13 stycznia 2018
Wojciech Jóźwiak
Serial: Czytanie...
Adama Leszczyńskiego „No dno po prostu jest Polska”
! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.
◀ Co to jest wernakularny? Usiłuję zrozumieć ◀ ► Znów Hamiltona o antropocenie. Odcięcie się od przyrody ►
Znakomita książka! Polecam, każdy powinien przeczytać, znać. O czym jest, wyjaśnia podtytuł: „Dlaczego Polacy tak bardzo nie lubią swojego kraju i innych Polaków”. Książka przedstawia i dokumentuje negatywny narodowy autostereotyp Polaków. Jest istną Księgą Narzekań! Napisana na sposób kolażu, składa się z wyimków pierwszych piór, głów i autorytetów polskich, oraz autorów mniej znanych i całkiem anonimowych, które prezentują trwające przez wieki XIX, XX i aktualny początek XXI nieustanne i powtarzające się w swoich treściach narzekania na polską gorszość, narodowe wady Polaków i polską niemożność. Zaczyna się od tych najbardziej dostojnych: od Mickiewicza, Mochnackiego, Krasińskiego, Norwida, przez Prusa (który jak się okazuje gigantem polskiej samokrytyki był), Orzeszkową, Przybyszewskiego i Piłsudskiego z Dmowskim (jeden w swym zbrzydzeniu rodakami wart drugiego), przez Dąbrowską, Bobkowskiego, Słonimskiego, Tyrmanda, aż do Gretkowskiej i Szczerka; i wielu-wielu innych. Plus listy dawnych chłopskich emigrantów z Ameryki i Francji i niedawne wypowiedzi internautów. Z internetowej dyskusji zacytowana też fraza, która stała się tytułem tej książki. (Wśród cytowanych zbrzydzonych narzekaczy wad chłostaczy brakuje mi Witkacego z jego sławnym tytułem „Niemyte dusze”.)
Masa tej repulsji, zebrana w jednej pigule-preparacie, działa jednak – paradoksalnie – oczyszczająco, katartycznie. Budzi reakcję: skoro wszystko, co złego o Polsce-Polakach już Polacy napisali, i to jest tu do wglądu, to ja już nie muszę do tego dokładać swojego! Po przeczytaniu tej książki czujesz się zwolniony z obowiązku powtarzania wszystkich tych stereotypowych żalów. Jak na kozetce u psychoanalityka, złe myśli, które składały się na neurotyczny kompleks, zostają wypowiedziane – i skutkiem tego tracą swoją złowieszczą, zniewalającą, hipnotyzującą siłę.
Szacunek dla Autora budzi jego literacki sposób: by chłodnym bezstronnym okiem przedstawić poglądy piszących o polskich wadach i nie dociekać, czy mieli rację i dlaczego; raczej układ książki jest taki, że jeden cytowany autor wchodzi w słowo i odpowiada drugiemu. A Autor tylko kieruje uwagą czytelnika jak dobry przewodnik po zbiorach muzeum. Bo też jest ta książka muzeum żalów Polaków do Polski i do własnej zbiorowości.
Jako astrolog mam wrażenie, że ta książka nieprzypadkowo została napisana niedawno, podczas kończącej się zejściowej-dołującej ćwierci cyklu Saturna dla Polski, a dostarczona czytelnikom teraz, na przejściu do odwilżowej ćwiartki tego 30-letniego cyklu.
Na kilku skromnych stronach na końcu książki Autor pisze, co by można zrobić, jak zaradzić tamtym dennym stereotypom, podtrzymującym niskie narodowe samopoczucie. Idzie za radą Philipa Zimbardo, który radził zmieniać skrypty komunikacji między ludźmi. Negatywne stereotypy należy uciąć u ich podstaw, to znaczy tak zrobić, żeby nie były podtrzymywane i podsycane wciąż od nowa na poziomie codziennej komunikacji z ludźmi, codziennego odnoszenia się ludzi do siebie. Życzliwości, uprzejmości, kodu zachowaniowego, szacunku do siebie i do wspólnych wartości można (się) nauczyć – i są w tym sukcesy: Leszczyński stawia przykłady odpowiednich edukacyjnych akcji w USA, a przede wszystkim, na skalę całego państwa (prawda, że małego) – w Singapurze. Zacząć trzeba od przedszkola i szkoły. Zamiast jednej z dwóch lekcji religii w tygodniu, proponuje Autor.
Adam Leszczyński. Foto: Krytyka Polityczna
Jeszcze z okruchów wydłubanych z tej książki:
Leszczyński stwierdza coś, co po zastanowieniu i przyswojeniu wydaje się oczywiste, ale jest to jedna z cennych oczywistości. Tamten rozkwit negatywnych sądów o sobie przyszedł jako reakcja na niedobór nowoczesności w Polsce, reakcja na nienadążanie za rozwojem krajów Zachodu. Ale jeszcze bardziej jako reakcja na utratę niezależności i powtarzające się klęski powstańcze i wojenne. Środek zaradczy na to został wyartykułowany w postaci dwóch typów idealnych (Autorowi chwała za przypomnienie tej cennej kategorii: typ idealny): z których jeden jest narodowo-konserwatywny, a drugi, umownie i słowami Autora, „liberalno-lewicowy”. – Konserwatyści ratunek widzą w odrzuceniu obcych zapożyczeń (prócz doraźnie użytecznych technologii) i w skupieniu się i okopaniu w naszości, a faktycznie wokół kościoła i selektywnej narodowej tradycji. Liberałowie przeciwnie, postulują jak najszersze otwarcie się na innych, na ów lepszy od nas Zachód, nieograniczone kopiowanie jego rozwiązań, sposobów i obyczajów. Te dwa idealne typy w istocie rządzą polską polityką i podziałami na politycznej scenie. Przy tym łudząco przypominają orientacje słowianofilów i zapadników wśród rosyjskich publicystów z XIX wieku.
Wątki „No dno po prostu jest Polska” warto byłoby pociągnąć dalej. Deficyt nowoczesności i jej napędu: sukcesu, dręczy, dołuje i upokarza nie tylko Polaków. Wolne od niego są chyba tylko narody anglosaskie, Skandynawowie, może Japończycy czy wspomniany Singapur, może ktoś jeszcze. Gdzie indziej kompleksy narodowej niższości mają prawo kwitnąć. Wiadomo, że szaleją przynajmniej w trzech regionach świata: w Rosji, w Ameryce Łacińskiej (od czego tamtejszy obłąkańczy pociąg do lewackich reżymów) i w Islamie, w każdym z tych miejsc na własny sposób. Poczucie niższości i nieudania połączone z reaktywną nienawiścią jest być może równie wielką siłą poruszającą świat, jak cywilizacyjne uskoki według Huntingtona. Ktoś mógłby to zbadać i opisać, oczywiście nie jeden człowiek, tylko dobry międzynarodowy zespół. Nas najbardziej interesuje, jak ten kompleks narodowej niższości artykułuje się i rozkłada w krajach-narodach do nas podobnych: w Czechach, Słowacji, Węgrzech, Litwie i Łotwie, w Rumunii i Bułgarii, Słowenii i Chorwacji, Serbii i Bośni, w Ukrainie i Białorusi. Na pewno nie wolne są od niego Grecja i Turcja, o Rosji już wspomniałem. Że są, wiemy; ten węgierski kompleks nawet ładnie opisał Krzysztof Varga. Warto byłoby wiedzieć więcej, bo przypadek Polski ma swoje osobliwości, które nie powtórzą się gdzie indziej. Nie wolni od tego są Niemcy, którzy z kompleksu wobec Francuzów leczyli się bijąc tamtych, ale z Anglosasami, przyczyną jeszcze większego kompleksu, przegrali strasznie, strąceni do światowej kulturotwórczej trzeciej ligi. Nie wierzę, że byliby teraz wolni od urazy i skrywanej, wysublimowanej lub przeniesionej chęci rewanżu. (Jest dobra książka Herfrieda Münklera „Mity Niemców” – ale to jednak coś innego.) Leszczyński pisze o negatywnym stereotypie, ale pomija jego odwrotność, czyli zbiorową megalomanię. U nas jej prawie nie ma, ale gdzie indziej kwitnie: w Rosji, w Indiach, a najbardziej u muzułmanów.
Tak czy inaczej, psychologia – z psychopatologią – narodów czeka na swoich Freudów i Lacanów.
I jeszcze coś. Narodowe i inne zbiorowe kompleksy są reakcją na niedobór Nowoczesności, na nienadążanie za Nowoczesnością, też reakcją na zagrożenie Nowoczesnością. A co, skoro Nowoczesność sama stanęła na antropoceńskiej krawędzi, urwisku? Temat, możliwy front robót poznawczych, staje się w tym momencie jeszcze szerszy. Przy tym my – musimy sprostać, radę dać, czoła stawić, nie tylko naszemu zakompleksieniu wobec Zachodu, ale i ciężkiemu kryzysowi tamtej szczytowej cywilizacji, do której z niewystarczającym powodzeniem aspirujemy.
◀ Co to jest wernakularny? Usiłuję zrozumieć ◀ ► Znów Hamiltona o antropocenie. Odcięcie się od przyrody ►
Komentarze
![[foto]](/author_photo/redfox.jpg)
"Przy tym my musimy sprostać, radę dać, czoła stawić, nie tylko naszemu zakompleksieniu wobec Zachodu, ale i ciężkiemu kryzysowi tamtej szczytowej cywilizacji, do której z niewystarczającym powodzeniem aspirujemy."
Jednym słowem musimy "wstać z kolan" . Coś mi się żle kojarzy.
PS. " Zbiorowej megalomanii " raczej u nas też nie brakuje, to na niej przecież opiera swoją narrację PIS, ukazując nas , Polaków, jako ostatnią deskę ratunku dla Europy i ostoję jej "tradycyjnych" wartości.
![[foto]](/author_photo/send2.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Complexes do this, whether personal, national or cultural - they create so much internal noise that an external dialogue and communication become difficult, and sometimes impossible.Święte słowa!, Arthur. Can I translate it: "Holy words"? -- undoubtedly not..

![[foto]](/author_photo/send2.jpg)
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
![[foto]](/author_photo/zrodlo.jpg)
Sporo cennych obserwacji o Polakach i ich zwyczajach znajduje się w książce "Poradnik ksenofoba: Polacy". To jest cała seria książeczek o różnych narodach: Niemcach, Kanadyjczykach, Portugalczykach, dostępna w Empiku.
![[foto]](/author_photo/wj_X15.jpg)
Uświadamianie Polakom, że są beznadziejni w swojej ciemnocie, głupocie, wrodzonej agresywności, obciążeni katolicyzmem, i tak dalej...
Oświeceni artyści mają zadanie podtykać tłuszczy wykrzywione lustro by mogła zobaczyć swoje paskudne gęby.
Masy mają obniżyć poziom aspiracji, i pojąć że na nic lepszego nie zasługują niż fizyczna harówka dla zagranicznej "montowni".
Który rząd na Zachodzie robi coś takiego swoim obywatelom?
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
![[foto]](/author_photo/Hd obrazek.jpg)
Aby komentować Zaloguj się lub Zarejestruj w Tarace.