05 lutego 2015
Izabela Kopaniszyn
Nieznośna lekkość biznesu
Wywiad udzielony dla czasopisma Cabs Magazine
biznes, ekonomia, pieniądze, etyka, wdzięczność, energia, izabela kopaniszyn, robert ruszkiewicz
Z dr Izabelą Kopaniszyn rozmawia Robert Ruszkiewicz
RR: Ludzie biznesu, przedsiębiorcy osiągający sukces, tzw. elity finansowe paradoksalnie nie należą do najbardziej podziwianej i darzonej szacunkiem grupy społecznej. W społeczeństwie, w którym występują wyraźne kontrasty i podział na bardzo zamożnych i bardzo ubogich, stosunek tych ostatnich do biznesu jest co najmniej nieufny. Zwłaszcza w czasie kryzysu dochodzi do głosu negatywny stereotyp, który mówi o bogatym, nieuczciwym i wyzyskującym kapitaliście. Czy ci, którym się dobrze powodzi, właściciele firm i pracodawcy są skazani na traktowanie z niechęcią i uprzedzeniem? A ci, którzy są do biznesu uprzedzeni, najemni pracownicy, odczuwający wieczny niedostatek i niesprawiedliwość, czy przypadkiem sami i na własne życzenie nie wykluczają się z tego „kręgu obfitości”? Czy spotykanie się tych dwóch światów musi się ograniczać jedynie do technicznej interakcji w postaci suchej wymiany handlowej lub umowy o pracę? Czy te światy w ogóle powinny być oddzielone? To fundamentalne pytania dotyczące naszego bycia w świecie, ale także posiadania. Zamiast zakodowanego w głowie dylematu „mieć czy być” może całkiem po prostu i z lekkością nastawić się na jedno i drugie, czyli „być i mieć”. To jest możliwe, o czym przekonuje dr Izabela Kopaniszyn, psychoterapeutka, socjolog, familiolog, coach, trener rozwoju osobistego.
IK: Zacznę od tego, że zdekoduję popularne znaczenie słowa biznes i te jego konotacje, które sprawiają, że jest ono ciężkie, bo związane z ponoszeniem trudu, ze zdobywaniem pieniędzy, z przedsięwzięciem. Przy tym podejściu zakłada się, że biznes wymaga nadludzkich umiejętności, szczególnego daru i dużych pieniędzy na starcie. Byłabym za tym, żeby słowem biznes określać przepływ wszelkiej obfitości, w tym wypadku szczególnie rozumianej jako pieniądz. To dużo głębszy i pojemniejszy sens brania i dawania, a sam przedsiębiorca staje się w tym procesie pośrednikiem. Bierze pieniądze nie dla samych pieniędzy, tylko jako słuszne, ekwiwalentne wynagrodzenie za to, że komuś daje coś dobrego. To już implikuje dawanie, oferowanie dobrych produktów. I to dobro odpłacane jest nie tylko jako materialny wyraz wdzięczności w postaci pieniądza, ale ma swoją kontynuację za pośrednictwem tej wdzięczności w kolejnych zamówieniach czy też propagowaniu konkretnego produktu czy idei. Nowy marketing, esencjonalny, w przeciwieństwie do tradycyjnego, dotyka sedna i pyta wprost o co chodzi w wymianie, co jest tym głównym źródłowym czynnikiem przepływu pieniędzy, dlaczego jedni ludzie je mają, a inni nie. Czynniki osobowościowe czy biznesowe ułatwiające sukces są dobrze rozpoznane. Tutaj wolałabym mówić o czynnikach esencjonalnych, czyli tych – nie bójmy się tego słowa – związanych z energią.
- A zatem, jaka energia leży u podstaw przepływu, u podstaw tego, że ktoś ma pieniądze, a ktoś inny ich nie ma?
- To, że ktoś nie ma pieniędzy zawsze jest związane z tym, że w jakiś sposób blokuje ich przepływ, nie jest otwarty. Być może podświadomie nimi gardzi, czy też za bardzo ich pożąda – bo może pożądając je generować, ale potem bardzo szybko je tracić. Nowa ekonomia, czy nowy marketing opierałyby się tak naprawdę na generowaniu wdzięczności. Każda rzecz i działanie, które powodują, że inni ludzie są wdzięczni za to, co dostają, będą chętnie opłacone i będą generować zysk.
- Nie chodzi tu tylko o relację dostawca – odbiorca, czy sprzedawca – klient, ale także o relację pracodawca – pracownik. Tutaj też powinna pojawić się wdzięczność.
- To są poszczególne aspekty tej wdzięczności w kontekście różnych interakcji. Pracodawca jest wdzięczny pracownikowi za dobrze wykonaną pracę, pracownik jest wdzięczny przedsiębiorcy za stworzenie miejsca pracy, zatrudnienie i wynagrodzenie. To niby oczywiste, ale nie zawsze się o tym pamięta. Tylko w takich warunkach wzajemnej wdzięczności można tworzyć rzeczy trwałe i prawdziwe. Nowy biznes bazuje na idei nieoddzielania siebie od innych, na powiązaniu wzajemnym rzeczy i zdarzeń. To, co nadrzędne, to zachowanie powiązań, to jest kluczowe i decyduje wręcz o przyszłości tej planety. Idzie o to, czy zachowamy nasze powiązania, czy też zapuszkujemy się w swoim egoistycznym zysku. Podstawowe pytanie, które warto sobie zadawać, wchodząc w relacje, także biznesowe, to – zamiast „co ja z tego będę mieć ?” - raczej „do czego ja się mogę przydać ?” lub „jak mogę wykorzystać to, co mam, to co wiem i umiem do tego, by stworzyć jakieś dobro, jakkolwiek rozumiane”? To całkowita zmiana perspektywy, która ostatecznie generuje większy zysk. Jeśli popatrzymy na ludzi, którzy rzeczywiście mają duże pieniądze, do których pieniądze same płyną, to zauważymy, że płyną one do nich, cokolwiek by oni nie robili – to też daje do myślenia. Ci ludzie potrafią przejąć upadające biznesy, robić je w tym samym miejscu z udziałem tych samych środków i te biznesy kwitną. O czym to świadczy? Mają oni odpowiednią energię do tego, żeby te pieniądze przyciągać. Nie znaczy to oczywiście, że każdy człowiek posiadający duży majątek jest rozwinięty duchowo i że posiada tę właśnie energię i wibracje, które przyciągają pieniądze. Czasami jest inaczej. Ale wtedy, obcując z taką osobą, zobaczymy, że wprawdzie materialnie jest bogata, ale wewnętrznie uboga. Tacy ludzie nie potrafią się swoim bogactwem cieszyć, to bogactwo nie przepływa przez nich jak przez puste naczynie do brania i dawania. Jesteś tylko tym przez co to płynie, równie chętnie dzielisz się i wydając nie myślisz, że wydajesz, tylko wydając skupiasz się na tym, co dostajesz i cieszysz się, że możesz dać tak niewiele w zamian za tak wiele. Czy kupujesz lody, czy dom, dając w zamian pieniądze cieszysz się od razu z tego co dostajesz. Gdy dajesz komuś charytatywnie, to także coś dostajesz, coś niewymiernego, coś naprawdę wielkiego – wdzięczność tej osoby. To jest zasada win win – cieszy się ten, kto dostaje pieniądze od ciebie, a ty się cieszysz jeszcze bardziej. Dobrze jest wręcz dbać o to świadomie, intencjonalnie, żeby cieszyć się zawsze jeszcze bardziej. To jest ta wartość dodana – pilnujesz stanu swojego umysłu, ciesząc się bardziej dając, niż dostając. I to jest istota nowego biznesu: obserwuj siebie jak wydajesz pieniądze i jak do ciebie przychodzą. Czy jesteś wdzięczny za to, że one do ciebie przychodzą, czy może irytuje cię, że jest ich za mało, czujesz się pokrzywdzony, że nie przychodzi tyle, ile trzeba.
- Są ludzie, którzy mają duże pieniądze, ale nie są szczęśliwi i zadowoleni ze swojego życia. To dość powszechny przypadek.
- Ludzie ci nie są naczyniem przepływu, wygenerowali zysk, ale nie wygenerowali go w istocie dla siebie. Te pieniądze są obok nich i służą podniesieniu ich prestiżu i napompowaniu ich ego, że są kimś lepszym. Ci ludzie nie mają wewnętrznej obfitości. Mieć pieniądze, to dysponować nimi z radością i wdzięcznością, a nie tylko mieć sumy na koncie i nie wiedzieć po co.
- Jak wytłumaczyć, że w biznesie, który jest wymianą, przepływem energii, trafiają na siebie właśnie tacy a nie inni ludzie? Czasami kontakt kończy się sukcesem, czasami porażką.
- Naprzeciw wychodzi doświadczenie życiowe nie tylko moje osobiste, ale wielu moich klientów. W psychoterapii to widać jak na dłoni, że ludzie przyciągają to, czym sami są i czego chcą tak naprawdę. Każde doświadczenie, nawet negatywne, prowadzi do rozwoju. Czasami bywa on bolesny, ale w zasadzie tylko wtedy, gdy nie przyjmujemy subtelnych sygnałów, które dostajemy od samych siebie, od swojego wyższego ja, które ma nas stymulować ku zmianie. Potrzebujemy wówczas mocniejszych bodźców i wtedy trafia nam się „gorzka lekcja” - wydawałoby się porażka - po to, żebyśmy wreszcie zobaczyli, o co chodzi w naszym życiu. Ale generalnie jesteś tym, co przyciągasz i czego się boisz, bo to jest tożsame. Jeśli się czegoś boimy, to generujemy obraz tego czegoś i to przyciągamy. Tak jak mówi się w technikach NLP, podświadomość nie zna słowa „nie” – jeśli czegoś nie chcesz, to tak samo to przyciągasz jak to, czego chcesz. Wiec uważaj, czego nie chcesz, uważaj czego chcesz. I najlepiej – wybierz zaufanie, spokój i ciszę.
- To postulat i rada, by w ciszy, „będąc w sobie” podejmować dobre decyzje biznesowe.
- Wtedy przede wszystkim widzisz, kim jesteś. Sprowadza się to do tego, że nie oszukujesz się co do swoich prawdziwych talentów, czy wręcz powołania. Czujesz, wiesz i widzisz, co sprawia ci radość, co od zawsze robisz z wielką lekkością – to najlepszy klucz w ogóle do prowadzenia ludzi w coachingu zawodowym, przynajmniej używany przeze mnie. Zobacz i poczuj, co od dziecka przychodzi ci z łatwością, co dawało ci wielką frajdę i o czym może właśnie dlatego nie pomyślałeś, że może być twoją pracą. Bo słowo „praca” kojarzy się z wysiłkiem, z podległością, z przynależnością do systemu. Zobacz więc, co ci przychodzi z lekkością i znajdź kogoś, kto ci za to zapłaci. I nie ma w tym żadnego cynizmu. Z takim podejściem nie ulegniesz wypaleniu zawodowemu. Będziesz też czuł, jakie mają być kolejne kroki, będziesz miał do dyspozycji intuicję.
- Tradycyjnie pojmowany biznes podkreśla znaczenie planowania, budżetowania, wdrażania innowacji z wyprzedzeniem konkurencji. To jest ta intuicja?
- To, o czym mówię, zastępuje poniekąd wszystkie te strategie. Jeśli potrzebujesz dobrej kampanii reklamowej, to zatrudnij ekspertów, niech to zrobią. Nie w tym jednak leży moc i siła biznesów przyszłości. Trzeba wiedzieć, że zmienia się mentalność ludzi i pole morfogenetyczne z tym związane, czyli zbiorowa kolektywna świadomość. Oznacza to, że ludzie nie będą już kupować z tych samych powodów, dla których kupowali do tej pory. Kto to „złapie” i im szybciej to złapie, będzie w czołówce tych, którzy tworzą precedensy i biznes przyszłości – biznes oparty na wdzięczności i szacunku.
- Sukces biznesowy opiera się na innowacji, promocji, szukaniu przewagi konkurencyjnej poprzez obniżanie kosztów itp. To już nie wystarcza?
- Nowy marketing wykracza poza tradycyjne pojmowanie biznesu. Przecież musi być jakaś odpowiedź na niepokój milionów ludzi sfrustrowanych tym, co dzieje się w gospodarce światowej. Zmiana nastąpi, gdyż zmienia się profil pojedynczych jednostek, konsumentów, którzy przestają być podatni na proste kodowanie. Ludzie dokonują bardziej świadomych wyborów chociażby dlatego, że mają bezprecedensowy dostęp do informacji. Internet to jednocześnie przedłużenie naszego umysłu, rozszerzenie naszych zmysłów. Wchodząc w sieć stajesz się czymś więcej niż tylko jednostką, zagubioną i niekompetentną, odizolowaną. Intuicyjnie czujemy, że jesteśmy czymś więcej. Konsument staje się dzisiaj wymagający i niepodatny na manipulacje. Osobiście wierzę, że jesteśmy tą zmianą, którą chce być świat, jak mawiał Mahatma Gandhi. Są to równie silne globalne energie jak te, które prowadzą do degradacji planety, do zanieczyszczenia środowiska, do ekonomii skierowanej na zysk kosztem bezwzględnego wyzysku i niszczenia zasobów naturalnych. Przyszłość ma ekonomia oparta na szacunku, wdzięczności i … miłości! Oparta na tym, że szanujesz i kochasz to, czym sam jesteś i w czym jesteś. Dostrzegasz, że funkcjonujesz dzięki wymianie. Wdzięczności nigdy za dużo. To jest bezpieczne.
- Jednym słowem homeostaza. System, jak żywy organizm, zawsze będzie dążył i dąży do równowagi. Wszystkie złe zjawiska makroekonomiczne i ekologiczne, które się nasilają na świecie, muszą być zrównoważone przez zjawiska pozytywne.
- To już jest fakt. Zmiana następuje w poszczególnych jednostkach, a tych jednostek przybywa. Po przekroczeniu pewnej krytycznej ilości istot świadomych następuje zmiana jakościowa w polu morfogenetycznym całego gatunku, czyli w tym przypadku gatunku ludzkiego. I wtedy lawinowo już następuje postęp. Dotykamy kwestii związanej z kwantowym skokiem świadomości. Nowa ekonomia będzie się rozprzestrzeniać w analogiczny sposób. Warto tutaj przypomnieć postać Ernsta Schumachera, ekonomisty-mistyka, który już w 1973 roku w swojej książce „Small Is Beautiful”, doszedł do wniosków, które dopiero teraz zaczyna się rozumieć i które teraz przebijają się do powszechnej świadomości poprzez takie publikacje, jak np. „The Secret” Rhondy Byrne, czy przez inne pozycje tworzone przez różnych guru od finansów. Schumacher pisał o ekonomii małych rodzinnych przedsiębiorstw, która jego zdaniem uratuje świat przed korporacjonizmem, który jest absolutnie ślepym zaułkiem. Remedium to powrót do sytuacji, gdzie przekazuje się z pokolenia na pokolenie pasję do robienia czegoś. Dywany perskie, prawdziwe, jedwabne są dobrym przykładem pasji, najwyższej jakości, ponadczasowości. Mają one te wibracje, które powodują, że chcesz tego dotykać i z tym obcować, zakochujesz się w tym. Ludzie zaczynają szukać tego typu wartości, niekłamanej, w której czuje się pasję i serce. Tak powstają buddyjskie thanki i prawosławne ikony. Muszą być one tworzone przez świętą osobę, o świętym czasie i w świętym miejscu. Znaczy to, że już stan umysłu, dobre intencje, czyli ta czystość wyjściowa, są warunkiem tworzenia dzieła najwyższej jakości. Jak wiadomo dzieła wiecznotrwałe, tworzone właśnie z tym „świętym nastawieniem”, emanują mocą. Jestem przekonana, że wykonywanie dzieł najwyższej próby nie musi ograniczać się do sztuki. Dlaczego ma to nie dotyczyć także biznesu, architektury, wytwórczości czy w ogóle wszelkiej działalności człowieka?
Deepak Chopra, twórca nowych teorii z zakresu wewnętrznego rozwoju człowieka, jest przekonany, że interesy można robić z niebywała lekkością, ponieważ w nowej ekonomii nie ma tego mieszczącego się w pozytywistycznym paradygmacie wysiłku, trudu i pracy u podstaw, nie ma obsesyjnego myślenia o przełożeniu wkładu na zyski. Ty pilnujesz po prostu siebie, swoich intencji, jakości tego, co dajesz, pilnujesz jakości relacji z twoimi pracownikami, kontrahentami, a reszta dzieje się sama.
- Czy barter oraz powstające ostatnio tzw. „banki czasu”, pospolite ruszenie ludzi szukających nowych, lepszych form wymiany, to dobre narzędzia, przygotowujące grunt pod zmiany, o których tu mowa?
- Można tu mówić o dwóch aspektach zjawiska. Z jednej strony barter uczy otwartości na wszelką obfitość, jest związany z uważnością na to, czy nie chodzi ci o pieniądz opacznie rozumiany jako władza, jako moc, jako JA-ego. Być zawsze otwartym na barter to ważna lekcja dla ludzi tworzących biznes. Druga strona – barter, bank czasu, czy jakakolwiek inna bezgotówkowa forma wymiany nie powinna opierać się na pogardzie dla pieniądza, bo to kolejna pułapka. Są grupy ludzi „duchowo rozwijających się”, którzy negują pieniądz, gardzą nim. Pozwalają sobie w ramach – powiem tu odważnie – pewnego niechlujstwa duchowego i umysłowego odrzucać pieniądz jako zły, na usprawiedliwienie swojego braku otwartości. To znowu blokowanie się na przepływ. Te blokady zawsze mają odzwierciedlenie w ciele, nad czym można przecież pracować. Dlatego gdyby myśleć o warsztatach z nowej ekonomii dla biznesmenów, to nierozłączną ich częścią byłaby praca z ciałem, z energiami i napięciami w ciele, obserwacja, gdzie się one objawiają. Garbienie się czy też „brzuszek” są właśnie manifestacją blokad w ciele, bronieniem się przed czymś, „otaczaniem się” – to wszystko można zmienić.
Przedsiębiorca nowej ekonomii to osoba szczęśliwa, emanująca dobrą energią, bo przecież taka energia, pasja „zaraża”. Mówi się nie od dziś o znaczeniu zasobów ludzkich w biznesie. Podkreślmy na koniec, że zasobem ludzkim jesteś przede wszystkim ty sam i to jest najlepsza inwestycja jaka może istnieć. W tym kontekście poziom na jakim utrzymujemy własną radość i wdzięczność za wszystko, co nas spotyka, ma znaczenie. Od tej uważności zależy bardzo wiele. Życiorysy wielkich milionerów dowodzą, że porażki były przez nich traktowane jako wyzwanie i lekcja, bo mieli obfitość w umyśle. Nawet gdy tracili do zera, bogactwo w ich umyśle było ciągle na tym samym poziomie dzięki czemu szybko odtwarzali, a nawet pomnażali swój majątek. Pieniądz jest tylko fizyczną manifestacją stanu umysłu. Przy takim podejściu nie tylko biznes staje się lżejszy, ale także całe nasze życie.
- Dziękuję za inspirujące refleksje.
Artykuł ukazał się w czasopiśmie CUBS Men’s Magazine, November 2012/XI (6)
Komentarze
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
--- No popatrz! Nie dość, że nas biedaków złupili, to jeszcze teraz głoszą, że nasza finansowa nędza jest przejawem nędzy naszego umysłu.
Poza tym ciekawe, że Taraka pisze teraz dużo o pieniądzach, bo także: Wojciech Jóźwiak: Donacje w Tarace, Włodzimierz H. Zylbertal. Kiedy biznes może być etyczny?; Katarzyna Urbanowicz: Ja, złodziejka
Takie synchro?
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
PS. Stopniowo wracam do życia po ciężkim stanie. Padł mi jeden i drugi, jeden po drugim laptop i dysk z danymi. Oczywiście w najmniej odpowiednim momencie. Który kiedyś może okazać się tym najlepszym momentem. Taka przewrotność losu.
Z wielką przyjemnością i ciekawością przeczytam i....
Póki co cieszę się że Jesteś, że tworzysz, piszesz....
Wojtku, synchroniczność pisania o biznesie (pieniądzach) w kręgach ludzi refleksyjnych i nastawionych rozwojowo jest objawem rozwoju kolektywnej świadomości i ruchem ku miejscu, w którym wreszcie można uprawiać tantrę pieniądza, czyli gospodarować tą neutralną energią (jaką pieniądz niewątpliwie jest) w sposób, jaki my wybierzemy, bez nadawania jej etykiet oraz umieszczania siebie wśród "ograbionych" ;)
a.jasiecka - nie wiem o jakim biznesie tutaj wspominasz, ale mam nieodparte wrażenie, że nie o tym samym... My z mężem od lat prowadzimy biznes, którego jednym z głównych celów jest pomaganie ludziom nadwrażliwym i jednocześnie zdolnym w dochodzeniu do finansowej obfitości i poczucia własnej wartości. Osobiście nie widzę żadnej różnicy między obfitością serca a finansową: jedno i drugie to sposób dysponowania energią życia, czy też "stan umysłu". Natomiast cieszy mnie zaciętość Twoich komentarzy, bo zwykle moc oporu przeciw czemuś/komuś sprawia, że jest w naszym życiu tego jeszcze więcej... Czemu mnie to cieszy? Bo miód, którym polewam swoje teksty pochodzi prosto z pasieki mego pełnego obfitości i radości serca i pozostaje mi tylko w obecnej sytuacji życzyć wszystkim, żeby czuli się tak szczęśliwi jak ja oraz dzielić się tym jak znalazłam się w tym miejscu najlepiej jak potrafię. Brak innych motywacji. Ślę zatem moc dobrych życzeń do Ciebie "mimo wszystko"! Teraz możesz "rzygać tęczą", serio, polecam, smakuje lepiej od jadu ;)
Arkadiuszu, cieszy mnie to, co napisałeś i dokładnie tak samo mówię do moich dzieci: "rób co kochasz i skup się na tym a przyjdą po to do Ciebie i chętnie Ci zapłacą, bo będziesz w tym dobry". Poza tym one wiedzą, że chcemy ich nauczyć prócz tego tylko trzech rzeczy: 1. że wybierają same stany swojego umysłu, 2. że cała prawda jest w sercu, 3. angielskiego (chyba, że za kilka lat będzie to chiński ;)
Andrzeju, witaj i Ty w swej Boskości, współczuję awarii dysków i gratuluję natychmiastowego ukierunkowania na potencjalny pozytyw tej sytuacji! Szacuneczek i miłość wysyłam. Dziękuję, że Jesteś. Dziękuję, że czytasz i piszesz. I życzę Ci, aby przestrzeń na wszystkich Twoich dyskach wypełniła się obfitością i radością na zawsze:)
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
Na przykład umierające z głodu dzieci w Afryce?
Tak jak mówi się w technikach NLP, podświadomość nie zna słowa „nie” (...)
Bzzzzz, bovine excrement detected.
(...)„The Secret” Rhondy Byrne, czy przez inne pozycje tworzone przez różnych guru od finansów.
I wszystko jasne, można skończyć czytać...
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
Sekret jest powierzchowny i próby stosowania zawartych w nim przekazów dla ludzi z wieloma obciążeniami (nierozwiązanymi problemami) mogą, przynajmniej na początku okazać się malo atrakcyjne, to jednak jest tam kilka rzeczy godnych uwagi.
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
Pozdrawiam:)
![[foto]](/author_photo/av1.jpg)
Takie odbijanie piłeczki nakręca tylko spiralę agresji i odciąga od tematu. Wiadomo, że każdy ma jakieś tam poglądy i te poglądy okraszone są emocjami i doświadczeniem. Przez tego typu przepychanki wiele ważnych tematów rozchodzi się po kościach. A temat ruszony w tym odcinku bloga uważam za ważny.
PS Interwencje terapeutyczne również polecam prowadzić na wyraźne życzenie klienta. Zwłaszcza, gdy przeprowadzane są publicznie. Bez względu na intencje. :)
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
Zarzutem dla Sekretu (moim) jest to że pokazuje "górę" , funkcjonowanie a nie wspomina o ´dole", czyli ogromnej wiedzy i pracy ktora potzebna jest do efktywnego funkcjonowania. A jeśli wspomina to tylko w sensie "zmień swoje myślenie".
Sekret, jest zrobiony marketingowo, po Amerykańsku, co dla wielu Polaków jest trudne do strawienia, natomiast dla Amerykanów jest to chleb powszedni.
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
Ty mowisz o jablkach a ja o pomaranczach. Mowisz o patologicznym funkcjonowaniu A. ktory na pewno istniał i istnieje a ja o DOBROSTANOWYM ktory istnieje już od dawna. Z tego typu myslenia i funkcjonowania wykształciła się np. Psychologia Pozytywna, ktora jako dziedzina przeprowadzila bardzo ciekawe badania. P. Pozytywna bada zdrowych dobrze funkcjonujących ludzi, z tąd jej nazwa.
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
Witam, czasy mamy kompletnie zdziczałe i dlatego tekst autorki należy traktować jako bardzo optymistyczną wizję przyszłości. Kwestia w jakim kierunku będzie podążał nasz rozwój w dużej mierze zależy od tego jak bardzo ludzie będą rozwijać świadomość własnych myśli, podświadomości. Wydaje mi się że obaj Panowie macie rację, patrząc na zjawisko „Sekretu” z własnego punktu widzenia. W dzisiejszych czasach już trudno nie podchodzić do dobrze marketingowo opracowanych idei z podejrzeniem istnienia drugiego dna całej sprawy. Pewnie tak też sprawa się ma z Sekretem. Ogromna ssawa bankowości korporacyjnej wysysająca wszelkie materialne wartości z całego świata, wymaga wdrożenia pewnych zasłon dymnych, jak np. wzmiankowane przez Pana Sceptyka odwrócenie uwagi od urągającej ludzkiej uczciwości zwyczajnej grabieży i uzasadnienie biedy jaką spowodowała niewłaściwym na poziomie mentalnym podejściem do pieniądza.
Jednak, wsłuchując się w argumenty „Sekretu” trudno nie zauważyć ciekawych spostrzeżen. Jak np. to, że należy zwrócić uwagę na głębszą warstwę naszych myśli, reprezentujących pierwszy poziom podświadomości – najczęściej są to utarte opinie, schematy i przekonania. Skupienie uwagi na tym co do tej pory było nic nie znaczącym terkoczącym młynkiem w tle życia i nazwanie tego co terkocze wykładnią własnego losu, jest w istocie rewolucją. Jej rewolucyjność polega na tym, że w sytuacji niedostatku, a więc przy podwyższonej motywacji do działania u sporego grona odbiorców, wskazuje na RZECZYWISTE powody cierpienia i każe analizować sens tego co terkocze. Faktem jest, że pełna kreacja rzeczywistości, jeżeli następuje, to dopiero wtedy, kiedy życie jest satysfakcjonujące w każdym momencie i pełne konto w banku akurat może nie być wtedy potrzebne. Jednak jako silna motywacja do działania i zmiany własnego losu w sytuacji niedostatku, pożądanie majętności jest bardzo dobrym narzędziem.
Dlatego ciesze się że „Sekret” i jego zasady stają się popularne, bo na masowa skalę zwracają uwagę na kwestie rozwoju własnej osobowości.
Kochani. Zawsze były grupy odkrywców, zdobywców. Izabela należy do grupy ludzi która pierwsza wyszła z jaskini. Po to żeby odkrywać nowe i przecierać szlaki innym. Wraca do jaskini żeby innych namówić do wyjścia z niej. No i niektórzy przez swoje lęki reagują agresją wobec takiej osoby. Która robi to dla ich dobra. Ten tekst to opis tego co się dopiero rodzi. A co Izabela i inni podobni już widzą i tworzą. Życie jakie znamy przebiega po spirali. W ciągłym cyklu umierania i zmartwychwstawania na kolejnym poziomie rozwoju. Dotychczasowa cywilizacja umiera. To może być gwałtownie lub trwać długo. Jak będzie teraz dopiero się okaże. To o czym pisze Izabela widać też w szerszym kontekście. Żyjemy coraz dłużej. I nie jest to zasługa medycyny, jak sobie przypisuje. Tylko po prostu jako istoty mamy coraz więcej danych do przetworzenia i przyswojenia. Im wyższy poziom świadomości tym dłużej żyje i bardziej szanuje życie. Spójrzcie jak niesamowicie przyśpiesza rozwój. Ewolucje trwające tysiące lat dzisiaj zajmują najwyżej dziesiątki. I cały czas rozwój przyśpiesza w niewyobrażalnym tempie. A najpotężniejsze zmiany zachodzą i będą zachodzić na poziomach świadomości i duchowości. I to się już dzieje i o tym jest ten tekst. I jak zawsze. Niektórzy wyjdą wcześniej ze swoich jaskini, inni później a część w ogóle się nie odważy. Bogactwo czy bieda to stan umysłu a nie konta. Tak jak szczęście. Przeczytajcie ten tekst zapominając o obecnych formach pieniądza. Zamieńcie pieniądz prezentami. Ja daję prezent Tobie w postaci tego co najlepiej umię robić. I Ty się odwdzięczasz tym samym. Ja jestem szczęśliwy że robię to co kocham i mogę ciebie tym obdarować. A ty z radością i szczęściem to przyjmujesz. Bo daję ci to co mam najlepszego do zaoferowania. Ja jestem szczęśliwy że ci daję a ty że przyjmujesz. Wczuj się w to. Uświadom sobie że najważniejszy dar i wymiana nie jest na poziomie fizycznym. Tylko na poziomie naszych relacji. Na poziomie energii, duchowym. Najpierw włożyłem serce w to co zrobiłem. Teraz z sercem ci to daję. W tym wszystkim jest energia tworzenia, dobrych relacji, wymiany, wdzięczności i miłości. To jest energia nowej ery która nadchodzi. Energia i era miłości. O której pisze Izabela. Tworzę i daję z miłością. Ty przyjmujesz z wdzięcznością. I się odwzajemniasz tym samym. To nic nowego. Tak żyło wiele dawnych grup. Spirala życia, rozwoju wraca do punktu wyjścia na wyższym poziomie.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Ponieważ nie zamierzam czytać wszystkich książek, i wielu Czytelników/czek podobnie, to mam prośbę, sugestię i zamówienie:
Żeby KTOŚ napisał o tej książce do Taraki, przedstawił nam tę książkę i streścił.
(Gdybym miał pieniądze, o których tu mowa i gdzie indziej, bym za to zlecenie zapłacił, ale tymczasem namawiam do pisania darmo.)
Ciekawe, że komunizm też oferował raj na ziemi. Ciekawe co będzie po epoce "biznesu miłości". Może biznes nienawiści? Kto wie...
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Sejm odrzucił projekt dot. podniesienia kwoty wolnej od podatku
Kwota wolna od podatku bez zmian - zdecydował w piątek Sejm. Głosami klubów PO i PSL Sejm odrzucił projekt Twojego Ruchu, który zakładał podniesienie kwoty wolnej od podatku do poziomu zależnego od dochodów potrzebnych do zapewnienia minimum egzystencji.
...w Polsce można nakładać podatki na osoby żyjące w skrajnym ubóstwie.
Więcej: http://biznes.onet.pl/podatki/wiadomosci/kwota-wolna-od-podatku-bez-zmian-sejm-odrzucil-projekt/hedgr
...Podczas gdy zagraniczne korporacje nie płacą podatków lub są dotowane przez polski rząd.
I właściwie o czym my tu mówimy?
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
Ale zgadzam się z tymi, którzy mówią, że w "Sekrecie" są pewne wartościowe treści, i mam na myśli takie rzeczy postawa wdzięczności, pozytywne nastawienie itd. Ale myślę, że to jest film szkodliwy, bo uzasadniając dobrobyt 5% najbogatszych, wmawiając przy tym pozostałym 95%, że ich niedostatek czy choćby tylko nieznajdowanie się na samym szczycie, jest ich winą (bo nie myślą pozytywnie i nie potrafią czuć wdzięczności). To jest więc film szkodliwy. Jego pointa powinna być taka: bądź radosny i wdzięczny, nawet jeśli należysz do tej większości, która nie osiągnie sukcesu.
Zaczyna się ostatnio wytwarzać nowy rodzaj świętego, którym jest człowiek zamożny. (Jaka władza, taka świętość, a rządzą banki). To jest nawet interesujące. We wcześniejszych fazach kapitalizmu inteligencja była jednak krytyczniejsza wobec kapitału. A może jest nadal, tylko ma słabszy (medialnie) głos i siedzi na różnych tarakach? Rodzi się pytanie: jak stworzyć wzorzec człowieka uczciwego i szczęśliwego, który rozumiejąc konieczność posługiwania się pieniędzmi, nie oszalał na ich punkcie? Czy to możliwe w dzisiejszych czasach? Czy możliwa jest tu jakaś resistance? A może Taraka to resistance? Czy nie jest zatem opanowywana właśnie przez "wroga"? (To jest w 75% żart, ale czy pieniądze to temat tarakowy? ostatnio chyba tak; a więc neo-szamanizm doby "kapitalizmu [wykluczania większości z] obfitości").
Tę obfitość to można by nawet socjobiologicznie tłumaczyć, że też dopiero na to wpadłem (ale i w takiej uliczno-pornograficznej socjobiologii też: obficie obdarzeni :-). Teraz widzę, że w dużo bardziej cywilizowany, bo niemilitarny sposób, tworzy się kolejny raz ideologię szlachetnych; następuje (nastąpiła?) zwykła wymiana elit. I jak zawsze o przynależności do nich decyduje zamożność (inteligencja w gruncie rzeczy przez dziesiątki lat była kontr-elitą, rządzili "wielopolscy"). Bolesław Prus na przykład używał terminu "kapitalizm szlachecki". Teraz elity nie mogą sobie stworzyć prawa decydującego o przynależności do nich, gwarantującego to, więc tworzą "mit sekretu", kłamliwy w punkcie wyjścia, bo oto sekret może posiąść każdy.
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
javascript:nicTemp();
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
Oczywiście protestancka etyka białych Amerykanów nie wyszła na dobre Indianom i Czarnoskórym, przynajmniej ja również tak to postrzegam. Nie wiem nawet, czy samym protestanckim białym Amerykanom wyszła na dobre, nawet jeśli zdobyli bogactwo.
powtarzasz więcej niż kilka razy ze ten nieszczesny S. powstał aby dac moralne podstawy do bogacenia sie 5 % i zdolowania 95 % ludzi.
Nie jest to najszczęśliwsza publikacja i jej powierzchowność może bez wątpienia zaszkodzić bezrefleksyjnemu adeptowi, ale
w mojej opinii przekaz S jest taki: Ty też możesz to zrobić! Join the 5% :)
Very American, autorka jest Australijką:)
http://www.taraka.pl/oracle.php?frontcard=64
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
![[foto]](/author_photo/av1.jpg)
Ten trick sprawdza się od tysiącleci, tylko nazywa się inaczej - karma.
Jak sprawić, by ludzie nie buntowali się i zajęli swoje miejsce w piramidzie zniewolenia? Wmówić im, że sami są sobie winni.
Albo jeszcze lepiej... Jest ci źle, bo jesteś niewolnikiem a twój pan żyje w dostatku? Nie martw się. Gdy umrzesz, pójdziesz do nieba a twój pan do piekła. No wiesz, łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igły niż bogatemu wejść do Królestwa Niebieskiego.
Ciekawe jaką filozofię pieniądza uprawia się w kręgu elity finansowej tego świata...
Aż strach pomyśleć, jak by to nakręciło koniunkturę konsumpcyjną. Oczywiście uboczny efekt to wzrost cen, które teraz są załośnie niskie - stagflacja, deflacja, czy inny diabeł...
Wracając jednak do omawianej "teologii biznesu". Zdaje się taoiści zakładają, że aby życie było lekkie, trzyba pofrunąć na jednym z wiatrów, które płyną w kosmosie. Jeśli zastosuje sie to do biznesu, to pewnie też działa. Niestety nie wszystkie wiatry wiejące w kosmosie stwarzają warunki dla uczciwego biznesu.
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
ale też nie uważam że intencje autorka miala negatywne, chciala komuś zaszkodzić,kogoś ponizyć, itd. Myślę ze miala jak najlepsze intencje a wyszło średnio:)
Na pewno chciała pomóc sobie i przejść do grupy 5% co się jej też w pelni udało:)
Sama jest przykładem efektywności metody:)
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
Bardzo dobrze pokazuje szkodliwość tej książki. Jakie miała intencje, nie wiem. Szkodliwość nie jest zależna od intencji.
Ale mam pytanie: czy naprawdę musimy kogoś podziwiać za to, że jest wśród najbogatszych? Jaka część naszego "ja" każe nam to robić? Które lęki są za to odpowiedzialne?
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
Jak zwykle, tak i tu dominują takie przekonania. Jak sądzisz, czy mając takie przekonania dajesz sobie pozwolenie na bycie bogatym? Skoro musisz zostać złodziejem i okradać biednych żeby być bogatym. Jeżeli tak to wręcz musisz być biedny żeby być uczciwym.
Wszyscy Polacy to złodzieje, polityka jest zła, wszyscy bogaci to złodzieje i chamy... to przykłady przekonań które niszczą nasze życie i nas.
Tak jak polityka nie jest zła sama w sobie. Tylko została opanowana przez najgorszych chamów. Bo reszta im na to pozwala. Tak też większość bogatych rzeczywiście zdobyła/wa majątki na oszustwach, na grabieży, wojnach i ludobójstwie. Cały system finansowy stał się systemem totalnej kontroli, grabieży i niewolnictwa. Ale to nie znaczy że tak musi być. I że trzeba się podać. Wręcz przeciwnie, trzeba tworzyć i rozpowszechniać uczciwe bogacenie się.
Nigdy ludzie nie byli i nie będą równi. Zawsze będą bogaci i biedni. Kluczem jest żeby wszyscy mieli równe szanse i możliwości. I żeby bogactwo powstawało z uczciwej wymiany. A nie z okradania i oszukiwania. Tylko o to chodzi.
Życie jest jak pole uprawne. Chwasty same się plenią i zagłuszają oczekiwane i pożądane plony. Dlatego trzeba dbać o uprawy jeżeli się oczekuje pożądanych plonów. Samo się nie zrobi.
Jeżeli nie pozwolimy się okradać, oszukiwać i manipulować a zaczniemy się organizować, współpracować i tworzyć nasze uczciwe relacje i interesy. To ci złodzieje, te 5% nie będzie miało możliwości nas okradać. Okradają resztę świata bo ludzie im na to pozwalają. Między innymi poprzez takie przekonania i taką postawę.
Izabela wskazuje kierunek zmiany tej chorej patologicznej rzeczywistości. Ale niestety te 95%, no może 90% to bezwolne, bezmyślne osobniki podążające w stadzie za stadem. Jak dzieci narzekają i się obrażają że dostają nie takie zabawki. Ale same nic nie robią. Tylko czekają żeby inni dali im gotowe. To jest postawa niedojrzałego dziecka. I dlatego tak jest, dlatego te 5% tak żeruje na pozostałych. Bo jedna i druga strona jest upośledzona. To jest taki sam rodzaj związku jak uzależnionego z współuzależnionym. Jeden (ten 5%) musi okradać i żerować jak rak, bo ma ciężkie urazy psychiczne a drugi musi się podporządkować i służyć za niewolnika. Bo tylko wtedy myśli że zrzuci z siebie odpowiedzialność za własne życie, bo jako biedny będzie uczciwy i dobry itd.
Bogactwo, szczęście, zdrowie to nie jest przywilej, to obowiązek.
/ książka ma wartość śmieciową, powtarza oklepane historie / myślałem że dyskutujemy o filmie. Ksiązka była wtórna, ukazała się w rok? po filmie.
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
Andrzeju Jak sądzisz, dlaczego rozmawiamy o bogactwie, a nie o podniesieniu poziomu szkolnictwa? I na czym bardziej zależy bardzo bogatym, a nade wszystko, co chętniej sfinansują? Badania i reklamę teorii bogactwa, czy to samo w przypadku wykazania, że społeczeństwom bardziej opłaca się inwestowanie w szkołę? I jedna ważna rzecz: ja nie twierdzę, że bogaty musi być nieuczciwy, a biedny uczciwy. Nie. Ja tylko jestem sceptyczny wobec pewnych kulturowych tendencji. Widzę w nich dużo niedokładności i uproszczeń, oderwanie od rzeczywistości, manipulacje, "redefiniowanie" pojęć.
Karolu Książki nie znam. Mówię o filmie. Intencji też nie znam. Nie lekceważę tego, ale zakładam, że autorzy filmu nie są pierwszymi naiwnymi, a wykorzystane w nim sposoby manipulacji pozwalają mi wątpić w ich dobre intencje. Oni działają wg zasady walcie w nich ile wlezie (kłamcie, kłamcie, a zobaczycie, że coś z tego zostanie).
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
Radek, Ty zawsze jesteś wymagającym partnerem dyskusji. Za co Ci dziękuję.
Tylko dureń uważa się za wszystko wiedzącego mędrca. A największe błędy popełniają nieomylni. Tym samym zwalniam się i nie pretenduję do roli wiedzącego. Tym bardziej nie jestem celebrytą i nie znam się najlepiej i na wszystkim. Raczej jestem poszukiwaczem jak inni. To tak dla jasności.
Widzę rzeczywistość dokładnie tak samo jak Ty. W większości jako chorą i patologiczną. Od jakiegoś czasu myślę i tworzę nowe systemy biznesowo społeczne. Już parę lat temu opisałem nową formę systemu, też biznesowego, który nazwałem Flow system. Chyba w końcu dokończę opis i opublikuję. Zastanawiam się też nad formą waluty odpornej na spekulacje itd. Chcę i próbuję stworzyć grupę/y niezależnych kreatywnych osób do współtworzenia takich przedsięwzięć.
To oczywiste że obecny system bogactwa, finansów itp. jest chory i to że zbliża się jego koniec. Już wiele lat temu to przeczuwałem. Ale jedynym dobrym rozwiązaniem jest tworzenie nowych zdrowych systemów.
Życie to zmiany i rozwój. To taniec przekładaniec życia ze śmiercią. Coś co było dobre wczoraj dzisiaj już nie jest. Wszystko co się urodziło (powstało) musi kiedyś umrzeć żeby przyszło nowe, lepsze. Tak też jest z dotychczasową formą bogacenia się, finansów. Ważne jest żeby stworzyć jak najlepsze to nowe.
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
Ja również chcę powiedzieć, że dyskusja tu i ogólnie na tarace to czysta przyjemność. Miłe towarzystwo się tu zebrało ;-)
Afirmowanie sobie bogactwa czy innych oczekiwań bez uwolnienia się od przekonań, lęków i innych ograniczeń stojących na drodze do tego bogactwa nie ma sensu i jest szkodliwe a nawet niebezpieczne.
Panie Andrzeju, zanim nawiążę do Pańskiej wypowiedzi, pozwolę sobie na dłuższe wprowadzenie.
Dyskusje na Tarace krążą wokół szeroko rozumianej zmiany w psychice człowieka w taki sposób, aby trwale pozbyć się tych spraw w naszym życiu, które wprowadzają do niego dyskomfort. Osoby mające praktykę w psychoterapii, wiedza jak taka zmiana zachodzi zwykle u ludzi, ja ograniczę się do własnego przykładu. Punktem zwrotnym w moim życiu było doświadczenie,w którym po raz pierwszy stanąłem jakby z boku własnych myśli i jako bezstronny obserwator mogłem sobie popatrzeć jaki (fałszywy) świat kreuję. W sumie nie ma znaczenia jak do tego doszło, ważne jest zaskoczenie jakiego wtedy doznałem. Od czasu opisanego wglądu, nie byłem w stanie nie spoglądać na siebie z trzeciej strony, ilekroć coś się we mnie kotłowało. Dzięki takiemu nastawieniu, mogłem powoli, ale skutecznie odrzucać jedna za drugą fałszywe przekonania co do własnej osoby.
Panie Andrzeju, ja bym tak bardzo nie demonizował afirmacji bogactwa jakie promuje się w tzw „Sekrecie”. To jest oczywiste, że podstawową siłą sprawczą przy naprawianiu siebie jest motywacja i nie ma znaczenia czym się kierujemy na drodze do celu. Czy to jest marzenie o własnej wyspie z pałacem i jachtem, czy też pragnienie poznania pełni własnej natury, ważne jest tylko to, aby ta siła utrzymywała nas w gotowości przez wystarczająco długi czas w którym synapsy w naszym mózgu przekonfigurują się w nowy system połączeń. W moim przypadku, opisanym wcześniej, najważniejsze było zaskoczenie tym jak rzeczywistość różni się od moich o niej wyobrażeń. Ten wstrząs pozostawił we mnie trwały ślad w sposobie postrzegania rzeczywistości. Podejrzewam że jeżeli nie każdy, to na pewno wielu zareaguje podobnie jak ja odkrywając tą różnicę. I tutaj dochodzę do sedna mojej wypowiedzi. Otóż oprócz wyraźnego obrazu celu do jakiego się dąży, adept „Sekretu” winien zwracać uwagę na treści powtarzane przez tzw wewnętrznego mówcę. Jeżeli ktoś ma dużą motywację do działania, to prędzej, czy później skupi uwagę na treściach wypowiadanych przez tego gadułę. Zwykle będą to utarte opinie wyniesione jeszcze z dzieciństwa i młodości, często mające się nijak do przemyśleń już dorosłej osoby. Doświadczenie tego, czym w istocie budujemy własne pojmowanie świata może, być wstrząsem, który rozpocznie rzeczywistą pracę nad swoim życiem. Dlatego powtarzam, że traktuję zjawisko tzw „Sekretu” z sympatią.
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
Mój tekst ledwie się zmieścił w limicie, więc w niektórych miejscach opisuję skrótowo to co przeżywałem. Otóż mój wewnętrzny mówca uaktywnia się zwykle w czasie emocjonalnego wzburzenia - wtedy najłatwiej go słuchać, to co powie mocno i długo dźwięczy w pamięci. Tak mogę inaczej sformułować pierwsze zdanie.
Długo to trwało, tak lekko licząc kilkanaście lat (w tym ładnych parę lat systematycznego Zazen), zanim nauczyłem się obserwować własne emocje, choć ostatnio świadomie daję im wyjść na zewnątrz - dalej je obserwując.
Odpuszczanie (odrzucanie) dzieje się z ulgą.
Porzucanie nawyków nie jest łatwe - najlepiej wychodzi mi zastąpienie ich innymi :)
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
W sumie to ja też nie jestem już taki młody (przynajmniej według metryki), ale droga jeszcze daleka, więc kto by tam chciał spocząć. Zresztą fajnie jest wędrować po bezdrożach własnej osobowości.
Wiesz, co do Tolle´a, niektórzy widocznie traktują swoją misję/życie jak kamikadze - jest z tego albo gwałtowny awans albo gwałtowna śmierć. Ja tam wolę jak ten żółw. Niech wszystko samo przyjdzie albo znajdzie się po drodze, a ja będę tylko wybierał kierunek marszu. Jednak pomimo takiej postawy bywało, że zmiany faktycznie przychodziły w bólu, choć zaraz potem było odprężenie i satysfakcja.
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
Przy okazji polecam fajny film "Przypadek Harolda Cricka", trochę zabawy w tym temacie.
![[foto]](/author_photo/adrian_leszczynski.jpg)
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
![[foto]](/author_photo/adrian_leszczynski.jpg)
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
Biedna rozpaczy / uczciwy potworze / strasznie ci tu dokuczają / moraliści podstawiają nogę / asceci kopią / święci uciekają jak od jasnej cholery / lekarze przepisują proszki /żebyś sobie poszła / nazywają cię grzechem / a przecież bez ciebie / byłbym stale uśmiechnięty jak prosię w deszcz / wpadałbym w cielęcy zachwyt / nieludzki / okropny jak sztuka bez człowieka / niedorosły przed śmiercią / sam obok siebie
Miłego dnia!
Panie Adrianie, a co powiedziałby Pan na takie dictum: http://ciemnanoc.pl/
(wbrew pozorom, to jest bardzo pozytywne miejsce)
Pozdrawiam
Dziękuję wszystkim za obfite dzielenie się reakcjami wokół mojego tekstu! Jak by nie patrzeć, to też jest obfitość :)... Ta sama obfitość, która towarzyszy mi od czasu, kiedy porzuciłam (eksperymentalnie, całe moje życie jest tym eksperymentem) jakąkolwiek wiarę w rzeczywistość obiektywną. Stworzyłam nawet statut dla związku wyznaniowego Agnostyków Rzeczywistości Obiektywnej ;) Jednak rejestracja tejże, póki co, czeka na odpowiednie wiatry... Jak napisał Wojciech. I Andrzej i Arkadiusz (dziękuję za Wasze uwagi!)... Tao obfitości... odpowiedni wiatr zaniesie nas zawsze bez wysiłku tam, gdzie chcemy...ale najweselsze jest to, że to my jesteśmy tym wiatrem...I widzem, i ekranem i pilotem i projektorem w kinie własnego życia...Jakże więc mogłaby mnie spotykać rzeczywistość inna od tej, którą sama kreuję (dla sceptyków muszę dodać, że są różne poziomy tej kreacji)? Rezonans to prawo uniwersalne, jak dotąd przynajmniej nie znajduję wyjątków. Tak, wszystko się wzajemnie przyciąga... Jestem w trakcie pisania o tym czego doświadczyłam pewnego dnia w obozie w Oświęcimiu...kiedy pozwoliłam sobie tam być w stanie czystej, nieoceniającej Obecności... wtedy... nie tylko uleczyłam swoje osobiste traumy. Od tej pory wszystko się zmieniło. Już nie potrafię widzieć tak, jak kiedyś! TO jest oczywiście i tak poza słowami... jest łaską, jest Tajemnicą....ale uwielbiam dochodzić do granic poznania także przez dotykanie granicy słów. Wojtku, chętnie napiszę więcej o "Sekrecie" do Taraki, ale może nie tyle streszczając film, ile na temat własnych doświadczeń i refleksji w tym temacie. Podając za przykład Panią, która u nas sprzątała i której poleciłam "Sekret" w odpowiedzi na jej pytanie o rzeczywistość.Radku, pozwól,że podzielę się szczególnie z Tobą pewną obserwacją: GRANICE NASZEJ WOLNOŚCI SĄ GRANICAMI WIARY W RZECZYWISTOŚĆ OBIEKTYWNĄ.Co to właściwie znaczy, że jest jakaś "obiektywna rzeczywistość"? Oznacza to nic innego jak wiarę w to, że nasz wpływ na nią kończy się tam, gdzie zaczyna się wpływ "innych", jest jakieś "ja" i są jacyś "oni", sprawcy naszej rzeczywistości. Twierdzę, że taki pogląd jest rdzennym błędem poznawczym wszystkich uczestników sieci Samsara. Do czasu aż biorą 100% odpowiedzialności. Zysk z utrzymywania tej iluzji jest czytelny, więc się nie rozpisuję. Inni już to zrobili za mnie.Dlaczego skierowałam te słowa głównie do Radka? Ponieważ, z jednej strony, Radku romansujesz z Tolle´m, który nigdy nie powie (tego, co Ty sam głosisz), że są jakieś obiektywne warunki, od których zależy Twój świat, a z drugiej strony kurczowo trzymasz się gałęzi swojej sceptycznej racjonalności nie widząc, że gałąź owa znajduje się razem z całym Tobą w wiecznym wolnym opadaniu w przepaść przebudzenia ze snu o "Tobie" i "innych".Tak, jak napisałam - robię eksperyment. Wybieram ryzyko bycia pionierem na ścieżkach 100% odpowiedzialności za całą rzeczywistość jaka mnie spotyka. Jak dotąd taka postawa, połączona z nieracjonalną, niewiarygodną (dla niektórych nawet tu obecnych) ekscytacją tańcem życia przynosi mi bardzo wymierne efekty. W postaci pełnej satysfakcji ze związku z moim partnerem, zachwytu (wzajemnego) byciem z dziećmi, obfitości finansowej (i nie tylko), samo-wyleczenia kilku uznawanych za "nieuleczalne" chorób...itd. Krótko mówiąc zawsze i wszędzie przyciągam to, co wysyłam. I żyję na co dzień życiem, które wielu uważa za niemożliwe. I bez wahania świadomie to kreuję. Ale żeby świadomie kreować, trzeba najpierw skasować podświadome programy. To też zrobiłam w swojej podróży (liczę, że około 1000 godzin intensywnej detoksykacji i przeprogramowywania w stanach poszerzonej percepcji, plus 18 lat codziennej medytacji, plus około 150 godzin w komorze do neurofeedbcku). Moje obecne życie jest zatem wynikiem dokonania pewnych wyborów w oparciu o zanegowanie idei własnej bezsilności w jakimkolwiek zakresie. Dlatego i tylko dlatego, że u mnie zasady te działają mam prawo uczyć tego innych.Autobojkot, który zżera ludzi od środka jest główną (jeśli nie jedyną) przyczyną doświadczania "braku" w jakiejkolwiek dziedzinie. I przestańcie wreszcie pisać o tym, że ktoś jest "sam sobie winny"! Nie ma i nigdy nie było żadnej "winy". Poczucie winy, czy też wiara w winę, jak napisałam w innym tekście, jest szatanem psychiki (wrednym programem ego-psychiki), który odciąga od wzięcia odpowiedzialności. Jest to też podstawowy program instytucji władzy (zarówno państwowej jak religijnej). A co się dzieje, kiedy bierzemy odpowiedzialność? Zaczynamy DOŚWIADCZAĆ na każdym kroku czegoś, co nazwałam "intymną relacją z rzeczywistością", widzimy przez rozrzedzoną tkankę jej wydarzania się jak przebiega sam proces jej tkania...oraz to, że to my jesteśmy tkaczem...i że nigdy nie było żadnych "onych". Na każdym kroku obserwujemy synchroniczności. Po prostu wszystko z czym nie rezonujemy przestaje się wydarzać w naszej rzeczywistości. A wszystko, co przyciągamy, pojawia się bez wysiłku. Zauważcie, że jest tu ktoś dla kogo to jest proste...I ktoś, dla kogo to jest skomplikowane...I ktoś, kto wybiera z którym z nich rezonuje. Zanim zanegujecie, sprawdźcie, spróbujcie sami!
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
Załóżmy Izo, że Ty masz 70 procent racji, że jeszcze nie umiesz o tym opowiedzieć, ale załóżmy (albo nie że nie umiesz, ale że czasami, z jakichś względów, mówisz o tym na sposób, powiedzmy, "Sekretu"). A dokładniej mówiąc, myślę, że w tym, co mówisz, coś jest, na pewno dużo więcej niż coś. Moja nieufność jest również moją słabością. Jak to ująć, by nie wnikać w szczegóły. Jeśli najlepsze racje, to wib-racje, to najgorszymi są pewnie frust-racje. Może nie najgorszymi, ale niezbyt dobrymi. Ale, w każdym razie, mój sceptycyzm jest właściwie metodą, ale może zatarłem różnicę między metodą a wiarą, albo niewiarą (w siebie?).
A co do rzeczywistości u Tolle´a. Znasz go na pewno lepiej niż ja, ja dopiero zaczynam z nim romansować, ale jeśli dobrze rozumiem, to on namawia nas, abyśmy odsłonili przed sobą rzeczywistość, którą zasłania nam nasz umysł. Agnostycyzm wobec rzeczywistości zakłada, że ona jest, niepoznawalna, ale jest. Może nie należy jej poznawać, może poznanie rzeczywistości to jakieś uroszczenie, może należy w niej po prostu być.
Ja dopiero zaczynam poznawać Tolle´a. Ale byłem też na Twojej stronie. Czegoś szukam, jak widzisz.
Twoje doświadczenie to dar jaki niestety dotyczy nielicznych Dlatego każda taka osoba poniekąd staje się
przewodnikiem dla innych w tą stronę. Lepszego życia i świata. Ja zawsze każdego
człowieka i przypadek traktuję jako jeden jedyny i niepowtarzalny. Tu piszę ogólniki.
Droga Izabelo (jak się zwracać do Ciebie?) Gratuluję postawy podejścia otwartości i w ogóle. Gratuluję Ci Ciebie. Oraz erupcji jaką spowodowałaś. Zgadzam się od początku praktycznie z wszystkim co piszesz. Sam w wielu obszarach tego samego doświadczam, resztę czuję doskonale i mam podobne obszary zainteresowań. Oczywiście nie wszystko jest takie. Jak wiesz każdy ma inne pochodzenie i przeznaczenie. I nie każdy będzie tak funkcjonował jak Ty. Tak że twój obraz nie dotyczy wszystkich. Ja to rozumiem, wskazujesz optymalny kierunek. Ale to nie jest jedyna droga i możliwość. Nie znam Cię ale… jak wiesz, ogromny wpływ mają przodkowie, ród, rodzina, bliscy. No i los, przeznaczenie. To może być wsparcie lub ograniczenie. Życie to relacje. Całkowicie się zgadzam z tym i rozumiem dlaczego to piszesz. Ale rodzimy się już z różnymi poziomami potencjałów i zasobów, w różnych rodach i rodzinach itd. Coś co nazwę TALENTEM nie da się wypracować. Tak samo przekroczyć pewnego poziomu świadomości z jakim się rodzimy, różnego dla różnych ludzi. Itd. Mistrzem się rodzi, rzemieślnikiem staje. Jesteś wspaniałą latarnią morską, ale to port dla wybranych. Jesteś bajką ale nie każdy ma bajeczne życie. Przynajmniej z tej bajki. Doskonale wiem że tu tylko mamy promil tego co oferujesz i piszesz. Ja sam zrezygnowałem na jakiś czas z takiego życia, z zajmowania się tym co kocham, po to żeby pomóc bliskim. Nie pomogłem tak jak chciałem. Przynajmniej dotychczas. Teraz zmieniam rzeczywistość Polski. Próbuję wprowadzić nowy zdrowy system państwa. Nosiłem to sercu. Nie kocham tego ale czuję że muszę. Mogłem być, i wrócę do mojego własnego wspaniałego świata coachingu. Do mojej miłości i spełnienia. Do tej bajki o której piszesz i ja piszę. Ale teraz los mnie rzucił w inny świat do innych zadań. Czuję że kiedyś te dwa światy połączę. Już nad tym zaczynam pracować. Twój piękny obraz to tylko jedna kartka z katalogu życia. Też moja ulubiona i mi przeznaczona. Kiedyś na treningu miałem taką wizję; siedzę sam na szczycie góry, drogę doliną mam za sobą. Siedzę tam, jestem poza i ponad, obserwuję świat w dole i jednocześnie na niego wpływam. Ten obraz wraca czasami. Tak jak inne podobne. Ostatnio często piszę coś i sam nie wiem dlaczego. (to jakaś j
![[foto]](/author_photo/send2.jpg)
Agreed, taking responsibility for my actions in my life is the first step to true adulthood. Agreed, how I am with myself will determine how situations will develop around me, and how others will perceive me, and react to me. And agreed, that I can be an expert in blocking success in my life because of fear, blockages or prejudices.
But are you an agnostic of ALL of objective reality? Can you live without air or water? Can you defy gravity? Perhaps some yogis can, but let´s go further. Look up at the sky on a clear night - can you deny that these billions of stars exist? Going out even further, we can see billions of galaxies, each with billions of stars - or are they the result of my fevered imagination, and I can make them disappear with a wave of my hand? On the cosmic scale of things, human beings are specks of life, living on a speck of a rock in an obscure part of a very ordinary galaxy, similar to numberless others as far as our instruments can take us. They care not whether we believe in them or not, they existed before Humanity existed, and they will long outlive us.
Cosmology is a young science, but it has taught us much, and on many levels. Humility comes to mind, and the realisation that Humanity is a very unimportant part, at present, in the evolution of the Universe. The Universe IS. It is real, it is objective.
And now, the challenge. If you can change the course of just ONE star, I will become the most devoted acolyte in your Church.
Namaste, Arthur.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Wojtek tekstem Ezoteryka pieniądza zwrócił mi uwagę na pewną kwestię. Niektórzy mogą myśleć że tu chodzi o pieniądze. Przynajmniej dla mnie Bogactwo to nie są pieniądze. Pieniądze mogą być jednym z elementów bogactwa. Ludzi z dużymi majątkami zdobytymi brudnymi metodami nazywa się bogatymi. Dla mnie to są nieszczęśni MAJĘTNI biedacy. Ich wzorem jest rodzina Kennedych. Brudne pieniądze zawsze powodują problemy i nieszczęścia. Nie każdy jest w stanie to dostrzec. To są majętni nieszczęśnicy którzy powodują nieszczęścia, tworzą chore patologiczne relacje i w takich żyją. Zresztą widać w tym ich świecie masę tragedii i nieszczęść za tym sztucznym blichtrem. Bogactwo powstaje tylko z uczciwej wymiany. I powstaje na wielu poziomach. Bogactwo powstaje tam gdzie nie traci się wolności. Ci majętni nieszczęśnicy czynią zło najpierw okradając potem dając żeby okupić swoje winy. I zabieranie i dawanie jest szkodliwe i odbiera wolność, godność. Bogactwo jest tam gdzie oprócz wymiany towarów jest budowa dobrych relacji, związków, współpracy. Jak uwalniam kogoś od traumy i tragedii wielu pokoleń to pieniądze są przy tym najmniej ważne. Jak komuś pomagam odkryć kim jest i co jest jego spełnieniem to nie ma pieniędzy które by mogły za to zapłacić. Ale pieniądze są przy tym najmniej ważne. Ja robię to co kocham. Jestem w tym najlepszy bo po to się urodziłem i mam optymalne zasoby. I jest to moim wielkim szczęściem że to robię. To moje spełnienie, moje życie. Co znaczą przy tym pieniądze. Co nie znaczy że ich nie wezmę, wręcz przeciwnie. By było nieuczciwe i szkodliwe jakbym nie przyjął wdzięczności. Bo bym odbierał wolność i godność. Ale żadne pieniądze nie są porównywalne do szczęścia jakie taka osoba przeżywa i ja razem z nią. I jaką radość i szczęście przeżywamy razem. Wiem że to wyjątkowo łatwy przypadek do opisu. Trudniej to opisać w biznesie, w relacjach biznesowych. Ale w biznesie jest dokładnie tak samo. Bogactwo to o wiele wiele więcej niż pieniądze. Ale i same pieniądze mogą być nawet największe na świecie. Jak najbardziej. Czemu nie. Tym bardziej że oferuję za nie największe bogactwo. Odzyskanie własnej tożsamości, własnego spełnionego życia. A dając to rodzicom daję też ich dzieciom. Ile to jest warte? Ważne jak zdobyte, do czego służą, jak działają i jakie skutki powodują te pieniądze. Bo to po prostu energia, forma akumulatorów energii. Dzięki którym można energią operować. Jak wrócę do mojego Soullive Coachingu do mojego biznesu nowego rodzaju to będę brał zarabiał ni
Wracając zaś do pieniądza. Wymiana (uczciwa) powoduje, że pieniądz (sam w sobie będący neutralną! energią) nie zostaje zmącony, zanieczyszczony. Wręcz przeciwnie. Wtedy działa energia wdzięczności, generując jeszcze więcej przepływu. Ale w ogóle w obfitości NIE CHODZI O TO, ŻEBY MIEĆ. Często popełniany błąd, pokłosie pozytywizmu, protestantyzmu i kilku innych -izmów. Energia nie chce, żeby ją "posiadać". Ona kocha płynąć, jak rzeka znajdować własne drogi, omijać przeszkody na swój sposób, raz zwalniać, to znów rozpędzać się, by spadać wodospadem wprost do wielkiego rozlewiska. Ale czy można "posiadać" rzekę? Można budować tamy, regulować przepływ. Ale przecież sama rzeka zawsze pozostanie dzikim żywiołem wypływającym ze źródła. Kiedy doznajemy prawdziwej obfitości? Gdy postanawiamy zostać korytem. Pozwalamy wodzie płynąć przez nas nie zatrzymując jej. Pieniądze kochają być w ruchu. Wydajemy i przyjmujemy z jednakową wdzięcznością, radością i uważnością. Kto tak robi, zawsze będzie bogaty.
Kiedy prowadzę dla kogoś coaching finansowy, wręcz uwielbiam personalizować pieniądze: "wyobraź sobie, że wszystko to, co tutaj mówisz o pieniądzach, mówisz teraz do konkretnej osoby... Jak wygląda? Kim jest - mężczyzna, kobieta, inna postać? Jakie wzbudza w Tobie uczucia? A teraz powiedz to wszystko do niej/do niego." I co się okazuje? Zwykle monolog wygląda mniej więcej tak: "Hmmm, no skoro już musisz tu być, to ok. Chociaż, wiesz co, wkurzasz mnie! Wolałbym, żeby cię w ogóle nie było! Nienawidzę o ciebie zabiegać, męczyć się i starać! I w-rwa mnie to, że cię nie ma w moim życiu. I ci wszyscy bogacze, którzy stawiają CIę na piedestale! Wolałbym żyć bez Ciebie, jak ´ptaszkowie niebiescy´. Ale... przyjdź, nakarm moją rodzinę, pozwól mi wyjechać na wspaniałe wakacje, kupić dom, urządzić go i spłaćmy wreszcie te cholerne kredyty!" Po tej wypowiedzi proszę osobę, aby empatycznie wczuła się w bycie pieniędzmi: "Co byś Ty zrobił, gdyby do Ciebie tak mówiono?" Odpowiedź typu: "Spadaj!" zwykle wyjaśnia cały szereg sytuacji, w których pieniądze jakoś nie przychodziły... Muszę dodać, że to o czym piszę w tym miejscu nie jest retoryczną zabawą. Ta metoda działa i ludzie, którzy dzięki niej zobaczyli co robią z energią, jak sami odpychają to, co rzekomo przyciągają - doświadczają realnych zmian. Często w takim tempie, że aż trudno im nadążyć. Każdego dnia dostaję maile, które potwierdzają, że wewnętrzna uczciwość działa cuda. Pieniądze same się pojawiają.
Izabelo. System rodzinny to więcej niż ja i ustawienia. Nie da się zmienić innych wbrew ich woli. Tym bardziej jak są totalnie przeciw. Życie nie jest czarno białe. Sam wszystko widzę i przedstawiam tak jak Ty. Ale to nigdy nie jest pełen opis rzeczywistości.
Tego akapitu po; "Nie ma...programów..psychiki...które..determinować..kim Jesteśmy..." nie jestem pewny. Jeżeli dobrze odczytuję to inaczej to widzę. WIEM że urodziłem się z pewnym dostępnym zakresem świadomości, samoświadomości i przeznaczenia. W pewnym zakresie to może być płynne. Ale nie świadomość Andrzeja decyduje o tym tylko Dusza, która tworzy Andrzeja. Andrzej nie może wpływać na Duszę. Odwrotnie tak. To wyższy poziom świadomości może zrozumieć, oceniać i wpływać na niższy a nie odwrotnie. To Dusza decyduje że, gdzie, kim i po co urodził się Andrzejek.
Nigdy nie zrezygnowałem z dążeń i realizacji. Nikt nie ma tylu rezygnacji dla bliskich i porażek nawet dużych biznesów. Takich interesów jak pierwszy w Polsce kantor walut mam trochę. To ja pierwszy otworzyłem kantor a nie Gawronik. Jeszcze tylko na bony, bo dolary były zabronione. I zawsze mam siłę tworzyć kolejne. Całe życie noszę w sercu pewność że zrobię swoje i wiem, i mówi mi to świat, że to naprawdę coś bardzo dużego. I dla innych. I to jeden z tych wielkich paradoksów. Bo całe życie PO PROSTU WIEM ŻE TO ZROBIĘ chociaż nawet dzisiaj nie wiem co to jest.
Bogactwo. Dawno temu. Jak jeszcze nikt tu nie znał co to coaching czy mowa ciała. Jechałem na umówione spotkanie z prezesem dużego browaru. Miałem mu pokazać (co było łatwe dla mnie) że jego reklama zamiast zachęcać odstrasza klientów. T
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
https://www.youtube.com/watch?v=7QHvAAc28bU
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
Panie Andrzeju, życie chyba nie zna typowych przypadków, aczkolwiek spotyka się podobieństwa. Wbrew temu, co mi Pan kadził poprzednio, widzę pewne podobieństwo między nami. Na przykład to: "Nie da się zmienić innych wbrew ich woli"
Też tak uważałem jeszcze niedawno. Aż w końcu wszedłem w sens zdania które było niby moim mottem przez lata że Akceptacja bramą miłości, choć to była deklaracja bez pokrycia. No więc wszedłem w sens akceptacji i zaakceptowałem i dopiero teraz czuję sens refrenu z piosenki Poniedzielskiego, którą nam Radek podesłał. Idąc dalej, kiedy już zaakceptowałem, dostrzegłem, że moja suwerenna decyzja dotycząca tylko sposobu w jakim postrzegam siebie i innych sprawiła że ci inni też się zmieniłi. Czy to tylko zmieniona optyka mojego postrzegania sprawiła że tak to widzę? Nie, opinie osób postronnych też to potwierdzają, a więc to coś się dzieje w sposób na tyle obiektywny że obejmuje rodzinę i znajomych. W sumie mechanizm jest prosty. Akceptując to co jest, lub tych którzy są ze mną w tej postaci jakiej się jawią, odrzucam zbroję i sprawiam że przepływ energii pomiędzy mną i otoczeniem zaczyna płynąć. Jak już płynie, dostarcza mi tego czego potrzebuję bo jest wymiana.
Niemal zawsze system ucina mi koniec komentarzy. Dokończę. Bogactwo.
Dawno temu. Jak jeszcze nikt tu nie znał co to coaching czy mowa ciała. Jechałem na umówione spotkanie z prezesem dużego browaru. Miałem mu pokazać (co było łatwe dla mnie) że jego reklama zamiast zachęcać odstrasza klientów. Taki był przekaz nieświadomy tej reklamy. Miałem też pomóc stworzyć dobrą skuteczną reklamę. Takich złych reklam było wtedy 90%. W grę wchodziły miliony wtedy i przez wiele lat. Tak jak dzisiaj. Po drodze zatrzymałem się na jeden dzień i nocleg w Pile gdzie Martyn miał treningi. Odwiedzić przyjaciela i trenera. I zostałem. Nie pojechałem po pewne miliony za jeden dzień łatwej i przyjemnej pracy. A raczej zabawy. Bo dotarło do mnie że nie jadę po bogactwo. Tylko po brudne pieniądze które co najmniej utrudnią mi bycie bogatym i stanie się bardzo bogatym. KTOŚ, ten KTOŚ czuwał nade mną. Bo ja jeszcze w pełni tego nie rozumiałem wtedy. Jeszcze wtedy jeździłem Porsche (chociaż samochody to była moja wielka miłość i to był powód). Po pewnym czasie dopiero do mnie dotarło jak dobrze się stało. A było to tylko piwo a nie reklamy jakichś wyjątkowo brudnych banków, lombardów, GMO, leków itp. Ale i tak wiem że bogatszy byłem bez tych milionów niż z nimi. Pieniądze to nie zawsze bogactwo. Bywa że wręcz odwrotnie.
Personalizację też uwielbiam. Nawet kiedyś myślałem że ja pierwszy jeden to robię. Ulubiona... usiądź na moim miejscu... teraz jesteś wybitnym terapeutą...ja, nie mogę sobie poradzić z... pomóż mi... To są jaja, szokujące, kreatywne skuteczne jaja.
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
Wszystko się zgadza i zgadzam się z Tobą. Tylko warto pamiętać że życie to nieskończona ilość przypadków. Różnych zasad i praw. Akceptacja to tylko zmiana własnej reakcji i wysłane zaproszenie do zmiany. Ale nie daje żadnej gwarancji że druga strona się dostosuje. Nie ma uniwersalnego prawa relacji. Może poza zasadą równowagi. To że zaakceptujesz mordercę a nawet okażesz przyjaźń nie daje żadnej gwarancji że nie zabije. Ja wolę i zastępuję termin "akceptacja" zrozumieniem. Ludzie często używają terminów i afirmacji bez z-rozumienia ich sensu. I nieświadomie szkodzą sobie. Zrozumienie jest bezpieczne, nieinwazyjne i skuteczne. To temat na kurs albo wykład, a nie parę słów. Inne spojrzenie. Wpływanie na inną osobę wbrew jej woli i/lub świadomości jest uzurpacją i ubezwłasnowolnianiem. Bez względu na intencje. Wszystkie aspekty życia są wielopoziomowe i złożone. Często też wieloznaczne. Wyższy poziom świadomości to więcej informacji,czynników,zależności itd.
A teraz coś z innej beczki. Zakompleksieni ludzie zwykle odreagowują na innych narzucając im co jak mogą myśleć doświadczać kim być itp. Dla nich jedyny sposób poczucia się lepszym to skopanie, poniżenie innych. Skoro sam nie może być lepszym to jedynym sposobem żeby nie czuć się gorszym jest poniżanie innych. Nieszczęśnicy nie rozumieją że zawsze mówią tylko o sobie. To jest nasza narodowa tragedia. Tacy ludzie nigdzie nie są w normalnych relacjach. Słabszych czy bezbronnych kopią żeby poczuć się silniejszymi a przed silniejszymi się płaszczą z podkulonym ogonkiem. Nie znają normalnych międzyludzkich relacji. Polactwo. Trzeba zaAkceptować jego zasady; pogłaszcz chama, to cię kopnie, kopnij chama, to cię pogłaszcze. Polactwo które niszczy siebie, relacje, naród i ten kraj. Bo dla nich jedynym właściwym miejscem urodzenia jest chlew a dopuszczalnym stanem bieda, chamstwo i dziadostwo. Nieszczęśnicy nie rozumieją że taką postawą sami sobie i swoim dzieciom gotują taki los. A ja się zastanawiam czemu tyle piszę tu za darmo. Skoro za to samo na szkoleniu dobrze zarabiam i wdzięczności doświadczam. A tu nawet akceptacji brak. Bom nie cham. Uwielbiam personalizacje, prowokacje i inne akcje i rakcje w coachingu i nie tylko.
Co do akceptacji, brak gwarancji na odpowiedź drugiej strony wcale nie obniża jej zalet dla nas samych. Wszak pozostaje cały świat, który też potrafi pięknie odpowiedzieć na akceptację. Bo w akceptacji ważne jest to zrzucenie zbroi, które natychmiast uruchamia przepływ tam gdzie wcześniej był zastój. Zrozumienie, cóż, czuję, że można rozumieć np. przedpole bitwy i do zrozumienia nie potrzeba zdejmować hełmu. Taki niuans, który ty akurat możesz rozumieć inaczej.
Niuanse można chyba tylko wspólnie poczuć, kiedy się jest razem, blisko. Na blogowisku nie ma zmiłuj się, bo i nie to chodzi aby się tutaj miłować. Tutaj (tzn na tym i innych blogowiskach, forach) najczęściej spotykam błogosławiony prztyczek, konkret, który każe mi się dobrze zastanowić nad każdym słowem, dzięki czemu mogę (ktoś daje mi szansę) zastanowić się powtórnie i dogłębnie na prawdami, które wyznaję. Ot taki paradoks starcia kompleksów (ego) które wywołuje wzrost świadomości. Powiedz, kto ci da tyle w czasie szkolenia, gdzie to ty jesteś bogiem wszechwiedzącym odbierającym należne uwielbienie? Bogowie nie rozwijają swojej świadomości.
Tak, jest tak jak piszesz o blogowiskach. Dla mnie sensem i powodem życia jest rozwój. I staram się wykorzystać każdą okazję i sposobność dla własnego rozwoju. Najlepszym nauczycielem zwykle jest oponent, wróg. Ale tym co najbardziej kocham to szkolenia, treningi. Wiesz dlaczego? Poza tysiącem innych powodów to nie ma lepszego miejsca do nauki. Jako prowadzący co prawda coś tam im wskazuję, sugeruję ale paradoks i moje szczęście polega na tym że to ja się uczę od nich wszystkich. To jest moje miejsce, ja wiem po co tam jestem. Moim zadaniem jest rozwój uczestników. Czyli wbrew powszechnemu przekonaniu i postępowaniu, to nie ja ich uczę. Ja ich prowokuję do tego żeby to oni mnie uczyli. Wtedy oni się rozwijają na wielu poziomach. A ja przy nich. Ale do tego trzeba pozbyć się kompleksów i ego. I być nierozgarniętym dociekliwym pytającym i prowokującym Kolombo zamiast "wszechwiedzącym bogiem". Dokładnie tak jak w zdrowej optymalnej terapii czy coachingu. Która charakteryzuje się tym, że klient idzie do domu i sobie myśli. Ja pierniczę, przecież to ja sam wszystko odkryłem i znalazłem rozwiązanie. Ale żeby tak było trzeba najpierw z pokorą zaakceptować to że prawdziwa wiedza płynie z wnętrza, z serca, duszy. A ja co najwyżej mogę tylko pomóc ją tam odnaleźć. Bo zawsze mam do czynienia z takimi samymi bogami czy nie bogami jak ja jestem. A co do Bogów, to inaczej ich postrzegam. Moim zdaniem największe błędy popełniają nieomylni i tylko durnie uważają się za wszystkowiedzących. I bogów to też dotyczy. (Stworzyłem prawo zasadę obowiązującą też Bogów. Może masz rację. Chyba rzeczywiście jestem boski /to żart/) Ale bogowie takimi durniami raczej nie są. Tak myślę.
Wow, Panna !!
Ja mam podobne podkreślenie znaku w horoskopie, ale w skorpionie.
Akceptacja według mnie, to przyjęcie drugiej osoby jaka jest, bez wnikania rozumem jaka jest. Oczywiście taka postawa, pozostaje otwarta na drugiego i jest gotowa do reakcji – np. jak ten drugi chce mi dać po głowie, to ja mu to wyperswaduję w ten czy inny sposób ;-) - np. wykorzystam znajomość Taj Chi.
Natomiast, kiedy ty mówisz o zrozumieniu, to ja widzę w tym miejscu pracę umysłu, który bierze pod uwagę te i inne aspekty, ocenia i rozumie i dopiero wtedy opuszcza gardę. No chyba że nie rozumie, co pewnie zdarza się równie często jak w pierwszym przypadku – wtedy garda pozostaje wysoko – bo brak zrozumienia, to niepewność, to cień lęku, to zamknięcie na drugiego.
Różnica pomiędzy tymi dwiema postawami jest kolosalna, choć na pierwszy rzut oka niekoniecznie. „Zrozumienie” opierające się na ogólnym stwierdzeniu: przeżył ciężkie dzieciństwo, miał toksycznych rodziców, nie jest żadnym zrozumieniem. Aby tak dogłębnie zrozumieć, trzeba by chyba razem z nim doświadczyć (poczuć) tej traumy z dzieciństwa - wtedy jest otwarcie i zrozumienie, bo relacje opierają się na emocjach, nie na rozumie. Może dlatego jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do coachingu – wolę masaż.
Czy pisząc to oceniam ciebie? Oczywiście! Niektórzy, tak jak np. ty Andrzeju przedstawiając swoją osobę, zwyczajnie proszą się o to aby wyrwać im spod nóg podparcie. Widziane z boku, to nie jest żaden grunt, tylko latający dywan. Ale czy ty nim kierujesz?
Krzysiek, oceniaj mnie. Jak najbardziej. Tym się różnię od niemal wszystkich że WIEM KIM JESTEM, PO CO JESTEM. I nie jestem niewolnikiem ocen innych. Człowiek to bezmyślna istota stadna. Samodzielne i niezależne jednostki to max 5%. A jeszcze do tego świadome to tylko promil populacji. Reszta pozostaje w jaskiniach. Ale to te jednostki które mają odwagę poznać i mówić prawdę wbrew całemu światu mają rację, zmieniają świat. Tylko oni mają odwagę wyjść z jaskini umysłów i umożliwić wyjście z nich innym. Takim osobom nikt i nic nie jest w stanie "wyrwać podparcia" bo energię i wiedzę czerpią z innych źródeł.
Tragedią ludzkości jest to że utraciła tożsamość. Prawie nikt nie wie KIM JEST. A jeszcze wzajemnie, jeden drugiemu narzuca kim ma być itd. Ja JESTEM CZĘŚCIĄ BOGA (życia, natury, istnienia, tworzenia). Dzięki temu wiem że każdy człowiek jest taką samą częścią Boga. Ale niemal wszyscy żyją w Matrixie. Utracili człowieczeństwo i stali się człobotami. Robotami w ludzkiej powłoce. Przybyłem i urodziłem się po to żeby przywracać innym człowieczeństwo, ich Boskość. Ja, Izabela i inni którzy po to są. Bo wtedy wszystkim nam się będzie żyło bosko. Tak, jestem Bogiem, a Ty? Jest tylko jedna prawdziwa afirmacja; JESTEM BOGIEM. Jestem twórcą i dziełem. Jestem tworzeniem. Wszystkie inne do niej prowadzą. A ja jestem przewodnikiem na jednej z dróg do tej boskości. Tak jak Izabela i inni oświeceni.
Każdy i wszystko ma swój czas. Jedne ziarna wschodzą szybko inne wymagają dużo czasu i pielęgnacji. Są i takie które w ogóle nie dają owoców. Jak Orfeusz, jedynie informuję o możliwości wyjścia z Matrixa. I wskazuję jedną z dróg wydostania się z niego. Jestem przewodnikiem pomagającym się z niego wydostać. I mogę towarzyszyć w tej drodze idąc obok. Ale tylko tym, którzy się na to zdecydowali i są gotowi. Każdy sam musi zdecydować i sam tą drogę pokonać.
A ja nie tylko nie namawiam ale wręcz ostrzegam że wiedza to też konsekwencje. A te mogą być trudne i ciężkie. Bo ludzie panicznie boją się zmian a jeszcze bardziej prawdy, szczególnie dotyczącej ich samych. I często osoba znająca prawdę staje się zagrożeniem i wrogiem innych, szczególnie najbliższych. Po takim ciężkim treningu od najbliższych żadna krytyka i oceny już nie są straszne. Nie trzeba nic więcej żeby się uodpornić. A ocen i krytyki nie tylko się nie boję ale je lubię. Bo to po prostu przydatne informacje zwrotne. A wróg i oponent często jest najlepszym nauczycielem.
Jak wiesz, im większe aspiracje i cele tym cięższy i trudniejszy trening jest potrzebny. Po prostu. Przy odpowiednim celu i motywacji nawet najcięższy trening staje się przyjemny.
Zaciekawiłeś mnie tym silnym skorpionem. Możesz coś więcej. Jakie planety.
Mój mail: k.szotowicz@gmail.com
Pozdrawiam
Dear Arthur,
Thank you for being here.
I’m sorry for my late answer, but I’ve decided to contemplate your comment a bit...and to wait untill I feel the subject of subjective...ups! objective...reality.
First of all – I don’t agree that most of Humanity throughout most of history have been agnostics of objective reality... on the contrary. People commonly firmly believe in some kind of reality. No matter how hard it is "objective" in the objective sense. Church founding, of course, was supposed to be a fun.
However, note that this is the belief in objective reality per se, which causes all the seriousness of this world. As it supports countless wars, murders, executions, etc. And what would be if we started to believe collectivelly that all that is – is just a game, a dream, a theater of “life”... not so serious... “Just relax, my seet heart.... Welcome, dear newborn in this world, please look around, but know first of all that this is just a game we’ve been playing for counless ages. Maybe you will invent some more attractive rules to play, but this is what we have here and now.”..... Meanwhile, for me, one of the few equally obvious, yet still not noticed (or rather neglected) principles is the total lack of any reality without an observer (!), without the one who describes it thus creates it! Therefore, it is the subjectivity, not the objectivity of reality an inherent, immanent characteristic of her. Therefore, I postulate let us be less haughty and arrogant, and more humble in our subjective assessment of our ability to describe, see and touch any objective reality.
If I look at the stars, I know for sure that they are happening inside of me. I do not know what are the stars when you cannot see them, I do not know what are the stars seen by my cat’s eyes. Or yours ... However, since we inhabit the same knowing field of mankind and we live in a similar time-spatial location, I can guess that you can see stars similar to mine ... I mean, we could work it out based on the description that we are talking about the same subject.. . But that´s what I see as a miracle! Miracle of intersubjective communication. Not obvious at all. Absolutely remarkable is for me the very fact that we can see anything similar, not because that something “is”, because it’s "objectively". I mean, how “objectively”? Regardless of the observer? And how do you know how many levels of teh Observer there are? That’s why much closer for me is to dance with the vision of Hindu cosmology, with Shiva dancing on the roof of the world of maia, illusion ... Because he’ve recognized that the world and he himself are One. I agree also with the views of Alan Watts, according to whom one of the most important philosophical question is whether you are a victim of the world or... the world.
Waiting for more of your reflections...experiencing the miracle of intersubiective communication...
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
![[foto]](/author_photo/send2.jpg)
My real problem with you, Izabela, is that I want you to succeed in whatever way you can in the Polish cultural context, which is why I, perhaps, am a bit too harsh with you.You have great charisma, and as Krzysiek wrote, you speak from the heart and your heart is true. But... have you any idea of the work you have before you to convince people in Poland that life is a dance, a theatre where they can choose which actors they can play, and that life is a miracle and can be fun? Phew! I commend you for your courage.
But back to your cat. In physics, probability is king. When your cat closes his eyes, he may think that the stars disappear, and when he opens them again he may be convinced that he has created the Universe anew. I know cats and their gigantic egos, so perhaps that´s the way he experiences things. But how likely is that? What is the simpler answer? True, by observing elementary particles we can change their behaviour, and even on the macro scale by observing living organisms we can subtly influence them. In observing the Cosmos, however, because of the time that the light takes to reach us, we can see events that happened long before any mammals, let alone Man, existed on this Earth. Whatever our way of perceiving is, we see the Past, History, which we can never change or influence. We can only interpret what we see.
I´m not able to understand what you mean by objective reality being the cause of misfortune in the World. Sure, greed, blindness, lack of empathy or love, but objective reality? Hmmm.
sceptyk (Radek) - thanks for the link - I´m glad that Kochanowski is there, but my "Basia Polonistka" already tries to keep me fed with Polish poetry!
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
![[foto]](/author_photo/send2.jpg)
The woman then pointed to the small box, and indicated that I should open it. The inside was also covered with what looked like grey velvet, and it was completely empty. The woman then indicated that I should follow her, and led me out of the room, and I woke up then on the hypnotist´s couch."
![[foto]](/author_photo/obraz.jpg)
Mój ojciec był zwykłym stolarzem po zawodówce. Każde zlecenie traktował tak, jakby pracował za miliony. Perfekcyjnie i z zaangażowaniem. Ta praca przy tworzeniu czegoś ze zwykłej deski dawała mu prawdziwą przyjemność, zadowolenie z efektu. Zdecydowanie większą, niż dobrze płatne potwornie ciężkie kontrakty. Więc kiedy był bogatszy?
Czerpanie satysfakcji z najprostszej pracy i szanowanie jej dla niej samej to chyba najważniejsza rzecz, jakiej mnie niechcący nauczył.
Podoba mi się myślenie o pracy/biznesie jako miejscu wymiany energii. Daję i oczekuję, że dostanę. Gdy to tak działa - wtedy pracuje się chętnie, nawet w korporacji, czasem nie działa i wówczas nawet duże pieniądze nie spowodują, że pobiegnę do pracy z przyjemnością.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.