17 czerwca 2014
Małgorzata Ziółkowska
Serial: Nieustający proces
Do konfesjonału w kolejce
◀ Jak z bulimii i depresji wychodziłam samotnie ◀ ► Czekanie na Paruzję ►
Jak tak się głębiej zastanowię, to nic dziwnego, że pewien odłam rodziny (niewierzący zresztą) do egzorcysty mnie wysłał. Już od dzieciństwa coś się we mnie dziwnego kluło. Do pierwszej komunii ubrana byłam...
Jak tak się głębiej zastanowię, to nic dziwnego, że pewien odłam rodziny (niewierzący zresztą) do egzorcysty mnie wysłał. Już od dzieciństwa coś się we mnie dziwnego kluło.
Do pierwszej komunii ubrana byłam bardzo skromnie, w odróżnieniu od koleżanek - wyfryzowanych, ubranych w koronkowe sukienki. Wiadomo, miałam być grzeczna i skromna.
Do pierwszej spowiedzi przygotowywałam się starannie. Liczne grzechy ośmiolatki skrupulatnie spisałam na kartce, żeby czegoś nie przeoczyć.Tyle że w konfesjonale żarówki nie było i strasznie kiepsko szło mi odczytywanie ciężkich grzechów. Spamiętać ich przecież nie mogłam, bo tego za dużo było. Ciotka czekała na mnie i wiedziała, że jakiś straszny grzesznik się spowiada, tak długo to trwało. W drugim dniu po komunii, ta sama koleżanka mamy, o mało nie spaliła nam mieszkania, zostawiając niewyłączone żelazko przy firance. Pracowała w straży pożarnej, więc chyba ze 4 pożary w życiu wznieciła. Tym razem jednak dziadek czujnie wyłapał nozdrzami swąd i wywalił drzwi. Skończyło się na nadpalonym meblu i zniszczonej firanie.
Na podsumowanie tygodnia komunijnego dostałam torsji. Podejrzewam, że ze stresu związanego z przygotowaniami. Może to już zapowiadało moją przyszłą bulimię. Coś mi mówiło, że należy wyrzygać cały ten pozornie poukładany ładnie świat.
Ze spowiedziami to mi zawsze opornie szło. Kiedyś ksiądz mnie objechał, że wszystkich piątek nie mam - zaczęłam mamie płakać. Ona jednak spokojnie powiedziała: - A co go to obchodzi? Kolejne ładowanie się księżula w moje życie przy spowiedzi to nieoczekiwane stwierdzenie, że za mąż to ja nie wyjdę. Generalnie, gawędził ze mną o wyprawie do Indii i nagle ciach, takie wróżebne stwierdzenie. Koleżanka znająca się na rzeczy, twierdziła, że powinnam była pójść na skargę do przeora.
Ale przecież moje przeżycie było niczym, w porównaniu z relacjami przyjaciółki, która 3 miesiące w zakonnym postulacie spędziła. Gdy przyjeżdżał ksiądz - dziewczyny dostawały świra. Ona nie rozumiała tego gremialnego szaleństwa. Chodziła jednak, jak wszystkie, do wielebnego spowiadać się. Kiedyś powiedziała, że cierpi na straszne bóle głowy. Spowiednik zaproponował, żeby przyszła do niego później, to ją napromieniuje przez pochwę i na pewno przejdzie. Moja koleżanka była już po szkole pielęgniarskiej i zdawała sobie sprawę z tego, o co może chodzić. Zastanawiała się tylko, co się tam działo z innymi dziewczynami, które o fizjologii pojęcia nie miały.
Przez wiele lat chodziłam do spowiedzi, ale - tak naprawdę - nie wiem po co, bo, według mnie, dobremu katolikowi trudno jest zgrzeszyć ciężko. Na dodatek katolikowi w depresji, który głównie chce umrzeć (chyba że to uznać za grzech). Takiego osobnika służby kościelne powinny, w mojej ocenie, szybko wyłowić i odesłać do odpowiednich specjalistów, którzy pomogą w poradzeniu sobie z problemami. Ale spowiedź jest do odpuszczania grzechów. Zakłada to, że człowiek jest zły i grzeszyć musi. Świetnie sprawdza się w ten sposób szkolenie poczucia winy.
Z tego poczucia winy od wielu lat samodzielnie leczyć się muszę, płacąc za różne kursy rozwojowe. Kościół to mi właściwie rentę powinien płacić za spowodowanie u mnie nieuzasadnionego poczucia winy i wieloletnią chorobę.
Jak ogólnie już dzisiaj wiadomo, księża nie radzą sobie sami ze sobą, więc jak mają pomagać innym? Uczą się przez kilka lat, co to jest grzech i jak należy go tępić. Jak widać - nie zmniejszają ilości grzechów, bo sami je bardzo mnożą.
Oczywiście nie wszyscy. Znam wielu wspaniałych ludzi, którzy starają się spełniać swoją posługę. Jeden nawet przeprosił mnie za grzech współbrata, twierdząc, że to on w tym konfesjonale siedział i on mój uraz psychiczny spowodował.Tyle, że to nie on. Ten księżulo jest naprawdę wspaniałym człowiekiem, który całego kościoła nie naprawi. Po prostu system jest wadliwy i przestarzały.
W dzisiejszych czasach, gdy ludzie mają olbrzymie problemy z tym, jak żyć i dawać sobie radę z rzeczywistością - wg mnie - potrzebna jest grupa wyspecjalizowanych etycznych terapeutów, którzy potrafią pokierować człowieka tak, by żył dobrze, zdrowo i szczęśliwie współtworzył właśnie taką rodzinę i społeczeństwo.
Najbardziej zastanawiają mnie te kolejki do spowiedzi przed świętami. Ludzie czekają, jak do kibelka, aby szybko grzechy wyklepać. Przecież żaden normalny człowiek w takim tłumie nie jest w stanie, w ciągu pięciu minut, nakłonić grzesznika do zmiany życia. Ja, stojąc w takim ogonie, mam tak wielki stres, że zupełnie mi wszystko jedno co powiem. Grzechy tu nie mają żadnego znaczenia. Jak dla mnie - spowiedź to jest jakieś narzędzie tortur za niepopełnione złe uczynki. Na dodatek ta krata do której mam mówić! Ja naprawdę nie czuję znajdującego się za nią Boga. A u wielu wytworzyła się mentalność: pogrzeszę,a potem pójdę się wyspowiadać i będzie ok.
Mnie, nawet w ramach koniecznej pomocy - spowiedź z całego życia, księżulo zalecił (bez kraty więc było lepiej). No i był przekonany, że coś ukrywam. Przyczepił się w końcu do moich granatowych paznokci. A ja po prostu staram się żyć tak, jak czuję, czyli uczciwie, kierując się sercem. Myślałam, że wszyscy tak robią. Jakoś nie załapałam, że to taka gra. Jak mi kolejny spowiednik zaproponował wyznanie grzechów z całego życia - odmówiłam. Stwierdziłam, że są po prostu nudni z tą swoją obsesją grzechu.Ten to dopiero musiał się domyślać, czego nie chcę powiedzieć...
Zamiast uczyć ludzi dawać sobie radę, w tym zwariowanym świecie, opowiadają dyrdymały. Koleżance, mężatce, która o mało nie umarła przy porodzie, ksiądz nakazał żyć z mężem w białym małżeństwie. Zapewne skończyłoby się to rozpadem związku ludzi koło trzydziestki z dwójką dzieci. Zaczęła stosować środki antykoncepcyjne i przestała się z tego spowiadać; do dziś ma kochającego męża. Jedne koleżanki chodzą do głuchych Księży. Inne mówią, że pójdą, gdy księdzem będzie kobieta. Mężczyźni dają sobie radę bardziej stanowczo. W razie odmowy dania rozgrzeszenia - zmieniają konfesjonał.
Generalnie cały ten cyrk, według mnie, zbytnio sensu nie ma. Osobiście do pojednania się z Bogiem pośrednika, który mnie stresuje, nie potrzebuję.Na dodatek takiego, który jest mało święty i niedouczony. Ja to jestem dziwna, wiem.To nie jest wg ustalonych przez wieki zasad!
Ale terapeutka, jak mnie trochę posłuchała, od razu stwierdziła, że jestem czupurna i tłumienie tej mojej cechy mi szkodzi. No to dla zdrowia muszę stawiać opór bezsensowi, skoro inni się boją.
Ostatnio, przy spowiedzi, ksiądz namawiał mnie, żebym częściej przychodziła. Powiedziałam, że nie odczuwam takiej potrzeby, a w mojej ocenie - mam więcej problemów niż grzechów. No to właśnie powinnam przychodzić z tymi problemami, stwierdził. Rychło w czas, proszę księdza. Służby kościelne miały wiele lat na wskazanie mi, jak mogę ratować swoje życie i zdrowie. A nie ukrywałam się po kątach. W środowiskach katolickich byłam cały czas.
Teraz to ja będę szukała po swojemu. Form rozwoju osobowości wyjścia z patologicznych sytuacji rodzinnych i społecznych oraz depresji jest wiele. Wytarte, nie sprawdzające się metody od wieków, to chyba najgorsza forma ratunku. Przynajmniej dla mnie.
◀ Jak z bulimii i depresji wychodziłam samotnie ◀ ► Czekanie na Paruzję ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/PART_17.jpg)
Droga Małgosiu, w prawdzie nie jestem uprawniony, ale muszę Ci podpowiedzieć, że spowiedź wcale nie jest od "odpuszczania grzechów"... (Którymkolwiek grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są zatrzymane." Mt. 9:6: )....to raczej coś innego a niżeli przyjęło się w potocznym rozumieniu. Nie mam jednak najmniejszego zamiaru rozpisywać się na ten temat, bo wykracza to znacznie poza profil "Taraki" .
Pragnę jednak podzielić się swoimi przemyśleniami w związku z powracającym tematem a zarazem swoistą "traumą" niektórych tarakowiczów. Mam tutaj na myśli nie tylko szacowną Autorkę, ale też Pana Marka http://www.taraka.pl/co_zawdzieczam_katolicyzmowi .
Zauważyłem, że problemy o których piszecie dotykają ludzi o szczególnie wrażliwej duchowości. To właśnie one, "poszukujące dusze", najczęściej doznają duchowych ran i w efekcie rozczarowania w każdej sformalizowanej religii, o ugruntowanych schematach i ustalonym ceremoniale. Ja wcale się temu nie dziwię, i gdyby było inaczej mógłbym się zastanowić. "Poszukujący, niespokojni" nie czują się dobrze w żadnej "ortodoksji" . Dlatego o jedno co mogę prosić, to tylko o to żeby nie obwiniać za to jedynie "kościoła", bo jaki by nie był nie dałby im ukojenia. Żadna "ortodoksyjna" religia nie zapewni im spokoju sumienia i dobrego samopoczucia ...
Pozdrawiam
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Chcesz "reformować konfesjonał"? Po co ci te konfesjonały? Jakie masz środki do tego, żeby cokolwiek "zreformować"? Kto Ciebie posłucha? Chcesz może zakładać jakiś Ruch Katolików Wyzwolonych? Będziesz chodzić od księdza do księdza i ich uświadamiać, jak mają spowiadać itd? -- Naprawdę komedia.
![[foto]](/author_photo/PART_17.jpg)
ja na prawdę posłuchałbym Wojtka...
Może w moim przypadku wydaje się to dziwne, ale ja (od wielu już lat odwiedzający Tarakę Katolik, a właściwie "jerozol"...Wojtek i inni tarakowicze wiedzą o co chodzi... ) nie jestem zainteresowany żadnymi "zmianami", których celem jest ciągłe dopasowanie "Kościoła" do potrzeb "wiernych". Jestem przekonany, że to nie On do mnie ale Ja powinienem "dopasować" się do Niego. Jeżeli jednak, uznam że nie stać mnie na to, że nie chcę, że nie jest to zgodne z moim sumieniem, to jak napisał Wojtek, uczciwie wycofam się żeby nie mieć z tym nic wspólnego ... Każdy inny wybór jest według mnie nieuczciwy, a zwłaszcza zaś nieuczciwy wobec tych wszystkich którzy wierzą bez zastrzeżeń, pozostając we wspólnocie.
Ludzi nie można na siłę ani "uświadamiać", ani "uszczęśliwiać" (to trudne dla wszystkich "niespokojnych duchów", dla mnie też). Można i oczywiście trzeba (w odpowiednim czasie i we właściwym miejscu) walczyć o swoje ideały, spierać się z innymi, posługując się argumentami, bronić własnego światopoglądu ...i ...nie ustępować. Ale miejscem tym na pewno nie są tradycyjne kościoły i wspólnoty ...
P.S.
Nie twierdzę, że mam rację, ..po prostu takie jest moje zdanie ...
P.S.2
Już kończę, ale nawiążę do mojego pierwszego komentarza nt. "spowiedzi" ...bo zapomniałem wtedy dodać, że jej istotą nie jest "odpuszczenie" grzechów ale ich "wyznanie", to znaczy...przyznanie się do nich (wzięcie odpowiedzialności za swoje czyny, a nie obarczanie nimi innych...)
Pozdrawiam
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Tylko mam wątpliwość, czy jest sens mieszać w to Tarakę?
Czy my - zwolennicy drogi szamańskiej, magicznej, pogańskiej, buddyjskiej, tantrycznej czy innej musimy mieć przez katolików wrzucane na głowę ICH problemy?
Nie dość, że KK rozpycha się w państwie, szkołach, mediach i w ogóle w przestrzeni publicznej, to jeszcze jego tzw. zbłąkane owieczki robią inwazję na portale, gdzie chciałoby się mieć wolność od katolickiego natręctwa?
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Proponuję to całkiem poważnie -- napisz odcinek swojego bloga właśnie o tym.
![[foto]](/author_photo/drzewo.jpg)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.