07 grudnia 2015
Wojciech Jóźwiak
Serial: Czytanie...
Ledera, Króla, Malii: Homoseksualizm, lewica, rewolucja
Groźba anielizacji
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Zamiatanie pod dywan ◀ ► Ledera i Legutki. Polska: naród somnambulik ►
Andrzej Leder napisał książkę „Prześniona rewolucja”, którą niedawno przeczytałem. Martin Malia (1924-2004) to amerykański historyk i sowietolog, jeden z nielicznych, którzy wróżyli ZSRR rychły upadek. Jego książka „Lokomotywy historii. Zwroty w dziejach i kształtowanie nowoczesnego świata ” jest często cytowana przez Ledera w „Prześnionej” i zdaje się być jedną z głównych inspiracji dla tamtego autora. Tej książki jeszcze nie przeczytałem (ale chcę to szybko zrobić), a szukając jej recenzji, znalazłem tekst Marcina Króla pt. „Lokomotywy historii”, z 2008 r. Tyle o autorach wyliczonych w tytule.
Leder na stronie 30 pisze coś, co łatwo można przenieść na nasz (tarakowy) spór o homoseksualizm:
Kiedy jeden z arystokratycznych przeciwników rewolucji francuskiej, Jacques Mallet du Pan, pisał w swym pełnym rozpaczy liście: „Księżna poślubiła swego notariusza, dawny kapitan gwardii został księgarzem, paryski kanonik pomocnikiem drukarskim, konstytucyjny biskup urzędnikiem biurowym. Jest to całkowite przeobrażenie stanów, a większość Francuzów... dostosowuje się do sytuacji”, ujmował przenikliwie najgłębszą zmianę, jaką niesie każda rewolucja: zmianę uniwersum symbolicznego albo imaginarium rządzącego działaniami określonego społeczeństwa. To, że księżna może poślubić ,,swojego” notariusza, oznacza naruszenie rdzenia‘ tradycyjnego, hierarchicznego porządku społecznego. Owszem, dawniej księżna ze ,,swoim” notariuszem, a nawet ze ,,swoim” koniuszym mogła spółkować — był to fakt realny, który nie miał żadnego przeniesienia na porządek symboliczny. Nie miał więc społecznego sensu. Dopiero kiedy został wpisany w uniwersum symboliczne, takiego sensu nabrał. … Jednak gdy księżna brała, w majestacie prawa i w obecności innych, ślub ze ,,swoim” notariuszem, małżonkowie nie tyle wpisywali się, jako symbol, w dawne imaginarium, ale ustanawiali podstawy nowego. Takiego, w którym nie ma ,,gatunkowej” różnicy pomiędzy arystokratką a parweniuszem …
Teraz wydarza się coś podobnego. Małżeństwo dwóch osób tej samej płci (albo zapraszanie na jakąś uroczystość homoseksualnej pary razem) to nie tylko i nie głównie „fakt realny” (wyrażenie A. Ledera, patrz wyżej), ale przede wszystkim „fakt symboliczny”, który ustanawia nowy porządek symboliczny, całkiem jak tamten ślub księżnej z „jej” notariuszem z 1789 roku. Wtedy ustanawiano nowy porządek symboliczny, w którym dotychczasowy mezalians przestawał być mezaliansem, bo kasowano stany i tamta para brała ślub jako dwoje obywateli równych wobec nowego prawa (i nowego symbolicznego porządku). Ślub homoseksualistów i legalnie posiadanie przez nich dzieci, własnych lub adoptowanych, jest podobnym takim ustanawianiem nowego porządku symbolicznego lub (użyjmy tego drugiego słowa) nowego imaginarium. W 1789 r. skasowano podział ludzi na stany, teraz – w kontekście małżeństwa, rodziny i dzieci – kasuje się podział na płci.
Ale wtedy we Francji była rewolucja. A rewolucja to nie tylko zmiana obyczajów odnośnie małżeństw, ale i usunięcie przywilejów, odbieranie majątków jednym i obdzielanie drugich, deklasacja i zabijanie dotychczas uprzywilejowanych, i awans ludzi nowych, przestawienie systemu władzy i ustanawiania tych władz, wojna, przemoc, terror i entuzjazm i buta zwycięzców. Oraz powstanie nowego porządku symbolicznego, nowego imaginarium.
Tym, co naprawdę budzi niechęć i opór przeciwko małżeństwom homoseksualistów i nadawaniu im uprawnień związanych z instytucją małżeństwa (przywileje podatkowe, spadek, dzieci), jest nie tyle uczucie wstrętu, jakie heterycy czują (lub głoszą, że czują) na myśl, że oni sami mogliby „to robić” z ludźmi tej samej płci – co raczej podejrzenie, że za tym pójdzie reszta rewolucji – czyli ciąg dalszy rewolucyjnego burzenia porządku i zaprowadzania jakiegoś anty-ładu. W tym miejscu można sobie wyobrażać różne horrory rewolucyjne, na wzór znanych rewolucji, które już się odbyły.
Ponieważ małżeństwa homoseksualistów należą do programu lewicy, podejrzenie, że ciągiem dalszym będzie kolejne naśladowanie pewnych ulubionych praktyk Lenina i jego kolegów, nie jest całkiem nieuzasadnione.
Pisał Marcin Król streszczając i cytując Martina Malię:
… rewolucja rosyjska, inaczej niż wszystkie poprzednie rewolucje, nie zostawiła żadnego dziedzictwa. Kiedy w 1991 roku „wydała ostatnie tchnienie, zostały tylko zgliszcza, śmieci i próchno. I dlatego można uznać ... że była to rewolucja, która zakończyła tysiącletni proces rewolucyjny. Rewolucja rosyjska dowiodła bowiem, że nie będzie nowego socjalistycznego Objawienia jak w 1789 roku, że w rzeczywistości historycznej istnieje tylko republika polityczna, a nadzieje na wkroczenie społeczeństwa na jakikolwiek wyższy, transcendentny poziom kończą się jedynie niewolą gorszą niż w czasach dawnego ustroju”.
Padają tu trzy arcyważne stwierdzenia:
„... socjalistycznego Objawienia jak w 1789 roku.” „... nadzieje na wkroczenie społeczeństwa na wyższy, transcendentny poziom...” – Czyli: socjalizm jest projektem w istocie religijnym lub do religijnego podobnym. Projektuje „królestwo nie z tego świata”. Socjalistyczny projekt jest jak ta „siła fatalna”, o której roił Słowacki (1840), która „...was, zjadacze chleba – w aniołów przerobi”. Podniesienie społeczeństwa na „wyższy, transcendentny poziom” nie jest przypadkiem, tylko istotą rewolucji czyli socjalizmu.
„... w rzeczywistości historycznej istnieje tylko republika polityczna” – Republika zakłada pewien minimalizm jeśli chodzi o wiarę i symbole. Ciąg rewolucji w krajach Zachodu, jak pisze Król za Malią, zaczął się od Czech, od powstania husytów. Kolejne rewolucje były napędzane religijnymi lub quasi-religijnymi nadziejami i entuzjazmem, za ziemskimi celami stał tamten projekt „transcendentnego poziomu” lub „przerobienia w anioły”. Za rewolucją bolszewicką w Rosji też stał iście gnostycki projekt zaprowadzenia raju na ziemi. Ale realia, to co realnie osiągnięto, okazały się zarazem skromne i potężne: realnym wynikiem procesu czy cyklu rewolucyjnego na Zachodzie stała się republika, która nie obiecuje nic więcej, jak tylko zwykłą ziemską racjonalność.
„... nadzieje na wkroczenie społeczeństwa na jakikolwiek wyższy, transcendentny poziom kończą się jedynie niewolą gorszą niż w czasach dawnego ustroju”. Co trzeba rozumieć tak, że próby przekroczenia republiki i pójścia dalej w stronę „przerobienia w anioły” kończą się źle i następne, jeśli będę podejmowane, też źle się skończą.
O rewolucji francuskiej 1789 myślimy z zasady dobrze, chociaż brzydzi nas gilotyna i ludobójstwo w Wandei. O rewolucji bolszewickiej myślimy z zasady źle. Dość niedawno działa się też rewolucja niemiecka; rozłożona na kilka aktów, ostatnim były rządy Hitlera. Obecnie rozkręca się kolejna: islamska rewolucja dżihadu i szariatu, która z dotychczasowych rewolucji ma najwyraźniejszą motywację „anielizacyjną”. (Dzihadyści myślą bardzo podobnie, jak kiedyś Słowacki! Tylko ich praktyka jest bardziej radykalna.) Uświadomienie sobie zagrożeń anielizacji jest teraz pilną potrzebą chwili. W Polsce na zapleczu politycznej partii Kaczyńskiego stoi anielizacyjna duchowa partia Rydzyka. Socjaliści-dżenderyści nie są jedynymi miłośnikami anielizacji. Nie jest powiedziane, że rewolucji już nie będzie, skoro ta rosyjska-bolszewicka tak oczywiście się nie udała – że nikt już rewolucji nie będzie próbować. Ale prawdopodobnie społeczna racjonalność była wszystkim, co można było osiągnąć przez rewolucje. Następne rewolucje mogą tylko próbować iść pod prąd racjonalności, inscenizując jakieś parodie.
O symbolicznym sensie małżeństwa Leder pisze dalej: „etyka seksualna i zależne od niej reguły wiązania się ludzi w małżeństwie są zwykle soczewką, w której ogniskują się najgłębsze rysy imaginacyjnych hierarchii i podziałów społecznych.” Skoro wcześniej był Słowacki, to przeskoczmy do Mickiewicza. Ów w „Panu Tadeuszu” nakreślił imponujący obraz sarmackiej harmonii. (Pominę to, co każdy krytyk wie, że tamta harmonia stała niewolnictwem i przemocą – szczęśliwie dzięki europejskim rewolucjom mamy już to za sobą.) Bardziej interesujące, że tamta harmonia opiera się na kompletnie porąbanej sytuacji dwóch rodzin: u Sopliców młody Tadeusz nie zna matki ani ojca, chowa go stryj, a rodzony ojciec ukrywa się przed nim. U Horeszków żyjąca latorośl rodu, Zosia, osierocona, jest pod kuratelą jakiejś „dalekiej petersburskiej ciotki” Telimeny i kątem pomieszkuje u Sopliców, dawnych wrogów jej rodu. A mimo to w finale małżeństwo tych dwojga odtwarza społeczny porządek „na Litwie”. Dlaczego tak się może stać? Ponieważ małżeństwo i porządek w rodzinie należą właśnie do porządku symbolicznego, należą do imaginarium, które w finale powieści ciałem się staje. Dlatego argumenty (patrz dyskusja do „Zamiatanie pod dywan”) że „tradycyjna rodzina jest często rodziną toksyczną, a bywa, że i patologiczną” nie wspierają pomysłu rozszerzenia małżeństw na pary tej samej płci, ponieważ monogamiczne małżeństwo heteroseksualne należy do porządku symbolicznego, a to, że niektórym zdarza się nie sprostać temu porządkowi, nie jest argumentem za likwidacją samego tego porządku.
Czy racjonalność można tak poszerzyć, żeby małżeństwo (z wszystkimi małżeńskimi uprawnieniami) osób tej samej płci mogło być uważane za coś racjonalnego? Pytam serio, bez żadnej ironii. Odpowiedzi naprawdę nie znam. I tym na razie kończę.
◀ Zamiatanie pod dywan ◀ ► Ledera i Legutki. Polska: naród somnambulik ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/14686183_820544031419369_1328569831_n (2).jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/14686183_820544031419369_1328569831_n (2).jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Wyjście jest przez własną odpowiedzialność i racjonalność jednostek. Uwaga: szamanizm, astrologia i kult przodków, które propaguje Taraka są racjonalne. Bo to są szkoły duchowego przetrwania.
Można, skoro w wielu krajach się udało.
Sposób pierwszy to systematyczne niwelowanie potrzeby zawierania jakichkolwiek formalnych związków. Powolne zrównywanie wszystkich praw rodzicielskich, socjalnych, majątkowych we wszystkich formach "stowarzyszania się". Ubocznym skutkiem jest ich bardzo niska ranga, i zgoda na tymczasowość. Małżeństwo spada z piedestału w sensie społecznym, kościelnym, i państwowym. Dzieci muszą być gotowe na częste zmiany osób i warunków życia, mobilne i elastyczne jak idealny wyrobnik w firmie. Niestabilność związków ma być rekompensowana stabilnością opieki państwa.
Drugi sposób, to intensywne wychowanie genderowe paru pololeń od wczesnego dzieciństwa. Żadnego podziału na chłopców i dziewczynki, płeć nie istnieje, nie ma znaczenia, można sobie wybrać dowolną, itp.
Zwykle obydwa sposoby łączy się ze sobą.
Pozostaje pytanie - po co to robić?
![[foto]](/author_photo/kapalka.jpg)
Wojtku, a jak mamy rozumieć to poszerzenie racjonalności? Czy jako rozszerzenie horyzontów, żeby w tych szerszych mieściły się małżeństwa homo itp.? Czy jako wmówienie sobie i innym, że to właśnie jest racjonalne?
W tym drugim sensie na pewno jest to możliwe - nie wiem jak i nie zamierzam się zastanawiać, ale na pewno jest. W tym pierwszym nie wiem, mam nadzieję, że nie.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Oczywiście, taka racjonalna argumentacja zakłada inne zasady, jak prawo do szczęścia, do równych praw (nie-dyskryminacji), itd.
Przeciwnik małżeńskiego równouprawnienia gejów może równie racjonalnie argumentować, że w którymś miejscu trzeba powiedzieć "stop" legalizacji coraz dziwniejszych układów seksualnych, bo dojdziemy do legalizacji kazirodztwa, pedofilii i poligamii.
Na to można kontrargumentować, że należy zaufać gejom, że nie będą nadużywać swoich małżeństw do jakichś "niecnych" celów -- podobnie jak kobietom (lub Murzynom w USA) kiedyś nadano prawa wyborcze, ufając im, że nie nadużyją ich do wybierania jakichś szalonych polityków. Itd.
To mały fragment, podobne dyskusje toczą się od lat.
Ale żeby zapanowała racjonalność, to trzeba dobrze zbadać problem, czy nie przyklejają się do niego jakieś treści spoza tego, co racjonalne. Czy "widać jakąś ciemność"?
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
https://vimeo.com/93598429
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
Dodam jeszcze. Może we współczesnej polityce zwiększania podmiotowości i emancypacji kobiet, dzieci, gejów nie chodzi o anielizację ale o zaprzestawanie demonizacji.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Tu jest sedno: że "jedno i drugie", zostali wybrani jako hasła, ba, jako bojowe sztandary, ponieważ każda ze stron sporu dobrze wie, że ta druga strona w tym miejscu nie ustąpi, i więcej: ustąpić nie może. Lewica "organicznie" nie zgodzi się na wykluczenie i kryminalizację aborcji, prawica organicznie nie zgodzi się na "ponad-płciowość" instytucji małżeństwa.
Powyższy spór przypomina spory religijne w 16-17 wieku, które wyładowały się w wojnach. Na szczęście ani ja, ani my w Tarace nie musimy tego sporu rozwiązywać ani godzić.
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Anielizanci są "mocni w gębach", tzn. mają silne systemy pojęć uzasadniające to co robią lub chcą robić, mają mocne ideologie. Ja staram się obserwować i przeszukiwać infosferę pod kątem sposobów na uzasadnienie realizmu. (W wyżej naszkicowanym sensie.)
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
Anielizanci vs. realiści. Albo Anielizanci vs. demonizanci. A może po prostu moderniści vs. konserwatyści. Którzy mają większe prawo do realizmu? Czy historia ludzkości jest historią rozwoju świadomości czy cofania?
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Co do tego, czy "historia ludzkości jest historią rozwoju świadomości czy cofania?" trzeba brać pod uwagę, że wiele w niej jest cofania. Gdyby było inaczej, wtedy tu w Tarace i gdzie indziej, nie byłoby potrzeby przypominania "archaicznych technik pracy z umysłem".
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
I teraz co do anielistów: jeśli dżihadyści chcieliby prze... anielizować Europę na swoją modłę, tzn. bez swobód obyczajowych, w tym legalności monomałżeństw, a neo-socjaliści na swoją, tzn. ze swobodami, to ja wolę neo-socjalistów. (Na marginesie, nie doceniamy przemian socjalno-liberalnych, które zaszły w Europie przez ostatnie 150 lat, a wszyscy z nich korzystamy, ich przeciwnicy też.)
Odmowa dostępu do porządku symbolicznego (nazywajmy to na razie w ten niedokładny i właściwie smutny sposób) jest wartościująca. Niedopuszczenie wiąże się z uznaniem czegoś za gorsze. (Z tego względu kobieta w katolicyzmie nie może zostać ani papieżem, ani księdzem). RACJONALIZM zapyta o kryterium takiej oceny, różne projekty ANIELIZACYJNE, będą się odwoływały do Boga, natury ludzkiej czy PORZĄDKU SYMBOLICZNEGO. Będą kamuflować relacje władzy, dominacji, wykluczenia.
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
Ponieważ jedyną stałą rzeczą jest zmiana to i granice "ulepszania" też są płynne, zmienne w różnych miejscach świata, zależą od aktualnego stanu świadomości danych społeczeństw, przyjętego (czasowo) konsensu światopoglądowego, opisanego przykładowo w konstytucji (stąd waga takiego Trybunału Konstytucyjnego) i instytucjach państwa prawa. Dla mnie granicami ulepszania są warunki, o których wspomniałem w komentarzu 10.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
![[foto]](/author_photo/kapalka.jpg)
"Sobie przyznałem konto internetowe z kartą kredytową, a jemu dałem chwilówki"
"Żaden z nas nie jeździ busem z Łochowa do pracy w Garwolinie na obróbkę jabłek"
"Dla niego z tym moim segregowaniem śmieci, wegetarianizmem i rowerem miejskim jestem tyko zwyczajnym hipokrytą. Kłamcą i pasożytem. Złodziejem"
Z taką lewicą "drugiej Polski" nie zbudujemy. Tylko jakiś schowek na niemieckie miotły w europejskim domu. Na szczęście są tak kompletnie oderwani od polskiego życia, że na żadne "masy ludu pracującego" nie mogą liczyć.
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
I jeszcze o ogólnie polityce. Dobra polityka wymaga nieustannego balansu między wolnością a bezpieczeństwem. Po latach komuny Polacy pragnęli wolności. Lewica zapomniała o tym drugim aspekcie i poniosła dotkliwą porażkę. Natomiast prawica obecnie sprawia wrażenie, że zaczyna zapominać o wolności. Balans!
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.