13 maja 2018
Wojciech Jóźwiak
Serial: Czytanie...
Być zabawką niezepsutą! – czytanie Aveline`a, Harariego, Penrose`a
◀ Ledera i Sierakowskiego. Wojny ludzi niepotrzebnych ◀ ► Harariego i Penrose`a dalej: czy algorytmyśmy? ►
...koszarach, jak objaśnia zaraz Claude Aveline, ponieważ było to koszary piechoty i tylko pułkownik dosiadał konia. Koń żył w, jak na konia, luksusie, ale dokuczała mu samotność, w której rozmyślał...
...zadając sobie takie na przykład pytania: „Cóż to takiego są koszary? Cóż to takiego jest żołnierz, pułkownik? Cóż to takiego jest koń?” Nie umiał sobie jednak na nie odpowiedzieć.
W końcu na pytanie „kim jestem?” odpowiedział mu inny koń, który pod swoim generałem wizytował tamte koszary. Od niego Blanko (tak się nazywał nasz koński bohater) usłyszał: To nie wiesz? Wszyscy jesteśmy zabawkami! Ale w przeciwieństwie do dobrych zabawek, my – zwierzęta i ludzie – jesteśmy zabawkami zepsutymi. Słowami autora: „Na nieszczęście, jesteśmy zabawkami, które się fabrykantowi nie udały. Dzieci nie chciały się nami bawić, odstawiono więc nas na bok i żyjemy, jak się da.”
Odtąd obsesją Blanka staje się zostać niezepsutą zabawką. Myśląc, jak to zrobić, śpiewa tak:
Po czym próbuje siebie naprawić. Chlapie się farbą w niebieskie i żółte plamy, jak zabawkowe konie, które widział na wystawie sklepu. W nocy staje na dziedzińcu koszar na platformie na kołach w sztywnej nieruchomej pozycji, jak tamte konie zabawki. Wytrwale ćwiczy stanie bez ruchu dęba, jak koński pomnik na rynku miasta. W końcu – co za odkrycie! – z pułkownikiem na grzbiecie wskazuje na karuzelę, dołączając do wirujących na niej drewnianych koni. Aż gapie komentowali to tak:
Tu koniecznie coś dodam. Książeczka Claude Aveline'a zawierająca tę bajkę została wydana w 1957 roku, w tłumaczeniu Ludwika Jerzego Kerna i z urokliwymi ilustracjami Olgi Siemaszkowej. (Przy okazji pytanie: dlaczego ta artystka, która ukształtowała – na wysokim poziomie – gust wizualny mojego i następnego pokolenia, nie ma swojego hasła w Wikipedii?) Dostałem tamten zbiór bajek gdy miałem 6 lat i była to jedna z pierwszych książek, które samodzielnie czytałem. Wiele fragmentów zapamiętałem i pamiętam do dziś, w tym wszystkie te zeskanowane rymowanki... Chociaż potem przez 60 lat już nie miałem tej książeczki w ręku.
Przygoda Blanka kończy się tak, że jego właściciel sprzedaje go do cyrku, gdzie koń zostaje gwiazdą od tych i innych sztuczek.
Teraz do rzeczy. Jak czytamy w bajce, na świecie istnieją żywe istoty (konie i ludzie) – oraz zabawki. Ale to pozór, nieprawda! Prawdę objawia koń generała: nie ma czegoś takiego, jak istoty żywe. Istnieją tylko zabawki! Ludzie, konie i jak się domyślamy, inne zwierzęta, są także zabawkami, ale to są zabawki odrzucone, bo nieudane i zepsute. Co może uczynić istota, która o tym się dowiaduje? Naprawić się. W ten sposób, że zacznie zachowywać się jak zabawka, udawać zabawkę.
Zabawka, czyli mechanizm albo automat, to algorytm. Świat tylko na pozór zaludniony jest, prócz algorytmów-mechanizmów lub algorytmów zamieszkujących komputery i ich sieci, także istotami żywymi. To nieprawda, bo nie ma jakiejś jakościowej, istotowej różnicy między żywą komórką, żywym organizmem lub żywym mózgiem świadomego człowieka (lub konia) a algorytmem. Kto tak mówi? Pierwsze głośne wołanie tej treści wyszło do twórców cybernetyki zaraz po II wojnie św., lata czterdzieste XX wieku. Miało postać tezy o nieważności materiału. Wszystko jedno, jak zbudowane jest „coś”, pewne „urządzenie”, ważne jest tylko jak działa, jakie funkcje spełnia – jak łączy się jego input z outputem.
Tezę o nieważności materiału, więc też o ścisłej równoważności układów zbudowanych z różnych materiałów, przejęła w całości nowsza i idąca w ostatnich dziesięcioleciach od sukcesu do sukcesu nauka o funkcjonowaniu mózgu jako jednego z możliwych złożonych układów, po angielsku nazywana neuroscience. Co polsku jest literalnie i brzydko przekładane jako „neuronauka”, przy czym nie bierze się pod uwagę, że dla polskiego ucha złożenia pół-obce, pół-słowiańskie są jak jakieś potworki. (Anglojęzycznych tamto słowo nie brzydzi, bo w całości grecko-łacińskie.) Lepsza byłaby neuronika, ale jakoś nikt na to nie wpadł. Według kiedyś cybernetyki, a teraz neuronauki, mózg i cały układ nerwowy człowieka (i konia też) miałby być tylko bardzo złożonym układem zachowującym się jak algorytm. Więc, przynajmniej w teorii, można by go odwzorować w odpowiednio dużym komputerze. O przeniesieniu funkcjonalności mózgu, więc także jego inteligencji, a może nawet świadomości człowieka, do komputera, wiele pisze Nick Bostrom w książce „Superinteligencja”, uważając tam tę emulację za jedną z realnych dróg do uzyskania inteligencji o ponadludzkich osiągach.
Pogląd ten w całej rozciągłości dobitnie podziela nasz ulubiony Yuvan Noah Harari w swojej drugiej na polski przełożonej książce „Homo deus”. Aż zacytuję dłuższy fragment, str. 404:
Wyobrażenie, że ludzie zawsze będą mieli jakąś wyjątkową zdolność, która będzie poza zasięgiem pozbawionych świadomości algorytmów, to jedynie pobożne życzenia. Aktualną naukową odpowiedź na tę mrzonkę podsumowują trzy proste zasady:
1. Organizmy to algorytmy. Każde zwierzę – w tym homo sapiens – jest nagromadzeniem organicznych algorytmów ukształtowanych przez dobór naturalny w ciągu milionów lat ewolucji.
2. Na algorytmiczne obliczenia nie wpływa rodzaj materiału, z którego zbudowany jest kalkulator. Bez względu na to, czy liczydło jest drewniane, metalowe czy plastikowe, dwa koraliki plus dwa koraliki dadzą w wyniku cztery koraliki.
3. Nie ma zatem powodu uznawać, że organiczne algorytmy potrafią robić rzeczy, których algorytmy nieorganiczne nigdy nie będą w stanie naśladować albo przewyższyć. Dopóki obliczenia są poprawne, jakie znaczenie ma to, czy algorytmy wyrażają się w węglu, czy w krzemie?
Harariego dobrze się czyta. Jest zdolnym literatem i dobrym popularyzatorem. Wiele miejsc w jego książkach czytałem z satysfakcją, starając się zapamiętać jego bon moty. Chcę też wracać do jego tez tutaj, w Tarace. Ale z tamtym punktem, że „algorytmyśmy”, nie zgadzam się. I tym bardziej skłania mnie to do dalszej lektury autora, który znajdował rzeczy, których nie są w stanie zrobić algorytmy, a ludzie robią. Bo najwyraźniej mają w umysłach coś innego niż same algorytmy. Oraz próbował tę nie-algorytmiczność ludzkiego (a może nawet i końskiego!) umysłu powiązać z prawami fizyki: mechaniką kwantową, teorią grawitacji i termodynamiką. Mam na myśli oczywiście Rogera Penrose'a.
Tu, na rozstępie między Hararim (a właściwie neuronauką, której pogląd streszcza) a Penrose'm znajduje się najgorętszy sporny i kluczowy punkt współczesnych poglądów na świat i nas. Bo kim jesteśmy? Czy „algorytmyśmy”? – jak chcą cybernetyka, neuronauka i Harari – czyli zabawkami jesteśmy, może do tego zepsutymi, mając wmontowane w siebie mnóstwo randomu, Brownowskiej losowości, od której wolne są zabawki niezepsute, komputery? – Czy jednak jesteśmy czymś-kimś istotowo odmiennym? Chociaż niekiedy potrafimy w swojej przewrotności naśladować zachowania algorytmów, tak jak koń Blanko naśladował konika na kółkach?
Czytane:
1) Claude Aveline:
„Historyjka o koniu, który chciał być drewnianym koniem”
w: „Historyjki o lwie, o słoniu...”, tłumaczył Ludwik
Jerzy Kern, Nasza Księgarnia 1957
2) Yuval Noah Harari: „Homo
deus, krótka historia jutra”, Wyd. Literackie 2018
3) Roger
Penrose: „Nowy umysł cesarza. O komputerach, umyśle i prawach
fizyki”, PWN 1996; „Cienie umysłu”, Zysk i S-ka
2000.
W 2014 r. pisałem o podobnym: „Kognitywistyka z przesądem redukcjonistów w tle”.
◀ Ledera i Sierakowskiego. Wojny ludzi niepotrzebnych ◀ ► Harariego i Penrose`a dalej: czy algorytmyśmy? ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Faktycznie! Przez Google znalazłem co najmniej 4 takie teksty dotąd. Więc dorobiłem tag "Aveline" -- zobacz mini-spis treści pod tym linkiem.
![[foto]](/author_photo/kapalka.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Przekaz z kanału świata z numerem 404 -- wyborny!
![[foto]](/author_photo/jardiansky.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.