26 grudnia 2015
Wojciech Jóźwiak
Serial: Czytanie...
Ledera i Żebrowskiego: niedosyt symboli i polityka mdła, bo nie dość symbolicznie przyprawiona
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Ledera i Legutki. Polska: naród somnambulik ◀ ► Ledera: refutacja ►
Próbuję zrozumieć, co się dzieje.
Czytam Andrzeja Ledera; niedawno przeczytałem jego bardzo inspirującą książkę
„Prześniona rewolucja”. Tym razem sięgnąłem do jego tekstu
p.t. „Folwark
polski”, wywiadu dla „Wyborczej” sprzed półtora roku, 11
kwietnia 2014, tekstu, który polecał
w Tarace Michał
Mazur. Leder tam streszcza, właściwie, tamtą książkę.
Pisze/mówi tak dobitnie, że aż zacytuję. (Pytania „wywiadowcy”
w nawiasach.)
[Polska klasa średnia. „burżuazja”] nie ma chęci, żeby za cokolwiek brać odpowiedzialność /.../
(Z czego to wynika?)
– Ze słabości. Nasza klasa średnia nie wie, kim właściwie jest, skąd się wzięła. Niejasno coś przeczuwa, ale na wszelki wypadek woli się tym nie zajmować.
(Coś przeczuwa?)
– Że wzięła się ze zniszczenia starej Polski. Od 1939 do 1956 roku trwała w Polsce wielka rewolucja społeczna, której nie traktujemy jak rewolucji. Wyparliśmy ją ze świadomości zbiorowej. W wyobraźni, w języku, w naszej tożsamości jest słabo wyrażona. Wiemy, owszem, że ''coś'' się wydarzyło, ale bez naszego udziału. To nam zrobił ktoś inny – Niemcy i Rosjanie. Zmiana społeczna, która miała dla Polaków fundamentalne znaczenie, jest doświadczana trochę jak sen. Koszmar senny. To się naprawdę stało? Ja tego chciałem? No ależ skąd! Nie chciałem!
(A chciałem?)
– Chciałem. Polska przedwojenna żyła w czymś, co można nazwać przedłużonym średniowieczem. Było to społeczeństwo stanowe, bardzo niesprawiedliwe. Duża część ludu nienawidziła tych wszystkich, których postrzegała jako wyzyskiwaczy, czyli pośredników, Żydów, mieszczaństwa w ogóle, a poza tym ziemiaństwa. Przy czym ziemiaństwo było trudniej nienawidzić, bo uosabiało polskość i tradycję, do której wielu aspirowało. Więc ta nienawiść była dość zawikłana.
Przyszli Niemcy i zrealizowali pierwszą część tych ukrytych pragnień – zniknęli Żydzi. A po wojnie komuniści zrealizowali część drugą – zniknął polski dwór, symboliczny prymat szlachty i ziemiaństwa.
W genezie dzisiejszych elit i klasy średniej jest wstydliwa pokątność. Jest wejście do pożydowskich domów, rabowanie dworów, wstępowanie do partii, wszystko moralnie ambiwalentne. Masy idą do wojska, do milicji, zapisują się na studia prawnicze, kończą różne kursy, ''nie matura, lecz chęć szczera''. Zajmują nowe pozycje w sposób, który dla nich samych jest moralnie wątpliwy, bo odbywa się pod osłoną armii radzieckiej, towarzyszy temu niszczenie dawnych przedwojennych elit. To wszystko była wielka rewolucja społeczna, ale nigdy nie mieliśmy dość odwagi, by to uznać.
(Pan mówi tak, jakby każda rodzina miała szkielet w szafie.)
– Ma.
Leder – że jeszcze streszczę jego własne auto-streszczenie – wyjaśnia, dlaczego polska współczesna polityczna świadomość jest taka mdła, jak mówi: „wstydliwie pokątna”. – Ponieważ rewolucja lat 1939-56, która stworzyła nas: czyli ludzi nowoczesnych żyjących w miastach, często niezależnych i przedsiębiorczych, została „prześniona”, nieprzyswojona, niezintegrowana; postrzegana jest jako „coś, co nam zrobili” jacyś inni: Niemcy, Rosjanie, komuniści.
To „prześnienie” – tu już nie streszczam Ledera, ale próbuję sam kontynuować, chociaż możliwe, że nadal powtarzam jego myśli – więc to prześnienie własnych początków skutkuje i wyraża się jako niedobór symbolicznych środków do ujęcia rzeczywistości. Dlatego polskie myślenie o polityce, trwający polski język polityki, jej kod, są takie mdłe – mdłe, bo nie przyprawione odpowiednio ostrą, wyrazistą i poruszającą symboliką, a przede wszystkim adekwatną symboliką, czyli symbolami, które byłyby jakoś dobitnie zgodne z rzeczywistością i prześwietlały ją stosownie do jej natury. I jej obraz ładowały energetyzującymi emocjami.
Trochę przesadzając można powiedzieć, że nasz świat, świat, w którym żyjemy, pozostaje nienazwany. Bo jest nazywany kodem, który do niego nie przystaje czy nie dość przystaje. Nazywany słowami, pojęciami, za którymi nie idzie energia. (Tak jak powinna iść, według huny.)
Andrzej Leder próbuje ten stan rzeczy rozpoznać i robi to uwodząco znakomicie, ale jednak też nie trafia w istotę. Bo chociaż współczesne zjawiska tłumaczy tym, co zdarzyło się 76...59 lat temu, to jednak nie dość uwydatnia współczesne przyczyny.
Rozpoznanie Ledera jest mało znane.
Popularniejsze jest to, które wyrażane jest zdaniem: „trzecie
pokolenie UB walczy z trzecim pokoleniem AK”. Użył go Leszek
Żebrowski w wywiadzie dla Tv Trwam z 8 grudnia 2015 (czas 2:20 nagrania), a krótko
potem Stanisław Michalkiewicz w felietonie pt. „Wstrętna, obrzydliwa prawda” z 24 grudnia 2015. To rozpoznanie jest
„aktualistyczne” – inaczej niż Lederowe rozpoznanie
historyczne, bo sugeruje, jak tamta historia się kontynuuje.
Rozpoznanie to celuje w ten sam „czas przyczyn”, czyli w II Wojnę
i powojnie. Ale sprawę stawia ostro i czarno-biało: był najazd,
Polska („AK”) została zbrojnie najechana przez Rosję i jej
komunistów (przez „UB”), a oni, odkąd raz się zainstalowali,
tak trwają, jako wciąż rządząca lub wpływowa mniejszość,
która zręcznie przeobraża się stosownie do zmieniających się
warunków. Gdy się ich i ich czyny wyciągnie na jaw, ukarze i
potępi, wtedy „polska Polska”, ta prawdziwa, zostanie
odtworzona.
Dlaczego więc (to już moje zdanie, nie streszczanie tamtych autorów) tamto „odtworzenie polskiej Polski” nie udało się podczas transformacji w 1989 roku lub w następnym? (Tak jak udało się, podobno, w Czechach?) Prawicowi publicyści pewnie powiedzą: stało się tak, bo Naród został chytrze przez Tamtych oszukany. Jednak chyba prawdopodobniejsze jest, że zawiniło („zaprzyczyniło”) tamto Lederowe prześnienie, czyli brak-niedobór świadomości. Fałszywa świadomość. Niewypracowanie świadomości. Wojenno-powojenne prześnienie trwało również wtedy. Okres Solidarności, 1980-81, był wprawdzie jakimś przebudzeniem, ale niefortunnie krótkim i też pozostał niedopracowany i nie-dojrzały.
Rozpoznanie Ledera – że prześnienie, że „trup w każdej szafie”, że co innego się robiło, a co innego mówi teraz – wyjaśnia natrętne posługiwanie się przez „polski byt polityczny” językiem fałszywego rozpoznania. Oraz pokazuje, że ten język jest nieskuteczny i dlaczego tak. Ostre, a więc mocno symbolicznie przyprawione zdania, w rodzaju, iż „wystarczy wykasować i napiętnować potomstwo pod-sowieckich okupantów, a wtedy polska Polska odżyje”, wypowiadają nieliczni. Większości politycznie mówiących takie zdania nie przechodzą przez usta, tak samo jak nie przechodziły 26 lat temu. Większe wzięcie miała i ma poetyka Grubej Kreski: „o tym, co było, nie mówmy, umawiamy się, że wszyscy-śmy zaczęli życiorysy w 1989”. Ta Gruba Kreska (właściwie „gruba linia”, jak faktycznie powiedział był T. Mazowiecki) była dokładnie zgodna z tezą Ledera o trupie w każdej szafie, była jakby na zamówienie tych trupów.
Polski polityczny byt i kod w 2015/16 roku oscyluje pomiędzy Grubą Kreską a Trzecim Pokoleniem („UB kontra AK”). Gruba Kreska przemilcza rzeczy i serwuje czystą mdłość. Trzecie Pokolenie dopieprza (i dosala – polityczną potrawę), ale swoją symboliczną całą jaskrawością usiłuje zasłonić (symbolicznie) to, co było, historię, fakty. Serwuje historię wynalezioną i politologię wynalezioną.
(Oczywiście, bywają konteksty, w których i jedna i druga narracja bywa prawdziwa: są ludzie, także z mojego gasnącego pokolenia, którzy prawdziwe życie zaczęli po 1989, mając 40 lub 50 lat – to byłby argument za Grubą Kreską; tak samo, jak byli niezłomni i szlachetni antykomuniści i ich dzieci i wnukowie, wierni ich ideałom; argument za Trzecim Pokoleniem.)
Gruba Kreska i Trzecie Pokolenie, to raczej postawy graniczne, brzegowe, a w faktycznym dyskursie obie biorą udział raczej wirtualnie, kiedy mówiący zatrzymuje się, żeby którejś z tych postaw nie wyrazić (Rubikonu nie przekroczyć...) – są więc obecne przez swoją możliwość, a nie przez jawne głoszenie. W tym sensie gra między PiS'em a KOD'em (bo PO chyba już odpływa blednąc w dal) jest grą między wirtualnym Trzecim Pokoleniem a wirtualną Grubą Kreską. Obie te postawy są chybione, ponieważ swoimi poznawczymi i symbolicznymi latarkami świecą nie tam, gdzie jest problem, a nawet „grund-problem”.
Problemem i to tym „grund”, czyli przyczynowym, nie są osoby – jest nim to, że państwo, aparat państwowy, struktura państwowa, z opresyjnego-komunistycznego gładko i niezauważalnie w latach około „Transformacji” przeobraziło się w opresyjne państwo-drapieżcę: pasożytniczo fiskalne i nad-kontrolujące, utrzymujące produktywne społeczeństwo w okolicy „punktu zdechnięcia” (ang. starvation point) – czyli „żyję... ale co to za życie...”, jawnie służalcze wobec obcych Przyzwolicieli i obcego kapitału, więc, jak się w skrócie mówi, kompradorskie.
Czekamy – przynajmniej niektórzy – na zniesienie tego stanu rzeczy i zastąpienie tego państwa takim, które będzie wspierać obywateli, dawać im empowerment (wciąż nie ma na to słowa po polsku) i realizować ich – nasze – interesy. To byłaby ta rewolucja, która powinna się stać. Na razie obserwujemy głód smaku, głód przyprawienia, potrzebę nie-mdłości. Potrzebę ostrych symboli. Ostro oświetlających świat widziany politycznie. Prawica dostarcza takich ostrych symboli, ale, co już napisałem, świecą one nie-w-tym kierunku. Jeden to Trzecie Pokolenie, drugi to Tylko-Pod-Krzyżem – czyli serwowany jest antykomunizm plus katolickie religianctwo. Kiedyś był jeszcze trzeci punkt, Wolność Gospodarcza Dla Wszystkich, Korwin-Mikke to głosił, ale odkąd liberalizm odszedł w niemodę, wylano to dziecko z kąpielą. (Lewica nie dostarcza żadnych symboli, które by „brały”, albo ja ich nie widzę?)
Być może ta potrzeba ostrych symboli jest bardziej podstawowa niż ich chwilowa prawicowa realizacja. Czym byłaby ich prawdziwa ostrość, gdyby były? To jakby różnica między porno-obrazkami a prawdziwym erotyzmem. Ostre symbole „służą” do tego, żeby naprawdę coś przeżyć, poczuć, doświadczyć. Doświadczyć własnej politycznej podmiotowości. Przeżyć prawdziwe wyzwolenie spod opresji. Przetrwać i odeprzeć nawałę wrogów. Zwyciężyć. Poczuć solidarność z podobnymi i równymi sobie. Tych ostro-symbolicznych doświadczeń nie miała ani odkryta przez Andrzeja Ledera Prześniona Rewolucja (bo i jak?), ani tzw. Transformacja lat 89-90.
(Wiem, że te rozważania są szkicowe, niekompletne i niedokończone, i być może mylne. Jest prawdopodobne, że podobnie jak przy wcześniejszych zwrotnych momentach najważniejszego nie wiem – ja nie wiem i w ogóle to coś pozostaje nierozpoznane i nienazwane. Więc... – – na razie przerwę.)
◀ Ledera i Legutki. Polska: naród somnambulik ◀ ► Ledera: refutacja ►
Komentarze
Siła której zabierze się symbole staje się mdła, zaczyna stosować argumenty zdroworozsądkowe, które nikogo nie porywają.
Podobnie słaba jest taka, która woli swoje symbole (sierpy, młoty, czerwone sztandary) trzymać w piwnicy żeby nie drażnić społeczeństwa.
Równie mdła jest ideologia nie mająca żadnych symboli, z definicji antysymbolowa, typu PO.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Inne hasła z rodzaju symbolicznych historii to nazywanie możliwych zagrożeń: "druga Jałta": że USA i reszta Zachodu sprzeda nas Rosji, jeśli ta w kolejnej roszadzie okaże się ich sojusznikiem. "Recydywa saska": że po okresie korzystania z życia "za Tuska" przyjdzie zdrada, Targowica i rozbiór. W poprzednim zdaniu warto zauważyć, jak naładowane symbolicznie są poszczególne słowa: "za" (Tuska, jak za Gierka, za cara, za króla Stasia...), "Targowica", "rozbiory".
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
http://www.zadruga.pl/-zadruga--1937-39.html
http://toporzel.republika.pl/teksty/wacyk1.html
Cytat z powyższego:
"W recydywie saskiej lat 1918-1939 wyróżnić trzeba trzy jej aspekty: a) anarchię polityczną, b) stagnację gospodarczą i c) ofensywę katolicyzmu."
Michalkiewicz, inaczej, za główną cechę recydywy saskiej, ale już w III RP, uważa nasycenie państwa obcą agenturą. O tym mówi tu:
http://witamy-w-polsce.pl/117/Recydywa+saska+-+Stanis%C5%82aw+Michalkiewicz
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
Na marginesie: popieram KOD, kocham polską flagę, nie czuję się beneficjentem, normalnie żyję, liberalna demokracja jest MSZ ustrojem politycznym najmocniej umożliwiającym realizowanie się człowieka, jego wolności, godności, rozwoju osobistego, duchowego, w tym powolnego wzrostu odpowiedzialności za innych w miarę wzrostu świadomości. Jak mówią w branży duchowej: żyjesz Tu i Teraz, jesteś wolny, i odpowiedzialny za to co robisz, chcesz lepszego świata to pracuj nad sobą. Nikt za nikogo nie odrobi tej lekcji.
Rozwój społeczny i cywilizacyjny Polski nie odbywa się dzięki politykom, ale na salkach terapeutycznych, na warsztatach, na ustawieniach rodzinnych. Politycy, zwłaszcza ci dzielący i wskazujący oskarżającym palcem na tych drugich, mogą to jedynie opóźnić.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
>>> jesteśmy opóźnieni, .... Sami nic nie wymyślamy. Mamy niską świadomość społecznąHmm... Radziłbym takie ćwiczenie. Żeby obserwować siebie i zadawać sobie pytanie: W którym miejscu i momencie robię coś, co sprawia, że należę do tych, którzy "są opóźnieni", "nic sami nie wymyślą", "mają niską świadomość" itp/itd.?
>>> Rozwój społeczny i cywilizacyjny Polski nie odbywa się dzięki politykomA tu bym radził podobne i kontr- ćwiczenia: W którym miejscu i momencie robię coś, co sprawia, że "rozwój społeczny i cywilizacyjny Polski odbywa się dzięki" mnie?
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
Wojtku, właśnie o to chodzi, niech każdy zrobi sobie takie ćwiczenia, również polecam je każdemu.
![[foto]](/author_photo/kapalka.jpg)
Gruba Kreska się nie udała. Zbyt wielu było z jednej strony takich, którzy nie mieli zamiaru zaprzestać dotychczasowych praktyk a tylko zmienili styl, a z drugiej takich, którzy ciągle się bawią w ściganie i rozliczanie. Na razie ani jedni, ani drudzy nie mają ochoty porzucić swoich ról, dlatego ciągle tkwimy w tym samym. Podobnie zresztą, jak według pewnego człowieka jest z Radiem Maryja - po jednej stronie stoją byli inkwizytorzy, po drugiej ich ofiary, ani jedni ani drudzy nie mają ochoty na porzucenie swoich ról i dlatego ten twór ciągle ma się dobrze.
Co do symboli... Jak sobie pomyślę, że obecne stronnictwa jeszcze miałyby sobie znaleźć symbole o większej sile, to mi się niedobrze robi.
![[foto]](/author_photo/Do JUTRA 001.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/276685-nazywanie-iii-rzeczpospolita-kraju-ktory-po-1989-r-otrzymal-jedynie-35-proc-upragnionej-wolnosci-jest-wg-mnie-znacznym-naduzyciem
- Napisał Lech Makowiecki -- tak o sobie pisze: "z wyboru - bard, autor, kompozytor, scenarzysta, felietonista etc. Lider zespołu "ZAYAZD", admirator Mickiewicza (płyta „ZAYAZD U MISTRZA ADAMA"), "antygenderysta" (album "JA JESTEM TWÓJ DOM"), fan Józefa Piłsudskiego i JP II. Sformatowany na polską tradycję, kulturę i edukację historyczną młodego pokolenia"
Czyli dokładnie cała "prześniona rewolucja" Ledera się kłania. Co Leder demaskuje i obala, Makowiecki uwielbia i krzewi.
Warto czytać tego gorzkiego Ledera (chociaż lewicowiec), żeby otworzyć sobie widok na Polaków głuptaków śniących tromtadraków.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.