30 listopada 2013
Wojciech Jóźwiak
Serial: Czytanie...
Stany szczytowe czyli jak to znieść, że się nie jest bogiem?
◀ O esperanto ◀ ► Czy jeszcze możliwa jest science fiction? ►
Fryderyk Nietzsche napisał:
Ale, żeby całkiem odkryć przed wami serce, przyjaciele: gdyby istnieli bogowie, jakżebym ja wytrzymał, by nie być jednym z nich. Zatem bogowie nie istnieją.
Tak w przekładzie Lisieckiej & Jaskuły z 1999 roku. W oryginale (warto Nietzschego czytać po niemiecku) jest:
Aber daß ich euch ganz mein Herz offenbare, ihr Freunde: wenn es Götter gäbe, wie hielte ich's aus, kein Gott zu sein! Also gibt es keine Götter.
Wacław Berent w swoim klasycznym tłumaczeniu (i z wygasłymi prawami, więc wciąż jest ono drukowane i elektronicznie powielane mimo częstych niedokładności) oddał to tak:
Wreszcie, abym wam, przyjaciele, całkowicie swe serce objawił: jeśliby bogowie byli, jakżebym ja zniósł, abym bogiem nie był! Przeto nie ma bogów.
(Tam, gdzie podkreśliłem, w książkach są rozsunięcia liter. Nietzschego najwyraźniej bawiło to logiczne wynikanie.)
Istnienie bogów dla nie-boga jest nieznośne. I ten fragment z „Zaratustry” (część II, „Na wyspach szczęśliwych”) przypomniał mi się, kiedy czytałam artykuł Mar Caneli o szczytowych stanach świadomości i twórcy tej koncepcji, Grancie McFetridge'u.
Artykuł jest solidny i dostarcza wiele wiedzy o koncepcji stanów szczytowych. Mar pisze tam (i cytuje Fetridge'a), jak to jest, kiedy się jest w tych stanach szczytowych, i jakie to są stany, jak je poklasyfikowano. Przedstawia też – dość zaskakującą, ale o tym dalej – teorię ich pochodzenia i tego, dlaczego tak często tych stanów nie ma, więc co ludzi z nich wytrąca i nie pozwala ich doświadczać. Brakuje mi trzeciej połówki tych wiadomości: jak zrealizować stany szczytowe, jak się do tego utraconego raju dostać. Autorka chyba rozmyślnie nie napisała o tym, a zamiast tego odesłała do strony Techniki uzdrawiania i zmiany świadomości na www.peakstates.pl. Ale w serwerze tej witryny coś się akurat popsuło, nie łączy – ne radi, jak mówią Chorwaci, więc póki nie naprawią, nie dowiem się... (W oryginalnej witrynie www.peakstates.com po angielsku nie znalazłem tekstu o technikach.)
Co mi się rzuciło w oczy, to pewne wątki mitologiczne. Mar – bo chyba nie sam McFetridge – nazywa Peak States „powrotem do utraconego raju”. To pierwszy punkt mitologiczny. McFetridge opisuje swoje odkrycie Peak States jako skutek upadku z tego stanu, który mu został odebrany. Pisze: „... utraciłem mój stan. Różnica była tak dramatyczna, iż miałem wrażenie, jakby wykopano mnie z nieba i wrzucono do piekła. Zrozumiałem, jak pełna udręki i bolesna jest przeciętna świadomość.” To mitologiczny punkt nr dwa. Jakby się słyszało słowa kolędy komentujące Boże Narodzenie: „Bóg porzucił szczęście swoje” (autor Franciszek Karpiński) – ale jest też podobieństwo do przyszłego Buddy Śakjamuniego, który w podobnym co McFetridge wieku, mając ok. trzydziestki, wiedziony grozą życia w cieniu starości, chorób i śmierci, i współczuciem dla wrzuconych w ten świat nieszczęśników uciekł ze swego rozkosznego pałacu medytować na pustkowiu. Działalność obu słynnych zbawicieli zaczyna się od ich upadku w świat normalnie-ludzki, ale jednocześnie pamięć dawniejszej boskości i wzgląd na nią daje zbawicielom archimedowy punkt oparcia, gdyż właśnie trzymając się tamtej boskości (a McFertidge pamięci o Peak States) zdołają podźwignąć ludzi z ich – dla nich normalnego – stanu zdołowania.
Patrząc mniej mitologicznie, projekt McFetridge'a nazwany Peak States przypomina obie psychoanalizy, tę starszą Freuda i nowszą Junga. W obu psychoanalizach jest ten sam konstytuujący je schemat: jest Założyciel – Freud lub Jung – który dokonał samoinicjacji, czyli sam, pierwszy, bez przewodnika lub raczej sam sobie będąc przewodnikiem, przeprowadził siebie na drugą stronę, dokonał na sobie samo-psycho-uleczenia i teraz umie przeprowadzać czy ratować innych. U Junga to przeprowadzenie na drugą stronę nazywało się indywiduacją, u Freuda nie pamiętam. Więc McFetridge „jawi” mi się takim nowym Jungiem lub Freudem. Dalszy ciąg przedsięwzięcia też jest podobny, mianowicie samorodny Założyciel buduje światową sieć, instytucję złożoną z inicjowanych przez siebie, instytucją która urządza szkolenia, warsztaty i kieruje indywidualnymi procesami klientów. Zresztą, takich szkół czy sieci od czasu Junga założono wiele (czy ktoś je zliczył? zestawił ich listę? – pytam poważnie!); czytelnicy Taraki najlepiej znają szkołę Arnolda Mindella.
Klasycy psychoanalizy źródło psycho-skrzywień i psycho-cierpień widzieli w dzieciństwie; najbardziej znany jest freudowski kompleks Edypa, czyli seksualne pożądanie, które chłopiec, dziecko płci męskiej przemożnie czuje wobec własnej matki i jednocześnie życzy zguby swojemu konkurentowi, ojcu. To Freud; bo według Junga psycho-traumy były schowane głębiej i ich źródłem było nie tyle fizyczne, chociaż nieświadome dzieciństwo, ale gotowe archetypy, bytujące w głębinach naszego nieświadomego umysłu i towarzyszące nam jakby poza czasem. (Ciekawi mnie i do tej pory nie wiem, kto pierwszy porównał umysł do głębiny podwodno-podziemnej i od kogo to widzenie wziął Jung. Bo takie postrzeganie umysłu i własnej osoby nie jest wcale oczywiste!)
Pytanie, gdzie jest źródło traum, a może więcej niż traum, bo całej osobowości każdego z nas, podjął Stanislav Grof i odpowiedział na nie nie przez spekulację, jak Freud i Jung, ale przez doświadczenie (eksperyment), mianowicie na podstawie głębokich wspomnień, które dostawał od ludzi poddanych LSD, a później (po zakazie LSD w 1965) oddychaniu holotropowemu. Od Grofa pochodzi koncepcja doświadczeń (experiences) prenatalnych, czyli przedurodzeniowych, którą – jak czytamy – McFetridge włączył do swojej nauki i rozbudował. Z tą różnicą, że Grof skupiał się na traumie porodu-narodzin, a McFetridge dodał do tego traumę zapłodnienia i dramaty doświadczane przez plemniki. (Gdzie się podziewa cierpienie ich milionów, kiedy wszystkie prócz jednego umierają wewnątrz pochwy, albo dokładnie wszystkie – w prezerwatywie?) Prenatalne tłumaczenie traum u Grofa jest „czasowe”, czym przypomina to, które u Freuda, chociaż Freud sięgał swoim wyjaśnieniem tylko do dzieciństwa, Grof do życia płodowego, a McFetridge jeszcze dalej: do gamet i ich komórek-prekursorów. Jednocześnie u Grofa jest tłumaczenie nie-czasowe, strukturalne – mam na myśli jego Cztery Matryce Prenatalne, które „natychmiast” daje się przełożyć na astrologiczne pojęcia czterech żywiołów i tarotowe czterech kolorów. Odpowiednim nie-czasowym i strukturalnym tłumaczeniem („modelem”) u McFetridge'a są „trzy mózgi”, a właściwiej więcej niż trzy – i idąca za nimi symboliczna anatomia.
Skąd McFetridge to wie? To jest drugie pytanie, które mnie nurtuje, po pierwszym, które przypomnę: jakimi sposobami przeprowadza ludzi na tę drugą stronę, stronę Stanów Szczytowych? Mam trzecie pytanie: coś o życiowej drodze McFetridge'a, jego zainteresowaniach, jego bardziej codziennym portrecie? Nie jest podawane kiedy i gdzie się urodził i skąd się wziął; nie ma o nim w Wikipedii; wzmiankę mini-biograficzną znalazłem tylko w jakimś biznesowym katalogu www.duedil.com. Tam napisano tyle:
Mr Grant Mcfetridge
Ex-Director of Peak States Therapies Limited
Born 58 years ago: Sep 1955
Nationality: Canadian
About: Mr Grant Mcfetridge is Canadian and was born in 1955. The first directorship we have on file for him was in 2008 at Peak States Therapies Limited. His newest directorship was with Peak States Therapies Limited where he held the position of "Researcher". The company was established 01 Apr 2008.
Czyżby wzorem jeszcze jednego mistrza (Castanedy!) ukrywał swoją „osobistą historię”?
◀ O esperanto ◀ ► Czy jeszcze możliwa jest science fiction? ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/Mar.jpeg)
![[foto]](/author_photo/Mar.jpeg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
>>> "Wraca się" do danego wydarzenia i niejako przeżywa się je raz jeszcze, ale w taki sposób, aby nie wystąpiła trauma.Ciekawe, ale Victor Sanchez robił coś bardzo podobnego na warsztatach w Polsce w 2003. I zapewne robi nadal, bo to była jego główna technika. Nazywało to się u niego "rekapitulacja". Pochodziła, ta technika, jakoby od któregoś narodu indiańskiego z Meksyku, ale myślę, że głównie od Castanady.
I jeszcze coś. Prócz stanów szczytowych są "stany super-szczytowe". Ten akurat, o którym na wskazanej stronie, realizowany jest przez seks, ale myślę, że są także inne sposoby. --- Annie Sprinkle's Megagasm.
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
Cale Peak States to niesamowita bzdura.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.