29 maja 2017
Wojciech Jóźwiak
Serial: Czytanie...
Fałszującej baronowej ciąg dalszy
◀ O fałszującej baronowej czyli głód uznania ◀ ► Ziemowita Szczerka: Międzymorze czyli znów jadąc do Babadag ►
Film o fałszującej baronowej nagle ukazał filozoficzną głębię! Z dwojga współbohaterów, których wymieniłem w poprzednim odcinku, sama baronowa głęboka nie jest, bo jej zagadkę wyjaśnia ktoś z filmowych rozmówców, objaśniając widzom niby grecki chór, że Marguerite usiłuje śpiewać (chociaż w tej roli jest notorycznie upośledzona) i zdobyć tym sławę, ponieważ chce w ten sposób zyskać co innego: miłość męża. No, niech tak będzie, możemy zgodzić się z tą deszyfracją, w końcu autorzy filmu wiedzą lepiej. Głębszy od niej, w sensie koniecznego deszyfracyjnego wysiłku, jest śpiewak Pezzini (gra go Michel Fau), ponieważ on w grę o lajki – od publiczności, krytyków, menedżerów i rynku – wkręcony jest na żyj-lub-zgiń. Wypadnie z rynku, to pójdzie spać pod most, jak ostrzega go pewna filmowa współpostać. Tu jest pierwsza różnica: oto świat dzieli się na tych, którzy żywotnie czy animalnie zależą od lajków – i na tych, którzy mogą (całkiem nieźle...) żyć bez nich. Profesjonalista Pezzini należy do pierwszych, amatorka Marguerite do tych drugich. W tym momencie widz filmu zadaje sobie pytanie: do której grupy ja należę? Zaraz znajdziemy drugą różnicę, strukturującą opozycję. Gdzie, w której dziedzinie przemysłu podmiot (człowiek, mówiąc prosto) uzależnia się od lajków? Z grubsza można podzielić różne społeczne aktywności na te twarde czyli niezbędne do przeżycia, i te zwiewne, czyli te bez których można się obyć. Śpiewanie na scenie widocznie należy do tych drugich. Należy do sfery decorum, do przyozdobień. Drugie egzystencjalne pytanie brzmi więc: w której dziedzinie przemysłu jestem zatrudniony: w twardym surwiwalu czy w zwiewnym decorum? Tę drugą gałąź zwiewnego przemysłu decorum możemy widzieć jako przemysł produkcji i dystrybucji uznania, czyli lajków.
(Jak widać, problem ma coś wspólnego z piramidą Maslowa – ale nie skupiaj się na niej, bo to odsuwa od istoty.)
W dopisku pod poprzednim odcinkiem wspomniałem, że Marguerita strukturalnie przypomina Jezusa Chrystusa, co widać w kontraście do Pezziniego, który musi podobać się publiczności (a właśnie podobać się przestaje), bo zginie. Inaczej Marguerita, która należy do świata bogów, brak środków (do życia) jej nie grozi, od początku widzimy ją na tle pałacu i całego arystokratycznego wypasionego spektaklu. Ona schodzi na scenę-do-podobania podobnie jak Jezus Chrystus, który jako „Bóg” – „porzucił szczęście swoje” i zstąpił do ludu „dzieląc z nim trudy i znoje”. Oczywista różnica jest taka, że Marguerita zstępuje w lud nie gwoli dzielenia jego „trudów”, bo tego nie musi, ale dla dzielenia jego głodu uznania. Jej prawie-śmierć na scenie, w przebraniu anioła – białe skrzydła z piór u ramion, które w zamyśle wzniosłe, lecz de facto idiotyczne – gdy pluje krwią, tamtą analogię udokładnia.
Skoro ona jak Chrystus, to musi być diabeł i na diabła został upozowany, nie wiem na ile świadomie przez twórców, Pezzini, który chodzi z kompanią, która natychmiast kojarzy się ze świtą Wolanda z „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa: jest w niej chłopak o manierach złodziejaszka, zapewne jego homoseksualny kochanek, obżarty akompaniator podobno głuchy (diabelskie istoty, devil beings, muszą być samosprzeczne!) i kobieta z brodą, nieustannie wróżąca z kart, pewnie tarota.
Wśród filozoficznych głębin filmu jest też napięcie między arystokracją a demokracją, czy raczej między arystokratycznym pierwiastkiem, który żąda, by uznanie dostawali tylko najlepsi i na tę swoją najlepszość wydestylowani – w końcu aristo-kratia znaczy „władza najlepszych” – a pierwiastkiem demokratycznym, który lajkami karmi wszystkich. To napięcie nie jest banalne... Ale żeby jeszcze o Marguericie: myk twórców filmu jest taki, że bohaterka jest arystokratką, jest nią niejako na starcie, „arystokratką od pałacu”, ale usiłuje zdobyć coś drugiego arystokratycznego: muzykę, czyli stać się „arystokratką od opery”. Ale może to zrobić, lub mogłaby, bo to jej się nie udaje, tylko w skrajnej demokracji, gdzie lajk należny nawet zupełnemu beztalenciu. Napięcie między arystokratycznym a demokratycznym pierwiastkiem działa nieustannie i dopada nas (ja sam widzę i widziałem wiele razy jak mnie dopadało) w niespodziewanych punktach. W końcu astrolog też-i-nawet stoi przed wyborem: demokratyczna sprzedaż chałtury czy arystokratyczne doskonalenie astro-gnozy, która i tak dla lajkodawczej publiczności niezrozumiała i przez rynek nienagradzana.
Tu stawiam fajkę (a może lajka?) przy wpisach Jerzego Pomianowskiego (który kojarzy pożądanie lajków/uznania z figurę „słabo charakteru”, co otwiera inny/kolejny pasaż... Kto brał ayahuaskę, zna zjawisko otwierania się pasaży w zewnętrznych ciemnościach...) i Arkadiusza, który radzi medytować, czy to, co robię, robię dla siebie? – Jarosław Bzoma podwyższa zaś poprzeczkę, każąc pytać, czy to, co robię, robię dla Duszy? – To wszystko są głosy z arystokratycznego pałacu. Ok, fajnie, ale jeśli nie masz (tu referencja do filmu...) bogatego męża?
Tu jeszcze podsunę pod rozmyślanie potężny kombinat przemysłu produkcji-i-dystrybucji-uznania (sic! – lajków) czyli FB. Czy w miarę zaspokajania potrzeb z dołu-postawy piramidy Maslowa coraz bardziej potężnieć będą przemysły uznania? Czy to, nad czym tu kogitujemy ma jakiś związek z islamem? (Czyli z drugą aktualnością w Tarace?)
◀ O fałszującej baronowej czyli głód uznania ◀ ► Ziemowita Szczerka: Międzymorze czyli znów jadąc do Babadag ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/jaroslaw_bzoma_01.jpg)
![[foto]](/author_photo/send2.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
@ JP --- Cesarze męczący dworzan swoimi popisami. Tak! Jak Neron. Aż się dziwię, że sam wcześniej tego podobieństwa nie zauważyłem.
Powoli zacznę myśleć, że to dobry film.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Btw. Writing this I feel as she would when singing. Interesting! Maybe everyone has something what is very important for him/her but he/she is a bit handicaped in that kind of "art". Singing for Marguerite, English for me.
![[foto]](/author_photo/jaroslaw_bzoma_01.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)

![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Tam, jak się wczytać, też jest realizowany ten motyw "zstąpienia ze świata bogów" -- tam: milionerów -- "pomiędzy nas, zatroskanych i zdołowanych zwykleńców".
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.