania, ale i poszukiwania jakiejś recepty na poprawę jakości swojego zdrowia psychicznego/duchowości/życia w ogóle.
"Dziesiątkę" intepretuję tutaj, jako pewien etap (możliwie jak najdłuższy ;) ) częściowo przynajmniej uświadomionego zmagania się z życiem, ale przede wszystkim rozkoszowania się nim w pełni świadomości swoich zalet jak i przywar. Nie widział bym w tym zresztą jakiegoś nowego, uprzywilejowanego względem innych numerka enneagramowego, bo dziesiątka, to po mojemu będzie dojrzała forma KAŻDEJ z poprzednich dziewięciu form osobowości i niekoniecznie wcale od dziewątek jest ku niej najbliżej, jak obawia się Pan Jóźwiak. Głębokie, ale rozleniwione uduchowienie typu 9 może moim zdaniem tak samo długo oddalać człowieka od prawdy, jak spełnione już życie przyziemnej "jedynki" nabierającej po odfajkowaniu wszystkich swoich życiowych celów pewnej pokory i wątpliwości, co do jednowymiarowości świata, czy też "szóstki" doświadczającej jakiegoś głębszego doznania miłości/więzi/cudu po którym to kiełkuje u niej i umacnia się dalej coraz mocniej zaufanie i optymizm (ten cud zresztą utożsamić można z "Wirpszowską Jedenastką"
Owe nowe "typy" widzę więc, jako coś odrębnego, ale w sposób bardzo istotny, wręcz sensu egzystencji nadającego - od dziewięciu "sposobów na życie" oderwanie się pewne, uzupełnienie życia, które w końcu się wypełnia (przed oczyma widzę teraz tarotowy arkan "Świat" ;) ).
Podsumowując - w obrębie jednego pojedynczego bytu, istoty ludzkiej dochodzi najprawdopodobniej w końcu do wypadnięcia z kręgu dziewięciu pięknych swą dwoistością natury sposobów na życie i wypadnięcie to przebiega stopniowo - jako XI (życiowy przełom punkt zwrotny) => X (z dowolnym odcieniem I-IX) dojrzałe życie duchowej strony człowieka i XII, czyli ta wielka niewiadomoa - śmierć (wyzbycie się wszelkich uroczych pragnień i namiętności również uważam za pewien rodzaj śmierci), a potem? Nie czuję się zbyt kompetentny do udzielenia (przynajmniej teraz) nikomu odpowiedzi na pytanie, czy ten "stan dwunasty" u konkretnego, oddzielnego bytu, za jaki się z racji bycia człowiekiem uważam trwa już później na wieki, czy też w końcu trzeba powrócić znów do życia (może nawet na inny sposób tym razem...). A może wszyscy jesteśmy dwunastkami co jakiś czas tylko "schodzącymi na ziemię", by ta nasza doskonałość nie była nazbyt nudna? Hmmm... ;)
[foto]
2. 9/12Wojciech Jóźwiak • 2012-03-26

Drogi Wiwernie,
Tak czy inaczej enneagram ma dziewięć punktów. O ideach zakodowanych numerami 10, 11 i 12 można oczywiście mówić (i sensownie) ale one NIE NALEŻĄ do enneagramu.
Pozdrawiam~

Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.

X Logowanie:

- e-mail jako login
- hasło
Zaloguj
Pomiń   Zapomniałem/am hasła!

Zapisz się (załóż konto w Tarace)