31 lipca 2020
Jan Szeliga
Serial: Z obserwacji
Linie przekazu, lineaże oraz praktyki mniej lub bardziej słuszne
Czy twój przekaz jest lepszy niż mój?
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Droga serca i droga rozumu ◀ ►
Za napisanie tego posta zabierałem się już od kilku lat, ale
zawsze albo brakowało czasu, albo nie miałem weny twórczej.
Teraz,
jednak gdy po raz kolejny ktoś zapytał mnie: „czy mam jakiś
przekaz na to, co robię na warsztatach i kto mi go udzielił?”,
nadszedł właściwy moment, aby na ten temat napisać.
Na zdjęciu autor tekstu przed ceremonią szałasu potu w Rudawce Rymanowskiej
Obserwując różne ceremonie i ludzi, którzy je odprawiają, zauważyłem, że czasami ludzie ci mówią, że „mają przekaz” na to, co robią i otrzymali go w taki czy inny sposób, od kogoś, kto to wcześniej robił, a ten z kolei otrzymał od kogoś innego. I tak dalej i tak dalej, aż w końcu nie będzie wiadomo, gdzie i kiedy ta historia miała swój początek.
Weźmy na przykład szałas potu. – Z tego, co wiem, to
każde indiańskie plemię miało swoją ceremonię szałasu potu.
Ceremonie te różnią się od siebie mniej lub bardziej. Sam sposób
budowania konstrukcji szałasu potu też jest różny. Ilość
kombinacji łączenia patyków jest stosunkowo niewielka, więc może
się zdarzyć, że sposób budowania szałasu u różnych nawet
odległych plemion będzie taka sama.
Biorąc pod uwagę dużą
rozległość terytorialną obu Ameryk, nie sądzę, aby ta ceremonia
miała gdzieś swój prapoczątek. Tym bardziej nie sądzę, aby
ceremonia szałasu potu została z jednego miejsca „przekazana”
na całą Amerykę.
Jakiś czas temu, gdy przeglądałem Tarakę, wpadł mi w oko
tekst, który napisał Stephen Buhner: Czy
ceremonie zwracające się ku ziemi są wyłączną własnością
Indian? Pocenie się, okadzanie, wyprawy po wizje – to rytuały
uniwersalne, nie tylko indiańskie.
Zachęcam do przeczytania
całości artykułu, a poniżej przytaczam kilka cytatów.
...Jednakże muszę zaprotestować, kiedy ogłaszają, jakoby większość podstawowych i uniwersalnych duchowych rytuałów – takich jak łaźnie potów, rytualne okadzanie oraz wyprawy po wizje są wyłączną własnością Indian, i kiedy wzywają do nękania Białych stosujących te rytuały.
Zastosowanie łaźni potów dla celów duchowych i uzdrowicielskich jest niezwykle starym i nieomal uniwersalnym ogólnoludzkim obyczajem.
Jakkolwiek chrześcijańskie władze kościelne w Europie skutecznie ukróciły tradycyjne ceremonie praktykowane w łaźniach potu, są dowody, że łaźnie takie były kiedyś rozpowszechnione w wielu kulturach Europy. Irowie i Szkoci stosowali kąpiele połączone z poceniem się w ogrzewanych kamiennych izbach. Saamowie [Lapończycy] na północy Europy urządzali pocenie się w szałasach podobnych do tipi.
Z tego co napisał Stephen Buhner wynika, że różne
ceremonie praktykowane przez Indian, mają swoje odpowiedniki w
różnych częściach świata. Mogą one wyglądać podobnie lub
całkiem inaczej.
Moje pierwsze doświadczenia z szałasem potu miały miejsce w
2002 r. na warsztatach które prowadził Wojciech
Jóźwiak. Zarówno szałas potu, jak i inne praktyki, które
robiliśmy na tych warsztatach, wywarły na mnie duże wrażenie.
Opisałem moje doświadczenia z tych warsztatów na moim
blogu w Tarace.
Jakiś czas później wziąłem udział w
czterech szałasach potu prowadzonych przez przyjezdne osoby z
Ameryki. Były to osoby dość znane w tym środowisku. Podawały się
one za szamanów „mających przekaz” oraz w piątym, który był
prowadzony przez „mającego przekaz” Polaka. Był też jeszcze
szósty szałas prowadzony przez osobę z Europy, podającą się za
Druida.
Przyznam, że miałem dość mieszane uczucia po tych
sześciu szałasach. Czułem, że biorę udział w czymś, czego nie
do końca rozumiem. W dużej mierze było to spowodowany tym, że
prowadzący te szałasy szamani, praktycznie nic nie powiedzieli o
tym, jaki to ma sens i co tak właściwie robimy w środku szałasu.
Niektórzy z nich śpiewali jakieś niezrozumiałe dla mnie pieśni.
Przy większości z tych szałasów panował też duży bałagan
organizacyjny.
Moje wrażenia z jednego z takich szałasów
opisałem w Tarace – Dwa
różne szałasy. Przy okazji dodam, że ten drugi wspomniany w
tym tekście szałas, był prowadzony przeze mnie.
Wiele osób po
wspomnianych powyżej szałasach sprawiało wrażenie zadowolonych z
tych ceremonii. Ja jednak czułem jakiś niedosyt.
Mając na uwadze swoje wieloletnie doświadczenia z udziału w
tych kilku szałasach potu prowadzonych przez osoby „mające
przekaz” oraz z szałasów, które robiliśmy razem z kilkoma
zaprzyjaźnionymi osobami na Podkarpaciu, po kilkunastu latach
doszedłem do „swojego przekazu”.
Konstrukcję szałasu potu
budujemy wg mojego pomysłu. Chociaż istnieje duże
prawdopodobieństwo, że ktoś inny gdzieś na świecie buduje szałas
w ten sam sposób. Sama ceremonia szałasu potu jest prowadzona
przeze mnie w ten sposób, aby każdy jej uczestnik w każdej chwili
wiedział, co się w szałasie dzieje i aby aktywnie brał w tym
wszystkim udział.
Przyznam, że początki były trudne i wiele
razy musiałem stawić czoła różnym zarzutom dotyczącym właśnie
„posiadania przekazu od kogoś, kto wie lepiej”. Jednak moje
przekonanie, że to co robię, jest słuszne, potwierdzenie ze strony
moich zwierząt mocy (pisałem o tym w tym
odcinku bloga), oraz zadowolenie uczestników sprawiły, że w
tej chwili robię te szałasy bez żadnego poczucia mniejszej
wartości i oficjalnie zawsze przed ceremonią o tym mówię, że ten
szałas „jest mój”.
Moim zdaniem mając na uwadze cały wspomniany powyżej artykuł oraz moje własne doświadczenia, pytanie o „linię przekazu i błogosławieństwo do prowadzenia danej ceremonii”, nie daje nam absolutnie żadnej pewności, że ceremonia, prowadzona przez osoby „mające przekaz”, będzie dla nas akurat w tym momencie „lepsza” od ceremonii prowadzonej przez kogoś, kto nie ma „żadnego przekazu od innych”, a swój „przekaz” wziął ze swoich wieloletnich duchowych doświadczeń i robi tę ceremonię tak, jak sam czuje i widzi pozytywne rezultaty z jej odbywania zarówno u samego siebie, jak i u uczestników prowadzonych przez siebie ceremonii.
W tej chwili na pytanie o to, czy mam „jakiś przekaz i duchowe
błogosławieństwo” na to, co robię i kto mi go udzielił?, tak
odpowiadam:
Tak mam.
Sam siebie go udzieliłem, a podpisali
się pod tym ludzie, którzy od wielu lat uczestniczyli w moich
ceremoniach i których życie w ich wyniku zmieniło się na lepsze.
P.S.
Na koniec parafrazując słowa piosenki Kazika, zapytam:
Czy Twój przekaz jest lepszy niż mój?
◀ Droga serca i droga rozumu ◀ ►
Komentarze
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.