24 sierpnia 2014
Wojciech Jóźwiak
Serial: Kolej warszawsko-wiedeńska
Ukraina, nikt nic nie wie
Co właściwie dzieje się w Ukrainie?
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Geopolityczny tensor Polski ◀ ► Mariupol. Ukraina ►
Co właściwie dzieje się w Ukrainie? Codziennie mamy nowe news'y, a właściwie nie wiadomo. Przez kraj-sąsiada przechodzi fala historycznego poruszenia, a w Polsce nie ma żadnego źródła, z którego można by dowiedzieć się czegokolwiek czegoś więcej niż powierzchowne dziennikarstwo, w którym wczoraj sensacja, a jutro nikt nie pamięta.
Ukraina nie ma w Polsce (jak mi się wydaje) żadnej tuby, żadnego głosu, żadnej ideowej reprezentacji. Tak jakby to, co tam się dzieje, nikogo nie interesowało bardziej niż powierzchownie, i jakby dla Ukraińców Polska była na tyle nieważna, że nie zadbali o uruchomienie w Polsce swojego głosu czy medium. Wystarczyłaby witryna w Internecie informująca, po polsku, o wydarzeniach w Ukrainie, o tamtejszych opcjach i dyskusjach politycznych i innych ważnych, o nastrojach, o tym, co myślą Ukraińcy. Tego nie ma, a dziwne byłoby, gdybym dotąd nie natrafił, gdyby było.
Mam wrażenie, że w naszym myśleniu i interesowaniu się Ukrainą poruszamy się na ślepo. To jest nawet nie brak informacji, ale brak kategorii, w których można by jakoś rozpoznać tamtejszą dziejącą się rzeczywistość.
"...Czas nie płynie, ale ciecze i stanęła woda w Dnieprze"
Stary Dniepr. Z: lh6.googleusercontent.com. Autor: Petro Oliynyk
Czym był Majdan? („Majdan” to po ukraińsku „plac”. Chodzi oczywiście o Майдан Незалежності czyli Plac Niepodległości w Kijowie i powstanie, które tam miało miejsce od 24 listopada 2013 do 22 lutego 2014, kiedy obalono prezydenta Janukowycza.) Na ten temat istnieją u nas trzy dyskursy: pierwszy, że było to ludowa lub narodowa rewolucja, spontaniczny wyraz gniewu narodu, który uwolnił kraj od znienawidzonego tyrana Janukowycza i jego popleczników. Rewolucja pro-europejska i demokratyczna, za zbliżeniem z Zachodem Europy lub wręcz za wejściem do Unii Europejskiej, przy tym wielonurtowa, oddolna i improwizowana. Nam Polakom w tym ujęciu Majdan przypominał Solidarność, taką jaka mogłaby się rozwinąć około 1981-82 roku, gdyby wtedy reakcyjne siły z Jaruzelskim na czele były słabsze.
Drugi dyskurs, że była to rewolta ukraińskiego, a właściwie galicyjsko-wołyńskiego wojowniczego nacjonalizmu, wywodzącego się od UPA, mającego na rękach krew, w tym polską, jeszcze z II Wojny i powojnia.
Trzeci dyskurs, najjawniej wypowiadany przez Stanisława Michalkiewicza, ale jakoś obecny w ogólnym tle rozważań, głosi, że to była ustawka, czyli przewrót zaprojektowany przez jakieś tajne służby amerykańsko-izraelsko-światowo-finansowe, mający na celu (a) wyniesienie do władzy „ich” człowieka, Poroszenki; (b) zdobycie Ukrainy jako poletka do żerowania wspomnianych finansistów; (c) odciągnięcie uwagi i sił Rosji od Bliskiego Wschodu, głównie do Syrii, którą rządzi rosyjski protegowany Baszszar al-Asad – miałby to być rewanż lub wręcz kara za zaangażowanie się Rosji w Syrii.
Oczywiście mogło też być tak, że trzy powyższe wątki działy się równocześnie i każdy dyskurs w jakimś stopniu zawiera trochę prawdy, i jeden nie wyklucza pozostałych.
Ale jeśli Majdan był demokratyczną wolnościową rewolucją, to dlaczego ta rewolucja tak łatwo zgasła, właściwie bez skutków? Bez zaprowadzenia zmian, reform, przemian w ukraińskim państwie i życiu Ukraińców? Bo o tym jakoś nie słychać. Albo nikt nie nadaje wiadomości o tym do Polski. Przy okazji rewolucji zwykle tworzona jest jakaś masa koncepcji. Bywa, że jest to istna twórcza gorączka. Jedne z tych koncepcji szybko idą w zapomnienie; zresztą panuje wtedy nastrój jak na haju, kiedy banały wydają się eurekami, potem haj mija, ale niektóre pomysły okazują się wartościowe i trwają i rozwijają się. Tymczasem z rewolucji Majdanu jakoś nie słychać o tych koncepcjach, o wykuwaniu idei w związku z tą rewolucją. Z wolnościowymi zrywami jest (chyba) tak, że każdy z nich zawiera coś, co może zostać uogólnione i co dokłada się do ogólnej, „światowej” puli pro-wolnościowych idei, racjonalizujących społeczne rozwiązania. Można było np. się spodziewać, że Ukraińcy, których docisnęła do muru bieda, dezorganizacja i przeciwskuteczność ich państwa i społecznego ustroju, wymyślą, na razie jako pomysł, ale zaraz też zaczną wprowadzać w praktykę – jakieś świeże i nieznane światu rozwiązania, albo wprowadzą w życie u siebie środki znane, ale zbyt radykalne, żeby brali się za nie ci bardziej stabilni i syci, jak my na przykład – o ideach libertariańskich tu myślę. Ale nic z tego się nie zadziało... W Kijowie, chociaż wojna, rebelia, zestrzelony samolot z Holendrami i wszystko się wali, to trwa koncepcyjna stagnacja. Albo przeciwnie, coś się burzy i wytwarza, tylko my w Polsce nic o tym nie wiemy.
Nie wiemy więcej. Co myślą Ukraińcy? Co myślą o rebelii, a właściwe chytrym najeździe rosyjskim, na Donieck i Ługańsk? Czy może odpuścili sobie tamtą prowincję, spisali ją na straty? Czy podobnie i wcześniej spisali na straty Krym? To wiąże się z szerszym pytaniem do Ukraińców: jak w ogóle oni postrzegają swój kraj, swoją Ojczyznę? Jakie ona ma dla nich psychologiczno-wyobrażeniowe granice? Dzieje których miast i prowincji, obwodów, uważają za swoją historię? Kim w ogóle są Ukraińcy? Było mnóstwo map, gdzie zachód i środek Ukrainy były na pomarańczowo, wschód i południe na niebiesko. Mapy te dzieliły Ukrainę według tego, czy głosowano za Juszczenką, czy za Janukowyczem. Albo czy mówi się po ukraińsku, czy po rosyjsku. Niektóre z tych map odrywały wschód i południe, nazywając je „Noworosją”. Jakie uczucia te mapy budziły w Ukraińcach, czy faktycznie czuli się podzieleni? Podział zwykle pociąga jakiś rodzaj niechęci; czy faktycznie istnieje jakaś wzajemna niechęć między jednymi a drugimi? Jeśli nie aż niechęć, to poczucie odrębności, jak u Flamandów i Walonów w Belgii? Lub jak było między Czechami a Słowakami w dawnej Czechosłowacji?
Statystyki dobrobytu i rozwoju umieszczają Ukrainę gdzieś na samym dole tabel – czy w Ukrainie są jakieś pomysły i projekty, żeby się z tego dna wydobyć? W pewnym sensie jest to korzystna sytuacja, ponieważ (nie pamiętam autora bon motu) „ludzie zaczynają działać racjonalnie, kiedy inne sposoby zawiodły”, a Ukrainie właśnie nic innego prócz racjonalności już nie zostało. A skoro nie wierzą w poprawę losu, to też jest ciekawe, wiedzieć, jak to przyjmują? Społeczna psychiczna depresja i zapadka też jest interesująca dla socjo- i politologów, tak samo jak prosperita.
Polscy publicyści żyją teraz fantazjowaniem o tym, co to będzie, kiedy Rosja nas najedzie lub napadnie: jak długo nasze wojsko będzie stawiać opór, czy pomogą sojusznicy z NATO, czy Rosjanie aby nie zgotują nam atomowego holokaustu (Żyrynowski już nim nas straszył); i dalej: jakie środki zaradcze podjąć już teraz zawczasu, z kim trzymać, jak politykować, czy i jak dozbrajać armię. Tylko że dla nas jest to fantazja, a dla Ukraińców brutalna aktualna pilna rzeczywistość! I znów powtórzę frazę z tytułu: nikt nic nie wie. Niczego nie da się wyczytać, co o tym myślą i radzą w Ukrainie, także na szczeblach przywódczych i dowódczych.
Ukraina przeżywa teraz swoją, właściwie, nacjo-genezę. Słowo urobiłem na podobieństwo „etnogenezy”; tamto oznaczało splot wydarzeń, w wyniku którego tworzy się narodowość-etnos. Nacjo-geneza to podobny splot wydarzeń, w którym powstaje naród polityczny. Dla Ukrainy to jest za duża sprawa, żeby ją robić po cichu, nie nagłaśniając na zewnątrz, tym bardziej w stronę sąsiada, który od tysiąca lat lub dłużej był współuczestnikiem jej historii.
Czy może jednak już teraz robią coś innego: zamiast marzyć o niepodległej narodowej przyszłości, przymierzają się do tego, jak zostać wydzieloną prowincją wielkiej Rosji, bo czują, że wschodniemu „większemu bratu” nie dadzą rady? („Nie zderżyte, ditki, Jareme”, jak mawiał sienkiewiczowski Zagłoba.) I znów: nikt nic nie wie.
Stary Dniepr, odnoga Dniepru opływająca od zachodu wyspę Chortycę.
Z: www.panoramio.com/photo/24544964, autor: pchelovod
Pamiętam, kiedy jesienią 1981 roku stosunki między rządem a Solidarnością napinały się do pęknięcia, na jakimś spotkaniu, na którym byłem, ktoś rozważał sytuację, w której demokratyczna opozycja przejmuje rządy, bierze pod swoje rozkazy wojsko lub formuje jakąś gwardię narodową – i zaczyna się bronić, a najpierw najeżać, wewnątrz kotła otoczonego z każdej strony przez Sowietów. Wydawało mi się to wtedy bardzo romantyczne i obiecujące. Groziło straszną klęską – ale gdyby się udało wytrwać w tym kotle, jaki to byłby hart dla narodu, dla ducha, dla samoświadomości. (Iluzje te prysły wraz z zaprowadzeniem stanu wojennego.) Ale właśnie taka lub bardzo podobna jest obecna sytuacja Ukrainy. Mają szansę... Ale czy ją rozważają, czy o niej myślą – nikt nic nie wie.
Ukraina do tej pory jechała (przez lata i historię) jako twór rosyjsko-sowiecki. Wikipedia pisze: „24–25 grudnia 1917 roku w Charkowie bolszewicy stworzyli marionetkową Ukraińską Ludową Republikę Rad (nazwa świadomie zbliżona do Ukraińskiej Republiki Ludowej [zależnej od Niemiec i Austro-Węgier]).” „3 stycznia 1919 r. Armia Czerwona zajęła Charków, który stał się pierwszą siedzibą rządu i stolicą Ukraińskiej SRR. 25 stycznia 1919 Rząd Tymczasowy uchwalił połączenie Ukrainy z Rosją na zasadach radzieckiej federacji, ... 10 marca 1919 roku uchwalono konstytucję USRR. Jej stolicą został Charków. ” „W grudniu 1922 po utworzeniu Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich stała się republiką związkową ZSRR”. Ukraina jako osobny niby-polityczny twór, a naprawdę fasada, została stworzona przez rosyjskich komunistów. Ciekawe, że było podejście przeciwne do dawniejszego carskiego, gdzie ziemie i język Ukrainy nie miały żadnej, nawet fasadowej autonomii. Jakie były motywy tego działania, nie wiem (nie czytałem żadnego opracowania historycznego, które by naświetlało faktyczne motywy Lenina i współgangsterów), ale można się domyślać, że chodziło, po pierwsze, o wyizolowanie i neutralizację Ukraińców w jednej specjalnej jednostce o pozorach narodowej odrębności; po drugie, już później, od 1922, o pozór „związkowości” państwa ZSSR, po trzecie o stworzenie przyczółka – diabelskiego „Piemontu” – który pozwoliłby w przyszłości zrabować pozostałe ziemie ukraińskie, co się Sowietom udało w 1939-44.
Ostatnim aktem of Soviet making of Ukraine (jakoś po ang. lepiej to brzmi) było podarowanie Ukraińskiej SSR Krymu przez Chruszczowa.
Niepodległość Ukrainie – w takich made by USSR granicach, kształcie i zawartości – też została podarowana, przydarzyła się jak wypadek losowy: trzech jeszcze-sowieckich szefów Rosji, Ukrainy i Białorusi rozwiązało w 1991 Związek Sowiecki. Teraz przychodzi o tę niepodległość, granice, kształt i zawartość – walczyć. Co o tym myślą w Ukrainie? Ktoś wie?
Uwaga, to nie jest przypadek tylko Ukrainy. Również nasz, Polski, nasze granice-kształt-zawartość także zostały sporządzone przez Sowietów. Może nawet brutalniej niż Ukraina, bo tam przecież nie wysiedlano do gołej ziemi innego narodu, żeby na jego miejsca osiedlić Ukraińców – a u nas właśnie tak było i to na 1/3 naszego obecnego terytorium. (Jak Chruszczow Krym Ukrainie, tak Stalin podarował Polsce Śląsk, Pomorze i Prusy.) Czy niewywalczona ziemia jest coś warta?
Dziwi mnie ten Donbas, wschód Ukrainy, z Donieckiem i Ługańskiem. Przed powstaniem na Majdanie właśnie tamten region wydawał się najsolidniejszą częścią ukraińskiego państwa. Najwyższe średnio dochody. Największy przemysł. Własna reprezentacja polityczna, Partia Regionów, rządząca w Kijowie (pominę jakość tamtych rządów, które nie od razu okazały się tak wredne). Brak politycznych resentymentów, tak raniących polską świadomość w Galicji. Nawet wydawało się, że jeśli z kimś w Ukrainie wchodzić w sojusze, to z tymi ze wschodu: z Doniecka, Charkowa, Ługańska; takie opinie pojawiały się w naszej infosferze. I co się porobiło? Z tamtego świetnego Regionu Donieckiego zrobiła się jakaś Katanga, Irak czy inne Somali, „dom wojny”, rządy warlords-watażków. Co o nich i tej sytuacji myślą w Ukrainie, jak myślą do tego podejść w przyszłości bliższej i dalszej? – Oczywiście, nigdzie nie wyczytasz.
Jednym różni się Ukraina od nas, Polski, przez co oba te kraje są nieporównywalne. Między Ukrainą a Rosją odbywa się przepływ komunikacji, idei, treści. Który nie istnieje między Polską a Rosją. Ukrainę i Rosję łączy język (każdy Ukrainiec mówi po rosyjsku), wspólne pismo (nie trzeba przestawiać percepcji tekstu na inne litery, co jest koszmarną przeszkodą) i mnóstwo osobisto-rodzinno-środowiskowych powiązań. Co jest atutem dla obu stron, także w razie wojny. Jednym i drugim łatwiej jest wejść na drugą stronę. Przy czym o ile Rosjanie chcą wchodzić czołgami (i weszli skutecznie – w marcu 2014 na Krym), to Ukraińcy mogą wchodzić ideami. Mogą zająć i podbić Rosję mentalnie. Mogą z nią wygrać. Mogą ją unieszkodliwić, dla siebie i dla świata. Tylko muszą mieć odpowiednią amunicję w postaci tych idei. Dlatego właśnie starcie UA-RU jest tak ciekawe, mimo jego grozy.
Mówiąc mniej nadęcie: Ukraina w jakimś stopniu jest osobnym państwem-narodem, a w jakimś stopniu jednocześnie jest zbuntowaną prowincją Rosji. Buntownikom zdarza się brać górę nad dotychczasowymi dominantami. I nie przez banalną przewagę materialną czy zbrojną, tylko przez idee: przez to, że przeciągają na swoją stronę resztę dominującego wcześniej towarzystwa. Ukraina stoi przed zawodami o światowym znaczeniu.
Czy ktoś wie, czy ktokolwiek w Ukrainie myśli w tym kierunku? I znów jak w tytule: nikt nic nie wie.
Szkoda.
◀ Geopolityczny tensor Polski ◀ ► Mariupol. Ukraina ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/kapalka.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/PART_17.jpg)
![[foto]](/author_photo/PART_17.jpg)
kiedy pisałem komentarz kończąc go puentą o pani-panu R ...w kontekście odwracania naszej uwagi od spraw jak najbardziej istotnych, nie miałem pojęcia, że Wojtek właśnie wspomina o tym samym
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Btw. Zastanawiałem się też nad napisaniem czegoś n.t. "Rosja to pikuś, bo Gorsze idzie". Oczywiście chodzi o Islam State, IS. Oni gwałtownie rosną w siłę i za chwilę zaczną ściągać haracz z Arabii Saudyjskiej i Kataru, za który kupią sobie samoloty, rakiety i głowice jądrowe. Zrobią to, czym już grożą: inwazję na Europę. Co zrobi Rosja: zaoferuje swoje usługi wojskowe jako obrońca zagrożonej Europy. Do krajów UE wejdą i jedni i drudzy.
![[foto]](/author_photo/PART_17.jpg)
w szeregach dżihadystów walczą setki euro-muzułmanów z Europy Zachodniej. To się nie rozejdzie po kościach...Część z tych ludzi wróci do Europy ...ale nie po to żeby posłusznie pracować w niemieckich fabrykach samochodów itp. ...
Możliwe są różne scenariusze, ten o którym wspomniał (i jeszcze napisze) Wojtek jest bardzo prawdopodobny...ale nie wykluczone jest, że sprawy przybiorą jeszcze inny obrót ...Przy takiej niestabilności jaką obserwujemy nie można niczego wykluczyć. Bo nie jest tak, że "wielcy" tego świata mają wszystko zaplanowane. To jest jak mecz, gra ...największe szanse mają najsilniejsi gracze, ale końcowy rezultat nigdy nie jest do końca pewny. (zależy jaki obrót przybiorą sprawy może dojść albo do podziału Ukrainy, albo nawet do podziału Rosji ...chodzi o to, że z ogarniętych konfliktami: ani Rosja ani Ukraina, ani Islam State nie mogą pozwolić sobie na przegraną, bo stawką o którą walczą jest "przeżycie" .... to nie są żarty)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
![[foto]](/author_photo/kapalka.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
Ostatnio jakaś Brytyjka odeszła z tej stacji, tłumacząc że etyka zawodowa nie pozwala jej tak naginać faktów. Było o tym w prasie a jest jeszcze na YouTube jej wypowiedź
![[foto]](/author_photo/PART_17.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
To jest też ciekawe: Wloska-prasa-o-werbunku-bojownikow-Panstwa-Islamskiego
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
![[foto]](/author_photo/PART_17.jpg)
odnośnie werbunku bojowników w szeregi sił IS, widać, że jest to akcja przemyślana i prowadzona z głową. To co mnie "zaskakuje" to nie brutalność (bandytyzm) dżyhadystów ale właśnie ich "nowa" coraz bardziej przemyślana "sztuka" (prowadzenia) wojny i w tym wszystkim to jest właśnie najbardziej niebezpieczne. Widać, że skala działań nieco "zaskoczyła" planistów zachodnich. Nie możemy jednak zapominać, że "wojna" w Syrii, a zwłaszcza jej konsekwencje (powstanie IS) to głównie pochodna gry jaką o Bliski Wschód od dłuższego już czasu toczą USA i "koalicja" Rosji-Iranu-Chin. To jest właśnie główna ale nie wypowiedziana (jeszcze) wojna tyle tylko, że toczona rękami miejscowych bojowników+ochotnicy z UE ...Wygląda na to, że jak kiedyś Turcy Chrześcijanom, tak teraz dżihadyści Amerykanom wyrwali się z pod kontroli...
W tej chwili "Zachód" musi gasić pożar benzyną (dozbrajając Kurdów i kogo się tylko da w regionie), po to żeby później jego największy sojusznik (Turcja) toczył kolejną wojnę o przeżycie ...
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
O to pyta Krzysztof Sykta z Racjonalisty.pl:
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,9720
![[foto]](/author_photo/PART_17.jpg)
ciekawa sprawa z tym boeingiem ...całkiem niedawno puszczono w eter informację o ostrzelaniu przez "separatystów" cywilnego konwoju (odtworzono nawet ich rozmowy jak po zestrzeleniu boeinga)...ale sprawa szybko ucichła...i po dwóch dniach już nikt o niej nie wspominał ...(widocznie nie "chwyciła" tj. nikt nie podjął tematu, albo działania jakie w reakcji miała wywołać zostały odwołane, lub stały się bezcelowe, albo w nowych warunkach niemożliwe do przeprowadzenia)...
Niewątpliwie mamy do czynienia z wojną informacyjną (coraz trudniej ustalić "kto mówi prawdę")...i ta wojna (z udziałem agentury) w odróżnieniu od toczącej się na polach Ukrainy już dawno wyszła poza jej granice ...
![[foto]](/author_photo/PART_17.jpg)
w sprawie boeinga pozwoliło Moskwie na przejęcie inicjatywy (chciałoby się krzyknąć politykom "Zachodu" ...wojna informacyjna głupcy! ...nie pozwólcie się ograć)
http://zygmuntbialas.salon24.pl/602592,nastalo-milczenie-w-sprawie-katastrofy-boeinga
![[foto]](/author_photo/dobrowolski.jpg)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.