09 marca 2016
Wojciech Jóźwiak
Serial: Czytanie...
Rewolucja a nowoczesność
Podsumowanie dyskusji sprzed dwóch miesięcy
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Oribasiosa: ilu Ich jest? ◀ ► Kaczmarka: Wartości Europy na tle innych tradycji ►
Minionej zimy wciągnął mnie temat „polska nieznana rewolucja” (za książkami Legutki i Ledera), za nim temat „rewolucje w ogóle” (tu przewodnikiem była mi książka Martina Malii), i dalej astrologiczna paralela tych tematów, czyli temat „Uran i jego cykle” – przewodnikiem Richard Tarnas i jego „Cosmos an Psyche”. Co jest aktualne, bo teraz Uran jest aktywny i stoi na niebie jego kwadratura do Plutona.
W styczniowej dyskusji o tym klina mi zabił Przemysław Kapałka (zob.: http://www.taraka.pl/atrana_tarnasa_i_malii#permaid18176 ) pisząc:
Przegrane rewolucje. Czy rewolucje mogą się zdarzyć tylko raz i czy wszystkie są wygrane? Wątpię. O tych, które nie wyszły z fazy zarodkowej, po prostu nikt nie pamięta. My przecież też mieliśmy rewolucję, za Mieszka II i Kazimierza Odnowiciela, która się nie powiodła. Rosja miała rewolucję pod koniec Wielkiej Smuty. Mniejszych chłopskich rewolucji było w Europie bez liku. A reformacja i w jej konsekwencji wojny religijne? Nawiasem mówiąc, jak to się ma do opisywanych przez autora cykli? Jakby pogrzebać w historii, pewnie znalazłoby się więcej.
Czy rewolucja tylko raz? – Martin Malia (gdy się dobrze w niego wczytać) widzi historię jako zawierającą przejście fazowe: oto pewne społeczeństwa i ustroje polityczne żyją w fazie „przednowoczesnej”, czyli rządzą tam tradycyjne „stare reżimy” (ancien régimes) – i oto inne społeczeństwa i ustroje polityczne, w innym czasie, żyją w fazie „nowoczesnej”, gdzie jest równość, demokracja, wolne wybory, prawa człowieka-i-obywatela. To przejście fazowe, które rozważa Malia, działo się tylko w Europie (plus kolonie w Ameryce), jego uchwytnym początkiem są wojny husyckie (lub „rewolucja husycka”) w Czechach, jego właściwym końcem docelowym rewolucje w Ameryce (wojna o niepodległość i założenie Stanów) i W. Rew. Francuska, jego fazą rozpadową i właściwie patologiczną rewolucja Bolszewików od 1917 w Rosji. Do tej listy Andrzej Leder dodał rewolucję niemiecką, która zaczęła się od Wiosny Ludów 1848 we Frankfurcie, a zakończyła upadkiem III Rzeszy w 1945. W istocie Malia nie zakłada jakiegoś ogólnego „mechanizmu” – gdyż on nie działa jak historiozof, który opisaniem wydarzeń ilustruje swoje ogólne tezy, tylko jak fenomenolog-obserwator, który w pewnej grupie wydarzeń dostrzega pewne „rodzinne podobieństwa” (uwaga! – termin Wittgensteina!) i dlatego tę grupę wydarzeń bierze pod badawczą lupę. No więc Malia w krajach (szeroko rozumianej) Europy wyodrębnił pewien długoterminowy proces rewolucyjny – od Husa do Stalina – i go zreferował. Z jego pracy nie wynika żadna propozycja, co w świecie prócz tego można by zaliczyć do „rewolucji”.
Inaczej Richard Tarnas, który działa nie jako historyk, tylko astro-historyk, czyli badacz cykli. Ponieważ kosmiczne cykle idą od zawsze, a ludzkość swoimi historycznymi wydarzeniami jakoś na nie reaguje, to i formuła co jest, a co nie jest dla niego „rewolucją” jest dlań i szersza i przeważnie intuicyjna.
W zgodzie z Tarnasem można „rewolucję” zdefiniować jako „znaczną zmianę w stylu życia i w społecznych porządkach, zaprowadzaną z użyciem nadzwyczajnych środków”. „Nadzwyczajnych”, tzn. wychodzących poza to, co dotychczas było „przyjęte”, „normalne”, czyli legalne.
Malia pisze jak typowa Heglowska Sowa Minerwy wylatująca o zmroku: opisuje to, co już się wydarzyło i co więcej, tak definiuje swój przedmiot – „rewolucję” – że ma pewność, że ów się nie powtórzy. Malia chociaż nie pisze tego jawnie, zgadza się z Fukuyamą i jego końcem historii; może nie całej historii, ale właśnie historii rewolucji. Rewolucje wg niego nie mają szans się pojawić w przyszłości, no może jako własne parodie. Proces rewolucyjny jest zamknięty.
Jednak gdy przyjmiemy potoczne, intuicyjne rozumienie „rewolucji” (i takie jakie ma Tarnas), to żadna sprawa nie jest zamknięta. Historyczne procesy mogą się cofać, miejsce demokratycznych wolności mogą zajmować rygorystyczne dyktatury, równość zamienia się w skupienie środków w gronie oligarchów; same pojęcia mogą zaczynać znaczyć co innego (np. „tolerancja” zaczyna znaczyć ustępowanie wrogowi). Historia jest chaosem i gdy jakieś „przejście fazowe” wydaje się dokonane i podsumowane, to okazuje się ono blednąć wobec nowych napięć i grożących „rewolucji”. Analizy Malii wiele wnoszą i uczą, ale pozostawiają niedosyt.
Malia rozważa te spektakularne i uznane rewolucje: w Anglii wiek 17, we Francji wiek 18, w Rosji od 1917. Jednak chętnie bym się dowiedział, jak wyglądało przejście od ancien régime'u do reżimu nowoczesnego w Hiszpanii? we Włoszech? w Czechach? w Szwecji? Jak się ma do jego procesu ewidentna i głęboka rewolucja kemalistowska w Turcji? Nawet gdyby przyjąć tamten model przemiany fazowej, czyli przejście od ancien régime'u do nowoczesności na wzór roztopienia lodu, to już na przykładzie Francji widać, że nie był to skok, tylko długi i męczący proces, który nie tylko szedł z postępem, ale i się cofał i to wiele razy, bo zarówno gdy Napoleon się cesarzował, jak i gdy go po Waterloo obalono.
Co z tego wynika konkretnego i na teraz? Ano, nie ciesz się zając. Z odkrycia (Andrzeja Ledera), że w Polsce miała miejsce rewolucja (1939-1956) nie wynika ani (A) że mamy już szczęśliwą nowoczesność, ani (B) że rewolucje się nie powtórzą – jako że również (C) nie jest tak, że nie będzie już powodów, by lud stanął na barykadach.
Z astrohistorii Tarnasa wynika przy tym, że wydarzenia kolejnych cykli Urana są zarówno jakoś podobne do siebie – jak i zupełnie zaskakujące. Więc krwawy dżihad islamistów równie dobrze może być wyrazem aktywności Urana, co kiedyś były lata miłości dzieci kwiatów.
Co jeszcze? – Europejski proces rewolucyjny, jak przedstawił go Malia, zaczął się w jesieni Średniowiecza, kiedy nie było jeszcze nawet druku ani gazet, a zakończył w czasach telefonu, filmu, radia i lotnictwa. Jest właściwie pewne, że nowe technologie ściągną na ludzi i społeczeństwa nowe powody, by się burzyć przeciw trwaniu dawnych rozwiązań w polityce. Przydałaby się, prócz historii, także futurologia rewolucji.
◀ Oribasiosa: ilu Ich jest? ◀ ► Kaczmarka: Wartości Europy na tle innych tradycji ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/jaczewski.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/jaczewski.jpg)
![[foto]](/author_photo/kapalka.jpg)
Tylko w Europie? A upadek cesarstwa i rewolucja kulturalna w Chinach? A Kuba? A Japonia ze swym skokiem z przełomu XIX i XX wieku? A Mongołowie za Dżyngis-chana? A narodziny islamu? Szkoda czytać takich, którzy rewolucje widzą tylko w Europie. Na pewno było ich znacznie więcej, niż wymieniłem.
W miarę rozwoju technologii ludzie pracowali coraz mniej i krócej. Dopiero pod wpływem wspólczesnego obłędu się to zmieniło, ale chyba zmieni się znów.
"wszelkie świadczenia na rzecz pana, państwa i wsi oraz praca poświęcona zabezpieczeniu egzystencji rodziny, zabierały chłopu 190 dni w roku. Pozostałe 175 dni miał wolne i wykorzystywał czy to na świętowanie, czy na dodatkowy zarobek (wożenie soli), czy też na zwykłe próżniactwo"
http://www.kresy.pl/kresopedia,historia,rzeczpospolita?zobacz/postep-czy-regres-czyli-czego-mozemy-zazdroscic-panszczyznianym-chlopom
Link jakoś dziwnie się wkleja
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Więc można wynieść wniosek, że rewolucje to takie coś, co miało miejsce tylko tam, i może polegać tylko na przejściu fazowym przednowoczesność -> nowoczesność.
Ale jeśli uznać, że rewolucja to "ruch na rzecz istotnych zmian ustroju i kultury, z użyciem nadzwyczajnych środków i w jakimś stopniu oddolny i masowy" -- i gdziekolwiek ma miejsce -- to oczywiście tych rewolucji będzie więcej.
Oraz wtedy należałoby rozdzielić dwa momenty:
(1) nadzwyczajne środki + masowość + oddolność, i
(2) nowoczesność jako cel.
Może się okazać, że były rewolucje z momentem (1), które wcale nie szły w kierunku (2). Przykład aktualny: dżihad, islamizm.
Również polska rewolucja, ulubiona Ledera, 1939-56, GUCIO PRAWDA, że szła w stronę nowoczesności. Myślę, że jest to premedytowane kłamstwo Ledera, chętnie podchwycone przez innych lewaków.
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.