08 czerwca 2016
Jan Szeliga
Serial: Moja Twarda Ścieżka
Wielka majówka pod Ślężą
Piąta wyprawa do miejsc mocy w okolicach Ślęży 29.04. - 3.05. 2016 r.
◀ Odrodzenie i powrót do źródeł ◀ ► Szałas potu u Joasi pod Szadkiem ►
Twarda Ścieżka, szałas potu, Krasków
Za nami już jest kolejny długi majowy weekend i kolejna już piąta wyprawa do miejsc mocy położonych w okolicach Ślęży.W tym roku długi majowy weekend był dość długi, dlatego mogliśmy odwiedzić więcej miejsc Mocy niż zwykle. Pierwszy raz odwiedziliśmy Adrszpaskie Skały, które znajdują się w Czechach, kilka kilometrów od granicy z Polską.
Nasze spotkanie rozpoczęliśmy około godz 21.00 powitalnym kręgiem w miejscu naszego stacjonowania w Marcinowicach.
Następnego dnia z samego rana wybraliśmy się na Radunię.
Powitalny krąg
W drodze na Radunię
W drodze na Radunię - w tle Ślęża
Na szczycie Raduni
Pogoda dopisywała. Było słonecznie, ale czasami dawało się jeszcze odczuć zimne podmuchy wiatru. W drodze na szczyt wybraliśmy trochę dłuższą, ale łagodną drogę.
Na szczycie odbyliśmy podróże przy bębnie. Spędziliśmy tam też trochę czasu, po czym zeszliśmy, tym razem wybierając zejście dość strome.
Widok z Raduni
Schodzimy z Raduni
Po obiedzie wybraliśmy się do kopalni kwarcu w Kraskowie. Przed nami stanęło trudne wyzwanie budowy nowej konstrukcji do szałasu potu. Poprzednia konstrukcja służyła nam dobrze przez 2 lata. Niestety, będąc już na miejscu stwierdziliśmy, że cała się rozsypała.Przygotowujemy miejsce na szałas potu
Zaczynamy budować szałas potu
Prace w trakcie
Rozpalamy ogień
Zabraliśmy się więc za budowę nowej konstrukcji. Największą trudność sprawiło nam wybicie otworów na patyki w kamienistym podłożu. Zajęło nam to trochę czasu i kosztowało nas to wiele trudu, ale się udało. Zbudowaliśmy też ognisko, w którym grzaliśmy kamienie do szałasu potu. Gdy się ściemniło, kamienie były już dobrze nagrzane.
Ceremonia szałasu trwała około 3 godzin. Po wyjściu z szałasu większość jego uczestników zanurzyła się w stawku z energetyczną wodą. Do miejsca naszego stacjonowania w Marcinowicach wróciliśmy już po północy.
Kopczyk z przedmiotami Mocy
W drodze na Ślężę
Widok ze Ślęży
W niedzielę przed południem wybraliśmy się na Ślężę. Pogoda w dalszym ciągu dopisywała. Na szczycie Ślęży spędziliśmy trochę czasu. Każdy robił coś innego. Jedni wygrzewali się na słońcu, podziwiając widoki ze Ślęży, drudzy skorzystali z usług schroniska zamawiając tam kawę i ciastko. Po zejściu ze Ślęży udaliśmy się do Marcinowic na obiad.
Na Ślęży przy niedźwiedziu
Po obiedzie wybraliśmy się do kopalni kwarcu w Kraskowie, gdzie chwilę posiedzieliśmy przy studni. Ryszard Walczak, właściciel kopalni, opowiedział nam bardzo szczegółowo o tym miejscu. Następnie zabraliśmy się za rozpalanie ogniska do chodzenia po ogniu.
Gdy się ściemniło i ognisko się wypaliło, uformowałem ścieżkę ognia po której wszyscy przeszli.
Rozmowy przy studni
Rozpalamy ognisko do chodzenia po ogniu
Ognisko płonie
Pora na przejście po rozżarzonych węglach
Ogień był dla nas łaskawy i pozwolił nam na bezpieczne przejście. Momentami czuło się, że był wręcz zimny, ale takie czasem bywają uroki ognia.Następnego dnia, w poniedziałek po śniadaniu, po raz pierwszy wybraliśmy się w Adrszpaskie Skały. Jest to bardzo piękny rezerwat przyrody, położony w Czechach, 4 km od granicy. Znajduje się tam jezioro i bardzo dużo pięknych form skalnych. Kilka z nich widać na poniższych zdjęciach.
Adrszpaskie Skały
Adrszpaskie Skały
Adrszpaskie Skały
Chodząc po rezerwacie, wyczuwaliśmy miejsca, które mniej lub bardziej promieniują energią. Największą energię dało się odczuć przy jeziorze. Podsumowując naszą wycieczkę w Adrszpaskie Skały zgodnie stwierdziliśmy, że miejsce to jest miejscem Mocy, które warto jest odwiedzać.Powrót do Marcinowic zajął nam około godziny. Po obiedzie i krótkim odpoczynku ponownie udaliśmy się do kopalni kwarcu w Kraskowie.
Tym razem wybraliśmy się tam na piękny koncert, który na misach, gongach i innych instrumentach zagrała dla nas Wiola Ostasiewicz.
Koncert trwał do zmroku i zakończył się ogniskiem. Było już dość późno w nocy, kiedy wróciliśmy do Marcinowic.
Przed koncertem
Palimy ogień pod kopułą
Nadszedł wtorek, ostatni dzień warsztatów. Zrobiliśmy pożegnalny krąg i wysłaliśmy orły, po czym każdy opowiedział o swoich wrażeniach z warsztatów.
Warsztaty były bardzo intensywne. Odwiedziliśmy 4 miejsca Mocy. Każde z nich ma inną energię. Moim zdaniem warto było je wszystkie odwiedzić i poczuć ich energię.
P.S. We wrześniu zamierzam ponownie wybrać się w te strony.
◀ Odrodzenie i powrót do źródeł ◀ ► Szałas potu u Joasi pod Szadkiem ►
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.