03 stycznia 2016
Wojciech Jóźwiak
Serial: Czytanie...
Marxa cytowanego przez Malię
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Ledera: refutacja ◀ ► Rasewycza o żałosnej historii Ukrainy ►
Więc w końcu czytając Malię dochodzimy do Marxa (jakoś wolę zachowywać oryginalne „x” w jego nazwisku). Przyznaję, Marxa nigdy nie czytałem, a w swoim czasie wolałem zamiast tego przeczytać trzy tomy „Głównych nurtów marksizmu” Leszka Kołakowskiego. Ale oto Martin Malia w rozbierającej rewolucje książce „Lokomotywy historii” na stronie 256 do Marxa się dobiera. Karl Marx mając 25 lat w roku 1843 przyjechał do Paryża i tam we wstępie do książki Przyczynek do krytyki heglowskiej filozofii prawa „nakreślił” – jak pisze Malia – „potencjalny Sonderweg dla rewolucji w Niemczech”. (Sonderweg tłumaczy się jako „szczególna” lub „wyjątkowa droga”.) Czytamy Marxa:
Gdzie tedy jest pozytywna możliwość emancypacji Niemiec? Odpowiedź: w powstaniu klasy okutej w kajdany radykalne, klasy społeczeństwa obywatelskiego, która wcale nie jest klasą tego społeczeństwa; stanu, który oznacza rozkład wszystkich stanów; warstwy, która ma charakter uniwersalny przez swe uniwersalne cierpienia i nie rości sobie pretensji do żadnych praw szczególnych, dlatego że w stosunku do niej dokonuje się nie jakieś poszczególne bezprawie, lecz bezprawie w ogóle; która nie może się już odwoływać do praw historycznych, lecz jeszcze tylko do praw ludzkich; która znajduje się nie w jednostronnym przeciwieństwie do konsekwencji niemieckiego ustroju państwowego, lecz we wszechstronnym przeciwieństwie do jego założeń; która wreszcie nie może wyzwolić siebie, jeżeli nie wyzwoli się od wszystkich pozostałych warstw społeczeństwa, a tym samym nie wyzwoli również i wszystkich pozostałych warstw społeczeństwa; słowem, takiej warstwy, która stanowiąc całkowite zaprzepaszczenie człowieka, może odzyskać sama siebie tylko przez całkowite odzyskanie człowieka. Tym rozkładem społecznym w postaci odrębnego stanu jest proletariat.
Malia komentuje:
Podstawową zasadą socjalizmu jest więc ta, że ostatni wśród ludzi staną się pierwszymi; Więcej — że tylko ci ostatni, przez samo swe upodlenie, są klasą zdolną do wyzwolenia ludzkości. Odtąd proletariat był definiowany jako klasa uniwersalna, jedyna, której interes daje się utożsamić z interesem ludzkości.
Tu parę uwag. Termin „proletariat” wytarł nam się w uszach i chwytamy to słówko, przynajmniej moje pokolenie, jako sygnał, że oto zaczyna się komunistyczna mowa trawa, wody z mózgów robienie, duraczenie, a także, że oto autor używający tego słówka zaznacza swoją przynależność do klasy „starych ortodoksyjnych marksistów”, których niedobitki odzywały się jeszcze za Gomułki i Gierka, potem przestały, a propaganda porzuciła to skompromitowane słowo. U młodego Marxa słowo to ma jeszcze znaczenie początkowe: „skrajna biedota, ci, którzy nic nie mają, nie posiadają żadnej własności, majątku”. (W dawnym Rzymie był to urzędowy eufemizm na nazwanie obywateli rzymskich, którzy nie mają nic prócz dzieci, proles.) „Ostatni będą pierwszymi” – to oczywiście „Mateusz” (Ewangelia wg św. Mateusza), 19.30, powtórzone w 20.16.
Malia kontynuuje na stronie 256; wstawki w nawiasach kwadratowych od niego:
Zacofanie kraju jest też pewną formą bycia ,,ostatnim”. On także zatem może stać się pierwszym, stając w awangardzie wyzwolenia.
I dalej cytuje Marxa:
Jedynym możliwym w praktyce wyzwoleniem Niemiec jest wyzwolenie dokonujące się na podstawie tej teorii, która głosi, że najwyższą dla człowieka istotą jest człowiek. W Niemczech emancypacja od średniowiecza [tzn. dawnego porządku] możliwa jest tylko jako emancypacja od częściowego przezwyciężenia średniowiecza [tzn. konstytucyjnych rozwiązań angielskich i francuskich opartych na ograniczonym prawie wyborczym]. W Niemczech nie można znieść żadnego rodzaju niewoli nie znosząc niewoli wszelkiego rodzaju. Gruntowne Niemcy nie mogą robić rewolucji, nie robiąc rewolucji gruntownej. Emancypacja Niemca jest emancypacją człowieka.
Malia:
Socjalizm reprezentuje myśl uniwersalną w aspekcie społecznym.
Marx:
Głową tej emancypacji jest filozofia, jej sercem — proletariat. Filozofia nie może się urzeczywistnić bez zniesienia proletariatu, a proletariat nie może znieść siebie bez urzeczywistnienia filozofii. Kiedy dopełnia się wszystkie warunki wewnętrzne, gromkie pianie galijskiego koguta obwieści dzień niemieckiego zmartwychwstania.
Malia:
Napisany w 1843 r. Przyczynek do krytyki heglowskiej filozofii prawa traktuje się zwykle jako ,,odkrycie” przez Marksa proletariatu. Przywoływany tu proletariat jest jednak w mniejszym stopniu bytem społecznym, co metafizycznym; zresztą w owym czasie Marks niewiele wiedział o prawdziwej klasie robotniczej. Później, oczywiście, jego proletariat przybrał szatę socjoekonomiczną, uzupełnioną teoriami wartości, opartej na pracy, przejmowaniu przez kapitalistów wartości dodatkowej, postępującego wywłaszczenia wytwórców i tak dalej.
Co tu się dzieje, w tych fragmentach Marxa wypunktowanych przez Martina Malię? Malia podpowiada Marxowi, że subtelna i radykalna linia jego wywodu w istocie rozwija tamte fragmenty w Ewangelii Mateusza, gdzie fraza „ostatni będą pierwszymi, pierwsi ostatnimi” wprowadza w samo jądro myślenia – tu już moja linia przekazu, nie Malii – jerozolimskiego. Raz, że odnosi się do przyszłego i rychło mającego przyjść Królestwa Bożego, które wywróci wszystko, co było dotąd, Umwertung aller Werte zaprowadzi (skojarzenie, które tu wpisałem przy okazji pokazuje, że i Nietzsche wielkim jerozolimczykiem był...); dwa, że od Boga nie można wymagać nudnej ateńskiej i anankastycznej konsekwencji alias ciągłości, bo jego istotą jest uraniczne stwarzanie z niczego i równie uraniczna dowolna kapryśność Jego decyzji, istna (skoro już Niemcami jedziemy) Willkür. Krótko mówiąc, Marx jawi się tu jako kontynuator i dokończyciel ewangelisty Mateusza, a w istocie samego Jezusa, tak jak mu przypisano tamte przypowieści z „warstwy Q”.
I tak, u podstaw socjalizmu, więc i wszelkiej lewicy, lewicowego myślenia, leżą jerozolimskie zasady z takiej mniej więcej listy:
• Apokalipsa, apokaliptyzm: czas, taki jaki był i jaki jest znany, kończy się, tzn. rychło się skończy...
• Ucisk jako zapowiedź: wprawne oko zauważa znaki tej nadchodzącej apokalipsy lub rewolucji, bo oto ucisk się wzmaga... A więc, im gorzej, tym lepiej...
• Przyszłe i rychłe wyzwolenie-Królestwo-szczęście: mimo kataklizmów i cierpień, i po nich, nastąpi skok w nową szczęśliwą epokę, w Królestwo Boże (Mateusz), Nową Ziemię (Objawienie Janowe), Socjalizm (Marx & uczniowie)...
• Utopia: tego Królestwa wprawdzie nie ma i nie należy ono do „empirii”, ale zręcznie przewidziane lub wymyślone z góry przez mędrców, nastąpi, bo musi. (Martin Malia kilkakrotnie podkreśla, że „kapitalizm” i „socjalizm” nie są symetryczne: ten pierwszy jest rzeczywistością, faktyczną organizacją społeczeństw, ten drugi jest zaledwie pomyślaną utopią-projektem, której próby zbudowania kończyły się katastrofami.)
• Odwrócenie wartości: „ostatni będą pierwszymi” (Mateusz), nie posiadający żadnej własności, więc i żadnej siły, „proletariusze” mają być „sercem” przyszłej rewolucji. Notoryczna słabość i upadłość ma stać się siłą. Również w skali geopolityki: upadłe i ciągle „średniowieczne” Niemcy mają być lokomotywą przyszłej socjalistycznej rewolucji. Później przeniesiono tę misję na Rosję, następnie na Chiny, na Kambodżę...
• Cierpienie jako źródło siły i uprawnienia: wg Pawła (czyli wg oryginalnego chrześcijaństwa) Bóg przed zesłaniem swojego Syna w ludzkiej postaci na ziemię poddał go próbie-zahartowaniu, jak stal, mianowicie próbie śmierci (przez ukrzyżowanie), którą to próbę Syn pomyślnie przebył, zmartwychwstając (jak rekonstruuje Doherty) w ponad-ziemskiej mitycznej przestrzeni, w zaświatach. – Wg Ewangelistów Jezus uczynił to realnie w swoim ziemskim historycznym wcieleniu, co uzupełniali świadkowie-martyrowie, swoimi męczeńskimi śmierciami budując siłę Kościoła. – Wg Marxa ponawia to dzieło jego zbiorowy zbawiciel, czyli uciskany, okradany, nic niemający i prześladowany proletariat. Tu ponownie cierpienie, męczeństwo ogłoszone zostaje źródłem siły i legitymacją...
• Ponad-ludzkość i ponad-wolicjonalność tego procesu: u pierwszych głosicieli chrześcijaństwa nadejście Królestwa lub Przyjście Zbawiciela (pierwsze! Bo przecież według Pawła Jezusa na ziemi jeszcze nie było, dopiero w niedalekiej przyszłości miał przyjść z nieba na anielską trąbę) miało być „wyrokiem bożym”, który człowiek może co najwyżej odczytać, ale nie spowodować! – Dla Marxa przyjście Socjalizmu na skrzydłach Rewolucji miało być obiektywnym procesem, odkrytym przez niego podobnie, jak św. Paweł z Pism wyczytał rychłe nadejście Zbawiciela. Procesem, któremu żadna ludzka wola nie podoła, nie przeciwstawi się i nie znajdzie od niego ucieczki, więc sprawiedliwym pozostaje w ten proces się włączyć.
Aż nazbyt jawnie Karl Marx okazuje się Piątym Ewangelistą, albo chytrym Przechwycicielem chrześcijańskiego apelu, a dla chrześcijan – ich karykaturą.
My na szczęście żyjemy już po tym wszystkim. I widzimy, że podobnie jak starożytnych Żydów oszukał ich Bóg, bo żadnego panowania nad światem nie dostali w zamian za pilne przestrzeganie jego 613 przykazań, a przeciwnie: prześladowania, wykluczenia, pogromy i holokausty – i podobnie jak przekaz Apostołów okazał się fałszywy, bo Zbawiciel nie przybył z obłoków ani pierwszy raz (jak wierzył Paweł), ani drugi, ani żadne Boże Królestwo nie zaistniało, co najwyżej rządy nudnych smutnych panów w czarnych i różowych sukienkach – tak i socjalizm okazał się iluzją, w dodatku taką, która przyniosła ludziom, raz, masę cierpień, dwa, zamęt w mózgach, z którego dotąd nie umieją się otrząsnąć.
PS. 1. Przechodząc od tych szerokich panoram na poziom lokalny, obiecuję moim Przyjaciołom i Znajomym, którzy będą ogłaszać się przynależnymi do „lewicy”, że będę im kazał czytać to, co tu napisałem.
PS. 2. Identyfikacja i odrzucenie myślenia jerozolimskiego (przypominam, że mam na myśli trzy pojęciowe bieguny: ateński, gangejski i jerozolimski) jest konieczne, by stać się mentalnym poganinem.
◀ Ledera: refutacja ◀ ► Rasewycza o żałosnej historii Ukrainy ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/Portrait31.jpg)
![[foto]](/author_photo/Portrait31.jpg)
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
Otóż skończyły się katastrofami (nędzą i niewolniczą pracą) tylko dla "towarzyszy robotników", bo już ′towarzysze bankierzy" wyszli na budowaniu socjalizmu w bezpiecznie od nich oddalonych krajach bardzo dobrze. Od niedawna wiadomo np jak potężne finansowanie otrzymała rewolucja bolszewicka z rąk finansistów amerykańskich. To nie są ludzie wyrzucający pieniądze przez okno bez jakiegoś planu.
Celem zorganizowania socjalizmu jest wytworzenie sytuacji w której masy ludzi harują za nędzne grosze by wytworzyć tanie produkty, tanią żywność, i wydobyć tanio surowce, które zostają przechwycone przez pośredników (niemal omijają rynek krajowy) i sprzedane na odległych rynkach z wielokrotnym przebiciem.
Jeśli powyższy "model gospodarki" nie występuje, np brak licznych ubogich mas, zarobki są niezłe, a kraj nie jest eksploatowany przez imperia w przesadnym stopniu, to nie jest socjalistyczny, nawet jeśli nosi taką oficjalną nazwę. Nie jest, bo przeznaczono mu lepszy los.
Nawet to czy fabryki są państwowe czy prywatne nie ma dużego znaczenia, socjalizm na wyżej podanej zasadzie towarzysze bankierzy mogą założyć gdzie im się zechce, choć oczywiście są stosunki własnościowe dla nich łatwiejsze lub trudniejsze.
Socjalizm zawsze (chyba) był zakładany przez spadochroniarzy zrzucanych z zewnątrz.
Istotnie, myśli Marxa, i podawana masom teoria socjalizmu mają mocny korzeń jerozolimski, jednak tak szybko wszystko poszło zgodnie z planem, że są to już zagadnienia czysto filozoficzne. Praktyka, ukryty cel socjalizmu, miały być, i były, zupełnie inne.
Piszę z głowy, ale sam tego nie wymyśliłem. Opieram się na książkach Gabriela Maciejewskiego, i jego publicystyce (coryllus).
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
Z Marksem Polacy mają dość poważny problem ze względu na "marksistowską" (PRL-owską) przeszłość. Należałoby go przemyśleć, przekładając zarazem trochę na myślenie bardziej potoczne, bliższe codzienności, przemyśleć na nowo, bez filtrów, w tym PRL-owskich. Pamiętajmy, że to, co może być w nim interesujące, to jest opis relacji społeczno-ekonomicznych w XIX wiecznym kapitalizmie i porównanie ich z obecnymi. Miał jednak w jednej sprawie rację: poważna, duża zmiana jest możliwa jedynie wskutek silnych tąpnięć, rewolucji, bądź socjalnych, bądź innych. Kobiety, na przykład, uzyskały prawa wyborcze po I wojnie światowej. To zresztą łatwo zrozumieć, silniejsi bardzo rzadko rezygnują ze swoich przywilejów dobrowolnie.
I już ostatnia kwestia. Nietzsche jednak do tej kompanii nie pasuje. Podpisywał się wprawdzie Dionizos-Chrystus, ale był zbyt indywidualistyczny.
A jednak nie ostatnia. Myślę, że lewicowość jest dużo bardziej skomplikowana niż tutaj ją przedstawiono, i że była ona również "anty-marksistowska", nie rewolucyjna, ale społecznikowska. Tak samo jest zresztą z chrześcijaństwem, nie jest ono tak jednorodne i nie było, jak się tutaj przedstawia. Jednak kategoria współczucia i otwarcia na inność (choć niestety pojętą antropocentrycznie) jest w Europie chrześcijańska.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Tak stało się z LEWICĄ. Stanowisko to miało sens, gdy należało do przestrzeni pojęć, w której biegunem byłą ŚLEPA FANATYCZNA WIARA w mającą przyjść -- zaraz, za rok, dwa -- "rewolucję proletariacką", która "przeszłości ślad zmiecie" (Międzynarodówka) i zacznie "Nowe Czasy" (tytuł "teoretycznego" pisma kremlowskich propagandystów w latach 1950-60-tych). Kiedy ta wiara osypała się, a rzeczywistość zanegowała zbrodnicze mrzonki komunistów, cała lewica straciła sens, nabrała cech "takiej sobie bajeczki". Współczuję tym, którzy na tym gruncie usiłują coś zdziałać. Lewica jest pojęciem APOKALIPTYCZNYM (czyli, w skrócie, "jerozolimskim") i gdy odjąć od niej wiarę w apokalipsę ("rewolucyjną przemianę" i "stworzenie nowego człowieka") to traci sens.
Jeśli ktoś mimo wszystko czuje sympatię do lewicowych klimatów, a nie będąc głupcem, w apokaliptyczne rewolucje nie wierzy, to powinien to wszystko jeszcze raz przemyśleć i próbować zrekonstruować lewicowy etos na gruncie nie-jerozolimskim, a więc ateńskim (rozsądek, wiedza) i gangesowym ("oczyść swój umysł").
C.d.n.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
(Byłaby zwykła ludzka solidarność.)
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
Nawet islam nie zamierza budować człowieka nowego, unowocześnionego rodzaju tak jak lewica, natomiast faktycznie, zdecydowanie lekceważy rozum i naturę. Są w tej trójce istotne, doktrynalne różnice, akurat dotyczące najbardziej lewicowości.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Lewica wtedy, kiedy była żywa, budziła nadzieje i ludzie szli umierać pod jej czerwonymi sztandarami, BYŁA jerozolimska czyli chiliastyczna, apokaliptyczna, wierząca, że kiedy TO przyjdzie -- nic już nie będzie takie jak dotąd. Wbrew naturze i rozumowi. Jak św. Paweł, co czekał, że zmarli wyjdą z grobów a jego i jego uczniów Jezus uniesie w obłoki.
@Arkadiuszu: Ja tu się nie biję z tzw. lewicą dzisiejszą czyli "realną lewicą" (termin na wzór "realnego socjalizmu":) tylko pokazuje przynależność ruchu lewicowego, który trwa co najmniej od jakobinów, a bywa wywodzony od Joachima z Fiore, a kanoniczną postać filozoficzną dostał od Marxa, który był apokaliptykiem-jerozolimczykiem w każdym calu.
Ja tu nie biję się z lewicą, tylko pokazuję te style myślenia, MEMPLEKSY, w naszej infosferze, które należą do wątku-ciągu jerozolimskiego (które nie są do pogodzenia z pogaństwem) i inne, ateńskie, gangejskie i lokalne, które mogą być podbudową dla pogaństwa.
Gdyby chodziło o tylko lewicę, to nic bym o tym nie pisał, bo byłoby to dla mnie stratą czasu.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Brawo! I w tym momencie (nie wiem, kto pierwszy z chrześcijańskich autorów pierwszy zaczął powoływać się na Naturę) chrześcijaństwo zdradziło samo siebie, kpiąc sobie ze swoich Źródeł -- z Pawła, z Objawienia Janowego i z samego Jezusa. Poszło na kompromis-ugodę ze "światem" czyli z Atenami i jej straszną boginią nieprzejednaną Ananke.
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
O ile Chrystus mówił o naturalnej mocy człowieka z racji boskości jego stworzenia, to praktyczna działalność instytucji pokazała bolesną dla milionów ofiar różnicę między Intencją Założyciela a małymi intencjami członków instytucji.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
( http://www.taraka.pl/zagadka_jezusa_01 )
![[foto]](/author_photo/oedipus_sphinx.jpg)
1. TEN ŚWIAT (w tej chwili lub w ogóle) JEST NIE DO ZNIESIENIA (tu należy przeciwstawić no właśnie co, chciałem napisać chrześcijaństwo, ale które, Jezusa czy to które zakłada Paweł, łącząc je od samego początku z ATENAMI, z logosem; ujmę zatem to tak: saducejska wersja judaizmu i faryzejska wydają się przeciwieństwem przede wszystkim do nauki Chrystusa, którą bym uznał za lewicową, i są zarazem konserwatywne w wersji, saduceusze - politycznej, faryzeusze - ludowo-obyczajowej (to jest o wiele bardziej skomplikowane); potem dopiero przychodzi Jan Ewangelista, który miesza Chrystusa z pogaństwem. Chrześcijaństwo św. Pawła i Jana Ewangelisty jest chrystusowo(ale mało już)-pogańsko-konserwatywne(władza).
2. POCZUCIE BYCIA GORSZYM (ostatni pierwszymi; wyklęty lud ziemi); (tu po raz kolejny namawiam do wzięcia pod uwagę sytuacji ekonomicznej, ale nie tylko ekonomicznej, także społecznej)
3. Potrzeba lub postulat ZMIANY. I teraz. U Jezusa (nawet jeśli nie istniał) będzie jeszcze optymizm eschatologiczny, a więc zmiana ma polegać na tym, że tu nastąpi Królestwo Niebieskie; Paweł w to jeszcze wierzy, Jan już nie za bardzo, i Królestwo Niebieskie zaczyna być rozumiane jako ziemska organizacja życia, z czasem chrześcijanie walczą o władzę z innymi religiami a potem otrzymują na tę władzę monopol; tu pytanie do Wojtka: dlaczego to jerozolimskie i apokaliptyczne chrześcijaństwo stało się na długie stulecia nadbudową ideologiczną feudalizmu? Czy gdyby było tak rewolucyjne, jak chcesz je Wojtku widzieć, to mogłoby się tak stać? Dodajmy zarazem, że chrześcijaństwo będzie "rewolucyjne" w tym sensie, że będzie podbijać pogańskie plemiona, ale nie powinno się moim zdaniem zacierać znaczeń słów wojna i rewolucja. Marksizm, część lewicy wykorzystuje retorycznie niektóre elementy symboliki chrześcijańskiej (podkreślam - NIEKTÓRE), ale nie można utożsamić marksizmu i chrześcijaństwa, bo chrześcijaństwo jako formacja CYWILIZACYJNA jest ZACHOWAWCZE. Podbój pogańskiej Afryki dokonywał się pod hasłem: CYWILIZACJA, CHRZEŚCIJAŃSTWO, HANDEL.
I teraz kwestia zmiany: zmiany mogą być różne, stopniowe, gwałtowne, rewolucyjne. Wojtek chce, by lewicowość łączyć jedynie ze zmianą gwałtowną, na dodatek rewolucyjną (pojęcie rewolucji też nie jest jasne, w XIX wieku nazywano tak powstania zbrojne). MOŻNA tak definiować lewicowość. Ja jednak uważam, że jest to nieprecyzyjne.
I już na pewno na koniec. Uzmysłowiła mi powyższa dyskusja, że chrześcijaństwo jest JEROZOLIMSKO-GRECKIE. Tak naprawdę to jest jerozolimsko-grecko-rzymsko-lokalne (ma w sobie niemało cech pogańskich).
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.