23 czerwca 2019
Mirosław Piróg
Serial: Inne Myśli
O tym, ile może znieść Ziemia
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ O teście na rozumność ◀ ► O rosnącej głupocie ►
Potrzebowaliśmy 200 tysięcy lat, by nasza populacja osiągnęła pierwszy miliard, który pękł około roku 1800. Ponad 7-krotne zwiększenie tej liczby zajęło nam już zaledwie 200 lat. Przez ostatnie 40 lat kolejny miliard ludzi pojawiał się na świecie co 12 lat. Gdy się urodziłem, populacja przekroczyła 2 miliardy, a teraz – ponad 7,7 miliarda. Do końca tego wieku ilość ludzi na Ziemi może sięgnąć 12 miliardów. Ale już dzisiaj jest nas więcej, niż może utrzymać system ekologiczny Ziemi, czyli korzystamy ze środowiska powyżej jego biologicznej pojemności. Świat zamieszkany przez 12 miliardów ludzi byłby zaś katastrofą tak dla człowieka, jak i dla innych gatunków.
Przeludnienie przyczynia się do zmiany klimatu, wymierania gatunków i prowadzi do poważnych problemów ekonomicznych i społecznych. Każda ludzka istota zużywa zasoby, wykorzystując środowisko w poszukiwaniu jedzenia, schronienia i komfortu. Nawet jeśli robi to mądrze i efektywnie, zużywa zasoby potrzebne innym gatunkom. Tak więc, im więcej na Ziemi przedstawicieli homo sapiens, tym gorzej dla bioróżnorodności. Dzisiaj ludzie i hodowane przez nich na mięso zwierzęta stanowią 96 % masy kręgowców lądowych. Przy obecnych tendencjach dzikie kręgowce wyginą do 2026.
Przeludnienie przyczynia się do masowego wymierania gatunków i globalnego ocieplenia, ale kontrola narodzin to nieomal temat tabu. Wchodzi tu bowiem o podstawowe ludzkie prawo do rozmnażania, o wartości rodzinne i kulturowe, jak też o ostrzeżenia ekonomistów, że spadek populacji zrujnuje gospodarkę, bo im mniej na rynku młodych pracowników, tym trudniej finansować programy socjalne i emerytalne. Powodowane tą obawą, niektóre kraje wprowadziły regulacje mające na celu wzrost, a nie spadek liczby ludności. Znasz li ten kraj?
Nie jest możliwym wyobrażenie sobie tego, co tak naprawdę dla Ziemi znaczą te miliardy ludzi. Warto podkreślić, że nie są zwykłe miliardy istot żywych, zwierząt, które Ziemia dobrze zna. Nie, to ludzie. Każdy z nich tkwi w skorupie swego ego i nie wychyla nosa poza granice swojego przetrwania, odcięty przez kulturowe schematy od otoczenia, od środowiska biologicznego, od życia samego. Ego wydaje się być całkiem niezłym pomysłem ewolucji, swego rodzaju nadrzędnym centrum decyzyjnym, sprawującym kontrolę nad skonfliktowanymi impulsami instynktowymi. Niestety ta kontrola jest tylko skuteczna wtedy, gdy ego ma jakikolwiek kontakt z tymi impulsami. Gdy tego kontaktu brak, ego staje się dla homo sapiens narzędziem autodestrukcji. Gwałtownie postępująca od początku holocenu autonomizacja ego doprowadziła właśnie do tego, czego doświadczamy obecnie, do epoki antropocenu. Ile może zatem znieść Ziemia? Wiele, ale nie ego człowieka, powielone miliardy razy.
◀ O teście na rozumność ◀ ► O rosnącej głupocie ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Tu myślę o Burning Man. Można o nim pomyśleć jako o próbie stworzenie enklawy ("spotu") w przestrzeni i czasie wolnym od ego. Lub gdzie ega zostają tak przekierowane, żeby ani wzajemnie sobie nie przeszkadzały ani otoczeniu.
W ogóle cywilizacja jako "hydraulika ego", przekierowująca jego ciśnienie we względnie bezpieczne miejsca, temat wart rozważenia.
(Co do zmniejszania liczby ludzi, najmniej bolesnym jest edukacja kobiet/dziewcząt.)
![[foto]](/author_photo/pirog.jpg)
![[foto]](/author_photo/zdjecie.png)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Pytanie: czy to nas pociesza? Pocieszałoby, gdyby krzywa logistyczna miała zatrzymać się na poziomie jakoś dla nas przyjemnym. Czyli, np. takim, że dla każdego wystarczy świeżych rzodkiewek, lasu do spaceru, wody do kąpieli, cienia latem, wygodnej odległości od sąsiadów, słoni w Afryce oraz regulaminu co wolno czego nie na 2 kartkach, a nie w grubym tomie, którego nikt nie jest w stanie przeczytać. Itd itp.
Jednak liczba cytowana przez Mirosława, 12 miliardów, przy której zatrzyma się krzywa logistyczna jeśli będzie łaskawa, właśnie nie zapewnia nam wyliczonych wygód. Przeciwnie: rujnuje świat, do którego już zdążyliśmy się przyzwyczaić.
Krzywa logistyczna wzrostu liczby ludzi nie pociesza nas również dlatego, że nawet gdy zaniknie parcie ludności na rozmnażanie się, na rodzenie kolejnego potomstwa, to wcale nie zaniknie inne parcie: na posiadanie coraz więcej urządzeń, przedmiotów, czyli bogactwa, którego produkcja równie skutecznie rujnuje Ziemię, jak doradzanie kolejnych ludzkich istot.
![[foto]](/author_photo/zdjecie.png)
Nie pomaga wydawanie pieniędzy na przyrost naturalny. 500+ działało przez jakieś 2 lata, a teraz stopa urodzeń znowu maleje. Widać, wbrew ostrzeżeniom opozycji, że 500+ pójdzie na wódkę, w rzeczywistości jest wydawane na prezerwatywy. 500 PLN to tyle co splunąć. Ale w krajach, w których wypłacane są znacznie większe kwoty, rosnące progresywnie (Francja, Szwecja, Norwegia), tubylcy też nie chcą ich brać. Mnożą się za to bez opamiętania muzułmanie.
Ktoś* ponad pół wieku temu policzył, że statystycznie rodzina w Indii powinna mieć siedmioro dzieci. Dopiero tyle pociech ma szanse utrzymać rodziców na stare lata. Straszliwy wynalazek von Bismarcka, czyli państwowy system emerytalny, też wstrzyma przyrost naturalny.
---------
*Naprawdę nie pamiętam kto. Najbardziej podejrzanym, z racji miejsca urodzenia, ekonomicznych umiejętności i społecznych zainteresowań jest oczywiście A. K. Sen.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/Do JUTRA 001.jpg)
Od lat zadziwia mnie to powtarzane jak mantra twierdzenie, że zagraża nam niż demograficzny, że zabraknie rąk do pracy, że nie będzie miał kto pracować na emerytów itd, itp. Ja widzę, że mnożymy się jak króliki, bez pomyślunku i opamiętania, powtarzając jak papugi to, co mówią politycy, bo... w telewizji powiedzieli ;-) Wydaje nam się, że ziemia jest z gumy i da radę. Może ona da radę, ale my chyba nie...
Miałam w ogrodzie inwazję ćmy bukszpanowej. Kto miał, ten wie, czym się ta plaga objawia: masa gąsienic siedzi sobie wewnątrz krzaków i żre- w ogromnym tempie pożera krzaki od środka. Początkowo nie widać zniszczeń, bo bestie sprytnie zaczynają od wnętrza krzewu i kiedy w końcu widać, że one tam są, zwykle jest już za późno- roślina poobżerana z liści i młodych gałązek gwałtownie żółknie i zamiera. Jest więcej takich pasożytniczych organizmów, które pożerają swojego żywiciela do cna...
Mam wrażenie, że zachowujemy się podobnie- to wszystko dla nas, smacznego! A po nas... choćby i potop!
Tylko... Te ćmy mają skrzydła. Jak już wszystko zeżrą, przeobrażą się i polecą w poszukiwaniu kolejnych krzaków. My nie mamy dokąd polecieć, skrzydeł też nie mamy. Podobno mamy rozum. Szkoda tylko, że tak kiepsko z niego korzystamy :-(
Ja nie mam dzieci, jakoś nie wydawało mi się, że ten świat potrzebuje moich potomków. Zawsze też wydawało mi się, że jest nas stanowczo za dużo i jedyne co mogę co zrobić w tej sprawie, to nie dokładać się do tego przeludnienia i nie skazywać kolejnych ludzi na cierpienie i walkę o byt...
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.