05 marca 2016
Jan Szeliga
Serial: Moja Twarda Ścieżka
Szczodre Gody w Farfurni
Szałas potu na Szczodre Gody w Farfurni w Zawadce Rymanowskiej
◀ Szałas potu pod Rzeszowem ◀ ► Odrodzenie i powrót do źródeł ►
Twarda Ścieżka, szałas potu, Szczodre Gody
W czasie przesilenia zimowego przypada pradawne święto Słowian - Szczodre Gody. Pomysł jego świętowania w gronie znajomych, w pobliskiej Zawadce Rymanowskiej, narodził się całkiem spontanicznie kilka dni przed tym świętem.Postanowiliśmy uczcić to święto szałasem potu, a następnie przystąpić do uczty na Szczodry Wieczór.
Farfurnia wita
Pogoda tego dnia była słoneczna. Było kilka stopni ciepła i jak na tę porę roku było całkiem przyjemnie. Niestety, w miarę jak zbliżaliśmy się do Zawadki, pogoda diametralnie się zmieniała. Zrobiło się zimno i ciemno.
Szukam papieru na rozpałkę
Po dojeździe na miejsce stwierdziliśmy, że szałas został przestawiony o kilka metrów. Na szczęście był cały i wystarczyło tylko przenieść go i ustawić na właściwym miejscu.
Drewno na ognisko, niestety, było bardzo mokre. Na szczęście zabrałem z domu na rozpałkę kilka suchych listewek.
Niestety, okazało się, że zapomniałem zabrać z domu papieru na rozpałkę. Gorączkowo przeszukiwałem moją torbę w poszukiwaniu kawałka papieru.
Udało mi się znaleźć kilka małych kawałków, dzięki którym udało nam się rozpalić ogień.
Próbujemy rozpalić ogień
Zbieramy drewno na ognisko
Mokre drewno nie chce się palić
Kilka suchych patyków szybko się spaliło. Niestety, te mokre nie chciały się zapalić. Trzeba było ciągle dmuchać na ogień, aby chciał się palić.
Po kilkudziesięciu minutach intensywnego wspomagania - udało się go wreszcie porządnie rozpalić.
Lecą iskry
Wspólne granie
Gdy ogień się już porządnie rozpalił, mogliśmy wreszcie trochę odetchnąć. Szybko jednak zabraliśmy się za grę na bębnach i grzechotkach.
Graliśmy na nich do czasu, aż kamienie się rozgrzały i można je było wnieść do szałasu.
Kamienie, które włożyliśmy do ogniska, były mokre i wiele z nich popękało. Udało nam się jednak dość mocno rozgrzać szałas za pomocą tych kamieni, które przetrwały kontakt z wodą i ogniem.
Po szałasie była, oczywiście, orzeźwiająca kąpiel w lodowatym strumieniu. Strumień, który płynął w pobliżu naszego szałasu, najgłębszy jest pod mostem. Jego głębokość w tym miejscu sięga do połowy łydki.
Trochę mało, ale tyle wystarczy, aby się pochlapać zimną wodą.
Kąpiel w strumieniu
Uczta na Szczodry Wieczór
Po wyjściu z wody ogrzaliśmy się chwilę przy ognisku, po czym pościągaliśmy koce z szałasu i udaliśmy się do Farfurni na kolację.
Po kolacji rozstaliśmy się, życząc sobie wzajemnie Szczodrych Godów.
Tym optymistycznym akcentem zakończyłem działania na Twardej Ścieżce w 2015 r. Na Twardą Ścieżkę wyruszam ponownie na wiosnę.
P.S. Jak zauważyłem później - na zdjęciach bardzo dużo orbów nam towarzyszyło ;)
◀ Szałas potu pod Rzeszowem ◀ ► Odrodzenie i powrót do źródeł ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/szeliga.jpg)
Ale co zrobić jak brzozy nie ma w pobliżu, a tu się ściemnia?
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
(Ja staram się korę wozić ze sobą, chociaż znam ten ból, kiedy się zapomni.)
![[foto]](/author_photo/szeliga.jpg)
A choćby nawet była to brzoza to i tak nie mieliśmy żadnego ostrego narzędzia aby pozyskać korę.
Ja nie jestem aż tak bardzo "ortodoksyjny" jeśli chodzi o rozpalanie ognia ;) i używam do tego celu również papieru.
Niestety całą reklamówkę z papierem którą sobie wcześniej przygotowałem, niestety zapomniałem. Gdybym nie zabrał tych kilku cienkich i suchych listewek, to nie udało by się nam rozpalić ogniska.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)

![[foto]](/author_photo/szeliga.jpg)
Swoją drogą, to namachaliśmy się trochę przy tym aby zrobić trochę wiatru ;)
![[foto]](/author_photo/szeliga.jpg)
Jałowiec nie jest tak pospolity jak brzoza i obawiam się że byłyby duże kłopoty ze znalezieniem go.
![[foto]](/author_photo/szeliga.jpg)
Pisałem o tym tu
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.